Pieśń, 05.02.2016

 

Temat dnia „Gazety Wyborczej”: Agnieszka Kublik rozmawia z Maciejem Laskiem o podkomisji w Komisji Badania Wypadków Lotniczych powołanej przez Antoniego Macierewicza

MACIEJ LASEK, AGNIESZKA KUBLIK, ZDJĘCIA I MONTAŻ: DOROTA HALICKA, STUDIO TV, 05.02.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,19589967,video.html?embed=0&autoplay=1
Minister Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz powołał podkomisję w Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która się ma się zająć ponownym zbadaniem katastrofy smoleńskiej. Czego można się spodziewać po tej podkomisji? – Podkomisja ta nie jest złożona ze specjalistów z zakresu badania wypadków lotniczych. W związku z tym osoby tam powołane będą musiały najpierw nauczyć się tego, czym będą się zajmować. Uważam, że jest to duża porażka pana ministra Macierewicza, gdyż nie udało mu się wciągnąć do tej podkomisji nikogo z profesjonalistów – mówi Maciej Lasek, gość Agnieszki Kublik w Temacie dnia ‚Gazety Wyborczej’.

Prezentując podkomisję, Antoni Macierewicz podał dwa powody, dla których prace nad wyjaśnieniem katastrofy pod Smoleńskiem muszą zostać wznowione. Po pierwsze, zdaniem ministra karty informacji i meldunków, które zostały dostarczone 10 kwietnia do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego zostały zniszczone. Drugim powodem jest brak analizy przez Komisję Millera danych z rejestratora, który obrazuje cały przebieg lotu Tupolewa. Gość Tematu dnia odniósł się do obu zarzutów, uznając je za nieprawdziwe. – Z całą stanowczością mogę tylko powiedzieć, że wszystkie informacje, które otrzymaliśmy były u nas przechowywane, zarchiwizowane i wykorzystane. Nie znam żadnej informacji, która mogłaby świadczyć o tym, że przyczyna katastrofy była inna, niż ta podana wcześniej w raporcie – dodaje Maciej Lasek.

W ramach ‚Tematu dnia Gazety Wyborczej’ redaktorzy ‚Gazety Wyborczej’ wspólnie z gośćmi omawiają aktualne wydarzenia w Polsce. Wyborcza.pl zaprasza internautów do oglądania kolejnych odcinków programu.

Obejrzyj pozostałe odcinki Tematu dnia ‚Gazety Wyborczej’

toPorażka

Zobacz także

wyborcza.pl

 

niedawno

 

PiS niech się „wyloguje z naszego prywatnego życia”. Pod pałacem prezydenckim trwa 12-godzinny protest

Transparent wznoszony na jednej z wcześniejszych manifestacji.
Transparent wznoszony na jednej z wcześniejszych manifestacji. Fot. Twitter

Po podpisaniu wczoraj przez Andrzeja Dudę ustawy o policji i służbach specjalnych przed Pałacem Prezydenckim trwa od południa 12-godzinny protest zorganizowany przez Amnesty International, Akcję Demokracja i Fundację Panoptykon. Aktywista Bogumił Kolmasiak twierdzi, że ustawa posuwa się stanowczo za daleko: – To jest niewyobrażalna ingerencja państwa w prywatność obywateli – oburza się.

– Policja może analizować dane i mogą być z nich wyciągnięte jakieś kompromitujące informacje np. o romansach, o chorobach psychicznych, o nałogach czy o relacjach, które wydają się władzy podejrzane – zauważa Katarzyna Szymielewicz. Jest przeświadczona, że ustawa może w szczególności uderzyć w dziennikarzy, adwokatów i polityków, ale także w zwykłych ludzi.

Przed Trybunałem Konstytucyjnym nowe uprawnienia służb zamierza zaskarżyć rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar. Twierdzi on, że uchwalone przepisy zagrażają naszym podstawowym wolnościom. Pozwalają bowiem m. in. inwigilować obywateli bez wcześniejszej zgody sądu i bez informowania nas o tym, że byliśmy prześwietlani.

Na tej stronie można podpisać petycję w tej sprawie.

źródło: Polskie Radio

 

naTemat.pl

„J***ć Szydło” czy „Jest wam przykro”? Co usłyszała premier z ław sejmowych? Będzie śledztwo

Mast, 05.02.2016

Beata Szydło, premier RP

Beata Szydło, premier RP (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia premier Beaty Szydło. „J***ć Szydło” – takie słowa miały paść 15 grudnia z ław sejmowych pod adresem premier. Szydło przemawiała wtedy na temat budżetu państwa. W oficjalnym stenogramie zapisano jednak inne słowa – „jest wam przykro”. Czy ktoś się pomylił?

 

Jak podał portal Tvn24.pl, prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie znieważenia premier Beaty Szydło. Powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła „osoba prywatna”. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście nie ujawniła jej danych osobowych.

Do znieważenia miało dojść podczas posiedzenia Sejmu 15 grudnia 2015 roku. W trakcie przemówienia szefowej rządu jeden z posłów rzucił w jej stronę wulgaryzmem – „j***ć Szydło”. W stenogramie sejmowym nie ma jednak po tych słowach śladu – zamiast przekleństw, pracownik Sejmu zanotował „jest wam przykro”. Jednak nietrudno zauważyć, że obie wypowiedzi mają bardzo podobne brzmienie.

