Duda, 05.01.2016

 

poświęcenie

Majstersztyk i bubel 2015 roku typuje Sławomir Sierakowski

Sławomir Sierakowski – socjolog, założyciel „Krytyki Politycznej”, 05.01.2016

Majstersztyk - dziesiątki tysięcy manifestantów protestujących w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Bydgoszcz, 19 grudnia 2015 r.

Majstersztyk – dziesiątki tysięcy manifestantów protestujących w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Bydgoszcz, 19 grudnia 2015 r. (TYMON MARKOWSKI)

Majstersztyk

* Dziesiątki tysięcy manifestantów protestujących na ulicach przeciwko naginaniu przepisów przez drużynę PiS

Bubel

* Wchodzący z ławki rezerwowej poseł PiS Stanisław Piotrowicz

Chyba każdy prawicowy populista chciałby zostać bublem roku w „Gazecie Wyborczej”, więc do tej kategorii należy podejść wyjątkowo ostrożnie. Niech zwycięży naprawdę najlepszy. A wybrać w tym roku faktycznie trudno.

Wiadomo było, że w drugiej połowie sezonu formą powinni błysnąć PiS-owcy szykujący się do zdobycia potrójnej korony. Przez chwilę wydawało się, że do rywalizacji z nimi może włączyć się gracz środka pola dotychczasowego lidera tabeli Bronisław Komorowski, który chciał pokazać, że nie tylko musi (Bronek, musisz!), ale też może być reżyserem poczynań swojej drużyny i pociągnąć ją za sobą. W pewnym sensie pokazał, że może, i faktycznie drużynę pociągnął, ale w dół tabeli.

Gdy wydawało się, że tytułu bubla roku już nikt mu nie odbierze, plany te pokrzyżował przeniesiony do pierwszej drużyny bliżej nieznany zawodnik trzecioligowych rezerw PiS Andrzej Duda. Tu po raz kolejny dała o sobie znać żelazna zasada myśli szkoleniowej polskiej polityki: gra się tak, jak Kaczyński pozwala. Słynny trener bubli zwycięzców w tej kategorii wychował więcej niż ktokolwiek. Coś musiał powiedzieć Dudzie w szatni – może w użyciu była słynna „suszarka Kaczyńskiego”. Od listopada Duda ruszył bowiem niezwłocznie do boju, jakby chciał udowodnić wymagającemu trenerowi, że gotów jest gryźć ziemię przed Pałacem Prezydenckim dla dobra swojej drużyny. Wypełnił wszystkie przedmeczowe założenia, choć nazbierał od sędziów rekordową liczbę żółtych kartek za łamanie konstytucji.

Ostatecznie Duda zapomniał jednak, że Kaczyński nie toleruje gwiazdorzenia, dla niego liczy się przede wszystkim drużyna. Dżokerem w talii popularnego „Kaczora” okazał się wchodzący z ławki Stanisław Piotrowicz. Młodość musiała ustąpić przed doświadczeniem. Braki w wyszkoleniu technicznym Piotrowicz od dawien dawna potrafił nadrobić grą siłową i umiejętnym ustawianiem się. I tym razem bezwzględnie to wykorzystał. Zwycięzca bubla roku podobno już zarabia na swoim wizerunku i został na lata twarzą polskiej antykomunistycznej, propaństwowej, konserwatywnej i prorodzinnej prawicy. Prawicy gratulujemy Piotrowicza!

Z kolei majstersztyk należy się publiczności, która postanowiła nie tylko biernie przyglądać się boiskowym wydarzeniom, ale też poważnie potraktować wyświechtane frazy o byciu dwunastym zawodnikiem. Słaba dotąd – poza raczej niechlubnymi wyjątkami – frekwencja na polskich ulicach w sytuacji podbramkowej zamieniła się w dziesiątki tysięcy manifestantów protestujących przeciwko naginaniu przepisów przez drużynę PiS.

Nie ma co jednak spoczywać na laurach! To przecież dopiero początek rozgrywek. Obserwując niespotykany ciąg na bramkę ekipy Kaczyńskiego, można się spodziewać, że następny mecz będzie meczem o wszystko. Jeśli go przegramy, kolejny może być już tylko meczem o honor. Pamiętajmy, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie, i do zobaczenia pod Trybunałem!

