2-32 Homilia Głódzia

Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia, metropolity gdańskiego, wygłoszona podczas Mszy św. celebrowanej z okazji 31. Pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasnej Górze, 15.09.2013

„Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste

I odnów we mnie moc ducha” (Ps 51(50), 12).

Po odnowę ducha przybyliśmy dziś na Jasną Górę, świat pracy!

 

Księże biskupie Kazimierzu, pasterzu Kościoła kieleckiego i przewodniczący Komisji ds. Duszpasterstwa Ludzi Pracy Konferencji Episkopatu Polski!

Ojcowie i Bracia Paulini, kustosze jasnogórskiego sanktuarium!

Bracia Kapłani, duszpasterze ludzi pracy!

Parlamentarzyści!

Czcigodne poczty sztandarowe!

Bracia i Siostry z „Solidarności”, którym dziś przewodzi region łódzki,

organizator tegorocznej pielgrzymki!

Umiłowana wspólnoto polskiej pracy!

Panie Przewodniczący NSZZ „Solidarność”!

Drodzy Radiosłuchacze!

 

I. Fundament gmachu Ojczyzny

Dziś w sposób szczególny potrzebujemy macierzyństwa i obecności Maryi. Jej miłości, łagodności, dobrej rady. Mocy Ducha.

Wczoraj zakończył się wielki protest ludzi pracy, którego widownią była Warszawa. Jeszcze jego echo nie umilkło, słychać je w Polsce. Wielu z was, dziś tu obecnych, szło wczoraj ulicami stolicy w tym wielkim pochodzie ludzi pracy skupionych w związkach zawodowych. Uczestniczyło w manifestacjach poprzednich dni. Pod hasłem: „Więcej wolności dla Polaków”, „Dość lekceważenia społeczeństwa!” – takie były przewodnie hasła kilkudniowych manifestacji. Wczoraj także i przedwczoraj zatrzasnęły się drzwi gabinetów ministerialnych, ale dziś Maryja otwiera swe ramiona, bo jesteście Jej dziećmi.

Podjęliście marsz nie z politycznego wyrachowania. Nie z pragnienia obalenia rządu. Wielotysięczna rzesza związkowców pragnęła dobitnie wyrazić: słowami, petycjami, obecnością, że – ich zdaniem – rząd lekceważy społeczeństwo i związki zawodowe, że zerwane zostały wzajemne relacje, zgasł społeczny dialog. Był to także protest przeciw narzucaniu wspólnocie pracy decyzji o fundamentalnym znaczeniu dla życia milionów, pośród nich tej szczególnie bulwersującej – o wydłużeniu czasu pracy – bez pytania o akceptację. Miał uświadomić rządzącym, że polskiej pracy należny jest szacunek i życzliwa troska.

A także ukazać prawdę, która dziś jest spychana w cień, w różny sposób wypłukiwana ze zbiorowej świadomości. Prawda ta brzmi: to ludzie pracy są solą polskiej ziemi! Ludzie pracy! A jeżeli sól zwietrzeje, czymże ją się solić będzie? Nie byłoby Polski, gdyby nie było polskiej pracy. To praca pokoleń Polskę tworzyła, umacniała, czasem ocalała. To praca tworzy wymierne wartości – materialne, gospodarcze, społeczne. Wczoraj i dziś. Stanowi fundament gmachu Ojczyzny. Od tego, jak jest on mocny, z jakiego materiału został utworzony, jakimi wartościami zespolony, zależy jego stabilność i trwanie.

Tu, na Jasnej Górze, w miejscu, gdzie we wspólnocie zawierzenia wielbimy Boga w Trójcy Świętej Jedynego, gdzie otwieramy nasze serca ku Matce Chrystusowej, trzeba przypomnieć, że wielkość ludzkiej pracy, jej godność, znaczenie, wynika z Bożego rozporządzenia, z Bożych przykazań. I nikt ich nie może zmienić, żaden parlament i żadne najwyższe autorytety. Praca to Boży program dla człowieczego życia. Z pracy swojej ma człowiek pożywać chleb codzienny – mówi Księga Rodzaju. Przez pracę ziemię czynić sobie poddaną.

