Destrukcja Polski

Prawie czterdzieści funduszy celowych, wydających pieniądze poza ustawą budżetową, powoływanych kompulsywnie od czasu objęcia funkcji premiera przez Mateusza Morawieckiego, tworzy system „nowego państwa”, który pogrąża Polskę w coraz większym chaosie. Olbrzymie kwoty krążą po Polsce spięte w jeden mechanizm rządzenia poza tradycyjnym systemem.

Esej Bartłomieja Sienkiewicza o dwóch państwach – złodziejskim i zrujnowanym – Morawieckiego >>>

Liderzy PiS przekonują, że za sprzedażą części stacji benzynowych państwowego koncernu Lotos węgierskiej spółce MOL — kontrolowanej przez prorosyjski gabinet Viktora Orbana — stoi strategiczny interes Polski. Onet dotarł do dokumentów, które stawiają całą transakcję w zupełnie innym świetle. Wygląda bowiem na to, że taki był interes eksrzecznika PiS Adama Hofmana, którego firma zawarła z MOL tajną umowę na przekonanie rządu PiS do tej transakcji.

Więcej o tym wałku 1000-lecia >>>>

 

Targowica

Komisja Europejska jednomyślnie uzgodniła wniosek o zablokowanie 7,5 mld euro dla Węgier w ramach „pieniędzy za praworządność”. Ale jest gotowa do kompromisów

Widzieliście już taki przekop, który się przepływa, po czym zawraca?
Nie? To widzicie. Takie rzeczy tylko w kaczyzmie.
Tylko PiS!

Kmicic z chesterfieldem

Panie Zbyszku! @ZiobroPL, jak się podoba okładka „Newsweeka”? Bo mnie bardzo.

Czy Ziobro naśle wszystkie służby, jakie tylko możliwe. W zamian Patrycja powinna przejechać mu ścierką po gębie.

Sellin twierdził, że zyski z bursztynu, który będzie wydobyty w miejscu przekopu pokryje koszty tej inwestycji. Bursztynu wydobyto…17 kg, a wypowiedź ze strony @RadioGdanskzniknęła.

Morawiecki wytrwale atakuje Donalda Tuska. Podczas otwarcia przekopu Mierzei Wiślanej premier zarzucał liderowi PO próbę “przefarbowania się na patriotę”.

Więcej o przekopie dla kajaków przez Mierzeję Wiślaną >>>

 

View original post

 

Wygramy. I to nie będzie wina Tuska

Kmicic z chesterfieldem

Polski rząd zapewniał, że to Komisja Europejska prosiła o zgodę na przewożenie przez nasz kraj paliwa jądrowego z Rosji na Węgry. Tyle że pewne informacje temu przeczą.

Więcej o lotach nad Polską z ruskim paliwem jądrowym na Węgry >>>

 

View original post

 

Zdemoralizowany Morawiecki

Kmicic z chesterfieldem

Wyborcy uznali, że jedna lista ma sens. Jak głosowaliby na szerszą koalicję zwolennicy poszególnych partii? KO – 98% Lewicy – 94% Polski 2050 – 93%. Teraz czas na liderów.

“Biznesmen, który wyłożył pieniądze na odkupienie działki od żony premiera, wraz z grupą wspólników od lat przejmuje nieruchomości po banku BZ WBK, którego Mateusz Morawiecki był prezesem” — informuje w poniedziałkowym wydaniu “Gazeta Wyborcza”. Jak sugeruje “GW”, sprawa ta prowadzi do jednego z wątków afery taśmowej. Chodzi o zeznania jednego z kelnerów, który twierdził, że istnieje taśma dowodząca, że Morawiecki dyskutował o zakupie nieruchomości na tzw. słupy.

Więcej o szachrajstwie Morawieckiego, jak okradał bank >>>

 

View original post

 

Ksiądz może dalej ruchać dzieci

Więcej o chorym pomyśle Solidarnej Polski >>>

Kmicic z chesterfieldem

Oczywista oczywistość.

Rząd gromi Niemców za lawirowanie w sprawie sankcji na rosyjskie węglowodory, ale w Sejmie odrzucono senacką poprawkę nakładającą embargo na rosyjski gaz.

Więcej o popierdolonych politykah PiS w sprawie sankcji nakładanych na Rosję >>>

To jest tak strasznie smutne.

W polskiej polityce nie będzie odwilży. Pozbawiona jakichkolwiek ograniczeń władza nad Polską stała się dla Kaczyńskiego takim fetyszem, że przestał myśleć o geopolitycznym kontekście, dzięki któremu państwo przez niego rządzone w ogóle istnieje. A zachowanie prezydenta nie różni się od zachowania Kaczyńskiego w obszarze umacniania realnych zdobyczy obozu władzy. Różni ich jedynie polityka wizerunkowa – pisze Cezary Michalski.

