Petru, 15.01.2016

 

„Za chwilę zaczną się igrzyska – Ziobro będzie mógł zbierać haki na wszystkich”

Anna Siek, 15.01.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,19480070,video.html?embed=0&autoplay=1
– Po to trzeba było sparaliżować TK, by na stole pojawiły się ustawy o policji i prokuraturze. Gdyby trybunał mógł normalnie pracować, to obie ustawy trafiłby do śmietnika – uważa Tomasz Lis. Nowe przepisy, dotyczące policji i prokuratorów, wzmacniają min. Zbigniewa Ziobrę. – Zabawa się skończyła – ostrzega Lis.

 

Nowelizację ustawy o policji przyjął dziś Sejm. Na decyzje posłów czekają nowe przepisy Prawa o prokuraturze.

– Ziobro będzie mógł zbierać haki na wszystkich, szachować prokuratorów. A wszystko będzie mógł nagłaśniać, bo media już zostały przez PiS przejęte. Przed nami jeszcze sprawa Smoleńska i zaczną się igrzyska – mówił Tomasz Lis w TOK FM.

zaChwilę

TOK FM

 

Wiceminister Sellin: powstanie instytucja produkująca wysokobudżetowe filmy historyczne

Daniel Flis, 15.01.2016

Jarosław Sellin

Jarosław Sellin (JAN RUSEK)

Minister kultury Piotr Gliński i wiceminister Jarosław Sellin zapowiedzieli, że do 2018 r. powstaną jeden lub dwa „filmy światowej jakości o historii Polski”. Pieniądze na nie nie będą pochodzić z PISF, który zdaniem Glińskiego „służy głównie środowisku”.
 

O stworzeniu „wielkiego filmu patriotycznego, który promowałby Polskę na świecie”, minister Gliński mówił po raz pierwszy w listopadzie na festiwalu Camerimage. Wcześniej także Jarosław Kaczyński zapowiadał zbiórkę pieniędzy na „wielkie, hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak naprawdę wyglądała wojna w Polsce”.

W tym tygodniu na posiedzeniu senackiej komisji kultury i środków przekazu Gliński ogłosił, że w 2016 r. ministerstwo rozpocznie prace nad realizacją jednego lub dwóch filmów historycznych upamiętniających stulecie niepodległości Polski.

Freski historyczne

Minister kultury zapowiedział, że choć „to muszą być produkcje jakości światowej”, powstaną „w oparciu o nasze własne siły”, ewentualnie w międzynarodowej kooperacji. Produkcją ma się zająć Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, która podlega ministerstwu. Projekty będą finansowane w modelu publiczno-prywatnym.

– Filmy historyczne, jeśli mają być zrobione z rozmachem, jeśli mają imponować i mieć szanse na przebicie, często muszą kosztować dziesiątki milionów złotych. To, jaka część pieniędzy będzie pochodzić z budżetu, będzie zależało od możliwości finansowych państwa – tłumaczy „Wyborczej” Jarosław Sellin, wiceminister kultury.

Gliński zapowiedział, że konkurs na „freski historyczne” nie będzie prowadzony przez Polski Instytut Sztuki Filmowej ani finansowany z jego budżetu wynoszącego ok. 140 mln rocznie. – Mamy różne oceny dotyczące PISF. Służy głównie środowisku – stwierdził lakonicznie Gliński podczas posiedzenia komisji.

W przygotowanie konkursu ministerstwo zaangażowało już członków Stowarzyszenia Filmowców Polskich, reżysera Jacka Bromskiego i producenta Włodzimierza Niderhausa. Bromski to prezes SFP i szef Rady PISF, reżyser m.in. „U Pana Boga za piecem” i „Uwikłania”. Niderhaus wyprodukował m.in. „Karbalę”, „Córki dancingu”, „Tajemnicę Westerplatte”.

Zaangażować zmarginalizowanych

– Konkurs scenariuszowy będzie częściowo otwarty, częściowo zamknięty. Otwieramy się na środowiska dotychczas w naszej ocenie nieco bardziej marginalizowane. Np. w projekcie weźmie udział Maciej Pawlicki – zapowiada Gliński.