Drodze Kościoła towarzyszy refleksja o pracy, jej roli sprawczej dla rozwoju człowieka, także w jego duchowym aspekcie. Znalazła ona swoje miejsce w nauce społecznej Kościoła. Znajduje odbicie w solidarności Kościoła z ludźmi pracy. W szczególny sposób dochodzi do głosu tam, gdzie następuje zagrożenie wartości pracy, jej społeczna degradacja, wyzysk ludzi pracy, deprecjonowanie ich godności. Dlatego godzi się przypomnieć jeszcze raz – choć wielokrotnie o tym, w różnych miejscach mówiłem – słowa księdza Prymasa Tysiąclecia: „w sporze między władzą a ludem, rację ma zawsze lud”.

Z tej postawy solidarności z ludzką pracą wynika także akceptacja Kościoła dla działalności związków zawodowych. Są one powołane dla zabezpieczenia nie tylko bytowych interesów ludzi pracy, nie tylko ułożenia właściwych relacji między pracodawcami a pracownikami. Są także stróżami pracowniczej godności. Są stróżami pracowniczej godności!

Kto twierdzi, że czas związków zawodowych się kończy, daje wyraz swojej arogancji w stosunku do ludzi pracy, niezrozumienia nie tylko ich potrzeb, także godności pracy ludzkiej, której należny jest szacunek i ochrona. Projekt bądź projekty ustaw o eksterminacji związków zawodowych, m.in. odbieraniu pomieszczeń, mówię o projektach, o składkach indywidualnych, to pomysły, to duch niczym rodem ze stanu wojennego. Przecież łomami wtedy wyważane były drzwi związkowe.

Kościół swoją szczególną powinność upatruje „w kształtowaniu takiej duchowości pracy, która wszystkim ludziom pomoże przez nią przybliżać się do Boga – Stwórcy i Odkupiciela” (Jan Paweł II, Laborem exercens).

II. Jesteśmy powołani do Prawdy

Bracia i Siostry!

Dziś do tronu Królowej Polski przynosicie brzemię goryczy. Rwie się tkanka społeczna, zaogniają się międzyludzkie relacje. Niekiedy wydawać się może, że jest coraz dalej człowiekowi do drugiego człowieka. I macie świadomość, że taka sytuacja przygnębia, duchowo deprecjonuje, obezwładnia, wyklucza i zakłóca harmonię życia społecznego.

Chrystus daje wam pociechę, ukazuje drogę wyjścia z tej sytuacji. W świetle dzisiejszej Ewangelii warto spojrzeć na nasze ludzkie spory, czasem zda się niemożliwe do rozwiązania, na nasze problemy, które trafiają czasem na mur niechęci, wrogości, niezrozumienia. Ale przecież tylko modlitwą można skruszyć każdy mur. Modlitwa kruszy żelazo – mówimy. Po naszej modlitwie w bazylice św. Brygidy 31 sierpnia – są tu związkowcy z Gdańska, pamiętają – mówiłem o losie związkowców z lat ’80, a także i roku ’88. I otrzymałem list jednej z pań pochodzących z Gdańska, a mieszkającej obecnie aż nad Pacyfikiem w stanie Oregon, pani Joanny Wojciechowicz. Zacytuję tylko niektóre zdania, bo myślę, że jej głos to głos także tysięcy. Pisze między innymi tak: „Jestem wdzięczna za pamięć o nas, zapomnianych i skrzywdzonych, często schorowanych inwalidów, weteranów strajków 1980 i 1988 roku, internowanych lub więzionych, którzy w późniejszych latach 90., a nawet i potem, nie uzyskali pomocy od państwa. (…) Wielu z nas ciągle nie może wrócić, bo ani nie ma gdzie mieszkać, ani też za co żyć. Ja sama jestem najlepszym przykładem: brałam udział w strajku 1980 roku, jako tak zwana osoba wspomagająca, po czym od pierwszego dnia istnienia ”Solidarności„ pracowałam w niej. Byłam kierownikiem działu Rozpowszechniania informacji, działu, który zatrudniał 43 osoby (obejmował Radiową Agencję ”Solidarności„, Dział Plastyczny i Fotograficzny i słynną – Parszywą ”Dwunastkę„, czyli tzw. grupę szybkiego reagowania). Jeśli w ciągu ostatnich lat Polskę opuściło ponad 2 miliony obywateli, przecież jest to strata na miarę wojny! Jeśli telewizja TVN 24 (którą tu na końcu świata jako jedyną mogę zobaczyć), zachęca do brania pożyczek na wyprawkę dla dzieci do szkoły – to nie wiele wywalczyliśmy lat temu trzydzieści trzy”.