Esej Cezarego Michalskiego >>>

 

View original post

 

Raszyzm. Ruski faszyzm

Ludobójstwo w Buczy nie wzięło się znikąd – pisze dziennikarz „Super Expressu”, Tomasz Walczak. Jego zdaniem, to efekt wielu lat antyukraińskiej propagandy w Rosji i propagowanej przez nią przekonania, że Ukraińcy nie są ludźmi. Jak przekonuje dziennikarz, przyzwolenie dla podobnych zbrodni będzie więcej. Putinowska propaganda już przekonuje, że na Ukrainie powinno dojść do ludobójstwa i „ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej”.

Tak jak o Buczy niewielu przed wojną i poza obszarem języka rosyjskiego słyszało słowo raszyzm. Słowo powstałe z połączenia angielskiej nazwy Rosji (Russia) i faszyzmu zyskało dużą popularność w obszarze byłego ZSRR po 2014 r. – aneksji Krymu, okupacji Donbasu i niesłychanej erupcji imperialnego rosyjskiego szowinizmu. Trafnie bowiem określa to, czym stała się Rosja Putina – faszystowskim w formie i treści państwem, pełnym rewanżyzmu i pogrążającym się w przekonaniu, że w imię fałszywie pojmowanego interesu narodu rosyjskiego można dopuszczać się najokrutniejszych zbrodni na innych narodach.

Więcej o rusko-putinowskim faszyzmie, raszyzmie >>>

Kmicic z chesterfieldem

Przewodniczący PO Donald Tusk nie ma wątpliwości, że kapitulacja Kaczyńskiego przed Ziobrą ws. likwidacji Izby Dyscyplinarnej szkodzi interesom Polaków.

W obliczu wojny i napływu uchodźców, nasz kraj potrzebuje środków z UE jak chyba nigdy wcześniej.

Więcej o nazwaniu przez Tuska pisowskiej władzy >>>

Dzisiaj cały świat i jednak duża część Polaków zobaczyła, że Orbán jest V kolumną Putina w Europie, a nastroje społeczne w Polsce w stosunku do Rosjan są diametralnie inne, niż na Węgrzech. Jeżeli PiS zostanie zidentyfikowany jako przyjaciel przyjaciela Putina, a nie da się inaczej powiedzieć o Orbánie, to PiS za to zapłaci – mówi nam prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. I dodaje: – Widać, że nie można na to liczyć, a jeżeli Orbán odnawia swój mandat po raz czwarty, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby PiS odnowiło mandat po raz trzeci. To oznacza, że zwycięstwo samo nie wpadnie w ręce, a trzeba o…

 

View original post 24 słowa więcej

 

PiS buduje państwo mafijne z prezesem Ka jako Corleone

PiS chce budować „Budapeszt w Warszawie”. Nic dziwnego. Węgierski socjolog opisuje, jak wygląda rajskie życie tamtejszej elity władzy.

Przedstawiamy Państwu fragment książki Bálinta Magyara „Węgry. Anatomia państwa mafijnego. Czy taka przyszłość czeka Polskę?”. Książka w kwietniu trafiła do księgarń. 22 maja w budynku Agory w Warszawie odbędzie się spotkanie z udziałem Bálinta Magyara, Adama Michnika, Radosława Markowskiego i Wiktora Wojciechowskiego, poświęcone podobieństwom między systemem Orbána a państwem Kaczyńskiego. Bezpłatne wejściówki do pobrania za pośrednictwem strony wydarzenia na Facebooku: Spotkanie wokół książki „Węgry. Anatomia państwa mafijnego”

 

Głowa rodziny politycznej w naturalny sposób posługuje się kulturowymi wzorcami wyniesionymi z rodziny patriarchalnej: wśród ludu domu obowiązuje jasna hierarchia; zwracanie się na „ty” łączone jest ze zwrotami wyrażającymi szacunek i wyraźnie wskazującymi na hierarchiczne podporządkowanie, np. „proszę cię, panie ministrze”. Wspólnota ponad podziałami klasowymi manifestuje się w pędzeniu domowej palinki (zwolnionej od podatków), w robieniu domowych kiełbas i w męskich, niekiedy wulgarnych żartach opowiadanych na hulankach, festynach i w piwniczkach z winem. Demonstracją rodzinnego ducha są wyprawy z Ojcem Chrzestnym terenówką w śnieżnej zawiei albo wspólne pogryzanie pestek podczas meczów piłkarskich, w kamizelkach i koszulkach z krótkimi rękawami, bez żadnych podziałów społecznych.

Ale niech nikogo nie zmyli ta poufałość i bliskość. Nie wolno bowiem nadużywać łaski Ojca Chrzestnego, nie wolno igrać z jego życzliwością. Kto tego nie rozumie, może dostać kuksańca albo „z liścia”, a jeśli nawet wtedy nie zrozumie – zostanie zepchnięty na margines albo pozbawiony majątku.

