Turski

Kawałek BBC nad Wisłą [WYWIAD Z ANDRZEJEM TURSKIM]

Rozmawiał Wojciech Krzyżaniak, 30.08.2013
Andrzej TurskiAndrzej Turski (Fot. TVP)
A jednak można. Okazuje się, że jest jeszcze w telewizji miejsce dla informacji wnikliwej, refleksyjnej i wychodzącej poza własne podwórko
7 dni świat – program publicystyczny, Polska 2013
Niedziela, TVP Info 20:30
Do TVP wraca „7 dni świat”. W czasach, kiedy goście w studiu powinni przerzucać się kąśliwymi uwagami, najlepiej na polityczno-personalne tematy, komentatorzy zaproszeni przez Andrzeja Turskiego będą spokojnie i bez „ja panu nie przerywałem” analizowali wydarzenia na świecie. (MM)

Rozmowa z Andrzejem Turskim

Denerwuje się pan, kiedy mówi się o panu „legenda”, czy może łechce to pańskie ego?

No pewnie, że trochę łechce moją próżność. Ale jako skromny człowiek jednak jestem zakłopotany.

A pamięta pan, kiedy zaczęto tak o panu mówić?

Dopiero koło pięćdziesiątki. Ale niestety z powodów pozamerytorycznych, bo za sprawą głosu. Mój pierwszy naczelny w radiu powiedział: „Ty to masz dobrze, 50 proc. już masz od Boga, a na resztę pracuj inteligencją”. I pracowałem, chociaż w połowie lat 70. odszedłem z radia do telewizji.

Po co panu to było? Wszedł pan na Woronicza i pomyślał: „Ojej, jak tu fajnie, muszę tu pracować”?

Zaczęło się od tego, że zaproponowano mi współpracę przy programie rozrywkowym. Miałem prowadzić z offu. Znowu sprzedawałem głos. Ale szybko połapali się, że dobrze by było, gdybym przyniósł marynarkę i krawat, bo a nuż przyjdzie ktoś ważny i będę musiał wyjść z kanciapy i się pokazać. Tego programu już nikt nie pamięta, nazywał się „Tylko w niedzielę” i miał konkurować ze słynnym „Studiem 2”. Co nie do końca się udało, bo szef chciał robić kulturę przez wielkie K. „Studio 2” było popowe, a w naszym programie były rozmowy z pisarzami, malarzami.

To dobry moment, żeby przejść do tzw. misji i gustów widzów. Chyba trochę idealizujemy dawne czasy, powołujemy się np. na sukces Kabaretu Starszych Panów, ale ludzie zawsze woleli coś łatwiejszego.

Oczywiście. Powiem więcej, już w latach 70. te kulturalne pozycje zaczęły powoli znikać na korzyść często banalnej rozrywki.

I odbywało się to bez wielkiego żalu ze strony widowni.

Przytoczę słowa pierwszego szefa radia i telewizji w Polsce, czyli prezesa Sokorskiego, który na pytanie dziennikarza: „Kiedy poziom telewizji będzie wyższy?”, odpowiedział: „Będzie stale spadał, bo telewizory będą trafiały pod strzechy”. Ale ja nie należę do tych, którzy rozdzierają szaty – mówię już o dzisiejszych czasach – z powodu komercjalizacji. Są miliony ludzi, i te miliony chcą tego, nie czegoś innego, i koniec.

Jest takie powiedzenie o Chińczykach. Albo o muchach? Które pan woli?

Spróbujmy o Chińczykach.

Że miliard Chińczyków, jedząc ryż, nie może się mylić. Z muchami podobnie.

Tak. Ale są takie elementy komercjalizacji, które nawet mnie, świadomemu tych wszystkich prawideł, przeszkadzają. Chodzi o programy informacyjne.

Ich uatrakcyjnianie mnie zadziwia.

Ja wywalczyłem sobie, że nie wstaję i nie chodzę podczas „Panoramy” po studiu.

Skąd ta potrzeba ufajniania?Z przekonania, że ludzi już nudzi to, co widzą, więc trzeba jakoś zwrócić na siebie uwagę. Ale nie rozumiem tego, bo wystarczy spojrzeć na zachodnie stacje. Nikt tam po studiu nie łazi.

A co pan osiągnął jako szef? W latach 80. był pan dyrektorem Jedynki…

To ja wyemitowałem „Niewolnicę Isaurę” i „W kamiennym kręgu”.

Już wiem, dlaczego nie ma pan nic przeciwko komercjalizacji.

Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie ja to kupiłem. Zastałem to na biurku i zdecydowałem, że pokazujemy.