Zobacz także

bubel2016

wyborcza.pl

 

Niech młodzi ludzie wiedzą, że każda grupa wiekowa może walczyć! [LIST Z MEKSYKU]

Borys Woś, 05.01.2016

Komitet Obrony Demokracji. Manifestacja we Wrocławiu

Komitet Obrony Demokracji. Manifestacja we Wrocławiu (FOT . WOJCIECH NEKANDA TREPKA)

Zawsze sercem będę Polakiem, kocham swoją ojczyznę. Nie dajmy jej rozebrać kawałek po kawałku, jak to właśnie się dzieje.

Nazywam się Borys Woś. Mam nadzieję, że nie obudziłem się za późno i wolność słowa w mojej ojczyźnie nie została jeszcze ocenzurowana. Przebywam od kilku miesięcy za granicą. Jestem młodym Polakiem.

Może za młodym, abyście wzięli pod uwagę to, co myślę i to, co tu napisałem. My, młodzi, z reguły naśladujemy naszych rówieśników. Piszę do was z nadzieją, że trafię do większości. Jak już wspominałem, mieszkam w Meksyku. Codziennie przeglądam prasę, widzę, co się dzieje.

Zauważyłem, że mnóstwo moich autorytetów, ludzi do których z dumą mogę mówić, że pochodzę z Polski, piszą listy, apele. Zwracają społeczną uwagę na bezpośrednie zagrożenie demokracji naszego kraju. Chciałbym się dołączyć do tego apelu. Dać wyraz niezadowoleniu oraz strachu, jaki przepełnia mnie, kiedy otwieram zakładkę wiadomości z kraju.

Zamiast strachu motywacja

Strach i bezradność zastąpiły motywacja i misja w głowie. Po przeczytaniu tekstu na portalu Gazety Wyborczej o projekcie PiS-u o ustawie medialnej byłem załamany. Czy ci ludzie mają pojęcie, ile osób zostanie na ulicy?

Oczywiste jest, że każda partia po dojściu do władzy pragnie zdobyć wpływy w mediach. Ale chciałbym zaznaczyć, że wpływ a reżim w mediach to dwie zupełnie inne kwestie.

Nie uważam, że każdy polityk PiS-u jest podobnego zdania, że każdemu politykowi PiS-u przyświecają te same wartości, czyli odegranie się, władza absolutna i po trupach do celu, jak panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Z autopsji wiem, że kilkoro z nich boi się lub nie wie, za czym się opowiada. O czym świadczy natychmiastowa blokada nałożona na moje konto, kiedy próbowałem wytłumaczyć mojemu „koledze” z wyżej wymienionej partii, że nie postępuje słusznie, chełpiąc się słowami pani Krystyny Pawłowicz, wyśmiewającymi obecne media i zapowiedzią bardzo szybkiego wymieniania ich na „lepsze”. Nie doczekałem się nawet odpowiedzi, pomimo pełnej kultury zachowanej wypowiedzi. Chciałbym również zadać pytanie. Dlaczego walka o Trybunał Konstytucyjny dalej trwa? Przecież zapadł wyrok. Dlaczego pan prezydent Andrzej Duda go nie wykonał? Przecież to mądry człowiek. Jest prawnikiem. Sam bardzo chciałbym być prawnikiem, ale w tym wypadku mogę śmiało twierdzić, że pan prezydent mnie do tego nie zachęca. Ukończenie studiów prawniczych ma sens tylko w państwie, w którym przestrzega się prawa.

Pan Jarosław Kaczyński to naprawdę człowiek niezłomny…

Patrząc na to wszystko, uważam, że pan prezes Jarosław Kaczyński to naprawdę człowiek niezłomny. Nie wyobrażam sobie sterowania całą polityką w kraju. Gdyby robił to pan jeszcze w literze prawa, gdyby nie prowadził pan do załamania gospodarki, pozycji Polski w Unii Europejskiej, byłoby na prawdę dużo lepiej.

Nie trzeba odgrywać się na Polakach. Naprawdę nikt panu krzywdy nie zrobił. W ostatnim akapicie chciałbym tylko życzyć mnóstwa energii i serca wszystkim ludziom, którzy stają w obronie demokracji. To właśnie dzięki wam wiem, że do kraju trzeba wrócić i stanąć razem z wami, ramię w ramię. Pokazać, że Polacy to piękny naród, który zawsze podniesie się z kolan. Słowa te kieruję nie tylko do członków Komitetu Obrony Demokracji, ale również każdego Polaka, niezależnie od tego, czy popiera PiS czy nie, lecz nie godzi się na łamanie demokracji i konstytucji.