Pawlicki jest producentem telewizyjnym i filmowym oraz publicystą „wSieci”. Jest producentem m.in. filmu „Smoleńsk”, którego scenariusz został odrzucony w konkursie PISF, był współautorem programów TVP „Polacy” i „Warto rozmawiać”. Za czasów prezesury Wiesława Walendziaka był dyrektorem TVP 1. W ostatnich wyborach kandydował do Sejmu z list PiS.

Kto będzie mógł zostać dopuszczony do konkursu? – To jest do rozważenia. Minister nieprzypadkowo nie wypowiedział się w tej sprawie bardzo precyzyjnie – odpowiada Sellin.

Zapewnia jednak, że twórcy wymienieni przez Glińskiego będą jedynie członkami eksperckiej komisji oceniającej projekty scenariuszy. Nazwiska reżyserów planowanych przez ministerstwo filmów historycznych nie zostały jeszcze wybrane.

Pierwsze „freski historyczne” powstaną do 2018 r., a ich tematyka będzie nawiązywać do wydarzeń związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości.

Wiceszef MKiDN zapowiada powstanie instytucji regularnie produkującej wysokobudżetowe filmy historyczne. – W przyszłości chcemy nadrabiać różne zaległości w polskiej kinematografii, a także kreować nowe tematy historyczne – zapowiedział Sellin.

instytucja

wyborcza.pl

 

W przyszłym tygodniu kolejne pikiety KOD. Tym razem przeciwko ustawie inwigilacyjnej

Sebastian Klauziński, 15.01.2016
W obronie twojej wolności – pod tym hasłem w sobotę 23 stycznia KOD organizuje protesty w całym kraju. Chodzi przede wszystkim o ustawę inwigilacyjną przyjętą dzisiaj przez Sejm.
 

– Tym razem idziemy na liczbę protestów. Czyli bardziej tysiąc osób w stu miejscach niż odwrotnie. Chcemy zmienić narrację, że to białe kołnierzyki i lemingi protestują w Warszawie, bo straciły jakieś przywileje – mówi Jacek Parol z władz KOD-u. Jak mówią członkowie Komitetu, za tydzień chcą zejść z protestami do miast powiatowych. – Chcemy pokazać, że ludzie, którym zależy na demokracji i wolności, są w każdym zakątku kraju – mówią KOD-erzy. Tym razem będzie to zbiorczy protest w trzech sprawach. Po pierwsze, ustawa inwigilacyjna. KOD już teraz wspólnie z fundacją Akcja Demokracja zbiera w internecie podpisy pod petycją „Ręce precz od naszej prywatności!”. – Nie zgadzamy się z rozwiązaniami, które dają organom ścigania mechanizmy bezpośredniego dostępu, pozyskiwania i przetwarzania naszych danych, w tym informacji o prywatnej korespondencji i aktywności w internecie – czytamy w petycji. Do tej pory podpisało się pod nią 8 tys. osób.

Oprócz tego KOD zaprotestuje przeciwko nowelizacji procedury karnej oraz chce pokazać solidarność z Trybunałem Konstytucyjnym.

W Warszawie marsz zacznie się o godz. 12 pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a zakończy ok. godz. 16 pod Pałacem Prezydenckim. Nie są jeszcze znane szczegóły o manifestacjach w innych miastach.

jużWprzyszłym

wyborcza.pl

 

Kancelaria Prezydenta: Kredyty we frankach będą przeliczane po kursie „sprawiedliwym”

Anna Popiołek, 15.01.2016

Maciej Łopiński - sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Macieja Łopińskiego.

Maciej Łopiński – sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Macieja Łopińskiego. (CEZARY ASZKIEŁOWICZ AGENCJA GAZETA)

W rocznicę „czarnego czwartku” Kancelaria Prezydenta pokazała projekt ustawy umożliwiającej przewalutowanie kredytów we frankach.

Dziś, czyli w rocznicę gwałtownego wzrostu kursu franka, kancelaria prezydenta pokazała projekt ustawy umożliwiający zadłużonym w walucie przewalutowanie długów na preferencyjnych warunkach. Frankowicze będą mogli zamienić swój kredyt na złote na korzystnych warunkach.