Grudniowe posiedzenie Sejmu należało do wyjątkowo burzliwych, a wystąpienie premier dotyczące budżetu co chwila przerywały okrzyki posłów. Wulgaryzmy miały paść po słowie „problemy” w tym fragmencie wystąpienia premier:

„Powinniśmy wszyscy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Polacy, którzy wydali werdykt w wyborach parlamentarnych, opowiadając się za zmianą dotyczącą sposobu uprawiania polityki, traktowania obywateli przez rządzących, czy Polacy, którzy byli do tej pory przez osiem lat lekceważeni, nie były dostrzegane ich problemu (…)”

Słowa, które brzmią jak obraźliwa wypowiedź zgłoszona do prokuratury, słychać na nagraniu wideo z posiedzenia Sejmu (w 10 sekundzie).

Jak ustalił portal Tvn24.pl, prokuratura zwróciła się do Sejmu z prośbą o dostarczenie stenogramu, gdzie zapisano „jest wam przykro”. Dziennikarze zastanawiają się, czy teraz powołani zostaną biegli, którzy ustalą, jakich dokładnie słów użył „głos” z nagrania wideo.

Jeśli prokuratura zidentyfikuje autora obraźliwej wypowiedzi (a wcześniej samą wypowiedź) i uzna, że znieważył premier RP, grozi mu grzywna, a nawet do roku pozbawienia wolności.

jebać

gazeta.pl

nowe

dziś

„Kościół zepsuty do szpiku kości”: poznajcie bohaterów „Spotlight”

05.02.2016

Skrupulatne śledztwo dziennika „The Boston Globe” w sprawie pedofilii wśród księży zaowocowało kilkoma aresztowaniami, procesami sądowymi i filmem nominowanym do Oscara, lecz walka o sprawiedliwość jeszcze się nie zakończyła.

W styczniu 2002 roku bostońska gazeta codzienna opublikowała historię, która wstrząsnęła Kościołem rzymskokatolickim. Chodziło o skandal pedofilski, w który zamieszanych było ponad 70 księży. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że kardynał Bernard Law, arcybiskup Bostonu, regularnie i świadomie tuszował przestępstwa, popełniane przez katolickich duchownych.

Kardynał przez całe lata przenosił duchownych znanych ze skłonności pedofilskich z jednej parafii do drugiej, w praktyce udzielając im przyzwolenia na wykorzystywanie nowych ofiar.Co więcej, zachęcał do zwierania ugody bez udziału sądu i wypłacania odszkodowań, by kupić milczenie pokrzywdzonych.

Wstrząsający raport „The Boston Globe” był wynikiem trwającego sześć miesięcy śledztwa prowadzonego przez zespół Spotlight, złożony z dziennikarzy dochodzeniowych – trzech mężczyzn i kobiety – pracujących w bostońskim dzienniku. Skandal wyszedł na jaw po tym, gdy nowy redaktor naczelny zlecił zespołowi dokładniejsze przyjrzenie się sprawie Johna Geoghana, miejscowego księdza oskarżanego o molestowanie kilkudziesięciu młodych parafian.

"Spotlight" - kadr z filmu„Spotlight” – kadr z filmu Foto

Tak głośnej sprawy, upublicznionej przez kilku zaangażowanych dziennikarzy, nie było od czasów, gdy „The Washington Post” zdemaskował aferę Watergate w latach 70. Bostońscy dziennikarze śledczy zdobyli Nagrodę Pulitzera i przyczynili się wszczęcia policyjnego śledztwa nie tylko w innych amerykańskich miastach, ale też w 102 diecezjach na całym świecie, w tym w Wielkiej Brytanii. Bezpośrednim następstwem ujawnionego przez nich skandalu było dochodzenie przeprowadzone w Irlandii, które wykazało, że tamtejszy Kościół ukrywał przestępstwa popełnione przez 46 księży pedofilów.

O kulisach śledztwa bostońskich dziennikarzy opowiada nominowany do Oscara thriller „Spotlight” w reżyserii Toma McCarthy’ego.

Rozmowę z Walterem Robinsonem (w filmie jego rolę gra Michael Keaton) i Michaelem Rezendesem (Mark Ruffalo), dwoma reporterami bostońskiego dziennika, którzy pracowali nad tą sprawą, rozpoczynam od pytania o to, kiedy uświadomili sobie, że mają w rękach wielki temat.

Rezendes, szorstki ciemnowłosy mężczyzna, pochyla się do przodu, niczym Jack Russell terier, który złapał trop. – W moim przypadku ta świadomość przyszła, gdy prowadziłem śledztwo w sprawie Geoghana. Pomyślałem, że sprawdzę, gdzie został przeniesiony. Okazało się, że powierzono mu opiekę nad ministrantami, choć jego zwierzchnicy dobrze wiedzieli, że wykorzystuje seksualnie dzieci. Uznałem, że to już jest szczyt deprawacji.

– Ja zrozumiałem to, gdy zaczęliśmy przeprowadzać wywiady z dorosłymi, którzy byli molestowani w dzieciństwie – mówi schrypniętym głosem Robinson. –Dzięki dostępowi do tajnych akt sądowych wiedzieliśmy już, że Kościół chroni około 15 księży pedofilów, ale po rozmowie z psychologiem specjalizującym się w przypadkach molestowania nieletnich, doszliśmy do wniosku, że ta liczba może być znacznie wyższa. (Na podstawie własnych badań nad zachowaniem pedofilów, psycholog oszacował, że w sprawę może być zamieszanych około 6 proc. księży).

