Owsiak, 12.01.2016

 

Prowokacje i podsłuchy od ręki. Ziobro będzie ministrem-prokuratorem

pb, 12-01-2016

Zbigniew Ziobro

 fot. Jakub Kamiński  /  źródło: PAP

PiS nową ustawą o prokuraturze zalegalizuje to, za co Zbigniew Ziobro miał stanąć przed Trybunałem Stanu – alarmuje dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”. Pierwsze czytanie zaplanowano na środę.

Ustawa ma podporządkować prokuraturę ministerstwu sprawiedliwości – stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego zostaną tym samym połączone. Cel? Udzielenie ministrowi Zbigniewowi Ziobrze uprawnień do ręcznego sterowania każdym śledztwem, czyli de facto – możliwości ingerowania w pracę każdego prokuratora, zlecania prowokacji i zakładania podsłuchów. To w prostej linii powrót do standardów „IV RP”.

Minister prowokator

Gdy ustawa wejdzie w życie, Zbigniew Ziobro zostanie ministrem-prokuratorem po raz drugi – był nim już podczas pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007. „Wyborcza” przypomina, że wizytówką ówczesnego ministerstwa sprawiedliwości były prowokacje o charakterze polityczno-kryminalnym i podsłuchy. Dziennik wylicza także afery z dwóch lat pełnienia przez Ziobrę obowiązków ministra: sprawę doktora „G”, prowokację w Ministerstwie Rolnictwa, działalność agenta „Tomka” czy też kontrolowany zakup posiadłości, której rzekomym właścicielem miał być Aleksander Kwaśniewski.

Kontrolowana korupcja czy zakup to czynności prowadzone przez służby tylko za zgodą prokuratury. Warunkiem ich podjęcia jest zdobycie wiarygodnych informacji o przestępstwie – zauważa „GW”. Sęk w tym, że minister Ziobro czynności te zlecał – zdaniem sądów – bez wiarygodnego uzasadnienia.

Przekroczenie uprawnień? To już przeszłość

Podstawowym zarzutem stawianym byłemu–obecnemu ministrowi było przekroczenie uprawnień. Ziobro wywierał bowiem naciski na szefa MSWiA, komendanta głównego policji, a także szefów służb specjalnych. Wyraził także zgodę na założenie podsłuchów politykom Samoobrony, mimo że nie byli podejrzani o popełnienie przestępstwa. Gdyby kilku posłów PO we wrześniu 2009 nie zabrakło na sali obrad, Ziobro stanąłby przed Trybunałem Stanu. Platforma przegrała wówczas głosowanie na własne życzenie.

Dziennik zauważa, że wraz z nową ustawą – która najprawdopodobniej wkrótce wejdzie w życie – zniknie „problem” przekraczania uprawnień. „Prokurator Generalny może zwrócić się o przeprowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych przez właściwe uprawnione organy, jeżeli pozostawałyby one w bezpośrednim związku z toczącym się postępowaniem przygotowawczym. Prokurator Generalny może zapoznać się z materiałami zgromadzonymi w toku takich czynności”– czytamy w projekcie ustawy.

Co więcej, poleceniu wydanemu przez ministra-prokuratora – nawet ustnemu – nie będzie można się przeciwstawić. Dlaczego? Projekt ustawy nie przewiduje odmowy. Ponadto, minister będzie mógł wszcząć sprawę i rozkazać zastosowanie czynności „operacyjno-rozpoznawczych” nawet na podstawie… doniesień medialnych.

prowokacje

Newsweek.pl

Kolejny dziennikarz zwolniony z TVP. Rozwiązano umowę z Jarosławem Kulczyckim

mk, 12.01.2016

Jarosław Kulczycki stracił pracę w TVP

Jarosław Kulczycki stracił pracę w TVP (Fot. Alina Gajdamowicz / AG)

Po wczorajszych odejściach Piotra Kraśki i Karoliny Lewickiej, dziś na liście nazwisk byłych już pracowników TVP pojawiło się kolejne: Jarosław Kulczycki.

 

Jak podało Towarzystwo Dziennikarskie, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej TVP Mariusz Pilis rozwiązał umowę o pracę z Jarosławem Kulczyckim.

