Macierewicz, 12.02.2016

 

Pożyteczni idioci od Kukiza. A nuż ciemną nocą uda się wprowadzić zmiany do konstytucji

Krzysztof Mazur, 11.02.2016
Kukiz'15

Kukiz’15 (JACEK MARCZEWSKI)

Ruch Kukiz’15 miał zapewne dobre intencje, jak na anarchistów przystało. Ale odegrał rolę „pożytecznego idioty”. A nuż ciemną nocą, gdy część posłów opozycji będzie nieobecna, uda się przegłosować zmiany w konstytucji. Mamy w tym praktykę – pisze Krzysztof Mazur, bloger.
 
Posłowie ruchu Pawła Kukiza (przy poparciu kilku posłów z PiS) przedstawili projekt ustawy zmieniającej Konstytucję RP (druk sejmowy nr 166).

Kukiz’15 proponuje:

a) Trybunał Konstytucyjny składa się z 18 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

b) Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród co najmniej trzech kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

c) Kadencja Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, wygasa w 60. dniu od dnia jej wejścia w życie. Na ich miejsce zostaną powołani nowi sędziowie wybrani na zasadach określonych w konstytucji według jej brzmienia po przyjęciu niniejszej ustawy i w innych właściwych przepisach.

Więcej nie znaczy lepiej. Moim zdaniem 15 sędziów Trybunału to już za dużo. Sąd Najwyższy w USA liczy 9 sędziów i dają radę. Zamiast zwiększenia liczby sędziów w Trybunale, należy wydłużyć kadencję sędziego TK do 13-15 lat i zmniejszyć skład Trybunału do 13 sędziów. Po pierwsze, nie mamy za dużo osób kwalifikujących się na sędziów TK: wiedza prawnicza, doświadczenie życiowe i zawodowe, inteligencja i niezależność. Ci, co dokładnie obserwują prace TK, mówią, że poprzednie składy sędziowskie TK były „lepsze”. Po drugie, dłuższa kadencja pozwoli uniknąć sytuacji, gdy skład Trybunału jest zdominowany przez sędziów wybieranych przez jedną opcję polityczną. Nawet gdyby przez dwie kolejne kadencje „rządziła” ta sama koalicja. Po trzecie, będzie taniej.

Kukiz’15, proponując kwalifikowaną większość 2/3 głosów, argumentuje że rozwiązanie to zwiększy apolityczność, niezależność i niezawisłość wybranych sędziów. Wymusi konieczność znalezienia kandydata „ponad podziałami”, fachowego prawnika, niezwiązanego z żadną opcją polityczną, dającego rękojmię niezależności i niezawisłości sędziowskiej. Obawiam się, że w polskich warunkach nastąpi jeszcze większe upolitycznienie wyboru sędziego. Odbywać się będą „targi polityczne” między klubami i zawierania koalicji „my poprzemy waszego, jeśli wy naszego”. Prawo zgłaszania kandydatów na sędziego TK powinno przysługiwać nie posłom, lecz:

* Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów Sądu Najwyższego;

* Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego;

* Krajowej Radzie Sądownictwa;

* Krajowej Radzie Prokuratury;

* właściwym ogólnokrajowym organom samorządu zawodowego adwokatów, radców prawnych oraz notariuszy;

* Komitetowi Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk.

Wyboru dokonuje Sejm – co determinują zapisy konstytucyjne – ale kandydatów zgłaszają zespoły apolityczne, co odpolityczni proces wyboru sędziego TK, przynajmniej na etapie zgłaszania kandydatów, i zagwarantuje, że kandydaci będą posiadać odpowiednie kwalifikacje.

Propozycja wyboru prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego przez prezydenta Rzeczypospolitej spośród co najmniej trzech kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego spowoduje, że Prezesem Trybunału może zostać sędzia, który uzyskał 1, 2, 3 lub 4 głosy poparcia w 15-osobowym Trybunale.

I na koniec „creme de la creme” z propozycji Kukiz’15. Propozycja zakończenia kadencji sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przed dniem wejścia w życie proponowanych zmian w konstytucji i powołanie nowych sędziów. Innymi słowy Sejm VIII kadencji wybierze wszystkich sędziów Trybunału, Sejm IX kadencji prawdopodobnie żadnego, Sejm X kadencji znowu wszystkich, Sejm XIV kadencji wszystkich, a Sejm XV i XVI żadnego.

Kryzys z Trybunałem Konstytucyjnym wynikł m.in. dlatego, że w ubiegłym roku wybierano aż pięciu sędziów, tj. 1/3 składu Trybunału (w 2016 będzie wybieranych dwóch sędziów, a w roku wyborczym 2019 trzech sędziów). To, że terminy upływu kadencji sędziowskich przypadły w okresie zmiany kadencji Sejmu, odegrało jedynie rolę zapalnika. Nie byłoby problemu, gdyby co roku wybierano jednego lub dwóch sędziów Trybunału. Należy zmienić kalendarz wyboru sędziów TK tak, aby nie wybierano dwóch lub więcej sędziów w tym samym terminie (lub w krótkich odstępach czasu). Najlepiej, aby odstęp pomiędzy wyborem każdego sędziego TK wynosił więcej niż sześć miesięcy. – Bez zmiany Konstytucji RP jest to możliwe jedynie wtedy, jeżeli kilku sędziów TK okaże wielką mądrość i zrzeknie się funkcji sędziego na 18, 12 lub sześć miesięcy przed końcem kadencji. Łatwiej jest osiągnąć ten cel, wydłużając kadencje sędziego do 13-15 lat i w przepisach przejściowych, i dostosowawczych Konstytucji RP wprowadzić warunki, że w okresie przejściowym tj. kolejne 9 lat, sędziowie będą powoływani na kadencje od 9 do 15 lat w taki sposób, aby w przyszłości w poszczególnych latach kończyła się kadencja tylko jednego sędziego.

Ruch Kukiz’15 miał zapewne dobre intencje, jak na anarchistów przystało. Ale odegrał rolę „pożytecznego idioty”. Większość parlamentarna skierowała projekt do prac w komisji. Takiej gratki nie można stracić. A nuż ciemną nocą, gdy część posłów opozycji będzie nieobecna, uda się przegłosować zmiany w Konstytucji. Mamy w tym praktykę. Tak przegłosowano Konstytucję 3 maja i zmiany do Konstytucji w 1930 roku.