Beata Szydło została znieważona w Sejmie? Prokuratura prowadzi śledztwo

Wystąpienie Beaty Szydło z 15.12., podczas którego miały paść obraźliwe słowa.
Wystąpienie Beaty Szydło z 15.12., podczas którego miały paść obraźliwe słowa. Fot. Kadr z YouTube / Janusz Jaskółka

Prokuratura zbada, czy podczas wystąpienia Beaty Szydło w sali plenarnej Sejmu, które miało miejsce 15 grudnia ubiegłego roku, nie doszło do znieważenia szefowej rządu. Chodzi o zwrot „jest wam przykro”, który pojawił się w oficjalnym stenogramie. Pojawiło się jednak podejrzenie, że w rzeczywistości ktoś krzyczał: „Je**ć Szydło”.

Prokuratura podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa w tej sprawie 18 stycznia. Zawiadomienie otrzymano od osoby prywatnej, która usłyszała wulgarne słowa podczas oglądania transmisji z obrad Sejmu. Warto przypomnieć, że tego dnia w izbie niższej Parlamentu RP było wyjątkowo burzliwie. W tle wciąż było słychać głosy niezadowolenia, np. „bierzcie się do roboty”. Jednocześnie co rusz premier nagradzana była oklaskami polityków PiS.

 

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wystąpi do Sejmu o udostępnienie stenogramu. Za znieważenie szefowej rządu w trakcie pełnienia przez nią obowiązków służbowych grozi kara do jednego roku pozbawienia wolności.

Jak było naprawdę? Możecie sprawdzić sami oglądając wystąpienie Beaty Szydło z 15 grudnia. Słowa, którymi zajmie się prokuratura padają w 1′ 36” nagrania:

źródło: TVN24

naTemat.pl

 

PIĄTEK, 5 LUTEGO 2016

W przyszłym tygodniu kolejne posiedzenie Zarządu PO

13:10
zarzadPO1

W przyszłym tygodniu kolejne posiedzenie Zarządu PO

Piątkowe posiedzenie Zarządu Platformy zdominowała dyskusja o nowej propozycji partii dotyczącej programu Rodzina 500+. Inne sprawy dotyczące m.in. spraw wewnętrznych partii mają być omawiane na kolejnym posiedzeniu zarządu, które odbędzie się w przyszłym tygodni. Jego dokładny termin nie jest jeszcze znany ze względu na napięty harmonogram posiedzenia Sejmu.

12:51

Bochenek o spotkaniu Szydło-Cameron: Zapadły pewne rozstrzygnięcia, ale nadal wiele kwestii jest negocjowanych

Zasiłki i prawa socjalne polskich pracowników w Wielkiej Brytanii, bezpieczeństwo w UE, a także rola UE i organów Unii we współczesnym świecie, jak Unia powinna funkcjonować – to 3 główne tematy spotkania premier Szydło z premierem Cameronem. Jak mówił na briefingu w Sejmie rzecznik rządu Rafał Bochenek:

„W tych trzech kwestiach zapadły pewne rozstrzygnięcia, ale nadal wiele kwestii jest negocjowanych”

Dalej mówił:

„Jeśli chodzi o kwestie socjalne polskich pracowników, trzeba podkreślić, że jeżeli jakiekolwiek roztrzygnięcia zapadną w trakcie RE, to na pewno nie będą one dotyczyły tych osób, które aktualnie pracują w WIelkiej Brytanii”

Rzecznik rządu poinformował, że premierzy Polski i Wielkiej Brytanii zgodzili się co do tego, że najważniejsze decyzje dot. państw członkowskich powinny zapadać właśnie na forum parlamentów państw członkowskich.

12:44

Neumann pytany o koszty projektu PO 500 zł na każde dziecko: Uprościmy procedury

Sławomir Neumann, pytany dziś na konferencji PO o koszty propozycji Platformy (500 zł na każde dziecko), tłumaczył:

„W tegorocznym budżecie zapisane jest 17,2 mld zł w rezerwach oraz 800 mln zł w innych źródłach. Nasz projekt gwarantuje uproszczenie całej procedury. W naszym projekcie cała procedura dostarczania środków jest gwarantowana przez ZUS. Nie trzeba zatrudniać tysięcy urzędników, stwarzać nowych komórek w samorządach. 18 mld zł wystarczy, by w tym roku – od połowy roku – te 500 zł na każde dziecko przeznaczać. Te środki są zabezpieczone”

12:36
img_20160205_122232

Schetyna proponuje 500 zł na każde dziecko: Nie ma zgody na sortowanie Polaków i dzielenie dzieci

Liderzy Platformy przedstawili dziś własne propozycje odnośnie do rządowego programu Rodzina 500+. Jak mówił dziś Grzegorz Schetyna:

„Tak samo jak wiele obietnic PiS w kampanii było oszustwem, tak samo ten program jest oszustwem. Nie ma 500 zł dla każdego dziecka. PiS dzieli Polaków, znajduje tych gorszego sortu, zaczyna dziś także dzielić dzieci. Nie ma na to zgody Platformy”

Przewodniczący PO mówił ponadto:

„Składamy projekt ustawy, która przewiduje 500 zł na dziecko, ale na każde dziecko. Jeśli walczyć o demografię, to przecież decyzja o pierwszym dziecku jest kluczowa i najważniejsza. Platforma taki wariant popiera, 500 zł na wszystkie dzieci, bez szukania różnic. Łącznie z samotnymi matkami. 500 zł na każde dziecko do 18 roku życia. To wszystko znajdzie się w naszym projekcie ustawy, który dziś 14:30 złożymy w Sejmie, a także w poprawkach, które przedstawimy w trakcie debaty w Sejmie”

09:32
szydlo1008

Szydło: Dla Polski Wielka Brytania jest partnerem strategicznym. Będziemy szukali kompromisu

Jak mówiła w swoim oświadczeniu premier Szydło:

„Teraz jest okres niezwykle ważnej dyskusji w UE. O części rozmawialiśmy wczoraj, o części będziemy rozmawiać na szczycie RE. Dla Polski Wielka Brytania jest partnerem strategicznym, dla nas bardzo istotne jest to, by Wielka Brytania pozostała w UE. Jest państwem, które stanowi fundament UE. Dla polskiej gospodarki i polityki niezwykle istotne jest to, by pozostała w UE. Bardzo sobie cenimy współpracę z Wielką Brytanią”

Do niektórych propozycji w pełni się przychylamy :

„Propozycje nad którymi będziemy dyskutowali w części propozycje nie budzą wątpliwości. Mogę nawet powiedzieć, że przychylamy się w pełni do propozycji, do tych rozwiązań które mają poprawić konkurencyjność, które mają odbiurokratyzować UE, które mają nadać odpowiednie znaczenie parlamentom narodowym. Ale oczywiście jak to jest przy stole, gdy się się siada do negocjacji zawsze pojawiają się tematy do doprecyzowania. To są kwestie powiązane ze sprawami socjalnymi. W Wielkiej Brytanii jest teraz 1 mln obywateli Polski. Ci którzy tam mieszkają budują też PKB Wielkiej Brytanii, chcielibyśmy by mieli takie same warunki do rozwoju jak obywatele Wielkiej Brytanii. O tym będziemy rozmawiać. Zapewne będą to dobre rozmowy, będziemy szukali kompromisu”

09:16
Szef

Szefernaker: Nigdy w ciągu 100 dni rządów nie zrealizowano tylu obietnic

– Trzeba być niezwykłym cynikiem, żeby po 79 dniach rządów PiS stworzyć taki spot. W ciągu 79 dni wprowadziliśmy podatek bankowy, głośny temat z kampanii, wprowadzamy 500+ i inne ustawy, które zaproponowaliśmy w kampanii. Teraz odbywa się debata o podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. Nigdy, w ciągu pierwszych 100 dni, nie zrealizowano tyle obietnic wyborczych – tak o nowym spocie PO – który opublikowaliśmy na 300 – mówił dziś w „Polityce przy Kawie Paweł Szefernaker.

300polityka.pl

Pieśń o fabryce [SPRINGER]

Filip Springer, 04.02.2016

Filip Springer

Filip Springer (Fot. archiwum autora)

Się nie opłacało. Nawet Keczup Włocławski robią już w Warszawie.
 

Taksówkarz prowadził zamaszyście, droga wiodła ostro pod górę. Nie mógł zrozumieć, po co się tam pcham. Chodziło o stok narciarski, który dziesięć lat temu powstał niemalże w centrum Przemyśla. Do dziś trwają w mieście dyskusje, czy aby grubych unijnych milionów nie wepchnięto tutaj w błoto. W końcu zatrzymał na środku jezdni i powiedział z naciskiem: – Fabryk, tu trzeba fabryk. Żeby ludzie mieli gdzie pracować. A nie jakieś takie fanaberie.

Tak, pieśń o fabrykach – słyszałem ją wszędzie. Od września jadę przez Polskę mniejszych miast, odwiedzając te, które w 1999 roku utraciły status województwa. W każdym z nich upadł jakiś duży zakład, dając podwaliny pod mit transformacyjnego rozgoryczenia. Spacer po cmentarzu polskiego przemysłu zacząłem przy wałbrzyskich kopalniach, potem były huty szkła w Piotrkowie, zakłady kolejowe w Pile, bieliźniarskie w Siedlcach i włókiennicze w Bielsku-Białej. No i huta w Częstochowie, kombinat siarkowy w Tarnobrzegu… – To było czerwone miasto – mówił mi we Włocławku Louis, miejscowy zegarmistrz – ale nie dlatego, że sprzyjało komunistom. Tu było mnóstwo kominów z czerwonej cegły. – Louis pokazywał palcem, co gdzie było. Tu zakłady celulozowe, tam fabryka fajansu, jeszcze dalej robiono farby i lakiery. Każde niemal zdanie kończył pełnymi goryczy słowami: – Się nie opłacało. Nawet Keczup Włocławski robią już w Warszawie.

Tylko w jednym mieście nikt nie narzekał na to, że fabryk nie ma. To było w Suwałkach. Tam słyszałem z reguły, że problemem zaczyna być fakt, że one tam są – w Specjalnej Strefie Ekonomicznej. – Praca jest, nie da się ukryć – mówił mi Adam, młody informatyk – możesz pracować przy pasztetach, przy meblach, przy ramkach do zdjęć. Wszędzie zarobisz tyle samo – minimalną plus ewentualnie nadgodziny.

– Dwóch synów mam, obaj dobre uczelnie pokończyli, wrócili do Suwałk i co? – opowiada miejscowa pielęgniarka – na taśmie pracują. Na nic ich nie stać, tyle żeby z głodu nie umrzeć.

Około 1,5 miliona Polaków po pracy idzie do kolejnej pracy. Jak dorabiają do najniższych stawek

„Będzie praca! I to w kilku miastach! – czytam entuzjastyczny post na Facebooku jednego z tygodników. Pod nim informacja, że Amazon zwiększy w Polsce zatrudnienie” – będziemy mogli posortować książki dla całej Europy, bo nadal bardziej opłaca się tu zarabiać na taniej sile roboczej niż sprzedawaniu nam wiedzy.