Rodzinna posiadłość w wiosce Felcsút – z domem, dworkiem, stadionem, gruntami, lokalną kolejką – jest materialnym symbolem panowania. Są nim także domownicy – mieszkańcy posiadłości – oraz najbliższa rodzina Ojca Chrzestnego. W tym miejscu do głosu zaczyna dochodzić – nie w pełni jeszcze ukształtowana – logika dynastyczna.

Orbánówna dostaje restauracje i hotele

Kiedy najstarsza córka Ojca Chrzestnego, Ráhel, wychodzi za mąż, trzeba jej zorganizować w Felcsút królewski ślub, z pełnym protokołem, świeżo wyasfaltowanymi ulicami i ochroniarzami z centrum antyterrorystycznego.

Jeśli pociąga ją gastronomia i hotelarstwo, trzeba ją posłać na nauki do najdroższej szwajcarskiej szkoły, a dla zdobycia praktyki trzeba jej zorganizować „własną” restaurację z kawiarnią: – „Sprawdziliśmy, kto jest właścicielem stołecznej luksusowej restauracji przy okupowanym przez turystów placu Elżbiety. Jakkolwiek sprawdzaliśmy, na końcu splątanych nici zawsze pojawiał się zięć premiera, István Tiborcz” – pisze główny węgierski tygodnik ekonomiczny „HVG”.

Także kupienie sieci 17 hoteli przez pochodzącego z Felcsút Lőrinca Mészárosa, niegdyś prostego hydraulika, zdaniem dziennikarzy śledczych miało być sposobem na stworzenie właściwej bazy dla hobby Ráhel Orbán.

„Rodzinne” rozprzestrzenianie się biznesu odbywa się według dość prostego modelu: figuranci wykupują upatrzone firmy, a ich właściciele szantażem są zmuszani do sprzedaży; jeśli kupujący nie mają dość gotówki, uzyskują wsparcie od państwowego banku; aby biznes mógł się pomyślnie rozwijać, państwo zapewnia mu pozycję monopolisty bądź wdraża programy gwarantujące odpowiedni poziom popytu. Np. państwowy Węgierski Bank Rozwoju przeznaczył 44 mld forintów na program nieoprocentowanych kredytów dla „dobrze rokujących” projektów i przedsiębiorstw turystyczno-gastronomicznych.

Zięć wygrywa przetargi

Zięć Ojca Chrzestnego István Tiborcz, by stać się godnym ręki jego córki, wzbogacił się na niezliczonych państwowych i unijnych projektach pozyskanych w podejrzanych przetargach (od zamawianego przez fideszowskie samorządy ledowego oświetlenia placów po port jachtowy nad Balatonem), a kolejne sukcesy odnosi dzięki użyciu narzędzi państwowego szantażu i gróźb.

Na projekt wykonania oświetlenia ulic wartości ponad 150 milionów forintów rozpisano wprawdzie otwarty przetarg, ale zgłosiła się tylko jedna firma, Elios (należąca do zięcia Orbána). W ten sposób bez żadnej konkurencji, oferując cenę zaledwie kilkadziesiąt tysięcy niższą od wyceny dokonanej przez samorządy, otrzymała ona zlecenie. Tajemnicą tego sukcesu były charakterystyki zamówionego oświetlenia dopasowane do wybranej firmy. Warunki przetargu precyzowały, „jakim kolorem farby, z dokładnością do konkretnego kodu barwy, ma być pomalowana obudowa lampy, oraz to, że klosz ma być wykonany z giętego szkła”. To jest wiano córki Ojca Chrzestnego.

I choć po 1 listopada 2015 roku w ustawie o zamówieniach publicznych przez przypadek znalazł się zapis, że najwyżsi urzędnicy państwowi oraz ich rodziny nie mogą brać udziału w przetargach, „błąd” ten parlament miesiąc później błyskawicznie naprawił: umożliwiono udział członków rodziny wysokich urzędników w przetargach publicznych, o ile nie zamieszkują oni we wspólnym gospodarstwie domowym.

Poprzez Tiborcza rodzina Ojca Chrzestnego weszła w branżę luksusowych nieruchomości, jak zamki, pałace i dworki. Kiedy po przedsięwzięciach w dziedzinie oświetlenia powierzchni miejskich pojawił się nowy rodzaj biznesu, czyli kupno zamków i pałaców, a ludzie z otoczenia Tiborcza nabyli wiele takich budowli, od 2017 roku renowacja pałaców została objęta preferencjami podatkowymi. Zgodnie z nową ustawą podstawa opodatkowania może zostać pomniejszona nie tylko o koszty poniesione na renowację zamków i pałaców, ale także na ich utrzymanie. Od tej chwili István Tiborcz bez ograniczeń skupuje – oczywiście korzystając z kredytów udzielanych przez bank państwowy bądź banki należące do kolegów – nieruchomości w stolicy i zamki położone na prowincji.