21 lat w TVP

Kulczycki w Telewizji Polskiej pracował od 1995 roku. Związany był głównie z TVP2. Prowadził m.in. „Panoramę” i „Wiadomości”. Był też gospodarzem „Panoramy dnia”, „Godziny po godzinie” i magazynu „Twoja sprawa”.

W lutym ubiegłego roku przeprowadził wywiad z Łukaszem Warzechą w programie „Z dnia na dzień”, który przez Komisję Etyki TVP został uznany za „naruszający zasady etyki dziennikarskiej”, a zachowanie Kulczyckiego ocenione zostało jako „niestosowne i zbyt emocjonalne”.

Odejścia Kraśki i Lewickiej

W poniedziałek z pracy w Telewizji Polskiej zrezygnował Piotr Kraśko – CZYTAJ WIĘCEJ. Wymówienie złożyła także Karolina Lewicka – CZYTAJ WIĘCEJ.

kolejnyDziennikarz

gazeta.pl

 

Zmiana w TK: 2 sędziów wybranych przez PiS będzie mogło orzekać

MIG, 12.01.2016

Konferencja prasowa Andrzeja Rzeplinskiego

Konferencja prasowa Andrzeja Rzeplinskiego (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

1. Andrzej Rzepliński włączył do grupy sędziów Trybunału Konstytucyjnego 2 sędziów
2. To dwoje z pięciorga sędziów wybranych 2 grudnia głosami PiS
3. To oznacza, że będą oni mogli orzekać w procesach

 

– Włączyłem do grupy sędziów orzekających dwoje „grudniowych” sędziów – Julię Przyłębską i Piotra Pszczółkowskiego – powiedział prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński.

Przyłębska i Pszczółkowski to dwoje z pięciorga sędziów wybranych 2 grudnia głosami PiS. Zostali wybrani na miejsce sędziów TK, których kadencje minęły w grudniu. „Włączenie ich do grupy sędziów orzekających” oznacza w praktyce dopuszczenie tej dwójki – wybranej, jak orzekł Trybunał, zgodnie z konstytucją – do wydawania wyroków w sprawach podejmowanych przez Trybunał.

Co z 3 sędziami wybranymi w czerwcu? „Są wybrani przez Sejm”

Pozostaje nierozstrzygnięta kwestia trójki sędziów wybranych w czerwcu przez PO, o których również Trybunał orzekł, że zostali wybrani zgodnie z prawem. Do tej pory nie zaprzysiągł ich prezydent Andrzej Duda. Rzepliński, pytany, czy oczekuje od Dudy deklaracji o terminie odbioru tej przysięgi, odparł, że „jest to decyzja pana prezydenta czy i kiedy taką uroczystość złożenia ślubowania w jego obecności zorganizuje”.

– Ci trzej sędziowie są wybrani przez Sejm. Trybunał wyraźnie to stwierdził – w tych ramach w jakich mógł to stwierdzić – dodał.

Jak powiedział prezes Trybunału, zarządzenie o wyznaczeniu terminu rozpoznania skargi na przegłosowaną przez PiS nowelizację ustawy o TK zostało wydane jeszcze pod rządami ustawy przed nowelizacją – i m.in. dlatego prace odbywają się na mocy ustawy o TK w brzmieniu sprzed nowelizacji – czyli w składzie 10-osobowym.

– Z punktu widzenia treści konstytucji i wyroku TK mieliśmy – i ten stan trwa do dzisiaj – mamy wybranych 18 sędziów – mówił Rzepliński.

Zobacz także

TOK FM

Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski dopuszczeni do składu TK [SYLWETKI]

Wojciech Czuchnowski, cyt, komp, 12.01.2016

Piotr Pszczółkowski i Julia Przyłębska

Piotr Pszczółkowski i Julia Przyłębska (fot. MAŁGORZATA KUJAWKA, KUBA ATYS)

Andrzej Rzepliński dopuścił dziś do składu orzekającego Trybunału Konstytucyjnego dwoje sędziów wybranych przez PiS – Julię Przyłębską i Piotra Pszczółkowskiego. Kim są nowi sędziowie?
 