Dojechaliśmy już na miejsce, przemyska góra Zniesienie tonęła w śniegu. Taksówkarz ciągle gadał. – Ale tu nigdy nie było przemysłu – zasugerowałem w końcu. – A pięknie jest. Więc może jednak ta turystyka, a nie praca w fabryce za najniższą krajową? – Nie – odrzekł stanowczo. – Ludzie chcą fabryk. Jak będą fabryki, wtedy będzie dobrze.

Jak się pracuje w Amazonie. Polak, picker doskonały

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj:

Polują Szyszko i Kukiz. Co roku polscy myśliwi zabijają 1,5 mln zwierząt
Myśliwy kocha swoje łowisko nad życie. Z tej miłości w Puszczy Białowieskiej zabija się około tysiąca dużych zwierząt rocznie. Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim

Ogień kurialny. Ilu polskich księży skazano za pedofilię?
Po latach milczenia coraz więcej ofiar księży pedofilów oddaje sprawy do sądów. Sześciu mężczyzn z Brzeska zamierza wytoczyć proces księdzu. Z Markiem Lisińskim , prezesem fundacji Nie Lękajcie Się, rozmawia Marcin Wójcik

Prof. Śliwiński: Czytajcie poetów, bo zginiecie
A dziś kto chodzi z książkami pod pachą? Jakiś odklejeniec, świr, gość, z którym właściwie nie warto mieć dzieci! Z Piotrem Śliwińskim rozmawia Violetta Szostak

Ruskie trolle. Między Zmianą, Falangą a Facebookiem
Na tej wojnie ofiary zostają pedofilami

Mackiewicz zawraca spod Nanga Parbat
Przyszedł sześć godzin przed trzęsieniem ziemi. Nikt w bazie nie wierzył, że w kilkanaście godzin zejdzie 3 kilometry z 7200 metrów. Dlatego nie czekaliśmy na niego

Terrorystka z Facebooka. Jekatierina z Jekaterynburga czeka na wyrok
Jak to państwo ma bronić nas, obywateli, przed zamachami, jeśli 80 procent „terrorystów” to nieprawomyślne gospodynie domowe?

sięNie

wyborcza.pl

Karnowski ćwierka jak Marsjanin, kibic gwiżdże jak Niemiec? Nadciąga wielkie „pijii wziuuu”

Tomasz Piątek, 05.02.2016

Tydzień kończy Piątek

TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK. W Zgorzelcu ochroniarze zobaczyli Syryjczyka na ulicy. Jako że byli weteranami z Iraku, aresztowali go sobie. Miło żyć w epoce wzmożenia moralno-narodowego (gdy jest się blondynem). A takie wzmożenie wymaga, żeby po kraju biegali weterani aresztujący albo i strzelający sobie.
 

Przekonały się o tym Włochy w latach 20. i Niemcy w latach 30. A teraz Polska: minister Macierewicz tworzy sobie alternatywną armię złożoną z paramilitarno-strzelecko-hobbystycznych Freikorpsów. Jeśli dobrze zrozumiałem, całe to „wojsko obrony terytorialnej” będzie jedną wielką rekonstrukcją historyczną. Bo minister zamierza je rekrutować według zasad średniowiecznych. Od czasu Fryderyka Wielkiego armię buduje się z poszczególnych żołnierzy, od podstaw. Tymczasem Macierewicz chce zwoływać pod swe sztandary całe oddziały, drużyny, kumpelskie paczki i kumpelskie bandy. W tym nowym „wojsku” będą mogły one zachowywać swój wewnętrzny skład, strukturę, etos, lojalności i zależności. Co to będzie, gdy w Lasach Spalskich spotka się pluton ŁKS-u z dywizją Widzewa! Czy wiewiórki to przetrwają? Mam nadzieję, że przy tej okazji Macierewicz nie zapomni o dzielnych wiarusach ze Zgorzelca. Ich trzeba czymś zająć. Bo inaczej jeszcze pójdą do Goerlitz ratować Niemców przed islamem i będzie wstyd.

Skoro mowa o Niemcach, to w tym tygodniu absorbowali oni polską uwagę bardziej nawet niż Syryjczycy. Beata Szydło została wygwizdana przez kibiców w Krakowie – i publicysta niepokorny Michał Karnowski odkrył natychmiast, że byli to niemieccy kibice. Napisał, że gwizdali z niemieckim akcentem. A właściwie ćwierknął, bo napisał na Twitterze. Teraz pół Polski się z niego śmieje. Czy słusznie? Jeśli Karnowski ćwierka jak Marsjanin, to i kibice mogą gwizdać jak Niemcy.

Prześmiewcy pytają, czym różni się gwizd niemiecki od polskiego. A to głupie pytanie. Polacy gwiżdżą „pijii wziuuu”. Przynajmniej wtedy, gdy są na tropie spisku. To kolejna rzecz, którą zajmie się teraz Macierewicz: znów będzie na tropie pijii wziuuu. Ten rząd ma niezwykłe osiągnięcia w dziedzinie figur akrobatyczno-prawnych, ale pan Antoni zakasował wielu asów PiS-u. Przepchnął nowelizację, zgodnie z którą przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przewodzi Komisji w ten sposób, że jej nie przewodzi. Bo nie jest jej przełożonym, choć wciąż przewodniczącym. Nie może również wpływać na prace podkomisji należącej do tejże Komisji i badającej sprawę katastrofy smoleńskiej. Pod jednym względem nowelizacja jest jasna: jeśli ktoś rządzi Komisją, to Macierewicz. A jej przewodniczący, pułkownik Mirosław Grochowski, ma być czymś w rodzaju woźnego-sekretarza. Chociaż też już nie: Macierewicz właśnie go wyrzucił. Bo pułkownik nie wierzy w zamach.

