Smoleńskie tałatajstwo należy tępić wszelkimi sposobami

Zespół Macieja Laska dostał dodatkowe 300 tysięcy złotych z rezerwy budżetowej

Tałatajstwo z „Gazety Polskiej Codziennie” twierdzi, że dotarło do dokumentu, z którego wynika, iż Kancelaria Premiera wydała na zespół Macieja Laska 300 tysięcy zł.

Ten dziennikarski szajs „GPC” jest nieistotny z wielu powodów, choć to jest gazeta, która tylko kłamie. Inaczej nie potrafią.

Nawet gdyby na zespół Laska poszło wielokroć, a nawet setki razy więcej pieniędzy – warto.

Warto odkłamać „prawdy” zespołu Macierewicza i kapuścianego łba Kaczyńskiego. To jest zagrożenie, na który każdy szmal należy wydać, aby nie niszczona była Polska i Polacy.

Tałatajstwo należy plenić każdym sposobem.

Więcej pod tym linkiem.

Gosiewska: przemysł smoleński idzie pełną parą

Dla Beaty Beaty Gosiewskiej katastrofa smoleńska to same korzyści. Wdowa po Przemysławie Gosiewskim zrobiła przemysł smoleński ze śmierci męża, który „poległ” pod Smoleńskiem.

Pamiętacie tego zawiadowcę PKP z Włoszczowej? Ucieszna postać. A wdowa po nim jest senatorem. Ani bee, ani mee, ani kukuryku, tak niszczą instytucje demokratyczne pisowcy i Jarosław Kaczyński. Mają w pogardzie Polskę.

Ta „ani kukuryku” Gosiewska ciągnie szmal z poległego męża, jak śmietankę. Odszkodowanie od państwa, dzieci mają rentę od państwa. Otrzymali od ubezpieczyciela odszkodowanie za śmierć Przemysława G.

Do tego SKOK-i dzieciom fundują stypendium, a Beata G. ma ponadto synekurę w Senacie, choć jest „ani bee, ani mee, ani kukuryku”.

Zaprzaństwo totalne, drwina z rozumu.

A do tego – jak podkreśla Dominika Wielowieyska – reprezentuje w Senacie interesy SKOK-ów:

To jest kwestia konkretnych zysków biznesowych. Jeżeli jakiś parlamentarzysta korzysta ze wsparcia SKOK-u, to myślę, że powinien też powstrzymać się od głosowania nad przepisami związanymi z takimi instytucjami.

Jej mąż gnoił rozum i Polskę. Przypominam: był wicepremierem w rządzie Kaczyńskiego. Kabaret. I ta kabaretowa miernota Gosiewska dalej rżnie Polskę, choć jest „ani bee, ani mee, ani kukuryku”.

Tak ze Smoleńska zrobiono przemysł smoleński, a dokładnie przemysł pogardy z Polaków i Polski.

Bieńkowska – nasz cud nad Wisłą

Elżbieta Bieńkowska

Donaldowi Tuskowi trafił się cud – Elżbieta Bieńkowska. Tego nie można zaplanować. Takie trafienie zdarza się szczęśliwcom. Najlepszym. Tylko najlepsi mają szczęście.

Bieńkowska ma wszystkie walory i to w nadmiarze. Jest biczem na całą opozycję, a szczególnie na Kaczyńskiego i PiS. Oni teraz będą pracować, aby ją zgnoić.

Bieńkowska się nie da. Jest jakby niepolityczna, jakby poza polityką. Niecodzienność – aż niewiarygodna. Najprawdopodobniej to ona zostanie przyszłym premierem.

Pracowita, piękna, cholernie zdecydowana, a przy tym matka.

Nie boi się żadnych wyzwań.

Zastanawiam się, czy Polacy i Polska na nią zasługują? Ale już tyle plag przeszliśmy: obydwóch Kaczyńskich, że należy nam się Bieńkowska. Nie dajmy jej upodlić przez Kaczyńskiego i PiS.