Przewalutowanie ma się odbywać po „kursie sprawiedliwym”. W uproszczeniu ma to polegać na wyliczeniu różnicy pomiędzy sumą faktycznie spłaconych rat przez frankowicza, a sumą rat, jakie by spłacił gdyby przed laty zaciągnął kredyt w złotych. Ta różnica będzie odejmowana (jeśli spłacił więcej) lub dodawana do kwoty kapitału pozostałego do spłaty. Na tej podstawie będzie wyliczany kurs, po którym kredytobiorca będzie mógł przewalutować swój dług. Całe ryzyko wynikające ze wzrostu kursu franka wziąłby na siebie bank.

To de facto propozycja podobna do projektu ustawy PO, z tą różnicą, że Platforma chciała, aby bank i kredytobiorca podzielili się tymi kosztami po połowie. Platforma również proponowała porównanie kredytu we frankach z hipotetycznym kredytem w złotych.

Kredytobiorcy mają również dostać zwrot za spready bankowe. Różnica pomiędzy kursem przeliczeniowym banku a kursem NBP będzie odejmowana od kapitału pozostałego do spłaty.

Projekt korzystny dla gospodarki?

Mimo nacisków frankowiczów, finalny projekt ma obejmować tych, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Nie obejmie przedsiębiorców, którzy zaciągnęli kredyt we frankach. W projekcie nie będzie żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o powierzchnię kredytowanego domu czy mieszkania, poziomu dochodów kredytobiorcy czy relacji poziomu raty do miesięcznego wynagrodzenia.

– Liczymy, że ten projekt będzie korzystny dla gospodarki – powiedział Maciej Łopiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta prezentując założenia ustawy dotyczącej przewalutowania kredytów we frankach na złote. Według niego dzięki temu, że kredytobiorcy mniej wydadzą na spłatę kredytu, większą część swoich dochodów wydadzą na inne cele. Dzięki temu mają zwiększyć się wpływy z podatków do budżetu.

W reakcji na zaprezentowany projekt, ceny akcji banków spadły o kilka procent. Getin Noble Bank tracił blisko 5 proc., Bank Millennum powyżej 4 proc.

Projekt do KNF

Projekt ustawy został skierowany do Komisji Nadzoru Finansowego, która ma przygotować analizę kosztów takiego rozwiązania. Dopiero po uzupełnieniu projektu przez nadzór, ustawa trafi do Sejmu. – Standardowo, jak przy każdym projekcie ustawy, KNF policzy skutki regulacji dla stabilności systemu finansowego.

– Prace nad ustawą to wynik braku ze strony banków dobrowolnej i adekwatnej reakcji na skokowy wzrost kursu franka, w tym braku zgody banków na systemowe rozwiązanie zaproponowane przez przewodniczącego KNF na początku 2015 r. – komentuje Łukasz Dajnowicz z KNF. Przypomina, że Komitet Stabilności Finansowej, w skład którego wchodzi m.in. minister finansów, w stanowisku z 23 grudnia 2015 r. wskazał, że „inicjatywy regulacyjne dotyczące nowych obciążeń dla instytucji finansowych, zwłaszcza banków, powinny być konstruowane rozważnie, tak aby nie wpływały negatywnie na stabilność systemu finansowego i nie ograniczały zdolności banków do kredytowania gospodarki”.

Zobacz także

prezydencka

wyborcza.biz

 

15.01.2016

pomaska

 

juncker

„Wstyd, hańba. To jest premier RP?” – pyta Lis po wypowiedziach Szydło nt. Timmermansa

Anna Siek, 15.01.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,19480075,video.html?embed=0&autoplay=1
Wg Tomasza Lis, „opozycja dała się zaszachować i zaszantażować emocjonalnie PiS-owi” w dyskusji o zagranicznej krytyce działań rządu. – Te idiotyzmy o donoszeniu na Polskę wygłaszane przez największych donosicieli na Polskę! Trzeba to zignorować i mówić prawdę – radzi opozycji szef „Newsweeka”.