István Tiborcz wszedł też w branżę budowlaną. Nabywając większościowe udziały w WHB Nieruchomości sp. z o.o. (WHB Ingatlan Kft.), został członkiem grupy West Hungaria Bau, która w lecie 2016 roku zrealizowała 44 projekty inwestycyjne, w większości finansowane przez państwo, samorządy lub Kościół. W państwie mafijnym za dostęp do państwowych środków nie daje się łapówki, ale przekazuje udziały, które odpowiadają opłacie za ochronę. Wówczas już uzyskanie pozwolenia od władz samorządowych czy wygranie państwowego przetargu nie stanowi problemu, a kiedy zachodzi taka potrzeba, z przestrzeni publicznej wolno wyciąć przeszkadzające w budowie drzewa czy wysiedlić bezdomnych. Tak działa oparte na związkach rodzinnych „partnerstwo publiczno-prywatne”.

Z kim robi interesy klan Orbánów

W przebudowie pałaców na hotele niekiedy biorą udział szemrani tureccy czy arabscy inwestorzy. Na przykład zmarły w 2017 roku saudyjski magnat olejowy Ghaith Pharaon, którego amerykański Senat w 1992 roku oskarżył o „oszustwa, pranie brudnych pieniędzy, przekupstwo, handel bronią, wspieranie terrorystów, handel technologiami nuklearnymi, sponsorowanie prostytucji i udzielanie pomocy w nielegalnej imigracji”, do śmierci był ścigany przez międzynarodowe służby.

Nie przeszkodziło mu to jednak w zakupie nieruchomości położonej naprzeciw pałacu premiera w Budapeszcie czy w cumowaniu luksusowego jachtu w adriatyckim porcie, tuż obok jachtu figuranta Orbána, Lőrincza Meszárosa.

Młody partner drugiej córki Ojca Chrzestnego w gabinecie węgierskiego komisarza UE w Brukseli zdobywa doświadczenie i uczy się pozyskiwać oraz wykorzystywać kapitał kontaktów, zupełnie jak dzieci niegdysiejszych arystokratów na cesarskim dworze.

Oczywiście bogacą się także inni członkowie najbliższej rodziny: „właścicielem 51 proc. udziałów w Dolomit sp. z o.o. w mieście Gánt jest rodzina Orbána. W 2014 roku przedsiębiorstwo zamknęło rok przychodem 3,3 mld i dochodem 1,1 mld forintów, z czego właściciele otrzymali 900 mln forintów tytułem dywidendy. W 2015 roku dochód nadal wynosił 1,1 mld, ale spółka wypłaciła 1,8 mld forintów dywidendy, co oznacza, że pochłonęła ona cały zysk i jeszcze 700 milionów z rezerwy. Z tej dywidendy 900 mln forintów trafiło na rachunek ojca Viktora Orbána – Győző Orbána”.

Natomiast w 2016 roku „Áron Orbán, młodszy brat premiera, założył przedsiębiorstwo dostarczające hurtowe ilości materiałów budowlanych. Jeden z członków zarządu przez lata zajmował wysokie stanowiska w grupie MÁV (Węgierskie Koleje Państwowe SA)”. „Strategia biznesowa” jest tu dość jasna: budujemy rodzinną firmę działającą w upatrzonym segmencie rynku i podczepiamy ją pod dużych państwowych zleceniodawców, a następnie ustawowo tworzymy w tym segmencie jakiś rodzaj monopolu.

Futbolowy haracz dla Ojca Chrzestnego

W 2015 roku majątek rodziny Orbána szacowano na 6,9 mld forintów, co nie wystarczyło, by znalazł się na liście 33 najbogatszych Węgrów „Forbesa”. Jednakże poza legalnie posiadanym własnym majątkiem warto oszacować majątek Ojca Chrzestnego, będący własnością figurantów oraz majątek i państwowe środki, którymi dysponuje założona przez Orbána fundacja, kierowana przez wyznaczone przez niego kuratorium. Każdy możnowładca ma przecież swoje hobby. U nas premier lubi futbol, więc jego wasale muszą za karę, udowadniając swoją lojalność, sponsorować nie tylko akademię w Felcsút, ale także inne drużyny piłkarskie, oraz oglądać wraz z Ojcem Chrzestnym słabiutkie mecze, udając, że bardzo się nimi emocjonują. A te ich żałosne, poniżające męki transmituje telewizja…

Akademia piłki nożnej Ojca Chrzestnego dostała kolejkę wąskotorową, co uznano za priorytetową inwestycję państwową. Dzięki ustawie uchwalonej przez Zgromadzenie Narodowe akademia może też otrzymywać zwolnione z podatku prywatne darowizny. Co za cud, ile bezinteresownego entuzjazmu!