Zawsze sercem będę Polakiem, kocham swoją ojczyznę. Nie dajmy jej rozebrać kawałek po kawałku, jak to właśnie się dzieje.

jestem

wyborcza.pl

Miał być dowcip, wyszła żenada. Wolski o szansie na „pozbycie się dokuczliwych Owsiaków i innych glist ludzkich”

Marcin Wolski, prezes warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Marcin Wolski, prezes warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Fot. Stefan Romanik / Agencja Gazeta

Kiedy dowcip przestaje być śmieszny? Gdy przekracza granice dobrego smaku i obraża ludzi. Czy za śmieszne można zatem uznać słowa, które pojawiają się w tytule? Bo taki chyba był zamiar. Niech każdy sam sobie odpowie. Użył ich znany satyryk związany z prawicą, stały felietonista „Gazety Polskiej”, Marcin Wolski. Do jakich określeń posunie się następnym razem, by pokazać swą niechęć do politycznych przeciwników?

Felieton nosi tytuł „Pożegnanie”. Wolski wymienia w nim kilka osób, z którymi pożegnaliśmy się wraz z końcem roku. Nie dosadnie, oczywiście. Wyłącznie politycznie. „Muszę powiedzieć, że są to pierwsze pożegnania, o których myślę bez żalu” – zaczął wyliczankę Wolski. Przypominając nieco również tych, którzy jeszcze się ostali.

Jeszcze gorszy widok prezentują sobą ci, którzy są, a jakby ich nie było: Kopacz, która w sejmie nie odróżnia się od tapety, jej niezwykłe minstrantki czy Miś Kamiński, na którego reagują już wyłącznie alkomaty i liczniki Geigera. Nawet waleczny Stefan Niesiołowski przypomina ćmę porażoną muchozolem.

Ale najmniej sympatyczne słowa – mówiąc delikatnie – padają przy dziennikarzach. „Najdramatyczniej przedstawia się sytuacja w telewizji publicznej. Na bardzo długą zimę odlatują Kraśki i Tadle, mając nadzieję gniazdować w TVN-ie. Dobiega kresu gonitwa za Lisem i Lisicą”. I wreszcie ten fragment:

„Jest szansa na pozbycie się dokuczliwych Owsiaków i innych glist ludzkich”.

Zabawne? Bo dowcip może i miał być śmieszny, ale wcale nie jest. Chyba, że dla czytelników „Gazety Polskiej Codziennie”.

ludzie
ludzie1

Kilka dni wcześniej Wolski podzielił się swoimi proroctwami na rok 2016, tym razem z portalem niezalezna.pl. Oto fragment dotyczący mediów właśnie:

W maju ukazał się ostatni numer „Gazety Wyborczej”. Koncern Agora ogłosił bankructwo, a część dziennikarzy przeszła do pisemka – organu Komitetu Obrony Demokracji pt „Żołnierz Wolności”. TVN wystawiona na giełdzie przeszła w ręce wielu prywatnych akcjonariuszy, a w Polsacie większość właścicielską uzyskały spółki skarbu Państwa. Czytaj więcej

Marcin Wolski od niemal roku jest szefem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Tu pisaliśmy o jego wyborze.

źródło:„Gazeta Polska”

iOn

naTemat.pl

Pisowska nowomowa

Katarzyna Kolenda-Zaleska, „Fakty” TVN, 05.01.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Politycy rządzącej koalicji udowadniają, że można pokazywać czarną ścianę i wmawiać, że jest biała. Nadają słowom kompletnie nowe znaczenia i narzucają sposób ich rozumienia. Nawet z powodzeniem – trzeba przyznać.

Na pierwszy ogień idzie sprawa nocnych prac w Sejmie – głosowań znienacka, wrzucania w ostatniej chwili ustaw, na których szczególnie PiS-owi zależy. Ustawa demolująca Trybunał Konstytucyjny pojawia się nagle i jest procedowana w nocy. Senat zakończył prace nad ranem w Wigilię. Uchwały unieważniające wybór pięciu sędziów TK wypływają po południu, po to by natychmiast wejść pod obrady Sejmu. Ustawa medialna – to samo; tuż po świętach, tak że senatorowie obradowali w sylwestra. Zwołany w trybie nadzwyczajnym przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego (PiS) Konwent Seniorów jest dla posłów sygnałem, że tej nocy spać nie będą. Tryb prac jest nie tylko ekspresowy, ale całkowicie nadzwyczajny.