 

Zdaniem Lisa, PiS apelując o jedność w obliczu zagranicznego ataku na Polskę, „używa argumentów rodem z gomułkowskiej propagandy”.

Znakomitym przykładem jest choćby wypowiedź premier na temat unijnego komisarza Fransa Timmermansa. Beata Szydło stwierdziła w TVN24, że wpływ na opinie holenderskiego polityka na temat Polski może mieć to, że został on odznaczony przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

 

– To, co mówi z pani Szydło, to hańba, wstyd. To jest premier Rzeczypospolitej? To są małe zagryweczki, które się nadają do portalu braci Karnowskich – komentował Tomasz Lis.

Krzyż Wielki Orderu Rzeczypospolitej Polskie jakim odznaczył Timmermansa Bronisław Komorowski, to nie jedyny polski medal dla unijnego komisarza. W 2006 roku prezydent Lech Kaczyński nadal mu Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Za zasługi Timmermansa w popularyzowaniu informacji na temat udziału polskich żołnierzy w II wojnie światowej.

Wg Tomasza Wołka, premier Beata Szydło wykazał się „niekompetencją” wspominając wyłącznie o medalu od Bronisława Komrowskiego.

Zobacz także

 

wstydHańba

TOK FM

PiS to nie cały naród polski

Rozmawiał Tomasz Bielecki, 15.01.2016

- Cieszę się, że premier Beata Szydło zgodziła się uczestniczyć w debacie o Polsce w Parlamencie Europejskim. Premier będzie mogła przedstawić swoje racje, a Komisja Europejska - racje dotyczące wszczęcia procedury na rzecz praworządności w Polsce - mówi Martin Schulz

– Cieszę się, że premier Beata Szydło zgodziła się uczestniczyć w debacie o Polsce w Parlamencie Europejskim. Premier będzie mogła przedstawić swoje racje, a Komisja Europejska – racje dotyczące wszczęcia procedury na rzecz praworządności w Polsce – mówi Martin Schulz (VINCENT KESSLER/REUTERS)

Krytykowanie partii czy rządu nie jest krytykowaniem narodu. Jestem wielbicielem Polski. Rozmowa z Martinem Schulzem, przewodniczącym Parlamentu Europejskiego
 

TOMASZ BIELECKI: Pana słowa o zamachu stanu i o sterowanej demokracji na wzór Putina wywołały w Polsce spore poruszenie. Naprawdę widzi pan u nas zamach stanu?

MARTIN SCHULZ: Chodzi o interpretację wydarzeń – jedna partia zdobywa 37 proc. głosów, co zgodnie z ordynacją przekłada się na większość bezwzględną w parlamencie. A potem to ugrupowanie odczytuje poparcie na poziomie 37 proc. jako mandat do przekształcenia całej struktury państwa i do wzięcia instytucji tego państwa pod kontrolę jednej partii. I właśnie o taką interpretację i skrytykowanie tych wydarzeń mi chodziło.

Odrzucam natomiast pogląd, jakoby krytykowanie partii albo rządu było wymierzone w naród. Jestem wielbicielem Polski, uważam ją za kamień węgielny Europy i jestem przekonany, że potrzebujemy jej w centrum działań unijnych. Odróżniajmy prawo do krytycznych uwag na temat działań partii i rządu od nieodzownego szacunku dla suwerenności kraju i narodu.

Cieszę się, że premier Beata Szydło zgodziła się uczestniczyć w debacie o Polsce w Parlamencie Europejskim. Premier będzie mogła przedstawić swoje racje, a Komisja Europejska – racje dotyczące wszczęcia procedury na rzecz praworządności w Polsce. Spodziewam się bardzo zróżnicowanych głosów w dyskusji, tak było także podczas debat z Viktorem Orbánem czy Aleksisem Tsiprasem. To tylko potwierdzenie, że w Unii wydarzenia w jednym kraju mają wpływ na mieszkańców innych krajów i nie są dla nich obojętne. A z kolei polski rząd uznaje, że Parlament Europejski jest właściwym miejscem do rozmowy.