Podoba mi się zdecydowana postawa ministra. Woźny nie woźny, sekretarz nie sekretarz, wierzyć w zamach ma każdy. Wprawdzie świeżo powołany szef podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński powiedział, że obejmuje swoją funkcję, nie żywiąc żadnych wstępnych hipotez. Ale to nie zgrzyt. Nie może przecież być hipotez tam, gdzie jest wiedza. Berczyński od dawna daje wyraz swej pewności co do zamachu. Tak samo jak Macierewicz, który powołując podkomisję, oświadczył oficjalnie, że komisje dotąd kłamały. I że konkretne osoby stoją za tragedią smoleńską. I że te konkretne osoby trzeba ukarać.

Jak rozumiem, właśnie w tym celu pan Antoni tworzy specjalne siły zbrojne. Jednak dość o Smoleńsku, bo ile można (aczkolwiek Macierewicz udowadnia, że można zawsze). Przejdźmy do spraw bardziej namacalnych. „Wiadomości” TVP straciły ponad 400 tys. widzów. Dziwne: nowa redakcja robi, co może, żeby program był zabawny. Krytycy jej wytykają, że w ostatni weekend nadała relację z nieodbywania się manifestacji KOD-u (bo faktycznie żadnej manifestacji nie było). Ale krytycy czepiają się niesłusznie. Od lat domagamy się przecież, żeby telewizja pokazywała także dobre wiadomości. A jak wiadomo, brak wiadomości to dobra wiadomość. Ostatnio coraz mocniej się o tym przekonujemy. I coraz rzadziej możemy tego zaznać.

Popieram zatem nowe media narodowe. Tym bardziej że mają jeszcze większe osiągnięcia: przed dwoma tygodniami TVP Info nadała relację z odbywania jako relację z nieodbywania! Mówiąc po ludzku: pokazała pustą ulicę parę godzin po manifestacji. I powiedziała: trudno uwierzyć, że tu była manifestacja, skoro jej nie ma.

A w ostatni czwartek „Wiadomości” nadały relację z karnawału w Kolonii. Czyli znowu coś o Niemcach – tym razem przerażonych najazdem molestujących muzułmanów. Młody człowiek mówił do kamery, że czuje się nieswojo, i dodał: „Aber wir lassen uns den Spass und Freude nicht nehmen”. Co znaczy: „Ale nie damy sobie odebrać zabawy i radości”. TVP przetłumaczyła to jako: „I masz wrażenie, że to nie będzie ta sama zabawa”. Tylko tak dalej, drodzy niepokorni, a za parę miesięcy będą was oglądać widzowie TV Trwam. I tylko oni (chociaż oni też nie: oni oglądają TV Trwam).

Skoro mowa o Rydzyku, to rząd chce mu dać 20 mln złotych na jego szkołę, ale nie bardzo wie, jak to zrobić (prawo zakazuje finansowania prywatnej oświaty z publicznych pieniędzy). A oprócz tego ojciec dyrektor ma dostać 27 mln na swoją fundację geotermalną. Równocześnie pani premier zapowiedziała, że polski rząd na pomoc dla bombardowanej, bezdomnej i głodującej Syrii przeznaczy w sumie 4,5 mln euro. Czyli jakieś 19 mln 900 tys zł.

Jak rozumiem, polsko-katolicka miłość bliźniego nakazuje, żeby Syria dostała dwie trzecie tego, co ma dostać Rydzyk na samą geotermię. Nie wiem, jak to skomentować. Może: Jezu! Tym bardziej że mniejsze kraje Grupy Wyszehradzkiej dały więcej. Ateistyczne Czechy – 7 mln euro. Biedniejsze od nas i mocno ksenofobiczne Węgry – 5 mln.

A Wielka Brytania przekazała dotąd 1,12 mld funtów i zapowiedziała, że dołoży jeszcze 1,74 mld. Łącznie 2,86 mld funtów, czyli 16 mld 387 mln złotych. Jakieś 824 razy tyle co Polska. Podczas gdy brytyjskie PKB jest od polskiego większe 5,5 razy… Gdybyśmy chcieli być proporcjonalnie miłosierni w stosunku do Brytyjczyków, musielibyśmy dać prawie 3 mld złotych. Jak dla stu geotermalnych Rydzyków.

Tak sobie myślę, że nigdzie nie widziałem tylu kościołów co w Anglii. Ale nie były to betonowe mastodonty pychy. Były to malutkie kościółki, kaplice i zbory należące do najróżniejszych wyznań chrześcijańskich. W niektórych miastach i miasteczkach można je spotkać niemal na każdym rogu ulicy. Francuzi mówią: „Anglia: tysiąc Kościołów i jeden smak sera. Francja: jeden Kościół i tysiąc smaków sera”. Co możemy im odpowiedzieć? Polska: jeden Kościół, jeden smak sera i dwie trzecie geotermalnego Rydzyka.

Życzę Państwu więcej. Smaków sera i miłości bliźniego, oczywiście. Z tej ostatniej przyczyny (miłości bliźniego) nic nie powiem o prezydencie Dudzie. Właśnie podpisał kolejne bezprawne prawo – tym razem ustawę legalizującą totalne inwigilowanie nas wszystkich w internecie, poczcie i telekomunikacji. To piękny sojusz gumowego ucha z gumowym kręgosłu…

Nie, nie, gryzę się w język, to znaczy w palec, i nic już nie piszę. Miłość bliźniego!