45-letni Piotr Pszczółkowski to jeden z najbardziej zaufanych ludzi PiS i prezesa Kaczyńskiego. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego i chociaż mieszka w Warszawie, to w Łodzi ma zarejestrowaną kancelarię. Praktykę adwokacką zaczął w 1999 r. Członek Sądu Dyscyplinarnego w Okregowej Radzie Adwokackiej w Łodzi. W ostatnich wyborach startował z listy PiS i dostał się do Sejmu.

Od pięciu lat działalność Pszczółkowskiego skupiała się na reprezentowaniu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Mecenas był pełnomocnikiem 20 z nich, w tym Jarosława Kaczyńskiego. Do 2013 r. pracował razem z drugim adwokatem – Rafałem Rogalskim, który jednak zrezygnował, bo nie podzielał ustaleń głoszonych w sprawie katastrofy przez zespół Antoniego Macierewicza. Pszczółkowski, przeciwnie, aktywnie uczestniczył w pracach zespołu oraz w konferencjach smoleńskich, podczas których dowodzono, że przyczyną katastrofy były wybuchy i zamach.

Sam nigdy jednoznacznie nie wypowiedział się, czy też jest zwolennikiem tej teorii, ostro za to krytykował działania prokuratury i rządu w sprawie katastrofy.

Kiedy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji wykluczyło możliwość wybuchów, publicznie wzywał, by badania powierzyć komu innemu. – Próbki z CLKP należy zabrać i powierzyć dobremu autoryzowanemu laboratorium – mówił. Przed wyborami powiedział, że w Sejmie będzie „pilnował sprawy smoleńskiej”. Bardzo możliwe, że będzie potrzeba powołania komisji międzynarodowej, jeżeli działania polskiej administracji po ewentualnej zmianie władzy spotkają się z tamą ze strony rosyjskiej – zapowiadał.

Pszczółkowski reprezentował też rodziny smoleńskie w sprawie z prywatnego aktu oskarżenia przeciwko urzędnikom rządu Tuska o zaniedbania przed katastrofą.

Julia Przyłębska, specjalistka od prawa pracy i ubezpieczeń społecznych

56-letnia Julia Przyłębska ukończyła I LO, prestiżowego poznańskiego „Marcinka”. W 1982 r. roku została magistrem prawa po studiach na UAM, gdzie mocno angażowała się w działalność w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Sześć lat później otrzymała nominację sędzi Sądu Rejonowego w Poznaniu w Wydziale Cywilnym Nieprocesowym, a w latach 90. orzekała w Wydziale Ubezpieczeń Społecznych poznańskiego sądu wojewódzkiego.

W 1998 r. za rządów AWS zrzekła się stanowiska sędziego i rozpoczęła pracę w służbie dyplomatycznej jako konsul i radca w Ambasadzie RP w Kolonii i Berlinie. Zna bowiem doskonale język niemiecki, posługuje się także angielskim. Negocjowała m.in. odszkodowania z tytułu pracy przymusowej, była odpowiedzialna za współpracę Rzecznika Interesu Publicznego z Urzędem ds. akt Stasi. – Wtedy zapamiętałem ją jako pracowitą i zaangażowaną w sprawy polsko-niemieckie osobę. Rzeczowo i kompetentnie analizowała fakty, nie dawała się ponieść emocjom. Ale dziś kojarzona jest jednoznacznie ze środowiskiem PiS – mówi jeden z byłych posłów AWS z Poznania.

W 2007 r., już za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, wróciła na stanowisko sędziego, a w lipcu ubiegłego roku została przewodniczącą Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Uchodzi za specjalistkę w tej dziedzinie prawa. Orzekała m.in. w głośnej sprawie fryzjera z Poznania, od którego Zakład Ubezpieczeń Społecznych żądał prawie 32 tys. zł zaległych składek, choć przedsiębiorca miał dowody na ich opłacanie. W 2010 r. sąd pod przewodnictwem Przyłębskiej orzekł, że fryzjer nie jest winny ZUS ani złotówki. – Do sądu przychodzi się po to, by zadbał on o sprawiedliwość – mówiła wtedy sędzia Przyłębska.