Napisawszy to – wiem, że ona sobie poradzi.

Nie chce zanadto udzielać wywiadów, a tylko pracować. Zero w niej celebrytki, a wszystkie walory ku temu posiada.

Nie boi się wyzwań. Nie straćmy jej, ale też nie chrońmy, ona dobrze czuje się w ferworze wyzwań, nie boi się. Ona się realizuje, a to znaczy, że realizuje dla nas. Nie przeszkadzajmy jej, pomagajmy po cichu.

Tusk! Ty to masz szczęście. A wraz z nim my wszyscy mamy szczęście.

Kilka materiałów o Bieńkowskiej – to jest link.

Katolicy dostali wsparcie od muzułmanów w sprawie profanacji krzyża

Praca Jacka Markiewicza

Katolicy dostali wsparcie od muzułmanów w sprawie instalacji „Adoracja” Jacka Markiewicza wystawianej w Centrum Sztuki Współczesnej.

Imam dr Ali Abi Issa przesłał oświadczenie do Katolickiej Agencji Informacyjnej w imieniu islamu w Polsce. Alibaba (tak brzmi jego spolszczone imię) solidaryzuje się ze „skrzywdzonymi”:

Wypowiadając się, jak mniemamy, w imieniu wszystkich wyznawców islamu, a szczególnie muzułmanów żyjących i mieszkających w Polsce, dołączamy do grona zbulwersowanych.

Alibaba powiedział artyście: Nie można pieścić się z drewnem!

Zastanawiające jest, iż islam zakazuje wizerunków figuratywnych Boga i ludzi. Dla islamu postać Chrystusa to figura zakazana pod karą ukamienowania.

Gdyby Alibaba był konsekwentny to najpierw zrugałby katolików za Chrystusa na krzyżu, który dla islamu jest kłodą drewna, a potem zrugał artystę, że dopuścił się para-seksu dendrologicznego (dendrologia – nauka drzewoznawstwa). Jak się nazywa takie zboczenie? Nie wiem. Pewnie jakoś się nazywa.

Imam Alibaba może jeszcze rzucić fatwę na artystę Markiewicza. Nie znam prawa islamskiego i nie wiem, czy wykonania fatwy (ukaranie, włącznie ze śmiercią) może podjąć się ktoś nie będący muzułmaninem, np. katolik.

Katolicy mogliby się nie oglądać, czy islam pozwala, czy nie, podjąć się zbożnego dzieła ukarania artysty. Dlaczego tylko jednego Markiewicza? Wszystkich artystów, bo oni występują przeciw wartościom chrześcijańskim.

No, ale katolicy mogą być w kropce. Walczą z ateizacją, a w tym wypadku popieraliby islamizację, która nie jest chrześcijaństwem.

Katolicy muszą najpierw ustalić priorytety. Czy bardziej zagraża im ateizm, czy islam. Czy gorsze są Biura Wystaw Artystycznych, czy Alibaba w meczecie w Polsce?

Katolicy mają zgryz.

Kaczyński zastosował gazy bojowe w stosunku do Bieńkowskiej, ale został po łapserdaku tylko smród

Jarosław Kaczyński ostro krytykował Elżbietę Bieńkowską.

Jarosław Kaczyński na wczorajszej konferencji prasowej robił na brunatno. A co się nastękał, nadymał, aby wypuścić gazy bojowe – ho, ho. Może dlatego pisowcy stojący koło niego nosy zatykali.

Powinni się przyzwyczaić do tych zapachów moralnych prezesa. To ich szef. Sami prześmierdli aksjologią pisowską. Skłamać, przekręcić, bo smród ma być pisowski.

Elżbieta Bieńkowska, na którą te gazy bojowe były skierowane, dała sobie spokojnie radę. Od razu odpowiadała na Twitterze: „JK nieustannie mija się z prawdą, życia nie starczy by to sprostować”.