Dwie trzecie darowizn przekazywanych przez węgierskie przedsiębiorstwa sektorowi futbolowemu trafiło do wiejskiej drużyny Ojca Chrzestnego, która od tej pory zaczęła awansować do coraz wyższych lig. Bo dworscy dostawcy w nowo kształtującym się porządku wiedzą, że jeśli chcą mieć dostęp do państwowych zamówień i unijnych środków, tego rodzaju opodatkowanie się będzie dla nich korzystne.

Ojciec Chrzestny zorganizowanej przestępczości politycznej, budując stadion obok swoich włości i pobierając na swoje hobby pieniądze „za ochronę”, udziela zarazem ulgi podatkowej, żeby mniej bolało. Transparentność „pieniędzy za ochronę” służących finansowaniu hobby Ojca Chrzestnego może jednak stać się bardzo niewygodna, gdy porównamy listę firm ofiarodawców z listą podmiotów wygrywających przetargi publiczne. Dlatego w październiku 2016 roku parlament objął tajemnicą podatkową podmioty udzielające darowizn oraz wysokość tych darowizn.

Bálint Magyar

Posłanka PiS Anna Sobecka złożyła w Prokuraturze Okręgowej w Toruniu zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w czasie manifestacji przed siedzibą Radia Maryja. – „3 maja nawoływano tam do nienawiści na tle wyznaniowym i obrażano uczucia religijne” – napisała Sobecka. Według niej, znieważono i zniesławiono założyciela rozgłośni Tadeusza Rydzyka.

W dniu 73. urodzin dyrektora toruńskiej stacji środowiska kobiece zorganizowały akcję „Chryja pod Radiem Maryja”. Uczestnicy zgromadzenia sprzeciwiali się działalności Rydzyka, zarzucając mu m.in. pobudki polityczne i ekonomiczne, a nie religijne. Wystąpienia niektórych osób przybierały formę życzeń urodzinowych. Założycielowi Radia Maryja życzono m.in., by „gdy nastąpią prawdziwe rządy prawa i sprawiedliwość, rozliczona została działalność Radia Maryja, TV Trwam i o. Rydzka m.in. w zakresie przyznawanych temu środowisku dotacji państwowych”.

Sobeckiej nie spodobały się m.in. wznoszone podczas manifestacji hasła: „Ojcze nie nasz z Ciebie to największy łgarz”, „Ojciec Tadeusz to faryzeusz” „Ojciec wyłudzi każdy grosz od ludzi”, „Bez godności bez sumienia i bez szacunku”. Jak twierdzi, duchowny podczas manifestacji był nazywany „pazerną kanalią” czy „Ojcem człowiekiem Bestią”. Posłanka PiS w swoim zawiadomieniu napisała także, że „wielokrotnie obrażono uczucia religijne” jej i jej rodziny, a także „wykpiwano” i „parodiowano” obrzędy i symbole religijne.

Akcję „Chryja pod Radiem Maryja” zorganizowały Manifa Toruńska, fundacja Nie Tylko Matka Polska, Feministyczna Brygada Rewolucyjna FeBRa i członkinie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Szalonego Macierewicza osądzić, a Kuchcinski jest najzwyczajniej głupi

– Dzisiaj dowiedziałem się, że kolejne dwie osoby powiesiły się w wyniku wprowadzenia ustawy dezubekizacyjnej, dwa kolejne trupy, tym razem dwóch żołnierzy straży granicznej, obydwaj z 1954 rocznika – powiedział w programie „Tak czy Nie” Andrzej Rozenek z SLD. Dodał, że „władza, która zabija swoich obywateli powinna być natychmiast odwołana”.

Rozenek powiedział, że w wyniku wprowadzenia tzw. ustawy dezubekizacyjnej nie żyje w sumie 38 osób, a w czwartek dowiedział się o kolejnych dwóch. Zapewnił, że ma „stuprocentową pewność”, że śmierć tych ludzi ma związek właśnie z tą ustawą.

„Jak pan może popierać tę władzę?”

– To są samobójstwa, ci ludzie się powiesili w związku z ustawą z 16 grudnia 2016 roku. Zostawili list pożegnalne. Rodziny potwierdzają. Czego więcej potrzeba – podkreślił Rozenek.

Polityk SLD stwierdził, że „władza, która ustawami zabija ludzi, po prostu nadaje się natychmiast do wywalenia do kosza”. – Jak pan może popierać tę władzę? – zwrócił się do prof. Kazimierza Kika (Uniwersytet im. Jana Kochanowskiego w Kielcach).