Bracia i Siostry!

Te brawa dla tej pani, pani Joanny Wojciechowicz, która jest na emigracji, pojechała do syna i tam została. Syn miał 17 lat. I tylu tysięcy koleżanek i kolegów z tamtego czasu…

Wysłuchaliśmy dziś fragment Ewangelii według św. Łukasza o synu marnotrawnym. O tym, „co zginął, a odnalazł się”, zbłądził na drogach świata. Współbrzmi z tym obrazem miłującego, przebaczającego ojca oraz pasterza, który wyrusza na poszukiwanie zagubionej owcy, obraz kobiety, która poszukuje zagubionej drachmy i cieszy się z sąsiadkami z jej odnalezienia.

Jezusowa opowieść o Bożej miłości, miłosierdziu, trosce ukazuje perspektywę nawrócenia wraz z nim ocalenia, nadziei, możliwości odbudowania tego, co utracone.

Bóg poszukuje pogubionych ludzkich serc. Gotów jest, jak ten dobry pasterz, zostawić swoje stado, aby ruszyć na poszukiwanie zagubionego człowieka. Wychodzi pierwszy na jego spotkanie.

Ku takiej perspektywie otwartych ku człowiekowi ramion przebaczającego Boga prowadzi modlitwa Mojżesza o ocalenie swego ludu, niewiernego ludu, który ulepił zamiast Boga cielca. I jakby dalej idzie św. Paweł w Liście do Tymoteusza. Paweł, ongiś „bluźnierca, prześladowca i oszczerca”, dzieli się radością z otrzymanej łaski.

W perspektywie ocalającej miłości Boga, Jego bezustannej gotowości do poszukiwania tych, którzy się pogubili, oddalili, porzucili to, czym żyli, możemy patrzeć także i na naszą pielgrzymkę. Wiecie dobrze, że zrodziła się z pragnienia znalezienia Bożej perspektywy dla zmagań ludzi pracy z rzeczywistością stanu wojennego. Szukaliście wtedy „mocy ducha”, by przetrwać. Dziś jesteście trochę starsi, wasi duszpasterze też, ale na nowo młodsi. Bo „Solidarność” odmłodniała.

Już trzydziesty pierwszy raz przychodzicie tu, na Jasną Górę, w pielgrzymce Ludzi Pracy. Pierwszy raz, przypomnę, w 1983 roku z błogosławionym księdzem Jerzym Popiełuszką. Wczoraj były jego urodziny. Dziękujemy obecnej tu mamie Mariannie za syna, za kapelana „Solidarności” – bł. ks. Jerzego. On tę pielgrzymkę zainicjował, poprowadził. Jesteśmy spadkobiercami tego bogatego wiana modlitwy, refleksji ewangelicznych czynów błogosławionego, skierowanych ku polskiej pracy, jej etosowi, związkach z życiem Narodu i jego drogą.

Błogosławiony ksiądz Jerzy – jeden z tych przepełnionych Bożym i polskim duchem kapłanów. Był też wtedy razem z nim śp. ks. prałat Henryk Jankowski. To wtedy, latem 1980 roku, odczytali znaki czasu i bez wahania poszli z ewangeliczną i sakramentalną posługą do strajkujących ludzi pracy. W przypadku ks. Jerzego była to Huta Warszawa, ks. Jankowskiego – Stocznia Gdańska. Towarzyszyli kapłańską posługą drodze „Solidarności”.

Bracia i Siostry!

Był przekonany – jak wielu rodaków w tamtych latach – że w wolnej Polsce, która z woli Bożej Opatrzności nadejdzie, idea solidarności będzie stanowić normę ładu społecznego w Ojczyźnie, że to na niej wesprze się funkcjonowanie państwa. Czy tak się stało?

III. Nie można stwarzać fikcji wolności

Można pytać dziś, ile w tym pielgrzymowaniu jasnogórskim do tronu Królowej Polski jest wierności błogosławionego kapłana męczennika? Ile przywiązania do tamtego projektu Polski jutra wspartej na idei solidarności?