A poza tym jeszcze by ktoś przeczytał.

miło

wyborcza.pl

 

Samotność pisarza, czyli opowieści Pilcha [VARGA]

Krzysztof Varga, 04.02.2016

Jerzy Pilch

Jerzy Pilch (Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta)

Rok 2016 jest formalnie rokiem Sienkiewicza, nieformalnie jednak rok ten chyba należałoby uznać za rok Pilcha.
 

Mottem tej książki winien być padający w niej cytat z Kołakowskiego: „Życie może być ciekawe, pod warunkiem że człowiek za wszelką cenę nie zechce być szczęśliwy”.No i w zasadzie o tym jest ta opowieść. Rzecz zadziwiająca: tytułu tej książki nijak nie jestem w stanie zapamiętać, natomiast treść po dwukrotnej intensywnej lekturze znam co do słowa i mógłbym cytować z pamięci, oczywiście ze wskazaniem na pewne kluczowe fragmenty. Rzecz zatem nosi tytuł – sięgam do źródła, bo znów zapomniałem – „Zawsze nie ma nigdy”, i jest to wywiad rzeka z Jerzym Pilchem przeprowadzony przez Ewelinę Pietrowiak. Jakby rzekł sam Pilch: powiedzieć, iż czyta się to fenomenalnie, to nic nie powiedzieć. Ja jednakowoż coś przecież powiedzieć tutaj muszę.

Jerzy Pilch: Jest czas obłapiania i jest czas miłości

Rok 2016 jest formalnie rokiem Sienkiewicza, nieformalnie jednak rok ten chyba należałoby uznać za rok Pilcha, bo wszak prócz „Zawsze nie ma nigdy” doczekamy się za kilka miesięcy masywnej biografii autora „Pod mocnym aniołem” pisanej przez Katarzynę Kubisiowską, a nasi głęboko zakonspirowani szpiedzy donoszą, iż powstała również nowa powieść Pilcha, której premiery zapewne jesienią spodziewać się należy. Na książkę Kubisiowskiej czekam ze wściekłą ciekawością, gdyż wiem, iż kontroli nad nią jej bohater mieć nie będzie – w wywiadzie poczynionym przez Pietrowiak żelazną ma kontrolę nad każdym zdaniem. Intensywnie żałuję, że nie widać szans na trzeci tom Pilchowego „Dziennika”, czy jakieś diarystyczne ruchy autor „Wielu demonów” wykonuje, nie mam pojęcia, a szkoda, gdyby ta aktywność się u Pilcha zupełnie wypaliła, również niepowetowaną szkodą jest zarzucenie przez niego felietonistyki, z niewielką tylko dozą przesady można powiedzieć, że wielka część narodu co tydzień wyglądała Pilchowych zjadliwości w „Tygodniku Powszechnym”, w „Polityce”, w „Dzienniku”. Zdziwiony jestem, że nikt jeszcze nie wpadł na szatańsko prosty pomysł, by wszystkie te pisane na przestrzeni lat felietony zebrać w jeden bardzo gruby tom – takie wydawnictwo pragnąłbym mieć na swojej przeładowanej książkami półce.

Katarzyna Kubisiowska: Piszę biografię Jerzego Pilcha

No i od książek w sposób naturalny ta rozmowa się zaczyna, mianowicie od maniakalnie ułożonej biblioteki w słynnym mieszkaniu na Hożej. Pomijam tu litanię klasyków, ale jeśli ktoś wychował się na powieściach Edmunda Niziurskiego i do dziś Niziurskiego bałwochwalczym kultem otacza – na literaturze znać się musi wybornie, literatura musi być dla niego czymś więcej niż tylko czasem lektury, jeśli kto wciąż czyta Niziurskiego, to znaczy, że jest literatura dla niego rzeczą pierwszą na świecie. Natomiast już na samym początku opowieści o książkach wielka jest historia o bibliotece Pilcha seniora, który Jerzego w nałóg czytelniczy wprowadził. Otóż u seniora w domu znajdowały się w 12 tomach zebrane dzieła niejakiego Ignacego Sewera Maciejowskiego, zapoznanego młodopolskiego geniusza, względnie grafomana; co ciekawe, owe dzieła zaczęły się już za Sewera życia ukazywać i Sewer wielką estymą się wówczas cieszył. A kto dziś Ignacego Sewera Maciejowskiego pamięta? To jest historia ku przestrodze wszystkich piszących: dziś laury zbierasz, dziś listy bestsellerów okupujesz, dziś dzieła zebrane ci tłuką – jutro nicość zupełna i zapomnienie. Ze zbiorami książkowymi jest oczywiście problem nieuchronnego chaosu, jaki się w księgozbiór zawsze wkrada. W Pilchowe zbiory także – zaprawdę trudno w to uwierzyć – chaos taki się wkradł, który on starał się opanować, układając je na powrót: „Wstawałem o piątej rano i układałem, bo byłem w manii”, powiada, a ja mu wierzę, wierzę i zazdroszczę, bo też bym chciał w taką manię wpaść, gdy spoglądam z przerażeniem na apokalipsę, jaka na moich półkach się rozgrywa i której – jak to apokalipsy – opanować już nie sposób.

„W obliczu tego, co nienapisane, rzeczy napisane zawsze bledną” – powiada Pilch i jest to sentencja roku, wszak każdy trzeźwy na umyśle pisarz pojmuje, że wszystko, co napisał, nawet jeśli było arcydzielne, jest jedynie pierwszym krokiem do napisania rzeczy epokowych; nie ma pisarza, który byłby w stanie w trakcie swego życia – obojętne, czy katorżniczo pracowitego, czy też życia plugawego – spełnić się do końca, napisać wszystko, co by napisać pragnął.