A poza tym sądzę, że dziennikarze muszą wziąć się do rzetelnej pracy.

Wpis opublikowano pierwotnie na blogu krzysztofmazur.blox.pl.

pożyteczniIdioci

wyborcza.pl

 

Do pana Wicepremiera, Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego – Jarosława Gowina

Szanowni Państwo! 9 lutego 2016 roku mój pełnomocnik przesłał do pana Jarosława Gowina (na adresy w klubie parlamentarnym, w biurze poselskim oraz w ministerstwie) pismo z prośbą o wydanie oświadczenia wyjaśniającego wypowiedzi pana ministra w programie „Kropka nad i” z 2 lutego 2016. Poniżej zamieszczam treść tego pisma. Ponieważ wypowiedź była publiczna, uważam, że należy treść tego pisma udostępnić opinii publicznej. Jednocześnie jestem przekonany, że pismo na pewno dotarło już do adresata, więc nie upowszechniam go przed dotarciem do osoby najbardziej zainteresowanej.

Warszawa, dnia 9 lutego 2016 r.

Szanowny Pan
Jarosław Gowin
[…]

Szanowny Panie,

działając jako pełnomocnik Pana Mateusza Kijowskiego – odpis pełnomocnictwa w załączeniu, w związku z Pana wypowiedzią z dnia 2 lutego 2016 r. w programie emitowanym przez stację TVN: „Kropka nad i”, którego redaktorem prowadzącym była Pani Monika Olejnik, w którym sformułował Pan m.in. wypowiedź, z której wynikała sugestia, że dziadek Pana Mateusza Kijowskiego zaangażowany był we współpracę z komunistycznym aparatem represji, a zaangażowanie to skierowane było przeciwko ruchowi antykomunistycznemu w Polsce i potwierdził Pan stanowczo swoją „wiedzę” w tym zakresie, co naruszyło dobre imię mojego Mocodawcy i przysługujące mu prawo kultu osoby zmarłej oraz naruszyło jego wizerunek w oczach społeczności, w której funkcjonuje w życiu publicznym, zwracam się do Pana o usunięcie skutków wyżej opisanych naruszeń poprzez złożenie na piśmie oświadczenia o treści:

W dniu 2 lutego 2016 r. w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i” bez właściwej, wymaganej dla wygłaszania takich sądów, znajomości rzeczy, sformułowałem niezgodną z rzeczywistością sugestię odnoszącą się do osoby dziadka Pana Mateusza Kijowskiego, która naruszyła dobra osobiste Pana Mateusza Kijowskiego. Z powodu wyżej opisanego zdarzenia wyrażam serdeczne ubolewanie.
Jarosław Gowin

Zwracam się także o spowodowanie wyemitowania treści tego oświadczenia w programie TVN w czasie antenowym bezpośrednio przed emisją programu „Kropka nad i” oraz o przesłanie jednego egzemplarza takiego oświadczenia mojemu Mocodawcy – na adres Kancelarii i jednego egzemplarza w/w oświadczenia do Polskiej Agencji Prasowej – w terminie 7 dni od otrzymania niniejszego pisma.

Zastrzegam sobie skutki prawne tego wystąpienia.

[…]

doWicepremiera

naTemat.pl

Nie pamiętam, by kiedykolwiek tylu historyków podpisało wspólnie list otwarty

Adam Leszczyński, 12.02.2016

Prof. Bogdan Musiał - na kadrze z nagrania

Prof. Bogdan Musiał – na kadrze z nagrania (YouTube)

Ponad 200 polskich historyków podpisało wspólnie list otwarty. Środowisko jest podzielone towarzysko oraz politycznie i bardzo trudno jest je zmobilizować do działania.
 

>> „Lista targowiczan i folksdojczów”. Historycy bronią dobrego imienia kolegów badających stosunki polsko-niemieckie

Udało się to zrobić prof. Bogdanowi Musiałowi, który na łamach tygodnika „wSieci” wydrukował paszkwil, w którym atakował wybitnych specjalistów od historii stosunków polsko-niemieckich – prof. Włodzimierza Borodzieja, prof. Krzysztofa Ruchniewicza i prof. Annę Wolff-Powęską oraz prof. Roberta Trabę.

Prof. Musiał oskarżył ich o „szerzenie niemieckiej propagandy” i tworzenie „patologicznego układu” w Polsce. „Wiele wskazuje, że Włodzimierz Borodziej zawdzięcza swoją pozycję wsparciu różnych instytucji. W okresie PRL mogła to być SB. Jego ojciec Wiktor był funkcjonariuszem MSW w stopniu podpułkownika, odpowiedzialnym za odcinek niemiecki”.

Te insynuacje prof. Musiała nie są podparte, oczywiście, cieniem jakiegokolwiek dowodu.

Podobnych zarzutów jest więcej: prof. Krzysztof Ruchniewicz, szef Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta na Uniwersytecie Wrocławskim, oskarżony jest o to, że zamienił je w „instrument niemieckiej propagandy historycznej”.

Sednem pretensji prof. Musiała jest (oprócz jego własnych ambicji) kwestia genezy „wypędzeń” Niemców z Ziem Odzyskanych po II wojnie światowej. Według badań prof. Borodzieja, który opublikował w latach 90. obszerny wybór dokumentów na ten temat (o którym Musiał nie wspomina), „wypędzenia” były dziełem przede wszystkim polskich komunistów, którzy pod tym względem realizowali nacjonalistyczną politykę. Według Musiała za wszystko odpowiadał wyłącznie Stalin. Ten spór naukowy – w którym opinia prof. Musiała nie jest, co warto zaznaczyć, podzielana przez większość ekspertów – pojawia się tu jednak w tle, utopiony w potoku inwektyw godnych propagandy z marca 1968 r.

Symboliczna i polityczna stawka tego sporu jest wysoka. Jeżeli przyjąć punkt widzenia prof. Musiała, że o wszystkim decydował Stalin, to nie sposób mówić o politycznej czy moralnej odpowiedzialności Polski jako państwa za „wypędzenia” – co najwyżej za indywidualne okrucieństwa popełnione na niemieckich cywilach podczas wysiedleń.