PiS znalazł znakomitą formułę, by to wytłumaczyć. Otóż wcale nie chodzi o to, że coś robione jest szybko i w nocy. Nie. Tu chodzi o to, że posłowie zostali wybrani do pracy i po prostu ciężko pracują, wręcz harują na rzecz dobrej zmiany. A jak się komuś nie podoba, to minister Beata Kempa ma dla nich jedną radę – niech oddadzą mandaty, skoro nie wytrzymują takiego tempa. I tak budowana jest ta narracja o ciężko pracujących posłach partii rządzącej, którzy dniami i nocami, w pocie czoła, bez względu na święta pracują na rzecz obywateli.

Nic to, że ustawy uchwalane są bez jakichkolwiek konsultacji i opinii ekspertów. Zresztą podobne opinie – jeśli się pojawią – są jawnie lekceważone, o czym przekonali się pracownicy biur legislacyjnych Sejmu i Senatu. PiS idzie jak taran, a mówi, że ciężko pracuje.

Kolejna powtarzana opowieść. Na manifestacje uliczne przeciwko praktykom większości rządowej przychodzą ludzie, którzy – według narracji PiS – tracą swoje przywileje i nie chcą się dać oderwać od koryta. Na marszach były na przykład rzesze starszych ludzi, którzy nie mieli ani nie mają żadnych przywilejów. Ale ich udział jest celowo przemilczany. Pytani o nich posłowie PiS nie odpowiadają. I natychmiast wracają do ustalonej strategii: „Tracą przywileje, tracą przywileje, tracą przywileje”. Żeby się dobrze utrwaliło obywatelom, że to po prostu warchoły są. Skądś tę narrację znamy.

I kolejne słowo wytrych, które ma przysłonić prawdziwe intencje. „Naprawa”. PiS naprawia to, co zepsuła Platforma – to o Trybunale. PiS naprawia media publiczne – to o skoku na telewizję. PiS naprawia służby specjalne, wojsko, prokuraturę, sądy. Naprawa ma przecież wydźwięk pozytywny.

PiS formułuje katalog nowoczesnej nowomowy, która nie opisuje rzeczywistości, ale ją stwarza. Tym też można wytłumaczyć skok na media. To one muszą się nauczyć tej nowomowy. A potem często jej używać, by się dobrze w społeczeństwie utrwaliła. Bo wszystkie działania PiS mają być za jej pomocą usprawiedliwiane.

Zobacz także

wyborcza.pl

Francuska rada RTV interweniuje w sprawie polskiej ustawy medialnej

ar, pap, 05.01.2016

Siedziba TVP przy ul. Woronicza

Siedziba TVP przy ul. Woronicza (Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta)

Francuska Wyższa Rada ds. Audiowizualnych (CSA) zwróciła się do Grupy Europejskich Regulatorów ds. Usług Mediów Audiowizualnych (ERGA) z prośbą o szybkie wystąpienie z inicjatywami ws. tzw. małej ustawy medialnej przyjętej przez polski parlament.

Szef CSA Olivier Schrameck napisał do przewodniczącej ERGA Madeleine de Cock Buning, że ciało to powinno „wyrazić zaniepokojenie władz regulacyjnych krajów członkowskich (UE) wobec reformy publicznych usług audiowizualnych wdrożonej przez polski rząd” – pisze AFP, która dotarła do treści listu.

Schrameck za niezbędne uznał, aby ERGA okazała poparcie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, która jest członkiem ERGA z ramienia Polski.

ERGA została powołana do życia decyzją Komisji Europejskiej z lutego 2014 roku na podstawie tzw. dyrektywy audiowizualnej. ERGA ma służyć wzmocnieniu współpracy krajowych regulatorów audiowizualnych, takich jak polska KRRiT czy francuska CSA, oraz przygotowywaniu wspólnych inicjatyw dotyczących rynku audiowizualnego w Unii Europejskiej.