– Niech pan nie generalizuje, popieram władzę, nie popieram tej ustawy – odpowiedział prof. Kik. Rozenek zwrócił uwagę, że „to nie krasnoludki wprowadziły tę ustawę, nie smerfy, tylko konkretni politycy”.

39 tys. osób obniżono emerytury i renty

Tzw. ustawa dezubekizacyjna weszła w życie 1 października 2017 r. Obejmie prawie 39 tys. osób. Tylu byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa PRL obniżono emerytury i renty – wynika z informacji MSWiA. Na mocy nowych przepisów, emerytury i renty b. funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie będą mogły być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS: emerytura – 2,1 tys. zł (brutto), renta – 1,6 tys. zł, renta rodzinna – 1,8 tys. zł.

Ustawa obniża emerytury i renty za okres „służby na rzecz totalitarnego państwa” od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. (w połowie 1990 r. powstał UOP).

https://twitter.com/PlatformaVideo/status/984477535227580416

Poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras został dzisiaj wieczorem zatrzymany przez policję za chodzenie po chodniku w okolicy Sejmu.

Dziennikarka Dorota Wysocka-Schnepf zareagowała na dzisiejszą relację z okolic Sejmu posła Sławomira Nitrasa.

„Apelujemy do Was, Sędziowie Sądu Najwyższego, o to, byście pozostali na swoich stanowiskach i bronili naszych praw” – mówili zgromadzeni na pl. Krasińskich w Warszawie działacze ze stowarzyszenia Akcja Demokracja. Ułożyli z płonących świec wielki napis „Zostańcie!”. To właśnie to stowarzyszenie w lipcu ubiegłego roku organizowało w tym samym miejscu Łańcuchy Światła.

Ten symboliczny apel pojawił się w przededniu Zgromadzenia Ogólnego sędziów Sądu Najwyższego w obecnym składzie. – „Nowa, niekonstytucyjna, ustawa o Sądzie Najwyższym skraca Wasze kadencje lub daje Wam możliwość wcześniejszego ich zakończenia. Poprzez tę ustawę rządzący chcą usunąć najbardziej doświadczonych, niezależnych od polityków sędziów i doprowadzić do przejęcia Sądu Najwyższego przez osoby, wskazane przez upartyjnioną Krajową Radę Sądownictwa”– napisali działacze stowarzyszenia. Chcą, by pomimo wątpliwości prawnych, sędziowie SN jak najdłużej trwali na stanowiskach. Jak podkreślają, „stawka jest wysoka. Sąd Najwyższy zatwierdza wyniki wyborów i wpływa na wykładnię prawa w Polsce”.

PiS-owska nowelizacja ustawy o SN zakłada skrócenie kadencji sędziów z racji ukończenia 65 roku życia. Oznacza to, że pracować w nim może przestać 40 proc. sędziów, w tym Pierwsza Prezes Małgorzata Gersdorf, chociaż jej kadencję określono w Konstytucji.

Akcja Demokracja swój apel z zebranymi w internecie podpisami przekaże Pierwszej Prezes SN Małgorzacie Gersdorf.

Mecenas Roman Giertych o zachowaniu pracowników TVP względem jego osoby i klienta, którego reprezentuje posła Stanisława Gawłowskiego.

Bożena Chlabicz-Polak pisze na koduj24.pl.

Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?

Jakie to genialnie w swej prostocie! Wystarczyło stanąć przed mikrofonem, okręcić się w kółko, splunąć przez lewe ramię i powtórzyć trzy razy: – „Niniejszym raport Millera uznaje się za unieważniony”. I po sprawie.

Brzoza, autopilot, brawura, presja czasu i okoliczności i cały „tupolewizm” natychmiast rozpływają się w smoleńskiej mgle. Zostaje tylko zbrodnia. Zdrada o świecie. Zamach. Może i „zmyślenia”, niemniej – by zacytować ministra Glińskiego – absolutnie „prawdziwe”. No! Taka „prawda czasu, prawda ekranu” anno 2018.

Tak naprawdę, to obyło się nawet bez obracania i plucia, z wyjątkiem rytualnego obracania kota ogonem i symbolicznego opluwania „katastrofistów”, którzy wciąż domagają się dowodów, że to wina Tuska i Putina. Ale nic z tego. Polska to kraj ludzi wierzących, a wiadomo, że „błogosławieni, co nie widzieli (dowodów), a uwierzyli”. Na nich czeka spodziewana nagroda w postaci posad w spółkach skarbu państwa. A co do reszty, to cóż – na nich czeka prokurator.