W tym, co napisał prof. Musiał w „wSieci”, nie chodzi jednak o konflikt naukowy – tylko o obelgi i insynuacje. To one oburzyły ponad 200 historyków o różnych poglądach, którzy podpisali się pod listem protestacyjnym (włączając w to niżej podpisanego, adiunkta w Instytucie Studiów Politycznych PAN).

Kim jest prof. Bogdan Musiał? Wyemigrował z Polski w latach 80., studia historyczne skończył późno, bo dopiero w latach 90., w Niemczech. W latach 2007-10 pracował w Biurze Edukacji Publicznej IPN. Obecnie jest profesorem na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jest znany ze swoich konserwatywno-narodowych sympatii, często występuje w mediach o tym profilu.

Nie była to też pierwsza publikacja prof. Musiała o prof. Borodzieju. Już w 2008 r. w „Rzeczpospolitej” oskarżał go o sprzyjanie niemieckim interesom, „dostarczanie argumentów Erice Steinbach” i „powielanie tez komunistycznej propagandy”.

W obszernym tekście nie ma śladów naukowej polemiki, a z dorobku Borodzieja znalazł się w nim jeden – krótki – cytat.

Podobnie jak ostatnio był to stek pomówień i insynuacji, które prof. Musiał nazywał „domniemaniami”.

Każdy ma takie domniemania, na jakie go stać. Prof. Musiał ma ewidentny problem z tym, że to prof. Borodziej dostaje nagrody za pracę naukową – bynajmniej nie tylko niemieckie. Musiał nie może tego pojąć, więc sukces kolegi po fachu tłumaczył jego narodowym zaprzaństwem. Kiedy brakowało mu argumentów, zabierał się za przeszłość jego ojca.

W 2008 r. jednak historycy nie protestowali tak donośnie. Robią to dzisiaj – w dużym stopniu dlatego, że boją się, aby ktoś pokroju Musiała ich pracy naukowej nie zaczął lustrować nie pod kątem warsztatowej poprawności, ale tego, czy w odpowiednim świetle widzenia przedstawia przeszłość. Wniosek prezydenta Dudy do MSZ w sprawie odebrania orderu Janowi Tomaszowi Grossowi za krytyczne opinie o zbiorowej przeszłości pokazuje, w którą stronę zmierzają polskie władze. A żaden naukowiec nie lubi, kiedy rząd mu mówi, jakie są słuszne wyniki badań historycznych. Głos środowiska jest tej sprawie jednoznaczny.

Zobacz także

niePamiętam

wyborcza.pl

 

Polska zaangażuje się w walkę z IS? PO: Mówią już o tym media na Bliskim Wschodzie. A zbliżają się Dni Młodzieży…

olg, PAP, 12.02.2016

Cezary Tomczyk

Cezary Tomczyk (Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

1. Macierewicz w środę ogłosił że Polska będzie uczestniczyć w działaniach przeciwko IS. 2. PO żąda wyjaśnień, bo „te deklaracje idą daleko”. 3. „Decyzja budzi kontrowersje w zw. ze zbliżającymi się Dniami Młodzieży w Krakowie” – mówi Cezary Tomczyk.

 

Politycy PO: Bogdan Klich i Cezary Tomczyk zażądali wyjaśnień na temat zaangażowania Polski w działania koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu, które zapowiedział Antoni Macierewicz.

Co powiedział Macierewicz

Szef MON Antoni Macierewicz poinformował w środę w Brukseli, że Polska będzie współuczestniczyć w działaniach przeciwko terrorystom z tzw. Państwa Islamskiego (IS). W najbliższych tygodniach zostaną ustalone szczegóły, wstępnie mówiliśmy o działaniach rozpoznawczych i szkoleniowych – powiedział Macierewicz. Szef MON uczestniczył w środę w spotkaniu ministrów obrony narodowej NATO w kwaterze głównej Sojuszu.

PO żąda wyjaśnień

Cezary Tomczyk ocenił zapowiedź ministra jako „poważną”.

– Macierewicz zasłynął jako orędownik bomby atomowej, później włamywał się łomem do centrum kontrwywiadu NATO, dzisiaj deklaruje bardzo poważne zaangażowanie bez szerszej dyskusji w Polsce, bez powiadomienia o tym Sejmu, czyli organu kontroli nad rządem – powiedział poseł.

– Żądamy wyjaśnień od pana ministra Macierewicza w tej sprawie, bo te deklaracje idą bardzo daleko – podkreślił.

„O udziale Polski w koalicji mówią już media na Bliskim Wschodzie”

Według niego, informacje na temat udziału Polski w koalicji przeciwko IS pojawiła się na wielu portalach na Bliskim Wschodzie i międzynarodowych, tymczasem nie wiadomo, jak miałoby wyglądać zaangażowanie Polski.

– Warto też zadać to pytanie w kontekście tego, co będzie się działo w Polsce wkrótce, czyli dwóch bardzo ważnych wydarzeń międzynarodowych – Światowych Dni Młodzieży oraz szczytu NATO w Warszawie. Te decyzje w tym kontekście budzą również wielkie kontrowersje – dodał Tomczyk.

Czy o tych planach wie Duda?

Polityk pytał też, czy o planach MON informowany był zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent Andrzej Duda.

– Wiemy, że w ostatnim czasie straciliśmy strażnika konstytucji w osobie pana prezydenta Dudy; pytanie, czy straciliśmy również zwierzchnika Sił Zbrojnych. Dzisiaj na te pytania będziemy oczekiwali bardzo szczegółowych wyjaśnień – powiedział poseł Platformy.

Klich: Powinniśmy poczekać na wzmocnienie Polski przez NATO

B. szef MON, senator PO Bogdan Klich jako błąd określił podejmowanie decyzji ws. udziału w koalicji przeciw IS przed uzyskaniem „precyzyjnych deklaracji” dotyczących tego, jak będzie wyglądało wzmocnienie Polski przez NATO.

– Nie ma jeszcze decyzji, ilu żołnierzy amerykańskich będzie przebywało na terytorium naszego kraju; nie ma też decyzji ostatecznej o tym, jaka będzie ilość sprzętu amerykańskiego, która tutaj, u nas będzie rozlokowana. Nie ma wreszcie ostatecznej decyzji, jaka część spośród tych 3,4 mld dolarów będzie wydana na wzmocnienie infrastruktury wojskowej, na wydatki związane z ćwiczeniami właśnie u nas w Polsce – mówił Klich.