Mężem sędzi jest prof. filozofii na UAM Andrzej Przyłębski. Należy on do aktywnych działaczy Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Ta założona w Poznaniu pięć lat temu organizacja jest mocno związana z PiS. Należy do niej ponad 300 osób. Przyznaje Medal Przemysła II, którym uhonorowała m.in. Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. AKO wspiera wszelkie działania prezesa PiS i prezydenta Andrzeja Dudy. Sam prof. Andrzej Przyłębski na łamach niemieckiego pisma naukowego bronił ludzi związanych z Narodowym Odrodzeniem Polski, którzy w 2013 r. we Wrocławiu zakłócili wykład prof. Zygmunta Baumana. W liście do niemieckiej redakcji napisał, że wykład oprotestowali studenci, a ich sprzeciw nie był motywowany antysemityzmem, lecz przeszłością filozofa. „Zygmunt Bauman był nie tylko wiernym stalinistą, lecz także, co o wiele gorsze, był oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, formacji porównywalnej do SS” – napisał prof. Przyłębski.

Były polityk AWS z Poznania: – Od pięciu lat Poznań ma już swoją sędzię w Trybunale Konstytucyjnym. To prof. Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz. Owszem, miała poparcie Platformy, przez wiele lat współpracowała z Rządowym Centrum Legislacji, ale nigdy nie dała się poznać jako zaangażowana politycznie działaczka. Czy tak będzie w przypadku prof. Przyłębskiej? Nie sądzę. Osoba, która przyjmuje tego typu propozycję w takich okolicznościach sama wystawia sobie świadectwo – mówi były polityk, który zna prof. Przyłębską.

Zobacz także

julia

wyborcza.pl

„Sąd kapturowy” za hymn? Dąbrowa chce unieważnienia decyzji Komisji Etyki Polskiego Radia

Agnieszka Kublik, 12.01.2016

Kamil Dąbrowa

Kamil Dąbrowa

Kamil Dąbrowa, b. szef radiowej „Jedynki” chce unieważnienia decyzji Komisji Etyki Polskiego Radia. Komisja uznała, że Dąbrowa nie mógł bez konsultacji z pracownikami „Jedynki” nadawać na antenie polskiego hymnu w proteście przeciwko przejmowaniu mediów publicznych przez rząd PiS.

Dąbrowa ogłosił tę akcję 1 stycznia. Na antenie co godzinę nadawał Mazurka Dąbrowskiego i „Odę do radości”, czyli hymn Europy.

Właśnie za to w zeszły piątek odwołała go nowa prezes Polskiego Radia Barbara Stanisławczyk. Zrobiła to zaledwie kilka godzin po objęciu stanowiska, a zajęło jej to kilka minut. Gdy ustaliła, że to Dąbrowa ponosi odpowiedzialność za nadawanie hymnu 12 razy na dobę, poinformowała go, że naruszył zasady etyki i że jest zwolniony.

Komisja Etyki w poniedziałek zgodziła się z decyzją nowej pani prezes. Jak podaje press.pl, Komisja Etyki przypomniała, że zgodnie z konstytucją hymn RP podlega ochronie prawnej. „Użycie hymnu państwowego jest zarezerwowane dla sytuacji wyjątkowych. Zgadzając się, iż położenie mediów publicznych wywołuje głębokie zaniepokojenie, uważamy, że protest powinien przyjąć inną formę”. Komisji uznała, że Dąbrowa „nie miał prawa podejmować akcji protestacyjnej na antenie publicznego radia bez szerokiej konsultacji z całą załogą”. – Decydując się na taką formę protestu, dyrektor powinien od samego początku informować słuchaczy, jaki jest cel akcji – stwierdziła komisja. I oceniała, że działanie Dąbrowy w tej sprawie jest „manipulacją wobec pracowników Programu I”.

Dąbrowa protestuje przeciwko tej decyzji. Komisja bowiem podjęła ją bez rozmowy z nim. – Opinia, która została powzięta przez Komisję Etyki Polskiego Radia w sposób, który narusza regulamin i dobry obyczaj funkcjonowania komisji, przypomina raczej sąd kapturowy oraz sposób osądzania ludzi w czasach PRL-u. Okrywa hańbą osoby, które się pod nią podpisały – napisał Dąbrowa w liście do pracowników PR. A zarząd prosi, by „unieważnił dokument, który nie licuje z powagą i godnością pracowników Polskiego Radia”. Chce, by Komisja Etyki raz jeszcze zajęła się jego sprawą.