Bo teraz, odkąd raport Millera został „anulowany”, wątpliwości co do przebiegu wypadku lotniczego w Smoleńsku, a nawet samo tylko określenie „wypadek lotniczy”, będą prawdopodobnie ścigane z urzędu jako godzące w stanowisko państwa. Jedyna oficjalna wersja wydarzeń z 10 kwietnia to teraz bowiem „raport techniczny” autorstwa podkomisji smoleńskiej. Podkomisja zaś po raz kolejny potwierdziła, że „był wybuch albo i kilka”, a samolot rozbił się w wyniku zamachu. Natomiast co do raportu Millera, to został „unieważniony” i po sprawie.

Jak było, ustali rządowa podkomisja. Kiedyś, może… Bo to, niestety, musi jeszcze potrwać. Może się nawet okazać, co już przezornie zapowiedział pan prezes, że z dochodzeniem do prawdy będzie, jak z gonieniem króliczka i minister Macierewicz z drużyną będą już dożywotnio ścigać prawdę smoleńską rządowymi limuzynami. Ot, taka „polityka drogi”, jak amerykańskie „kino drogi”. To zresztą – swoją drogą – też niezłe kino. Tylko coś takie nie za bardzo do śmiechu.

Ale skoro już panu ministrowi tak doskonale poszło z tym anulowaniem i unieważnianiem, to może warto iść za ciosem i przy okazji skasować jeszcze tego i owego fejk njusa, godzącego w polską rację stanu taką, jaką chce ją widzieć partia aktualnie rządząca, oraz w godność narodu (co teraz – zdaje się – na jedno wychodzi).

Można by tak – na przykład – unieważnić budzącą u prawdziwych patriotów głębokie obrzydzenie moralne publikację „Dalej tylko ciemność”, tę o wojennych losach Żydów wśród polskich sąsiadów. A następnie powołać specjalną podkomisję pod kierownictwem doktor Kurek, które to ciało kolegialne pod honorowym patronatem profesora Żaryna w sto wydanych milionów i dekadę później ogłosi, że nasi starsi bracia w wierze tak, jak wcześniej dobrowolnie pozamykali się w gettach, tak potem pozabijali się nawzajem, żeby odebrać Polakom szansę na narodowe drzewko w Yad Vashem.

Ale co tam jakaś jednostkowa zakłamana publikacja. Przecież to by można jednym stanowczym oświadczeniem pogonić z Polski brukselskiego okupanta i unieważnić traktat akcesyjny, pilnując tylko, żeby Unia zostawiła jednak na miejscu nakradzione fanty w postaci inwestycji przemysłowych, nie zwinęła na odchodnym asfaltu z dotowanych autostrad i zapłaciła reparacje za dwie dekady kolonialnego wyzysku.

A potem ogłosić jeszcze unieważnienie tablicy Mendelejewa – za niesłuszne pochodzenie etniczne autora i dyskryminację polskiego węgla, teorii względności – też ze względów etnicznych oraz etycznych – za promowanie relatywizmu, oraz TVN-u i „Newsweeka” – za całokształt. A przy okazji anulować jeszcze Owsiaka, razem z jego WOŚP. I muzeum POLIN.

No i koniecznie uznać za niebyłą Konstytucję. Chociaż warto by się zastanowić, czy warto. Bo i tak nikt jej przecież nie traktuje poważnie.

Ale z drugiej strony, Unia ciągle się awanturuje, więc można wrzucić ją do niszczarki dla świętego spokoju. Szef podkomisji smoleńskiej chętnie to ogłosi, tym bardziej, że obowiązująca (żart taki) Konstytucja była przecież pisana przy Okrągłym Stole przez oficerów WSI. No a poza tym, skoro tyle się różnych ustaw już się uznało „za niebyłe”, ta jedna więcej nie zrobi przecież różnicy.

A skoro już, to przy okazji warto by unieważnić teorię ewolucji (za paragraf o pochodzeniu zwolenników partii rządzącej od małpy) oraz – a co tam – teorię heliocentryczną.

Pan prezes już to zresztą uczynił w praktyce (o czym wspomina w najnowszym felietonie w „Polityce” redaktor Mizerski). Wstrzymał Polskę, mianowicie, czym poruszył cały świat. To teraz trzeba by jeszcze tylko anulować Słońce (Księżyc, jak pamiętamy, już dawno jest pod kontrolą pana prezesa). Najlepiej wydelegować do tego zadania ministra Błaszczaka, który dopiero co unieważnił komunizm, z czym poradził sobie nawet lepiej, niż zawodowa aktorka Szczepkowska, przy okazji dowodząc, że IV RP jest państwem skrojonym idealnie na miarę i możliwości dublerów.

I co by tu jeszcze, panowie? Co by tu jeszcze…

Prof. Tadeusz Gadacz odniósł się do zachowania dziennikarza Wojciecha Czuchnowskiego w czasie konferencji z Antonim Macierewiczem.

Waldemar Mystkowski pisze o Węgrzech, które mogą nie wesprzeć PiS swoim wetem.