A zatem nie chodziło o zamach w dosłownym znaczeniu?

– Wyraziłem swe obawy i nie byłem w tym osamotniony. Jest wielu Polaków, w tym szczególnie prezydent Wałęsa i inni byli prezydenci oraz premierzy, którzy podzielają obawy o mechanizmy równowagi politycznej w Polsce, zwłaszcza w kontekście prób ograniczania znaczenia Trybunału Konstytucyjnego.

O sytuacji w Polsce krytycznie mówi pan, a także komisarz UE Günther Oettinger. W rezultacie część zwolenników obecnej władzy przedstawia krytykę ze strony UE jako niemiecki atak. Pojawiają się opinie, że może Niemcy powinni być bardziej powściągliwi i zostawić ocenianie Polski np. Francuzom.

– Jestem odmiennego zdania. Należę do tych polityków w Brukseli i Berlinie, którzy widzą – z przyczyn historycznych i współczesnych – szczególną odpowiedzialność Niemiec nie tylko w relacjach z Polską, ale też z Francją, Włochami i innymi krajami. Jednak żyjemy we wspólnej UE, która nie jest niemiecką Unią, lecz Unią złożoną z 28 krajów. Na pewno powinniśmy – to dotyczy także mnie samego – unikać podgrzewania atmosfery. Gdybym pokazał, co każdego dnia dostaję od Polaków [np. w mailach], z polskich mediów… Ale traktuję to nie jako całą Polskę, lecz opinie pewnych Polaków.

Komisarz Oettinger jest członkiem Komisji Europejskiej, a ja jestem przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Nie działamy w imieniu Republiki Federalnej Niemiec, lecz – to zupełnie coś innego – jesteśmy Niemcami w unijnych instytucjach. Choć na marginesie dodam, że mój bliski przyjaciel Frank-Walter Steinmeier [szef MSZ Niemiec] jasno apeluje o jak najlepszy dialog polsko-niemiecki. A premier Beata Szydło, z którą przed naszym wywiadem rozmawiałem w bardzo konstruktywnej i przyjaznej atmosferze przez telefon, zapewne w lutym odwiedzi Berlin. A przy tym pamiętajmy, że to kanclerz Gerhard Schröder i premier Leszek Miller byli kluczowi dla wejścia Polski do UE. To Niemcy naciskały, że Unia potrzebuje Polski.

Na Zachodzie słychać głosy, że rozszerzenie Unii było pochopne. Po dekadzie ogromnego wsparcia finansowego i politycznego mamy Węgry Viktora Orbána, a teraz Polskę…

– Jeśli przyjrzeć się niektórym prawicowym partiom, np. w Holandii, Francji, Danii, Włoszech, można zobaczyć tę samą koncepcję i ten sam światopogląd, który jest rozpowszechniony w rządach Europy Środkowej i Wschodniej. To nie jest fenomen tylko wschodnioeuropejski, choć w tej części Unii te partii są częściej u władzy. I jestem przekonany, że pomimo pewnej retorycznej radykalizacji w debacie publicznej przytłaczająca większość Polaków podziela wspólne wartości europejskie.

A rozszerzenie Unii uważam za ogromny sukces. W Polsce w ciągu 15 lat dokonał się niesłychany postęp. Dlatego popierałem argumenty premiera Donalda Tuska z czasów negocjacji budżetu 2014-20, że Unia swymi funduszami musi umacniać dobrą dynamikę polskiego rozwoju gospodarczego, bo przysłuży się to całej UE. A teraz przestrzegam przed mieszaniem różnych kwestii – w Polsce zmienił się rząd, ale Unia musi kontynuować strategię wzmacniania polskiej gospodarki, także dla dobra jednolitego rynku UE.

Ekipy rządzące w krajach Grupy Wyszehradzkiej mają różne barwy polityczne – Orbán to w Unii centroprawica, Słowak Fico to lewica, a PiS to konserwatyści. Czy im wszystkim nie przysparza popularności niechęć do unijnej polityki wobec uchodźców, którą promują Niemcy?