Również we wtorek komisarz Rady Europy ds. praw człowieka Nils Muiżnieks zaapelował do prezydenta Andrzeja Dudy o niepodpisywanie tzw. małej ustawy medialnej, która – jak zaznaczył – „w sposób niepokojący poddaje media publiczne pod bezpośredni nadzór rządu, przyznając mu prawo do mianowania i odwoływania członków rad nadzorczych i zarządów” TVP i Polskiego Radia.

W poniedziałek rzecznik Rady Europy Andrew Cutting poinformował, że cztery organizacje dziennikarskie – Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich, Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy, Europejska Federacja Dziennikarzy i Komitet Ochrony Dziennikarzy – zwróciły się do Rady Europy w sprawie ustawy o mediach publicznych w Polsce.

Według tych organizacji zmiany w mediach publicznych przewidują „usunięcie gwarancji niezależności publicznej telewizji i radia” i „zwrot ku bezpośredniej kontroli rządowej nad strategiczną i redakcyjną postawą nadawców publicznych”.

Odpowiedzialny za przeprowadzenie reformy medialnej PiS wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Krzysztof Czabański zarzucił protestującym organizacjom dziennikarskim nieznajomość założeń reformy i jej błędną ocenę.

31 grudnia Senat zaakceptował nowelę tzw. ustawy medialnej, która przewiduje wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz PR. Nowelizacja zakłada też zmniejszenie liczebności rad nadzorczych spółek medialnych, a także powoływanie ich nowych organów przez ministra skarbu państwa „do czasu wprowadzenia nowej organizacji mediów narodowych”. Ustawa trafiła do prezydenta.

Zobacz także

francuskaRada

wyborcza.pl

Przełomowy rok przed PSL

Krystyna Naszkowska, 05.01.2016

Janusz Piechociński, Jarosław Kalinowski i Władysław Kosiniak-Kamysz po posiedzeniu rady naczelnej PSL. Warszawa, 6 grudnia 2014 r.

Janusz Piechociński, Jarosław Kalinowski i Władysław Kosiniak-Kamysz po posiedzeniu rady naczelnej PSL. Warszawa, 6 grudnia 2014 r. (FRANCISZEK MAZUR)

Ludowcy walczą, by nie zniknąć ze sceny politycznej. Uda im się przetrwać, jeśli wyrwą się z obecnego marazmu.

Rok 2015 nie był szczęśliwy dla PSL, choć początkowo nic tego nie zwiastowało. Zaczął się w nastroju euforycznym po fantastycznym wyniku wyborów samorządowych, które zapewniły ludowcom współudział w rządzeniu w 15 na 16 województw. Dostali 24 proc.

Euforia trwała do wyborów prezydenckich. PSL miał w rządzie koalicyjnym trzech ministrów, w tym wicepremiera. Decydował o tym, co się dzieje w trzech agencjach rolnych, w KRUS, w inspekcjach rządowych zajmujących się bezpieczeństwem żywnościowym. Działacze PSL mocno obstawili też średnie, a nawet niskie szczeble tej administracji. W przyszłość patrzyli optymistycznie, spodziewając się dwucyfrowego wyniku w wyborach parlamentarnych, ponieważ zwykle w wyborach parlamentarnych dostawali połowę tego, co w samorządowych.

Zjazd zaczął się od przegranych przez Platformę wyborów prezydenckich. Ludowcy nie poparli Bronisława Komorowskiego, wystawili własnego kandydata, który kompletnie się pogubił w trakcie kampanii i zamiast wzmocnić wizerunek partii, tylko jej zaszkodził.

Zupełną katastrofą okazały się wybory parlamentarne. Tak złego wyniku, balansującego na granicy progu wyborczego, partia nie miała nigdy w ostatnim 25-leciu.

Wieś odwróciła się od prastarej chłopskiej partii: 20 proc. jej elektoratu z poprzednich wyborów zagłosowało na PiS. Wieś wolała wierzyć PiS–owi, że załatwi jej większe dopłaty do hektara, że zniesie kary za nadprodukcję mleka i że lepiej by sobie poradził z tegoroczną suszą.