Kownacki uspokaja: „Nie zginą polscy żołnierze”

Wiceszef MSZ Bartosz Kownacki zastrzegł w czwartek w TVP Info, że zaangażowanie nie oznacza udziału w akcjach bojowych. „Ten nasz udział jest dosyć jasny. Nie ma udziału w akcjach bojowych, mam nadzieję, że tam nie będą ginęli polscy żołnierze” – podkreślił Kownacki.

macierewiczBył

gazeta.pl

Komisarz ds. praw człowieka Rady Europy po wizycie w Polsce: Konsekwencje paraliżu TK dotyczą wszystkich Polaków

ar, 12.02.2016

Nils Muižnieks, komisarz ds. praw człowieka Rady Europy

Nils Muižnieks, komisarz ds. praw człowieka Rady Europy (Czarek Sokolowski / AP (AP Photo/Czarek Sokolowski))

Komisarz ds. praw człowieka Rady Europy Nils Muižnieks przedstawił wnioski po czterodniowej wizycie w Polsce. Skrytykował m.in. zmiany dotyczące TK, ustawy medialną i inwigilacyjną oraz planowane zmniejszenie budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich.
 

Odnosząc się do ustaw pospiesznie przyjętych przez polski parlament, a następnie podpisanych przez prezydenta, Muižnieks wezwał polskie władze, by „zadbały o zapewnienie odpowiedniej debaty publicznej, która jest nieodłączną częścią demokratycznego społeczeństwa, zwłaszcza jeśli przyjmowane zmiany prawne dotyczą obszarów związanych z prawami człowieka”.

– Legislacja zgodna z prawami człowieka wymaga czasu i szerokich konsultacji społecznych – podkreślił.

Komisarz, zaznaczając, że niedostateczny stopień konsultacji społecznych nie jest nowym zjawiskiem w Polsce, wyraził szczególne zaniepokojenie zamianami wokół TK. – Jeden z kluczowych elementów mechanizmu gwarantującego ochronę praw człowieka w Polsce obecnie nie funkcjonuje. Paraliż Trybunału Konstytucyjnego niesie za sobą daleko idące konsekwencje w zakresie ochrony praw wszystkich obywateli Polski. Polskie władze muszą znaleźć wyjście z tej sytuacji poprzez pełne zastosowanie się do wyroków Trybunału Konstytucyjnego oraz opinii, która niebawem zostanie wydana przez Komisję Wenecką – zaznaczył komisarz.

Muižnieks wyraził także zaniepokojenie m.in. planowanym zmniejszeniem budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich. Odniósł się też do tzw. ustawy medialnej. – Poddawanie mediów publicznych bezpośredniej kontroli rządu (…) stanowi naruszenie standardów Rady Europy, zgodnie z którymi media publiczne powinny być niezależne, wolne od ingerencji natury politycznej lub ekonomicznej – stwierdził komisarz. – Niezbędne jest przywrócenie mechanizmów ochrony niezależności i pluralizmu mediów publicznych i tym samym umożliwienie im pełnienia funkcji strażnika i wnikliwego obserwatora, jaką zwykle pełni w społeczeństwie – zaznaczył komisarz.

Odnosząc się do tzw. ustawy inwigilacyjnej podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę 2 lutego, komisarz napisał: – Jakkolwiek niewątpliwie konieczne było podjęcie kroków mających na celu implementację wyroku Trybunału Konstytucyjnego z lipca 2014 r., w którym TK stwierdził konieczność likwidacji luk prawnych w systemie nadzoru, obawiam się, że nowe przepisy zwiększające uprawnienia policji i służb specjalnych nie zapewniają odpowiedniej ochrony prawa do prywatności, tajemnicy zawodowej i ochrony przez dziennikarzy swoich źródeł. Wprowadzone przepisy powinny zostać zrewidowane w taki sposób, by były w pełni zgodne z europejską konwencją praw człowieka – podkreślił komisarz.

Muižnieks pochwalił natomiast ratyfikację przez Polskę konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (Polska ratyfikowała ją 27 kwietnia 2015 r.). – Teraz czas przekuć międzynarodowe zobowiązania w konkretne działania na rzecz walki z przemocą domową, przede wszystkim przeznaczenie na ten cel konkretnych funduszy, które pozwolą m.in. efektywnie działać ośrodkom dla ofiar przemocy domowej – stwierdził komisarz. – Negatywne stereotypy na temat kobiet, jakimi kierują się polscy policjanci, prokuratorzy i sędziowie, znacznie utrudniają kobietom równy dostęp do systemu sprawiedliwości. Można odwrócić tę sytuację, podnosząc świadomość i przeprowadzając odpowiednie szkolenia, w tym dla personelu medycznego udzielającego pomocy kobietom, które padły ofiarą przemocy domowej – zaznaczył komisarz.

Zobacz także

ostreSłowa

wyborcza.pl

 

Biwak w obronie konstytucji

Piotr Rachtan, 12.02.2016

Projekt zmiany konstytucji wprowadza zamieszanie, wywołuje niepokój, a więc stan, w którym zwłaszcza Jarosław Kaczyński czuje się jak ryba w wodzie

Projekt zmiany konstytucji wprowadza zamieszanie, wywołuje niepokój, a więc stan, w którym zwłaszcza Jarosław Kaczyński czuje się jak ryba w wodzie (Fot. Adam Stpie / Agencja Gazeta)

W Sejmie szykuje się zmiana Konstytucji RP wedle projektu klubu Kukiz’15. Popiera ją pokaźna liczby posłów Prawa i Sprawiedliwości. Druk sejmowy nosi numer 166.
 

Konstytucja z 1997 r. przewiduje możliwość jej zmiany, choć wymaga to trochę większej liczby głosów niż dla uchwalenia ustawy np. o budowie sławojek. W prosty sposób można zmienić ustrój państwa, zakres praw obywatelskich, organy konstytucyjne – nie pytając o zdanie ogółu Narodu.