Smród poszedł po kraju. Zgazował Kaczyński wojska własne. On kłamał, oni kłamali – taka ich pisowska mać – kręcić.

W tej szalonej metodzie Kaczyńskiego był plan. Mianowicie: tę urodziwą blondynkę, do tego inteligentną, Bieńkowską w randze wicepremiera, chciał usadzić. Jak piszą na jednym z portali polityczny smród chciał wskazać, „gdzie jest miejsce tej całej Bieńkowskiej. Wiadomo, że najwyżej w Ministerstwie Kuchni, gdzie powinna zająć się robieniem kanapek” (więcej tutaj>>>).

Jarosław Kaczyński skrytykował minister Bieńkowską. Jej rzecznik od razu odpowiedział na Twitterze

Kaganiec PiS na media, demokrację i własnych posłów

PiS jest partią z ducha totalitarną. Nie tylko dlatego, że wszystkie jej działania są podporządkowane celom Jarosława Kaczyńskiego. Głównie powód rysu totalitarnego jest, iż prezes ma taką mentalność i takich dobiera ludzi. Determinantą też są wartości: tzw. patriotyzmu, resentymentu do historii i sąsiadów kraju; każdy jest wrogiem.

Kaczyński nie radzi sobie z podstawowymi funkcjami psychologicznymi, a że PiS to jego folwark, więc trzyma wszystkich na smyczy i taką smycz ma dla Polaków, gdyby doszedł do władzy.

Bardzo tego chce: rządzić. Wszystkie działania są temu podporządkowane. W obecnej sytuacji przekaz medialny ma być podporządkowany celon prezesa. Dlatego podjęto decyzję, iż posłowie PiS muszą mieć zgodę na uczestnictwo w jakimkolwiek programie w mediach. Jest to kaganiec na przedstawicieli wybranych przez wyborców. Jest to kaganiec na media. Dziennikarze nie mogą do swoich audycji zaprosić, kto im pasuje do kształtu audycji.

Jest to kaganiec na media, kaganiec na demokratyczną debatę. PiS partia posłów w kagańcach i na smyczy. Szczekają, jak prezes każe.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wydała oświadczenie ws. nowej polityki medialnej PiS:

Redagowanie programu, w tym także zapraszanie gości, jest prawem dziennikarzy. Wpływanie na redagowanie programu poprzez ograniczanie doboru zapraszanych gości to praktyka niewłaściwa, szkodząca jakości dyskursu społecznego, prawa obywateli do informacji i jakości demokracji.

Kaczyński na swoim folwarku PiS jest panem totalitarnym i takim chce (będzie? – oby nie) być dla Polaków, gdyby doszedł do władzy. PiS – partia w kagańcu.

Abp Mering dostał głazem w czuprynę na deptaku W Ciechocinku – taki sfatygowany ma rozum

Abp Wiesław Mering poświęcił głaz. To się porobiło, głazy są kropione. Co prawda głaz ma 17 ton – może dlatego został poświęcony. Mógłby klecha wybrać się do USA do Wielkiego Kanionu Kolorado. Święcenie głazów zajęłoby mu czas do końca życia i w kraju tyłka by nie zawracał.

Panoramiczny widok Wielki Kanion Kolorado. Arizona, USA Zdjęcie Seryjne - 3744422

Głaz został poświęcony w Ciechocinku dla prezydenta Lacha Kaczyńskiego i jego żony Marii, ale ona nie jest ważna, tak jak nieważne są pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej. Na głazie są wymieni tylko Kaczyńscy. I przy okazji klecha, który nie wybrał z kropidłem się do USA, aby nam tyłka nie zawracać, zabawił się w śledczego – taki Macierewicz w czarnej sukience – orzekł:

Musimy powiedzieć to sobie jasno: tragedii owianej od początku zakłamaniami, kłamstwem, nieprawdą. Jak można zakończyć śledztwo, jeżeli nie ma corpus delicti, jeżeli nie można przebadać wraku samolotu?