– Milosz Zeman, Robert Fico, Viktor Orbán mówią głośno: „nie chcemy uchodźców”, ale przecież inne rządy w UE – choć nic nie mówią – to ich nie przyjmują. Podzielam pogląd władz Niemiec, Austrii, Szwecji, Beneluksu, ale i Francji, że nie można się uchylać od tego obowiązku. Mam nadzieję, że poprawianie ochrony granic zewnętrznych UE i uczciwy podział między krajami Unii tych uchodźców, którzy tego naprawdę potrzebują, pomoże przekonywać do wspólnej polityki imigracyjnej. Rozwiązaniem są działania pragmatyczne, nie ideologia.

Zobacz także

rozmowaGwkrytykowaniePartiikrytykowanie

wyborcza.pl

 

Prof. Antoni Wit. Szkoda straconych lat [Rzeczpospolita Demokratów]

Prof. Antoni Wit*, 15.01.2016

Prof. Antoni Wit

Prof. Antoni Wit (Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta)

Otwieram czołowy, wielkonakładowy hiszpański dziennik „El Pais” (11.01) i znajduję w nim – rzecz rzadka w tym piśmie w odniesieniu do wiadomości zagranicznych – artykuł na całą stronę dotyczący spraw polskich zatytułowany „Unia Europejska planuje kroki przeciw ekscesom w Polsce”.
 

Już pierwsze zdanie nie pozostawia wątpliwości: Polska jest dla Unii Europejskiej wielką gospodarką Wschodu i głównym beneficjentem funduszy unijnych. Od kilku tygodni wywołuje też ogromny ból głowy w instytucjach brukselskich. Dalej jest mowa o ustawach paraliżujących Trybunał Konstytucyjny, o przejęciu przez rząd radia i telewizji, a także służby cywilnej. Tak więc to już nie tylko Niemcy (którym podobno „nie wolno”), ale też społeczności krajów znacznie bardziej od Polski oddalonych zauważają te wszystkie bardzo niepokojące zjawiska. A przecież w perspektywie mamy jeszcze podporządkowanie prokuratury (co zapewne będzie skutkować „ręcznym sterowaniem”), kłopoty mediów prywatnych.

A w dalszej kolejności być może populistyczne posunięcia psujące naszą coraz lepiej funkcjonującą gospodarkę. My wiemy zaś o innych budzących najwyższy niepokój krokach, jak łamanie wszelkich procedur czy też „nocne urzędowanie” mające niewątpliwie zastraszyć społeczeństwo. Równocześnie mamy wycofywanie rozwiązań dobrych i niewątpliwie bardzo potrzebnych, jak chociażby wydłużenie wieku emerytalnego czy też obowiązek szkolny sześciolatków.

I trudno się łudzić, że za cztery lata można będzie odsunąć sprawujących obecnie władzę. Łatwo przecież wyobrazić sobie różne manipulacje przy ordynacji, unieważnianie list wyborczych, a nawet odwlekanie i niezarządzanie wyborów.

Nadzieja w tym, że Polacy będą coraz głośniej i mocniej protestować, począwszy od małych kroczków, jak rekordowe wpłaty na pogardzaną przez rządzących orkiestrę Owsiaka.

Powie ktoś – przeżyliśmy zabory, okupację i komunizm, to i to Polska wytrzyma. Zapewne tak, ale jakże szkoda tych lat, kiedy zamiast doganiać świat, będziemy się cofać. Jest dokładnie tak jak napisał niedawno Wojciech Pszoniak – po prostu szkoda Polski, szkoda Polaków.

* Prof. Antoni Wit, dyrektor Filharmonii Narodowej w latach 2002-13. Obecnie dyrektor artystyczny Orquesta de Navarra w Pampelunie

Zobacz także

profWit

wyborcza.pl

 

Petru: „Widziałem jak prezydentowi drży ręka”. Lider Nowoczesnej o problemach rządu Szydło z UE

mkam, 14.01.2016

Ryszard Petru

Ryszard Petru (fot. Jacek Marczewski/Agencja Gazeta)

Polska jeszcze nigdy nie była na kolanach tak bardzo – ocenił sytuację w kraju Ryszard Petru. W „Kropce nad i” lider Nowoczesnej rozmawiał o wszczętej wobec Polski procedurze kontroli praworządności.