Jak to? – zapyta naiwnie obywatel, przecież konstytucję przyjmowaliśmy w referendum, wszyscy wyborcy mieli głos. Tak, to prawda, ale autorzy ustawy zasadniczej z 1997 r. nie zabezpieczyli jej przed majsterkowiczami, którzy dla swoich fantazji albo doraźnych celów politycznych zechcą zmienić ustrój. Na przykład, by pozbyć się dokuczliwej muchy, będą strzelać szrapnelami, inaczej mówiąc – by unieszkodliwić kłopotliwy Trybunał Konstytucyjny, zdemolują całe państwo. Wszystko – w imię „dobrej zmiany”. I w imię „suwerena”, czyli 5 711 687 wyborców PiS (w referendum konstytucyjnym za nową konstytucją oddano 6 396 641 głosów).

Projekt Kukiz’15 zmiażdżony

Polityka wdziera się w nasze życie. Konstytucja ze swej istoty jest ostatnią zaporą przed polityzacją wszystkiego. I dlatego musi być – jeśli nie usunięta – to tak osłabiona, by wreszcie o wszystkich dziedzinach życia właśnie polityka mogła rozstrzygać.

Rządząca partia z polityki uczyniła nie tyle narzędzie realizacji planów, ile istotę swojego istnienia. Trybunał Konstytucyjny, pilnując przestrzegania konstytucji, stał na straży naszych praw i wolności. I nie dopuszczał do siebie polityki, co widać w jego orzecznictwie. To sędziowie z nadania lewicy głosowali za pozostawieniem religii w szkołach, podobnie jak np. w 2007 r. za niekonstytucyjnością przepisów ustawy lustracyjnej zaproponowanej przez pierwszy rząd PiS Jarosława Kaczyńskiego opowiedzieli się m.in. sędziowie represjonowani przez system komunistyczny.

O druku sejmowym 166 wypowiedziały się Krajowa Rada Sądownictwa (KRS), Naczelna Rada Adwokacka (NRA) i Sąd Najwyższy (SN) i najzwyczajniej w świecie zmiażdżyły projekt artykuł po artykule.

SN w swojej opinii pisze, że „cząstkowe zmiany w Konstytucji (…) powinny być zgodne z wartościami i zasadami konstytucyjnymi, a w szczególności z zasadą demokratycznego państwa prawnego (…), czyli z zasadami przyzwoitej legislacji oraz zasadą racjonalności, a także z zasadą podziału i równowagi władz (…). Nowelizacja cząstkowa nie może naruszać spójności ustawy zasadniczej i powodować, że Konstytucja będzie aktem wewnętrznie sprzecznym”.

Ale co tam wewnętrzna sprzeczność, zasady przyzwoitej legislacji można odstawić do kąta. O przekazaniu Sądowi Najwyższemu prawa do orzekania o ustawach dotyczących Trybunału NRA pisze: „łamie (…) zasadę wyłączności kompetencji do rozstrzygania o zgodności aktów prawnych z Konstytucją, zastrzeżonej dla Trybunału Konstytucyjnego (…) skoro Sąd Najwyższy mógłby orzekać w sprawie zgodności z konstytucją jednej ustawy, to można zastanowić się w ogóle nad zasadnością istnienia Trybunału Konstytucyjnego”. Na dodatek jak ma to SN rozpatrywać? I która izba, może ta od ubezpieczeń?

Zajrzyjmy teraz do oceny propozycji zmiany liczby sędziów, zasady ich wyboru i sposobu wyłonienia prezesa i wiceprezesa TK. Pisze Krajowa Rada Sądownictwa: „Projektodawca, proponując zwiększenie do 18 liczby sędziów [TK], kieruje się wyłącznie chęcią zażegnania (…) sporu politycznego. (…) W państwie prawnym nie jest dopuszczalne dokonywanie zmiany Konstytucji jedynie w [tym] celu (…), gdyż oznaczałoby to instrumentalne traktowanie Ustawy Zasadniczej (…). Ponadto projekt i jego uzasadnienie są w tym zakresie wewnętrznie sprzeczne. Zwiększenie liczby sędziów (…) nie ma żadnego uzasadnienia”.

A przecież wiadomo, o co chodzi: Kukiz wychodzi naprzeciw potrzebie usunięcia błędu prezydenta Dudy i PiS z wyborem i zaprzysiężeniem sędziów.

Negatywnie należy ocenić także propozycję, zgodnie z którą wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego miałby być dokonywany przez Sejm kwalifikowaną większością dwóch trzecich głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Proponowane rozwiązanie nie daje bowiem gwarancji skutecznego wyboru sędziów.

Głowa Rzeplińskiego musi spaść już teraz

Cierniem w ciele rządzącej większości jest nie tyle sam Trybunał, do którego już udało się skutecznie dokooptować dwoje własnych, czysto PiS-owskich sędziów, ile osoba prezesa prof. Andrzeja Rzeplińskiego, niesterowalnego i niezależnego. By nie popełnić już w przyszłości takiego błędu jak wybór Rzeplińskiego, Kukiz’15 podsuwa rozwiązanie – teraz prezydent będzie dokonywał wyboru spośród nie dwóch, ale trzech kandydatów zaproponowanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. Ponieważ prezydent jest organem władzy wykonawczej, stwarzałoby to wprost kolejne zagrożenie dla niezależności Trybunału.

W ten prosty sposób władza ustawodawcza i wykonawcza, to jest jedna partia polityczna, obejmie kontrolę nad władzą sądowniczą.

Jednak głowa Rzeplińskiego musi spaść już teraz. By nie narażać się na oskarżenie, że chcą jego głowy, projektodawcy usuwają wszystkich sędziów. „Projekt stanowi w art. 2, że kadencja sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przed dniem wejścia w życie nowelizacji wygasa w 60 dni od jej wejścia w życie”.

To rozwiązanie godzi w zasadę nieusuwalności sędziów mającą szczególne znaczenie dla niezawisłości sędziów i niezależności sądów. Rozwiązanie to godzi także w zasadę podziału i równowagi władz, gdyż oto władza ustawodawcza usuwa z urzędów wszystkich sędziów Trybunału.

Posłowie opozycji: czuj duch!