Jest pan twarzą „Panoramy”, ale pana flagowym programem było „7 dni świat”. Nie interesuję się polityką, ale to był jeden z niewielu programów, na które zawsze biegłem do domu. Ile lat pan go prowadził?

Zaczął się w 1989 roku, a skończył pięć lat temu. I – między nami – przynajmniej na początku nie był to wynik mojego szczególnego zainteresowania światową polityką. „7 dni świat” wymyślił Bogusław Wołoszański, ale oddał mi go po trzech wydaniach. Powiedział: „Widziałem, jak ty to robisz. Sto razy lepiej niż ja”. Wtedy istniała jeszcze redakcja zagranicy, która mnie wspierała, ale potem musiałem już wszystko robić sam. Przeglądać, zaznaczać, wybierać. Teraz też będę musiał robić wszystko sam. Z prostej przyczyny – inaczej to nie będzie takie, jakie powinno być.

Zapowiadał pan, że nie wróci do „7 dni świat”, bo to katorżnicza praca.

Do takiego programu wchodzą 24 materiały filmowe, każdy z nich trwa 25 sekund, komentarz pod nim 22-23 sekundy. I wszystkie opisy pisałem zawsze sam. Dokładnie dziewięć i pół wiersza na średnie tempo czytania. Codziennie dwie-trzy godziny takiej benedyktyńskiej roboty. Po jakimś czasie poczułem się staro. Wyrzucił mnie Wildstein, ale wszyscy kolejni prezesi proponowali mi powrót. A ja odmawiałem.

Powodem było tylko zmęczenie?

Powiem szczerze, że obraziłem się na firmę. W ostatnich podrygach „7 dni świat” skakało po antenach i pasmach, aż wreszcie trafiło do TVP 3, czyli dzisiejszego Info. Choć Trójka dopiero startowała, miałem prawie milion widzów, a prezes przyszedł i wyrzucił najpopularniejszy program. Jak się nie zdenerwować?

Ale wraca pan na szczęście. W tej samej formule?

W troszkę zmienionej, ale nie będę chodził ani się wygłupiał. Chcę też poszerzyć trochę grono komentatorów. Będą oczywiście ci, którzy byli, czyli np. Andrzej Mroziewicz, ale dokooptuję też młodzież, która jest mocna. I oczywiście na żywo.

Wyborcza.pl

Andrzej i karzełki

Właśnie usłyszałem, że zmarł Andrzej Turski. Bardzo smutna jest zamykająca ten rok klamra. Andrzej był dziennikarzem w średnio normalnym kraju. Najpierw w PRL-u, potem w RP, w której moralne karzełki i emocjonalne liliputy wciąż kwestionowały, czy się do normalnego, wolnego dziennikarstwa nadaje. Najczęściej czynili tak ci, którzy codziennie udowadniają, że się do takiego dziennikarstwa sami nie nadają.

 

Grzechy Turskiego? Stworzył „Radiokurier”, świetną audycję radiową, tyle że w średnim ustroju. Kolejny wielki „grzech”? Stworzył audycję „Zapraszamy do Trójki”, świetny program, w parszywym czasie stanu wojennego. I co ja poradzę, że słuchałem „Radiokuriera”, lubiłem „Zapraszamy do Trójki”, a sobotę wolałem z listą Niedźwiedzkiego niż bez niej.

W 1991 roku Andrzej Turski został moim szefem, jako wiceszef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Podlegały mu „Wiadomości”, „Panorama”, a było to w czasach, gdy właśnie z tych programów wiedzę o rzeczywistości czerpała ogromna większość Polaków.

Co pamiętam z tamtych czasów? Pamiętam, że nigdy, przenigdy, Andrzej nikomu nie dawał żadnych politycznych instrukcji, nie mówił co z czegoś ma wynikać, nie podsuwał point i wniosków. Zajmował się dziennikarstwem, warsztatem, tu miał do powiedzenia bardzo wiele.

Smutne to, ale później w TVP wielokrotnie pojawiali się na dyrektorskich stanowiskach w programach informacyjnych ludzie, którzy o warsztacie nie mieli zielonego pojęcia. Jedynymi ich atutami były polityczne koneksje. Apogeum tej złej tendencji miało miejsce, gdy „Panoramę”, a potem „Wiadomości” zamienił w tandetny PiS-owski biuletynik jeden z braci Karnowskich.

Właśnie zajrzałem na portal panów Karnowskich. Informacji o śmierci Andrzeja tam nie ma. Jedną z ostatnich rzeczy, jaką Andrzej mógł o sobie przeczytać zanim zapadł w śpiączkę, był tekścik w karnowskim portaliku o pijanym Turskim.