To cały list Kamila Dąbrowy:

Szanowni Państwo, Koleżanki i Koledzy,

czuję się zobowiązany odpowiedzieć na opinię wydaną przez Komisję Etyki Polskiego Radia dnia 11.01.2016 roku dot. „postępowania Dyr. Kamila Dąbrowy w związku z akcją antenową mającą być protestem przeciwko nowelizacji ustawy medialnej”.

Informuję Państwa, iż Komisja Etyki Polskiego Radia nie spotkała się ze mną w tej sprawie, naruszając dobry obyczaj, zasady koleżeńskości oraz elementarne normy etyki zawodowej.

O niemożliwości stawienia się przed Komisją Etyki poinformowałem red. Annę Juśkiewicz w mailu z 8.01.2016 r.

Niniejszym informuję, iż:

1. Nie wszcząłem na antenie Radiowej Jedynki akcji protestacyjnej, tylko akcję antenową mającą w symboliczny sposób zwrócić uwagę słuchaczy oraz opinii publicznej na możliwe zagrożenie wolności słowa i pluralizmu w mediach publicznych, które niesie nowelizacja ustawy medialnej. Informowałem o tym wielokrotnie, w tym w komunikacie pr-owym z dnia 31.12.2015 roku oraz na spotkaniu z załogą radia dnia 4.01.2016 roku, na którym obecne były osoby z Komisji Etyki Polskiego Radia.

2. O planowanej akcji poinformowałem 31.12.2015 r. kierowników redakcji na porannym kolegium redakcyjnym. Nie usłyszałem żadnego głosu krytycznego. Dzięki temu akcja została zaplanowana i przeprowadzona zgodnie z regułami sztuki radiowej oraz dziennikarskiej rzetelności. Nie dopuściłem się zatem manipulacji wobec pracowników Pierwszego Programu Polskiego Radia, z których większość poparła akcję antenową.

3. Nie użyłem Polskiego Radia jako strony w walce o władzę, gdyż akcja nie była wymierzona przeciwko jakiemukolwiek podmiotowi, lecz w sprawie fundamentalnych wartości w mediach publicznych, jakimi są obiektywizm, wolność słowa oraz pluralizm światopoglądowy.

4. Hymn Polski był emitowany na antenie z należytym szacunkiem i czcią należną polskim symbolom narodowym. W podobny sposób emitowany był Hymn Europy.

Tym samym opinia Komisji Etyki jest bezzasadna, niesprawiedliwa i krzywdząca oraz naruszająca dobre imię, uczciwość i rzetelność dziennikarzy, którzy pracują w Pierwszym Programie Polskiego Radia.

Opinia, która została powzięta przez Komisję Etyki Polskiego Radia w sposób, który narusza Regulamin i dobry obyczaj funkcjonowania komisji, przypomina raczej sąd kapturowy oraz sposób osądzania ludzi w czasach PRL-u, okrywa hańbą osoby, które się pod nią podpisały.

Zwracam się z prośbą do Zarządu Polskiego Radia S.A. oraz Komisji Etyki o unieważnienie tego dokumentu, który nie licuje z powagą i godnością pracowników Polskiego Radia. Proszę zarazem o ponowne rozpatrzenie sprawy dotyczącej inkryminowanej akcji antenowej.

Wyrażam ubolewanie, iż osoby, które podpisały się pod opinią postąpiły w sposób niekoleżeński, haniebny i niegodny pracowników Polskiego Radia, a zwłaszcza osób zasiadających w Komisji Etyki Polskiego Radia.

Opinię podpisały:

Maria Baliszewska

Irena Domańska-Kubiak

Ewa Heine

Justyna Janas

Justyna Juśkiewicz

Opinii nie podpisała Małgorzata Zalewska.

Zwracam się z prośbą do Zarządu Polskiego Radia S.A. o rozpatrzenie mojego wniosku i wpływ na zaniechanie praktyk, które szkalują dobre imię Polskiego Radia.