Zaraz po wyborach ludowcy myśleli, że mają cztery lata na odbudowanie swojej pozycji, tak by w następnych wrócić do bezpiecznego, przynajmniej siedmioprocentowego wyniku. Byli przekonani, że PiS wkrótce uświadomi ludziom w terenie, co oznaczają jego rządy. Nie zrealizuje obietnic wyborczych, bo nie uzyska na to zgody Komisji Europejskiej. Za to czyszcząc agencje rolne z pracowników związanych z PSL, wywoła chaos administracyjny, co tylko rolnikom utrudni życie.

Stronnictwo szybko dokonało wymiany prezesa – kontrowersyjnego Janusza Piechocińskiego zastąpił młody i sprawny Władysław Kosiniak- -Kamysz, który przygotował strategię na przetrwanie: PSL miał skrupulatnie wytykać PiS-owi wszystkie błędy i nierealizowane obietnice wyborcze, aż rozczarowany wiejski elektorat przypomni sobie o czasach prosperity, jakie zapewniły mu ośmioletnie rządy PO-PSL.

Jednak od pierwszych dni nowego Sejmu stało się jasne, że ta strategia się wali i niczego nie da się zaplanować. PiS nie zamierza dać czasu na zwarcie szeregów i odbudowę ducha w partii. Atakując Trybunał Konstytucyjny i zaczynając rządy od politycznych, a nie socjalnych reform, wystawił klub PSL na ciężką próbę. Nie dość, że to najmniejszy klub w tym Sejmie i pozbawiony udziału w Prezydium, to jeszcze w pewnym momencie zagroził mu rozpad, bo PiS próbował wysupłać z jego grona paru posłów o najbardziej prawicowym odchyleniu. Te wysiłki spełzły na niczym, bo ludowcy odebraniem fotela wicemarszałka przez sejmową większość poczuli się tak zlekceważeni, że nawet ci o propisowskich ciągotach mocno się usztywnili.

Jednak ich drużyna jest prawie niewidoczna, w przeciwieństwie do Nowoczesnej i Platformy. Z klubu PSL widać tylko jego szefa, który z wystąpienia na wystąpienie jest coraz lepszym mówcą. Reszta posłów wyraźnie nie jest przygotowana do tego, co ich spotkało w tym Sejmie. W poprzednich latach ludowcy zabierali głos w sprawach, na których się nieźle znają, czyli dotyczących rolnictwa. W dyskusjach o demokracji, wolności obywateli czy niezależności sądowej nie mają wiele do powiedzenia.

Najgorsze dopiero przed nimi. Rok 2016 będzie na pewno dramatyczny i może zadecydować o przyszłości Stronnictwa, o jego być albo nie być.

Wieś jeszcze do PiS-u się nie zniechęciła, choć są już pierwsze jaskółki rozczarowania. Coraz częściej słychać od rolników, że obietnice wyborcze PiS-u to pusta wydmuszka wielkanocna, że politycy tej partii „zajmują się czym innym, a chłopu jak było, tak jest źle”. Realizacja zaś sztandarowej obietnicy o uniemożliwieniu kupowania ziemi rolnej przez cudzoziemców naszych rolników mocno oszołomiła, kiedy nowy minister rolnictwa po prostu zakazał obrotu ziemią z państwowych zasobów. – Miało nie być dla obcych, a nie ma i dla nas – mówią zdumieni rolnicy.

W tym ich zdumieniu PSL-owcy widzą szansę. – Wrócimy do gry, potrzeba nam tylko cierpliwości – mówią.

PSL czeka teraz walka o utrzymanie pozycji w samorządach. PiS zamierza rozwalić obecne struktury samorządowe, by do zdobytej już władzy ustawodawczej i wykonawczej dołożyć sobie jeszcze samorządową. Będzie więc namawianie poszczególnych samorządowców do zmiany frontu i bratania się z partią Kaczyńskiego. A jeśli to się nie sprawdzi, czekają nas przedterminowe wybory samorządowe, które dla PSL raczej tak dobrze jak ostatnie nie wypadną.

Przed Kosiniakiem stoi zadanie przywrócenia partii powagi nadszarpniętej przez parę niezbyt poważnych wyskoków poprzedniego prezesa. Ma też obudzić samorządowców i zagrzać ich do walki. Uświadomić im, że toczy się bój o przetrwanie najstarszej polskiej partii, a czas, kiedy wystarczyło wypić kawę z proboszczem, by załatwić poparcie dla jakiegoś projektu, już przeminął. Jeśli teraz nie zakaszą rękawów i nie wezmą się do roboty, to ich czas właśnie przemija.