Wreszcie kukizowsko-pisowski projekt przewiduje natychmiastowe wejście w życie nowelizacji, to jest „z dniem ogłoszenia”. Podstawowy okres vacatio legis w Polsce wynosi 14 dni. Akt normatywny może wejść w życie z dniem ogłoszenia tylko wtedy, gdy ważny interes państwa tego wymaga. Autorzy nie przedstawili za tym żadnego argumentu.

Dla przeciętnego obywatela zmiany w konstytucji nie wydają się istotne. Jakiż bowiem wpływ mają na codzienną gonitwę za pracą, płacą i lepszymi warunkami życia? Nic bardziej mylnego. Ustawy, które regulują nasze życie, zawierają wiele nieścisłości, sprzeczności, kardynalnych błędów nawet i ktoś – niezależny od Sejmu – musi je oczyścić.

Pozostaje próba odpowiedzi na pytanie, po co próbuje się teraz dokonać zmiany konstytucji. Odpowiedź jest banalna: rządząca większość jest doskonale świadoma, że jest poważna szansa, iż sędziowie TK niedługo uznają za sprzeczną z konstytucją tzw. ustawę naprawczą dotyczącą Trybunału. I cokolwiek by potem politycy PiS mówili, jakkolwiek rząd opóźniałby publikację wyroku – od niego nie będzie odwołania. Wyroki TK są ostateczne.

Dlatego dla władzy PiS tak cenny okazał się dar Pawła Kukiza i jego kamaryli. Projekt zmiany konstytucji wprowadza zamieszanie, wywołuje niepokój, a więc stan, w którym zwłaszcza Jarosław Kaczyński czuje się jak ryba w wodzie, wreszcie: a nuż się uda za jednym – teraz legalnym – zamachem rozdeptać nieznośnego wroga.

Wprowadzenie pod obrady Sejmu tego projektu stawia jeszcze inne pytanie na porządku: czy chodzi tu tylko o tę właśnie zmianę w konstytucji? Kto zagwarantuje, że po pierwszym czytaniu, gdy projekt znajdzie się w komisji (a powinna zostać powołana komisja nadzwyczajna), nie zostanie tam podmieniony – przez jakiegoś byłego prokuratora albo którąś półprofesor prawa – na „właściwy”, przygotowany wcześniej i gdzie indziej, nie w Sejmie, a na przykład na ul. Nowogrodzkiej. Projekt, który by oddawał ducha projektu konstytucji ze stycznia 2010 r., którego nieukrywanym celem było wzięcie Polaków za twarz?

I kto zapewni, że w piątek późnym wieczorem, już po zakończeniu głosowań, marszałek nie zwoła na sobotę, na godzinę 7 rano, kolejnego posiedzenia Sejmu, na które karnie stawią się wszyscy posłowie klubów popierających projekt (234 z PiS i 40 z Kukiz’15; według konstytucji na sali musi być 231 posłów, z których dwie trzecie zagłosuje za), a pod nieobecność posłów opozycji, śpiących już w domach pod swoimi ciepłymi kołderkami? Niemożliwe? W historii Polski zdarzyło się to 3 maja 1789 r. i 23 kwietnia 1934 r.

Posłowie opozycji – wyposażcie się w zestaw biwakowy: karimatę i śpiwór. I czuj duch!

Piotr Rachtan jest publicystą, współautorem „Raportu gęgaczy”. Redaguje serwis internetowy Obserwator Konstytucyjny

Zobacz także

głowa

wyborcza.pl

 

„Lista targowiczan i folksdojczów”. Historycy bronią dobrego imienia kolegów badających stosunki polsko-niemieckie

red., 12.02.2016

123RF

Z prawdziwym zażenowaniem przeczytaliśmy opublikowany w ostatnim numerze „wSieci” artykuł „Triumf niemieckiej propagandy”, w którym autor dopuścił się brutalnego ataku na instytucje i historyków zaangażowanych w badanie stosunków polsko-niemieckich – piszą w liście otwartym historycy z polskich i europejskich uniwersytetów.
 

Z prawdziwym zażenowaniem przeczytaliśmy opublikowany w ostatnim numerze „wSieci” (8-14 lutego br.) artykuł Bogdana Musiała pt. „Triumf niemieckiej propagandy”, w którym autor dopuścił się brutalnego ataku na instytucje i historyków zaangażowanych w badanie stosunków polsko-niemieckich, m.in. insynuując im nepotyzm, niekompetencję, a w podtekście wręcz zdradę interesów narodowych.

Tradycyjnie już zaczął od oczerniania prof. Włodzimierza Borodzieja, obficie przy tym czerpiąc z własnego paszkwilu opublikowanego w 2008 r. w „Rzeczpospolitej”. Listę targowiczan (choć w tym przypadku chyba raczej folksdojczów) autor tym razem wydłużył o prof. Annę Wolff-Powęską, prof. Stanisława Żerkę z Instytutu Zachodniego w Poznaniu, prof. Roberta Trabę z Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie oraz szefującego wrocławskiemu Centrum im. W. Brandta prof. Krzysztofa Ruchniewicza. Merytoryczna dyskusja z Bogdanem Musiałem nie ma większego sensu. Nie potrafimy wytłumaczyć jego obsesji inaczej, jak chorobliwą zawiścią i frustracją człowieka, który nie umie pogodzić się z sukcesami innych badaczy. Już tylko tym, abstrahując od języka i argumentów jako żywo przypominających Marzec 1968, Musiał postawił się sam poza nawiasem środowiska naukowego.

Pragniemy wyrazić naszą solidarność z profesorami Włodzimierzem Borodziejem, Krzysztofem Ruchniewiczem, Robertem Trabą, Anną Wolff-Powęską i Stanisławem Żerką i zapewnić ich o naszym niezmiennym szacunku.