„Przede wszystkim wybór zawodu pisarskiego to jest wybór samotności. Jest się samemu od początku do końca książki. Na pewien sposób jest to idealne dla pracy, na inny sposób dosyć trudne” – dodaje Pilch. Święte słowa, a nawet słowa objawione, nie ma większej samotności niż pisarstwo, nie ma bardziej rozpaczliwie samotniczego zawodu na świecie, nie licząc otaczających pisarza rozlicznych demonów; stąd współczynnik alkoholizmu wśród pisarzy tak wielki. Nie przypadkiem wątek alkoholowy tu podejmuję, bo nie powinno nas zaskoczyć, że kwestie nałogu są w tym wywiadzie intensywnie poruszane; wywiad rzeka z Pilchem bez tknięcia tej tematyki byłby nie tylko rzeką płytką, ale byłby rzeką fantasmagoryczną; chwilowo do tej rzeki nie wchodzę, niech każdy sam ten wątek o płynięciu przeczyta.

Aby jednak nie popaść w studziennego doła, wspomnieć trzeba przecież o lawinie anegdot, jakie Pilch nam daje, i to nie o sobie, w ogóle owa spowiedź Pilcha tym się różni od innych wywiadów, że wywiadowany nie o sobie głównie mówi, nie ma tu przecież żadnej megalomańskiej autokreacji. Zazwyczaj indagowany w takich rozmowach bohater nawija o sobie wyłącznie, sobie pomnik stawia, siebie unieśmiertelnia, siebie mitologizuje – tutaj inaczej: Pilch siebie nieco w cieniu stawia, malując pstrokatymi kolorami cudze portrety. Najsmakowitsza wydała mi się opowieść o Szymborskiej, która w ponurych czasach niedoboru, nie znosząc stać w kolejkach, kupowała to, czego nikt w kolejce stojący nawet by wzrokiem nie obrzucił. I tak przynosiła swemu partnerowi, pisarzowi Kornelowi Filipowiczowi nabyte bez kolejki podejrzane konserwy, od progu wołając: „Kornelu! Pyszna rybka! – a Kornelowi twarz tężała, bo wiadomo było, że nawet kot nie tknie tej rybki”. Osobliwe były również eleganckie przyjęcia u Szymborskiej, kiedy to gospodyni wnosiła wazę wrzątku i na tacy ułożone zupy w proszku: „Brało się zupkę, zalewało się wrzątkiem i ze smakiem popijało jarzynową”.

Anegdoty anegdotami, ironie ostre jak brzytwa – ironiami, ale po prawdzie jest to książka o starzeniu się i szykowaniu powolnym do zejścia. A trzy są tylko ciekawe okresy w życiu człowieka: dzieciństwo w sposób oczywisty, młodość w sposób obligatoryjny i starość w sposób nieuchronny. Wszystko, co pośrodku, jawi się jako jałowe i nieciekawe, dorosłość mianowicie nie niesie ze sobą większych znaczeń, trzeba ją po prostu jakoś przetrwać, by dojść do starości – starość i choroba w „Zawsze nie ma nigdy” to jest temat wielki, epicki i mocno zaznaczony filozoficznym piętnem. Warto było zmitrężyć te czasy trzydziestoletnie, czterdziestoletnie, pięćdziesięcioletnie nawet, by dojść do starości i zbliżyć się ku nicości. „Bardzo źle znoszę świat. Przesadziłem z tym samotnym życiem. Za mocno się odizolowałem. Mało ludzi było u mnie na Hożej przez tych kilkanaście lat, odkąd tu mieszkam” – przyznaje Pilch. Rzec można, iż kiedyś hołdował Pilch szlachetnej zasadzie Splendid isolation, a teraz pozostała mu jedynie isolation . I to jest w tej skrzącej się od ironii i dystansu gawędzie cmentarnie wstrząsające.

Zbiór stu felietonów Vargi z „DF” już w księgarniach

 Setka
„Setka”
Krzysztof Varga
Wyd. Wielka Litera

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj:

Polują Szyszko i Kukiz. Co roku polscy myśliwi zabijają 1,5 mln zwierząt
Myśliwy kocha swoje łowisko nad życie. Z tej miłości w Puszczy Białowieskiej zabija się około tysiąca dużych zwierząt rocznie. Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim

Ogień kurialny. Ilu polskich księży skazano za pedofilię?
Po latach milczenia coraz więcej ofiar księży pedofilów oddaje sprawy do sądów. Sześciu mężczyzn z Brzeska zamierza wytoczyć proces księdzu. Z Markiem Lisińskim , prezesem fundacji Nie Lękajcie Się, rozmawia Marcin Wójcik

Prof. Śliwiński: Czytajcie poetów, bo zginiecie
A dziś kto chodzi z książkami pod pachą? Jakiś odklejeniec, świr, gość, z którym właściwie nie warto mieć dzieci! Z Piotrem Śliwińskim rozmawia Violetta Szostak

Ruskie trolle. Między Zmianą, Falangą a Facebookiem
Na tej wojnie ofiary zostają pedofilami

Mackiewicz zawraca spod Nanga Parbat
Przyszedł sześć godzin przed trzęsieniem ziemi. Nikt w bazie nie wierzył, że w kilkanaście godzin zejdzie 3 kilometry z 7200 metrów. Dlatego nie czekaliśmy na niego

Terrorystka z Facebooka. Jekatierina z Jekaterynburga czeka na wyrok
Jak to państwo ma bronić nas, obywateli, przed zamachami, jeśli 80 procent „terrorystów” to nieprawomyślne gospodynie domowe?

 

rok2016

wyborcza.pl