 

Zdaniem Ryszarda Petru, skutki procedury mogą być katastrofalne dla wiarygodności kraju i będą miały dalekosiężne konsekwencje.

Lider Nowoczesnej powiedział, że ma nadzieję, że ktoś w PiS będzie w stanie doprowadzić do zmiany kursu w partii. Sugerował, że tym kimś mógłby być prezydent, bo tylko w ten sposób miałby szansę na drugą kadencję:

– Nie można w kółko zmuszać prezydenta do podpisywania rzeczy, których on nie chce podpisywać. Przecież jemu ręka drży. Jest prawnikiem i doskonale wie, że łamie prawo – komentował lider Nowoczesnej. – Tego pan nie wie – rzuciła Olejnik. – Owszem, wiem – odparł Petru.

Przywołał swoje spotkanie z prezydentem Dudą: – Kiedy dyskutował z nami kwestię Trybunału Konstytucyjnego, nie wydawał mi się człowiekiem zachwyconym ani spokojnym ani zrelaksowanym. Czuł się bardzo pod presją.

Szydło leci do Brukseli

Petru skomentował także zbliżającą się wizytę Beaty Szydło w Brukseli. – Polski rząd od ’89 roku jeszcze nie był tak na kolanach, jak rząd pani premier Beaty Szydło – mówił.

Jego zdaniem, jadąc do Brukseli, Szydło znajdzie się w „koszmarnej” sytuacji, bo mimo, że jest premierem, to jej pole manewru jest ograniczone wolą prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.

Jak zauważył, strategia rządu PiS jest podobna do strategii Viktora Orbana – jednak zmiany, które rząd Szydło wprowadził w ciągu dwóch miesięcy, Orban przeprowadzał przez trzy lata. Orban jednak wycofał się z kilku radykalnych pomysłów pod naciskami – nic zaś nie wskazuje na to, że rząd PiS zamierza złagodzić swoje stanowisko

Debata dotycząca sytuacji w Polsce odbędzie się w Parlamencie Europejskim 19 stycznia. W rozmowie z Polsat News premier Szydło zapowiedziała, że w czasie debaty będzie „podkreślać, że Polska – tak jak każde inne państwo Unii Europejskiej – ma prawo do podejmowania suwerennych decyzji, które dotyczą [jej] wewnętrznej sytuacji”.

petruOproblemach

gazeta.pl

„Polska otworzyła bardzo ponurą kartę dziejów UE. Cenę za działania władz PiS płaci cały kraj”

Anna Siek, 15.01.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,19479403,video.html?embed=0&autoplay=1
– Jest coś fałszywego w zapowiedzi premier Szydło, że jedzie do Brukseli bronić dobrego wizerunku Polski. Polskie osiągnięcia ostatniego ćwierćwiecza bronią się same – uważa były unijny komisarz Janusz Lewandowski. Jak ocenił, jedynym powodem objęcia Polski procedurą monitorowania praworządności „jest nadużycie władzy przez PiS”.

 

Janusz Lewandowski nie chciałby, żeby wtorkowa debata w PE zamieniła się w „wojnę polsko-polską”. Ale jak mówił w „Poranku Radia TOK FM”, spodziewa się, że padnie „wiele złych słów ze strony członków obecnej władzy. – Oni nas przyzwyczaili do tego, że zniesławiają Polskę zagranicą.

Zdaniem europosła PO, „wydarzyło się coś bardzo smutnego”. – W miesięcznicę wprowadzenia stanu wojennego,

Komisja Europejska wszczęła postępowanie wobec Polski. W ten sposób Polska otworzyła bardzo ponurą kartę dziejów UE. Na zawsze już będziemy w annałach jako jedyny kraj, który został objęty tą procedurą. Wizerunkową cenę za działania władz PiS płaci cała Polska.

Debata w Parlamencie Europejskim rozpocznie się we wtorek o 16.

Zobacz także

 

polskaOtworzyła

TOK FM