Ciekawsze jest jego jeszcze jedno spostrzeżenie klechy:

W porównywalnych katastrofach, które wydarzyły się na świecie, państwa potrafiły przez 4-5 lat dokonywać wysiłku, żeby wydobyć np. z dna oceanu wraki samolotów.

Istny Porfiry ze „Zbrodni i kary” Dostojewskiego.

Nie pozostaje nic innego, jak przypomnienie stareńkiego przeboju Danuty Rinn i Bogdana Czyżewskiego „Na deptaku w Ciechocinku”:

Na deptaku w Ciechocinku się wie
Że o ludziach można dobrze i źle
Mówić w kółko, jak fontanna taka,
Sączyć temat całe dnie

 

A dokładnie światu, panie, tak się przyjrzeć
To aha aha aha aha aha
A ze śmiechu, panie, można nieraz umrzeć

Ze śmiechu można umrzeć, gdy takie brednie plecie klecha. A prezydent K. umarł z groteski, jaką on robił z polityki, a pośmiertnie jego brat Jarosław. Arcybiskup i bracia Ka zostali uderzeni takim właśnie głazem. Może to miało miejsce na deptaku w Ciechocinku.

Hofmanowi i agentowi Tomkowi pali się grunt, a było pięknie: samochody, dziwki

fot. Maciej Stankiewicz/Onet

Adamowi Hofmanowi beknie się za braki 100 tys. zł w deklaracji majątkowej. Tak ochoczo zawiesił swoje członkostwo w klubie parlamentarnym i w PiS, bo wie czym to dla niego grozi.

Na razie wypada z gry i zarządzania medialnym przekazem PiS – a to bardzo dużo. On decydował o wysyłaniu PiS-owców do mediów, teraz te frukta mu uciekły. Uciekła władza wśród posłów PiS.

Konsekwencje zawieszenia mogą być o wiele większe. Nie jest już przy uchu prezesa, nie może tego i owego mu szepnąć. Niedługo wybory i – to jest najgorsze – może się nie znaleźć na listach. A takie odcięcia od łatwej gotówki oznacza paraliż w budżecie domowym, gdy żyło się na wysokiej stopie z dwoma samochodami w garażu, BMW i porsche.

To mogą być straty Hofmana. Tego się boi, będzie wszystkimi pazurami trzymał się swojej wersji o bagatelizowaniu podatku od 100 tys. zł – „błąd podatkowy o małej wartości”.

Broni go agent Tomek. Ten jest w jeszcze gorszej sytuacji. Niedługo o tym powinniśmy usłyszeć. Tomek twierdzi, że w stosunku do Hofmana: ” to nieczysta gra, mająca na celu odwrócenie uwagi od patologii korupcyjnych w rządzie Donalda Tuska”.

Zaraz agent Tomek będzie musiał wyjaśnić, jak doszło do rozbicia porsche cayenne w środku Warszawy. „Fakt” ocenia samochód na wartość rzędu 500-600 tys. zł. Mało? Gdzie te pieniądze ukradł?

Darmozjady z PiS korumpują i kradną, jak mogą, mimo że nie są u władzy. Co by było, gdyby rządzili? Strach pomyśleć.

Szef CBA Paweł Wojtunik  przypomina PiS-owcom, iż „CBA nie ma żadnej barwy politycznej. Wikłanie Biura w politykę jest stanowczym nadużyciem. Kontrole są prowadzone systematycznie i wynikają z rutynowych analiz i oświadczeń majątkowych”. Nie mogą tego pojąć zakute pały, bo ich były szef CBA Mariusz Kamiński, jest wiceszefem PiS.