Mamy świadomość, że system neoliberalny, który zapuścił głęboko korzenie w nurt polskiego życia, w system gospodarczy, obrał inne preferencje i inne drogi. Na pierwszy plan wysunęło się to, co określa się mianem przedsiębiorczości i kapitałem. Przyszła likwidacja wielu zakładów. Przekształceń własnościowych. Procesów, które generowały trudne problemy, stawiały niewygodne pytania, choćby te o powiązania ludzi starego systemu z nowym, o tzw. uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury.

Ludzie pracy przestali być traktowani jako sól polskiej ziemi. A to przecież siła sprawcza dynamizmu życia Narodu Polskiego. Z bólem, ze wzrastającym niepokojem spostrzegamy, że podmiotowość polskiej pracy jej społeczna, narodotwórcza rola spychana jest przez gospodarczych decydentów na plan dalszy. Ze wszystkimi tego konsekwencjami dla ludzi pracy. Polska praca dziś często traktowana jest po macoszemu, krzywdzona, czasem poniewierana, wydziedziczana z nabytych praw. Umowy śmieciowe to zmora. Pracujący nie wypracują przecież emerytury, grozi im nędza na starość.

O niektórych z tych krzywd było głośno w ostatnich dniach. Zostały one wykrzyczane, wypowiedziane, że aż pan przewodniczący zachrypł. Stracił głos, ale mamy nadzieję na krótko.

Wciąż powraca pytanie, dlaczego zatracona została idea solidarności oddziałująca niegdyś – jakże mocno – na różne dziedziny polskiego życia? Dlaczego w okresie początkowych przemian idea ta nie została aplikowana do nowej historycznej sytuacji, w jakiej po 1989 roku znalazła się Polska? Dlaczego poczęła być z rozmysłem krytykowana, umniejszana, redukowana i nie znalazła miejsca w projektach modernizacyjnych?

Dlaczego przegrywała w zetknięciu z nowymi prądami, choćby mocno forsowanym i reklamowanym programem ideologii europejskości.

Dziś wyraźniej, niż to miało miejsce kilka lat temu, zdajemy sobie sprawę z tych ran odniesionych przez bezkrytyczną akceptację tego, co napływało do nas. A było w tym wiele śmieci i brudu. Wielu z tamtych ran do dziś nie sposób zasklepić. Zainfekowały polski organizm, nieraz skutecznie, ideologiami, prądami, niegodnymi, nihilistycznymi, wymierzonymi także w Boże prawa, w chrześcijańskie zasady moralne, wartości bliskie Polakom: wiarę, patriotyzm, przywiązanie do tradycji, więzi pokoleniowe. Węgrzy przezwyciężyli te trudności. Niektórzy mówią, że uczyli się na naszym doświadczeniu, a inni, że na naszych błędach. I w ciągu siedmiu miesięcy zreformowali cały kraj. Proces ten oczywiście trwa. Z tego to powodu niektóre nasze media straciły apetyt, a nawet i dobry sen.

Jeszcze raz, Bracia i Siostry, wrócę choć kilkoma zdaniami do fundamentów III Rzeczypospolitej – do „Solidarności”.

Jaki jest dziś kształt wolności – tej „prawdziwej, dojrzałej, skutecznej”. W ostatnich dniach wiele się mówiło o instytucji referendum obywatelskiego. To ważny czynnik demokracji, tej bezpośredniej. Dający prawo obywatelowi do współdecydowania o istotnych sprawach dla ogółu, dla środowiska. Swego czasu zebrano dwa i pół miliona podpisów pod wnioskiem o referendum emerytalne – na próżno. A przecież referendum to zdobycz demokracji. I nie wykluczajmy Polaków z ich obywatelskich praw, i nie pomniejszajmy tej dojrzałej, prawdziwej, skutecznej polskiej wolności.

IV. Który skrzywdziłeś człowieka prostego

Ty skrzywdziłeś człowieka prostego. Ty, który skrzywdziłeś człowieka prostego. O tzw. kulturze wykluczania, stygmatyzowania mówił nie tak dawno, podczas spotkania z młodzieżą w Rio de Janeiro, Papież Franciszek. O jej społecznych, moralnych, mentalnych skutkach.

Jest i u nas, zbiera swoje żniwo goryczy, smutku. Można pytać, czy to tylko znak czasu w świecie i u nas? A może także dowód zaniku empatii, oschłości serc, nieumiejętności rozwiązywania wielkich społecznych problemów?