Sygnatariusze listu:

prof. dr hab. Urszula Augustyniak, UW, prof. dr Martin Aust, Uniwersytet w Bonn, dr hab. Mariusz Ausz, UMCS, dr hab. Grzegorz P. Bąbiak, prof. UW, Delphine Bechtel, Paryż, Sorbona, dr Jan C. Behrends, Centrum Badań nad Historią Najnowszą, Poczdam, prof. dr hab. Piotr Bieliński, UW, prof. dr Dieter Bingen, Instytut Polski, Darmstadt, dr Jochen Boehler, Uniwersytet w Jenie, prof. dr Hans-Jürgen Bömelburg, Uniwersytet w Gießen, prof. dr hab. Jerzy W. Borejsza, IH PAN, Kazimierz Brakoniecki, dyrektor Centrum Polsko-Francuskiego Cotes d’Armor-Warmia i Mazury w Olsztynie, dr hab. Błażej Brzostek, UW, dr Piotr Buras, ECFR, Warszawa, prof. Holly Case, Cornell University, USA, prof. dr hab. Tadeusz Cegielski, UW, Katarzyna Chimiak, UW, dr hab. Tomasz Chinciński, Akademia Marynarki Wojennej, dr Paulina Codogni, ISP PAN, prof. dr hab. Andrzej Chojnowski, UW, prof. John Connelly, Berkeley University, USA, prof. dr hab. Przemysław Czapliński, UAM, dr Helena Datner, ŻIH, Piotr Długołęcki, PISM, dr hab. Edmund Dmitrów, prof. Uniwersytetu w Białymstoku, dr Emmanuel Droit, Centre Marc Bloch, Berlin, dr Izabela Drozdowska-Broering, UAM, prof. dr hab. Bogusław Dybaś, Stacja Naukowa PAN w Wiedniu, dr Bartosz Dziewanowski-Stefańczyk, CBH PAN w Berlinie, prof. dr hab. Barbara Engelking, IFiS PAN, dr Piotr Forecki, UAM, prof. dr Etienne François, Berlin, dr hab. Jiri Friedl, Instytut Historyczny Czeskiej Akademii Nauk, prof. dr hab. Andrzej Friszke, ISP PAN, dr Gregor Feindt, Instytut Historii Europejskiej w Moguncji/Uniwersytet w Bremie, prof. Małgorzata Fidelis, University of Illinois, Chicago, USA, dr Piotr Filipkowski, IFiS PAN, dr hab. Mirosław Filipowicz, prof. KUL, prof. dr Stefan Garsztecki, Uniwersytet w Chemnitz, dr Matthieu Gillabert, Uniwersytet Paris-Ouest, prof. dr Catherine Gousseff, Centre Marc Bloch, dr Justyna Górny, UW, dr hab. Maciej Górny, IH PAN, prof. dr Jan Grabowski, Uniwersytet Ottawy, prof. dr hab. Andrzej Gwóźdź, UŚ, dr Eva Hahn, Oldenburg, prof. dr Hans Henning Hahn, Uniwersytet w Oldenburgu, dr hab. Beata Halicka, prof. UAM, dr Lucyna Harc, UWr, dr Agnieszka Haska, IFiS PAN, prof. dr Peter Haslinger, Uniwersytet Gießen/Instytut Herdera w Marburgu, dr Jürgen Heyde, Uniwersytet w Lipsku, dr Karsten Holste, Uniwersytet w Halle i Wittenberdze, prof. dr hab. Joanna Jabłkowska, UŁ, prof. dr hab. Marek Jabłonowski, UW, prof. dr hab. Maciej Janowski, IH PAN, dr Natalia Jarska, IPN, dr Marcin Jarząbek, UJ, dr hab. Dariusz Jeziorny, UŁ, Mariusz Kaczka, Uniwersytet Europejski we Florencji, prof. dr hab. Ryszard Kaczmarek, UŚ, dr hab. Jerzy Kałążny, prof. UAM, dr Dobrochna Kałwa, UW, prof. dr hab. Ireneusz Paweł Karolewski, UWr, dr hab. Małgorzata Karpińska, prof. UW, prof. Padraic Kenney, Indiana University, USA, przewodniczący Association for Slavic, East European, and Eurasian Studies, Basil Kerski, Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku, prof. dr Audrey Kichelewski, Uniwersytet w Strasburgu, dr Kamil Kijek, UWr, prof. dr hab. Edmund Kizik, IH PAN/UG, prof. dr Yvonne Kleinmann, Uniwersytet w Halle, prof. dr Christoph Kleßmann, Poczdam, dr Barbara Klich-Kluczewska, UJ, prof. dr hab. Jerzy Kochanowski, UW, prof. dr Pavel Kolár, Uniwersytet Europejski we Florencji, prof. dr. hab. Dariusz Kołodziejczyk, UW, Kornelia Kończal, Uniwersytet Europejski we Florencji, dr hab. Michał Kopczyński, UW, dr Michal Kopecek, Instytut Historii Najnowszej Czeskiej Akademii Nauk, dr Adam Kożuchowski, IH PAN, prof. dr Klaudia Kraft, Uniwersytet w Siegen, dr Eryk Krasucki, USz, prof. dr hab. Wojciech Kriegseisen, IH PAN, dr Markus Krzoska, Uniwersytet w Gießen, dr Grzegorz Krzywiec, IH PAN, dr Wojciech Krzyżaniak, UAM, prof. dr hab. Marcin Kula, Akademia Teatralna w Warszawie, dr hab. Marta Kurkowska-Budzan, UJ, dr Sylwia Kuźma-Markowska, UW, prof. dr hab. Anna Landau-Czajka, IH PAN, dr Andreas Lawaty, Uniwersytet w Hamburgu, prof. dr Katherine Lebow, Oksford, prof. dr hab. Włodzimierz Lengauer, UW, dr Adam Leszczyński, ISP PAN, dr hab. Dariusz Libionka, IFiS PAN, dr Bernard Linek, Instytut Śląski w Opolu, Olga Linkiewicz, IH PAN, dr Daniel Logemann, Uniwersytet w Jenie, dr hab. Peter Olivier Loew, Instytut Polski, Darmstadt, dr hab. Jacek Luszniewicz, prof. SGH, dr hab. Sławomir Łukasiewicz, KUL/IPN, prof. dr hab. Paweł Machcewicz, ISP PAN, Manfred Mack, Instytut Polski, Darmstadt, dr hab. Piotr M. Majewski, UW, Piotr Małochwiej, UWr, Pascale Mannert, Uniwersytet Monachijski, prof. dr