Hofmanowi i agentowi Tomkowi grunt się pali, a nawet tyłek jest przypiekany. Szachrują państwo, ale te dobierze im się do skóry. Tak było pięknie: samochody, dziwki. A może dojść do tego, że Hofman i agent Tomek będą zapieprzać per pedes, albo tramwajem.

Kaczyński i Macierewicz: zaprzańce winni chodzić w kaftanach bezpieczeństwa

W życiu publicznym zdrowo się popieprzyło. Są przynajmniej dwie strony konfliktu: normalni i nienormalni. Czy trzeba wskazywać, którzy są którymi?

Mógł o tym się przekonać Jarosław Kaczyński, gdy zjawił się na pogrzebie Tadeusza Mazowieckiego. Przyjęty został normalnie, nikt nie buczał.

A czy w drugim kierunku to działa? Nie. O czym nagminnie można się przekonać, gdy przemawia Władysław Bartoszewski, albo prezydent Bronisław Komorowski.

Tzw. patrioci mają gen buczenia. Widzą normalnego – i jak u psów Pawłowa – włącza się im buczenie. U tzw. patriotów ten gen został wygenerowany przez prezesa PiS i Antoniego Macierewicza: widzisz normalnego – bucz. Trenują to na miesięcznicach i wszelkich uroczystościach, na których przemawia Kaczyński.

Buczenie, czyli nienawiść do normalnego.

„Buczki” zjawiają się na normalnych uroczystościach. Muszą buczeć i pokazać się z transparentami z odpowiednimi treściami. Długo na tzw. patriotami pracowali Kaczyński, Macierewicz i podobne postaci z Tworek. Pisze o tym Wojciech Maziarski:

Miałem okazję osobiście się o tym przekonać, gdy 11 listopada uczestniczyłem w Warszawie w patriotycznym marszu zorganizowanym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na trasie pochodu co jakiś czas można było spotkać grupki politycznych oponentów z transparentami potępiającymi rzekomych zdrajców, sprzedawczyków i innych takich. To znaczy – nas, ludzi uczestniczących w obchodach polskiego święta narodowego. Zdaniem pikietujących prezydent Rzeczypospolitej i my wszyscy jesteśmy zdrajcami, więc postanowili nam to osobiście zakomunikować.

Za stan paranoi w życiu publicznym odpowiadają polityczni pacjenci z Tworek. Dlaczego nie chodzą w kaftanach bezpieczeństwa? Są groźni dla Polski, jak każdy zaprzaniec.

Rekonstrukcja rządu – nowe twarze, nowe atuty Tuska

Nowi ministrowie podczas konferencji prasowej

I po rekonstrukcji. Donald Tusk zaskoczył siedmioma nominacjami. Rząd otrzymał nowe twarze, za nimi powinna pójść ofensywa Platformy. Może wreszcie premier przestanie zajmować się sprawami partyjnymi, bo to one dołowały notowania sondażowe. Grzegorz Schetyna ostatecznie pożegnana się z wpływami politycznymi.

Siłą zrekonstruowanego rządu powinna zostać nowa wicepremier Elżbieta Bieńkowska mające pod sobą dwa resorty: rozwoju regionalnego i transportu. Jej ministerstwo rozwoju regionalnego otrzymywało najwyższe oceny, dobrze dysponowała środkami europejskimi i tę władzę finansową zatrzymała.

Teraz Bieńkowska musi stać się politykiem, bo była administratorem. Wiele wskazuje na to, że może być następcą Tuska na fotelu premiera i szefa PO, kobieta posiada same atuty.

Innym zaskoczeniem jest nowy minister finansów Mateusz Szczurek, keynesista. A więc minister o innej filozofii ekonomicznej niż poprzednik Jacek Rostowski. Facet po świetnych szkołach i jak na to stanowisko bardzo młody.

Tusk ma nowych ludzi, którzy otrzymali nowe zadania. Premier trzyma atuty przy orderach, niech je dobrze wykorzysta, a PiS i Kaczyński nie będą Polakom straszni.