Może trzeba przeprosić się z Mateuszem Morawieckim. Otóż 16 lutego obecnego roku był łaskaw powiedzieć dla popularnego niemieckiego portalu n-tv.de o Węgrzech, „gdzie wszędzie jest pełno korupcji”. Gwoli sprawiedliwości podobną korupcję dostrzegł w Bułgarii, Rumunii i w Czechach.

Ależ ze mnie gapa. Byłem sfrustrowany zdjęciami wierchuszki PiS z pobytu na Węgrzech, na które Morawiecki z Jarosławem Kaczyńskim pojechali, aby odsłonić pomnik smoleński w Budapeszcie, a Viktor Orban – czyżby z zemsty za wypowiedź dla Niemców? – posadził premiera rządu polskiego na konferencji prasowej w rogu stołu, jak niesfornego uczniaka, niczym w oślej ławce.

Morawiecki, nazywając Węgry skorumpowanym krajem nie pomylił się, bowiem Parlament Europejski przedstawił raport, w którym zaleca organom Unii Europejskiej odebranie Węgrom głosu w Radzie Europejskiej i uruchomienie procedur, wypływających ze słynnego artykułu 7. Traktatu o UE, co grozi sankcjami finansowymi.

Węgrom zarzuca się naruszenie wartości demokratycznych (odwrót od standardów demokratycznych) i pogwałcenie prawa. – „Czas na wydawanie ostrzeżeń minął”– powiedziała sprawozdawczyni Parlamentu Europejskiego Judith Sargentini, przedstawiając 26-stronicowy raport.

Orban z Kaczyńskim mogą zakrzyknąć: „Brawo my!”. Przeciwko Polsce w ubiegłym roku uruchomiony został artykuł 7, zwany też opcją atomową. Wreszcie Węgry dołączyć mogą do Polski PiS. Decyzję ostateczną w sprawie Węgier PE podejmie we wrześniu.

Jeżeli tak się stanie, to PiS może być w kropce, gdyż liczyli na veto Węgier w sprawie sankcji. Czyli może być tak, że Węgry stracą prawo veta wobec Polski, jako same oskarżone.

Oskarżone kraje, „gdzie wszędzie jest pełno korupcji”, nie będą mogły chronić siebie nawzajem. Przecież w prawie tak jest, że przestępca za drugiego przestępcę nie może wnieść poręczenia.

Przypadek? Zbieg okoliczności? Zestawienie dzięki

Pietrzak: Żeby Polska była PiS-em

Ambasada na Węgrzech odrzuca oskarżenia Jana Pietrzaka.

Pobłądził Jan Pietrzak po 1989 roku. Zasłużony w PRL-u satyryk po odzyskaniu suwerenności zamarzył sobie zostać prezydentem RP. Ale Polacy tych marzeń nie podzielali, uzyskiwał w wyborach śladowe promile poparcia.

Nie potrafił używać wolności. Zbliża się koniec życia, a Pietrzak potrząsa kajdanami PiS: zakłamaniem. Dawny przebój „Żeby Polska była Polska” przeorientował się na PiS.

Polska kojarzy mu się z PiS. Prawicowe upartyjnienie, ideologia nacjonalistyczna. A Polska jest krajem otwartym, Pietrzak jednak potrząsa kajdanami nacjonalistycznymi. Dobrowolny więzień skansenu ksenofobii.

I z tym skansenem kabaretu pojechał na Węgry, bo bliżej mu – jak i prawicy „Gazety Polskiej” – do Viktora Orbana, niż do Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska. Pietrzak repertuar ma ubogi: Komoruski i Tusk-Ruski. Obraża, a nie powoduje śmiechu.

Pietrzak stał się żałosnym dziadkiem. Nie spodobało mu się, że spotkał się z krytyką Polonii na Węgrzech, a także personelem dyplomatycznym. Poskarżył się prawicy. Satyryk stał się zdziadziałym klownem. Z umalowanymi na czerwono ustami kłamstwa.

Szlocha, acha i ocha. Pietrzak chce pluć na kraj za granicą, na Węgrzech, a tamtejsi Polacy go krytykują. Straszna krzywda stała się kajdaniarzowi ze skansenu PiS. Polska nie jest PiS-em, na szczęście.

Ambasada musi dziada Pietrzaka prostować.

Ambasador stwierdził, że Polonia, by być skuteczna, musi być razem, dodając jedynie, że nie służą byciu razem spotkania, których głównym tematem jest obrażanie polskiego prezydenta, jego małżonki czy premiera. Ambasador nie odnosił się do osoby p. Jana Pietrzaka, choć faktem jest, że jego niewybredne „żarty” były bardzo szeroko komentowane w polonijnej społeczności i my również pozostawiamy sobie prawo do ich oceny.  Ambasada RP w Budapeszcie