hab. Adam Manikowski, IH PAN, dr Artur Markowski, UW, prof dr. hab. Jerzy Maroń, UWr, dr Janusz Marszalec, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, prof. dr. Małgorzata Marszałek, Uniwersytet Poczdamski, dr hab. Mariusz Mazur, UMCS, dr Małgorzata Mazurek, Columbia University, prof. dr Hélene Miard-Delacroix, Paryż, Sorbona, dr Andrzej Michalczyk, Uniwersytet w Bochum, Łukasz Mieszkowski, Uniwersytet w Jenie, Milena Migut, UWr, Izabela Mitwollen-Stefaniak, Uniwersytet Vechta, dr Anna Molisak, UW, prof. Ewa Morawska, Uniwersytet Essex, dr hab. Grzegorz Motyka, ISP PAN, dr Michał Mrugalski, Uniwersytet w Tybindze, Izabela Mrzygłód, UW, prof. dr. Michael G. Müller, Uniwersytet w Halle, dr hab. Łukasz Musiał, prof. UAM, prof. Norman Naimark, Stanford University, USA, dr Joanna Nalewajko-Kulikov, IH PAN, dr Zdenek Nebrenský, Instytut Masaryka Czeskiej Akademii Nauk, Praga, dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spano, UW, dr hab. Alvydas Nikžentaitis, Instytut Historii Litwy, Wilno, dr hab. Sławomir M. Nowinowski, UŁ, prof. dr hab. Stanisław Obirek, UW, dr Jan Olaszek, IPN, dr Burkhard Olschowsky, Uniwersytet w Oldenburgu, dr hab. Piotr Osęka, ISP PAN, dr Krzysztof Persak, IPN, dr Monika Piotrowska-Marchewa, UWr, dr hab. Jan Pisuliński, prof. UR, prof. dr hab. Krzysztof Pomian, Muzeum Europy, Bruksela, prof. dr hab. Jan Pomorski, IH PAN, prof. Brian Porter-Szusc, University of Michigan, Ann Arbor, USA, prof. Anita J. Prażmowska, London School of Economics, Michał Przeperski, IH PAN/Histmag, prof. dr Joachim von Puttkamer, Uniwersytet w Jenie, dr Rüdiger Ritter, Uniwersytet w Bremie, prof. dr hab. Szymon Rudnicki, UW, prof. dr hab. Henryk Samsonowicz, UW, dr Magdalena Saryusz-Wolska, Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie, prof. dr Karl Schlögel, Monachium, prof. dr hab. Tomasz Schramm, UAM, dr hab. Dušan Segeš, Słowacka Akademia Nauk, Bratysława, dr hab. Thomas Serrier, Uniwersytet Viadrina, dr Katarzyna Sierakowska, IH PAN, dr hab. Marek Sioma, UMCS, dr hab. Jan Skórzyński, prof. Collegium Civitas, dr hab. Paweł Sowiński, ISP PAN, dr Matej Špurný, Uniwersytet Karola w Pradze, dr hab. Krystyna Stebnicka, UW, dr Katrin Steffen, Uniwersytet w Hamburgu, prof. dr hab. Barbara Stępniewska-Holzer, UW, prof. dr hab. Andrzej Stępnik, UMCS, prof. dr hab. Rafał Stobiecki, UŁ, prof. dr hab. Dariusz Stola, ISP PAN, dr hab. Beate Störtkuhl, Uniwersytet w Oldenburgu, dr hab. Tomasz Stryjek, ISP PAN, prof. dr hab. Izabela Suryn, UWr, dr hab. Grażyna Szelągowska, prof. UW, dr hab. Krystyna Szelągowska, prof. Uniwersytetu w Białymstoku, dr hab. Piotr Szlanta, UW, prof. dr hab. Wiktoria Śliwowska, IH PAN, dr hab. Jacek Tebinka, prof. UG, prof. dr Philipp Ther, Uniwersytet Wiedeński, dr Damien Thiriet, UJ, dr Pascal Trees, Uniwersytet Monachijski, prof. dr Balazs Trencsenyi, Uniwersytet Środkowoeuropejski, Budapeszt, prof. Stefan Troebst, Uniwersytet w Lipsku, prof. dr hab. Romuald Turkowski, UW, prof. dr hab. Wojciech Tygielski, UW, Joanna Urbanek, UW, dr Raphael Utz, Uniwersytet w Jenie, prof. Piotr Wandycz, Yale University, USA, dr Jacek Walicki, UŁ, dr Joanna Wawrzyniak, UW, dr Pierre-Frédéric Weber, USz, dr Thomas Weger, Federalny Instytut Kultury i Historii Niemców na Wschodzie, Oldenburg, prof. dr Martin Schulze Wessel, Uniwersytet Monachijski, dr hab. Marek Węcowski, UW, prof. dr Anette Werberger, Uniwersytet Viadrina, prof. dr hab. Małgorzata Julia Willaume, UMCS, prof. dr Michael Wildt, Uniwersytet Humboldta, Berlin, prof. dr hab. Przemysław Wiszewski, UWr, dr Piotr Witek, UMSC, dr hab. Rafał Wnuk, prof. KUL, prof. dr hab. Marcin Wodziński, UWr, dr hab. Aleksander Wolicki, UW, prof. Piotr J. Wróbel, Uniwersytet w Toronto, dr hab. Joanna Wojdon, prof. UWr, dr hab. Dariusz Wojtaszyn, UWr, dr hab. Maria Wojtczak, prof. UAM, Marcin Wolniewicz, IH PAN, dr Zofia Wóycicka, CBH PAN w Berlinie, dr Anna Wylęgała, IFiS PAN, dr Tomáš Zahradnicek, Instytut Historii Najnowszej Czeskiej Akademii Nauk, prof. dr hab. Marek Zaleski, IBL PAN, dr hab. Anna Zalewska, UMCS, dr hab. Marcin Zaremba, UW, prof. dr hab. Anna Zeidler-Janiszewska, Uniwersytet SWPS, dr Lidia Zessin-Jurek, Polsko-Niemiecki Instytut Badawczy, prof. dr hab. Klaus Ziemer, UKSW, prof. dr hab. Marek Zybura, UWr, prof. dr hab. Andrzej Żbikowski, IFiS PAN, prof. dr hab. Rościsław Żerelik, UWr, dr hab. Paweł Żmudzki, UW, prof. dr hab. Leszek Żyliński, UMK, dr Rafał Żytyniec, Muzeum Historyczne w Ełku.

brutalnyAtak
wyborcza.pl