Jak inaczej, jeśli nie wykluczeniem nazwać sytuację młodych Polaków, o których pisała ta pani znad Pacyfiku. Jest ponad dwa miliony emigrantów, za pracą, za chlebem. Niewiele się nawet mówi o tej emigracji. Wykluczonych z marzeń, z aspiracji, z możliwości wykorzystywania wiedzy zdobytej w szkole i na studiach wyższych. Staramy się pomóc także poprzez duszpasterstwo polskie w tych krajach, gdzie są.

Ale czy system gospodarki wolnorynkowej nie wyklucza z przestrzeni ojczyzny własności polskiej – przez wyprzedaż, przez zmasowaną prywatyzację?

Jakże łatwo zaprzepaszczano polską własność. Przecież jest to częściowe wyzbywanie się polskiej suwerenności. Tyle ziemi, ile Ojczyzny – mawiał Wincenty Witos. Tyle Ojczyzny, ile ziemi.

A mnożą się na niej udzielne księstwa – supermarketów, innych handlowych molochów. Polska ziemia stała się krainą nowej kolonizacji. Nie ma do nich dostępu polskie prawo podatkowe i nie ceni się także zbytnio prawa polskiej pracy. Te księstwa obcego kapitału stanęły w pierwszym szeregu tych, którzy wydali walkę świętowaniu niedzieli – dla nich to dzień targowej oferty, czasem bardziej atrakcyjnej niż w pozostałe dni tygodnia.

A wykluczenie wielkich grup ludzi pracy: stoczniowców, portowców, górników? Tej wielkiej masy upadłościowej, pośród której tylu jest bohaterów drogi „Solidarności”. Spotykam ich rok w rok na spotkaniach opłatkowych, na spotkaniach wielkanocnych w siedzibie „Solidarności” tzw. „krajówce” w Gdańsku.

A wykluczanie z przestrzeni medialnej? Wiele miesięcy trwała walka o Telewizję Trwam. O co? O normalność. O prawa katolickiej stacji w kraju katolickim!

A wykluczanie z godności? Czyż tak nie można zdefiniować sytuacji, w jakiej się znalazła polska rodzina? Kiedy coraz mocniej rozlega się pukanie do drzwi parlamentu, by zalegalizować to, co jest antymałżeństwem i antyrodziną. Zrównać w prawach z rodziną, uświęconą sakramentem, opartą na prawie miłości, na odwiecznym, przez Boga ustanowionym związku mężczyzny i kobiety. „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” – mówi Pismo Święte.

A wykluczanie wartości rodzinnych, ideologia gender – mówił wczoraj o tym na Apelu Jasnogórskim ks. bp Kazimierz – która walczy z ideą rodziny, małżeństwa, pojęciem płci biologicznej, prawem Bożym?Zdaniem Ojca Świętego, przypomnę, Benedykta XVI stanowi większe zagrożenie dziś niż komunizm. To są słowa Ojca Świętego.

A już nie chciałbym wymieniać tej listy kpin z moherów – kobiet polskich, matek, babć, godnych szacunku: skromnych, oddanych, wiernych, wpatrzonych w wizerunek Maryi. Czyż ich uosobieniem nie jest mama księdza Jerzego tu obecna? Nie w berecie, ale w chustce pięknej, suchowolskiej.

A ileż tych szyderstw z tzw. sekty smoleńskiej, z „religii smoleńskiej”, z ludzi zranionych tamtą wielką tragedią. Którzy pamiętają o poległych. Dążą do prawdy – bez manipulacji, bez zakłamań. Każdego miesiąca idą w Warszawie Krakowskim Przedmieściem w modlitewnym pochodzie pamięci.

Wykluczanie ludzi biednych, starych, chorych. Gdzie te gruntowne, zapowiadane, oczekiwane reformy służby zdrowia? Tak są, już to widzimy namacalnie. Przekształcane szpitale, zadłużane także, w spółki, by potem oddać prywatnym osobom.

„Który skrzywdziłeś człowieka prostego śmiechem nad jego krzywdą wybuchając…” – słowa z Krzyży Gdańskich, z pomnika poświęconego pamięci ofiar Grudnia 1970 roku, wołają niestety, nie z przeszłości. Są znakiem teraźniejszości.

I pomóż nam, Matko, zamienić mowę wykluczenia w słowa miłości i przebaczenia.

V. Sztandar naszej wiary

Bracia i Siostry!