Wydaje się, że kalendarz ludowcom sprzyja. Na jesieni 2016 odbędzie się kongres PSL, a do tego czasu trzeba wybrać nowe władze gminne, powiatowe i wojewódzkie. Od wiosny zaczną się więc spotkania w terenie, a to służy pobudzeniu wewnątrz partii i wymianie kadry. Na kongres, który wybierze nowe najwyższe władze PSL, przyjadą już inni ludzie niż obecnie rządzący terenem.

Jeśli Stronnictwo przetrwa atak PiS-u na samorządy, a jego działacze wyrwą się z marazmu, to ma szanse odbić się od dna i wrócić do poważnej politycznej gry.

Zobacz także

wieś

wyborcza.pl

 

toPiS

W Kapitule Orderu Orła Białego został tylko prezydent Andrzej Duda

Norbert Borkowski, MIG, 05.01.2016

Andrzej Duda jest w tej chwili jedynym członkiem Kapituły Orderu Orła Białego.

Andrzej Duda jest w tej chwili jedynym członkiem Kapituły Orderu Orła Białego. (Fot. Adam Stepien / Agencja Gazeta)

1. W kapitule Orderu Orła Białego został sam Andrzej Duda
2. W listopadzie zrezygnowało dwóch członków Kapituły

 

W skład Kapituły wchodzi z urzędu prezydent Rzeczypospolitej jako Wielki Mistrz Orderu – oraz czterech wybranych na 5 lat członków.

Jak widać na oficjalnej stronie prezydenta RP, jedynym członkiem Kapituły jest obecnie sam Andrzej Duda:

Dwaj członkowie zrezygnowali – przez ułaskawienie Kamińskiego

W chwili objęcia obowiązków prezydenta RP przez Andrzeja Dudę w skład Kapituły wchodzili: zasłużony działacz „Solidarności” Aleksander Hall, b. premier i b. przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, słynny kompozytor Krzysztof Penderecki oraz historyk Henryk Samsonowicz. Andrzej Duda objął stanowisko Wielkiego Mistrza.

Jak podaje Wyborcza.pl, 3 listopada 2015 rezygnacje z członkostwa w Kapitule złożyli Aleksander Hall i Henryk Samsonowicz. Był to protest przeciw ułaskawieniu byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego przez Andrzeja Dudę.

Jak to było ze składem Kapituły

Pod koniec 2010 r., po objęciu urzędu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, z zasiadania w kapitule zrezygnowali: b. rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński i opozycjonista z czasów PRL Andrzej Gwiazda. Swoją decyzję tłumaczyli przyznaniem Orderu Orła Białego Adamowi Michnikowi, Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, Aleksandrowi Hallowi i bp. Alojzemu Orszulikowi. Z kapituły odszedł też b. premier Jan Olszewski.

W lutym 2011 r. w skład kapituły zostali powołani przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Władysław Bartoszewski (zmarł 24 kwietnia 2015 r.), Hall, Penderecki i Samsonowicz. W 2013 r. do kapituły – kilka miesięcy po śmierci Chrzanowskiego – dołączył Buzek. Kadencja Pendereckiego wygasałaby w lutym 2016 r., ale kadencja Buzka – dopiero w 2018 r.

Kapituła stoi na straży „honoru Orderu”

Kapituła ma prawo do wyrażania opinii we wszystkich sprawach dotyczących orderu. Opiniuje wnioski o nadanie lub pozbawienie odznaczenia i może wystąpić do prezydenta z inicjatywą o jego nadaniu lub pozbawienia. Może też występować do organów uprawnionych o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w sprawach dotyczących orderu.

Kapituła ma m.in. stać na straży honoru Orderu Orła Białego. Członkami Kapituły mogą być tylko obywatele polscy. Jej członków wybiera prezydent. Kapituła orderu działa na podstawie swojego statutu, zatwierdzonego przez prezydenta.

Najwyższe polskie odznaczenie

Order Orła Białego to najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe RP, nadawane za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla pożytku Rzeczypospolitej Polskiej, położone zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny. Nadawany jest najwybitniejszym Polakom. Jest też najwyższym rangą odznaczeniem przyznawanym przedstawicielom obcych państw.

wKapityle

gazeta.pl