Z poważaniem,

Kamil Dąbrowa, Polskie Radio

Zobacz także

sądKapturowy

wyborcza.pl

Owsiak. Bezcenna zmiana

Agnieszka Kublik, 12.01.2016

Owsiak kontra hejterzy. Bilans na dziś: 44 000 000 zł do zera

Owsiak kontra hejterzy. Bilans na dziś: 44 000 000 zł do zera (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Po dwóch miesiącach PiS-owskiej szarpaniny z opozycją, walki z Trybunałem Konstytucyjnym, zagarnięciu służby cywilnej i mediów publicznych Polakom należał się taki piękny dzień jak ostatnia niedziela. 120 tys. wolontariuszy, Jerzy Owsiak w Warszawie i miliony Polaków w całej Polsce osiągnęli razem przepiękny sukces. Nie polityczny, ale obywatelski, wspólnotowy i patriotyczny.
 

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy uzbierała w tym roku według ostatnich danych ponad 44 mln zł. Bez wątpienia padnie rekord. Kolejny zresztą. Przed rokiem WOŚP zebrała 52 448 765,49 zł, a rok wcześniej – 50 657 747,68 zł. W 2012 r. – 50 638 801,30 zł, w 2011 – 47 248 415,05 zł.

Polacy w niedzielę zademonstrowali, gdzie jest Polska. Cudowna Polska. A była tam, gdzie Owsiak i jego wolontariusze. Obóz rządzący z prezesem Jarosławem Kaczyńskim został po drugiej stronie polskiej barykady, którą sam wznosi dzień po dniu.

Polacy z Owsiakiem stoją po dobrej stronie – solidarności. Solidarności w niesieniu pomocy. Solidarności w dostrzeganiu potrzebujących. Solidarności w okazywaniu zaufania. Solidarności przeciwko nienawiści wylewanej co roku przez prawicę na WOŚP.

Jesienią 2006 r. podczas wiecu poparcia dla PiS w Stoczni Gdańskiej Kaczyński, wtedy premier, wypowiedział to słynne zdanie: „My jesteśmy tu, gdzie wtedy. Oni tam, gdzie stało ZOMO”. Trawestując dziś te słowa, można by powiedzieć, że Kaczyński ze swoim obozem znalazł się po stronie przeciwnej niż solidarność.

Polska wspólnota, biało-czerwona drużyna polskich patriotów, która złożyła się na te ponad 44 mln zł na koncie WOŚP, ma się świetnie. Nie jest w ruinie. Polska dobroczynność nie jest w ruinie. Zaufanie Polaków do siebie nawzajem nie jest w ruinie. Polska solidarność nie jest w ruinie. Właśnie to chcieli Polacy pokazać władzy w ostatnią niedzielę.

Ks. Jan Kaczkowski, założyciel hospicjum w Pucku, deklarował półżartem, że jeśli za popieranie WOŚP miałby pójść do piekła z Owsiakiem (dokąd wysyła go część katolików), to chętnie pójdzie. Jak widać, Polacy woleli piekło z Owsiakiem niż wspólnotę z Kaczyńskim.

„Suweren”, „naród”, „wspólnota”, „biało-czerwona drużyna” – te pojęcia PiS usiłuje nie tylko zawłaszczyć, lecz także nadać im inne znaczenie. Słowa te rozumieją bowiem na przekór ich sensowi, np. wspólnota Kaczyńskiego jest zamknięta i wykluczająca ludzi inaczej myślących.

W niedzielę Polacy dali do zrozumienia, co te słowa naprawdę dla nich znaczą. Prawicę od dawna wkurza hasło Owsiaka: „Róbta, co chceta”. Naród właśnie pokazał, czego chce – a chciał solidarnie z Owsiakiem zbierać pieniądze (w tym roku na chore dzieci i osoby w podeszłym wieku).

Kolejny rekord WOŚP, ale bardziej spektakularny niż w poprzednich latach, to bezcenna zmiana. W odróżnieniu od „dobrej” zmiany PiS-owskiej, ta wyjdzie nam wszystkim na dobre.

Zobacz także

prawicę

wyborcza.pl