„Wielki naród musi nosić wysoko sztandar swej wiary. Musi go nosić tym wyżej w chwilach, w których władza jego państwa nie nosi go dość wysoko” – to słowa Romana Dmowskiego, jednego z twórców Polski Niepodległej. Dlatego może tak wysoko trzymacie te husarskie skrzydła.

I nieście ten sztandar wiary, bo to właśnie taki czas, taka chwila!

Jeszcze wiszą krzyże, w urzędach, w instytucjach… Wiszą krzyże, ale już przy malowaniu sal szkolnych bardzo często nie wracają czy remontach. Jeszcze wojsko w pielgrzymkowym ordynku idzie do tronu Maryi, swej Hetmanki.

Ale już słychać krzyk sprzeciwu, oskarżenie o obywatelskie nieposłuszeństwo, kiedy rozlegnie się głos pasterza Kościoła mówiącego, że prawa Bożego nie może zastąpić żadne prawo stanowione przez ludzi.

Pismo Święte mówi, że mamy słuchać bardziej Boga niż ludzi.

Mimo tych przeciwności Kościół idzie drogami Ojczyzny, wierny Ojcu Świętemu, strażnikowi wiary i depozytu wieków. Papież Franciszek na ostatniej środowej audiencji przypomniał nam o sakramencie chrztu i zadał zadanie. Niech każdy sprawdzi w księdze metrykalnej, chrzcielnej, kiedy został ochrzczony. Bo wiemy, kiedy żeśmy się rodzili, ale kiedy zostaliśmy wszczepieni w tą winorośl, jaką jest Kościół. Kiedy zostaliśmy ochrzczeni? A przecież tylko w Kościele i przez Kościół dokonuje się nasze zbawienie, przebaczenie, rozgrzeszenie i uświęcenie. I dlatego Kościół nie oczekuje na żadne przywileje. Ale oczekuje w stosunku do siebie normalności, rzetelności, także szacunku zaskarbionego posługą wieków w Ojczyźnie, także w najcięższych dla niej czasach.

Bracia i Siostry!

W tej perspektywie ocalającej miłości Boga, Jego bezustannej gotowości do poszukiwania tych, którzy się pogubili na drogach życia, patrzmy na naszą pielgrzymkę, nasze doroczne spotkanie tu, w polskiej Kanie, wypowiedziane tu słowa, modlitwy, skierowane ku sercu Matki pragnienia.

Jesteśmy dziećmi miłującego Boga, który wychodzi nam na spotkanie, otwiera ku nam swoje ramiona. Tych, co się oddalili, cierpliwie poszukuje, tych, co idą za nim, wspomaga w ich drodze. A ta droga prowadzi przez ten czas i przez tę ziemię. Praojcowie nasi otworzyli jej granice dla Chrystusa, Jego Matki, Kościoła, wiary świętej – na trwanie.

Polska – ziemia Jego Matki, ewangelicznego siewu i plonu, który wzrasta dobrem. Tego, co w niej wielkie i piękne. I z takiej Polski przybywacie, i do niej dzisiaj wrócicie. Wrócicie do siebie. Do swoich domów, do rodzin, do środowisk. Pomnażajcie dobro, któremu służycie. Pomnażajcie społeczną miłość, pomnażajcie nadzieję. Bo przecie wbrew tym zaniechaniom, wbrew tym ciemnym barwom, o których była mowa, jest tyle dobra, twórczej pracy, społecznej miłości, obywatelskiej aktywności.

I niech waszą dobrą drogę wspomagają błogosławieni i święci patronowie Ojczyzny, także błogosławiony ksiądz Jerzy, który was tu przyprowadził – na trwanie przy Maryi, na modlitwę, na zawierzenie spraw polskiej pracy.

Jesteśmy dziećmi Boga, mieszkańcami stworzonego przez Niego świata, „Świat Boga – to słowa Papieża Franciszka – jest światem, w którym każdy czuje się odpowiedzialny za drugiego człowieka”.

Ruszajcie w taką drogę, ku Polsce, ku waszym środowiskom. W imię Chrystusa i Maryi. Ze słowami psalmu z dzisiejszej Liturgii:

„Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste/ I odnów we mnie moc ducha”. Moc ducha. Odnów moc wiary i odnów moc nadziei. I z tą nadzieją wrócimy do naszych domów. Amen.

Dodaj komentarz