Potem nie mógł już przeczytać tekstu jednego z panów bliźniaków, który zamiast przeprosić za obrzydliwe chamstwo, perorował, że nie da się wciągnąć w wymierzone w karnowski portal prowokacje, bo prowokatorzy do prowokacji wykorzystują chorobę Turskiego. Przepraszam za mocne słowo, ale takich przykładów żurnalistycznego zbydlęcenia ja w ciągu prawie ćwierćwiecza swej pracy w mediach nie widziałem.

Andrzej był świetnym dziennikarzem. Byłby świetnym dziennikarzem w każdym ustroju, w każdym kraju, bo miał talent i pasję. Rozumiem, że nie mogą tego pojąć karły, które stanowiska w mediach zajmują tylko wtedy, gdy rozdaje je ich ukochany prezes.

Nisko się kłaniam Andrzejowi. A nam wszystkim życzę, byśmy w następnym roku mieli wokół siebie jak najwięcej uśmiechów, w rodzaju tych, które rozdawał Andrzej, i by mówiono do nas głosem i tonem, jaki był Andrzejowi właściwy. I tego, by jak najmniej było jazgotu generowanego przez małych nienawistników z obrzydliwych bliźniaczych szczujni.

naTemat.pl

Andrzej Turski, mój najlepszy szef

Małgorzata Kolińska-Dąbrowska, 31.12.2013
Andrzej TurskiAndrzej Turski (Fot. Arek Ćcichocki / AG)

Trudno nie mieć łez w oczach, gdy odszedł ktoś, kogo znam ponad 30 lat. Ktoś, kto był najlepszym szefem.
Andrzej Turski uczył mnie zawodu. Podczas praktyk studenckich w redakcji młodzieżowej Polskiego Radia (koniec lat 70. ) mówił: „Masz duszę radiowca, ale głos jak Ola z III b, musisz nad nim popracować”. Nie wszyscy zostali obdarzeni przez Boga takim głosem jak On. Pracowałam. Pomogło. W radiu zostałam na prawie 30 lat.

Dwa razy był moim szefem. Świetnym.

Kiedyś, jeden raz, zostałam nieopatrznie wysłana, razem z koleżanką, na konferencję Jerzego Urbana (wtedy rzecznika rządu). Jako młoda stażystka nie wiedziałam, że dziennikarze krajowi nie zadają Urbanowi nieuzgodnionych pytań. Zadawałam. Zanim wróciłam do radia, zaczęła się gigantyczna afera. Tylko dzięki Turskiemu nie wyleciałyśmy z pracy.

Kiedy odszedł do Trójki, też mogłam liczyć na Jego radę. Był szefem krytycznym i wymagającym. Nieraz sprzeczaliśmy się (kiedy po raz drugi został po ’90 roku szefem Jedynki) o materiały, które nagrywałam, o koncepcję audycji. Bywało, że straszliwie, żeśmy się na siebie złościli…

Ale nigdy się nie obrażał, nawet jeśli pozwalałam sobie na okropnie złośliwe argumenty w takich dyskusjach. Najwyżej przez parę dni witał mnie tym olśniewającym głosem, mówiąc: „Cześć, redaktor Osa-Dąbrowska”.

Wyborcza.pl

wPolityce: Turski pijany prowadził „Panoramę”. Hanna Lis: Karnowscy to hieny. Prezenter jest ciężko chory

sk, wyb, 06.12.2013
Andrzej TurskiAndrzej Turski (Fot. za tvp.pl)

Należący do braci Karnowskich serwis wPolityce.pl oraz powiązany z nim serwis wSumie.pl podały, że prezenter Andrzej Turski musiał zrezygnować pracy w „Panoramie”, bo jedno z jej wydań prowadził pod wpływem alkoholu. TVP stanowczo zaprzecza. Turski jest ciężko chory, trafił do szpitala, jest nieprzytomny. – Karnowscy bez cienia skrupułów uderzają w starszego, bardzo schorowanego człowieka – komentuje Hanna Lis.
W poświęconym mediom serwisie Press.pl pojawiła się krótka rozmowa z Andrzejem Turskim, w której poinformował, że kończy z prowadzeniem „Panoramy” w TVP 2. Powód? – Skutek zmęczenia i wieku. Nie mogę ciągle tak zasuwać. Facet, który ma 70 lat, nie może robić 14 programów miesięcznie – mówił Turski.

W czwartek wieczorem wPolityce.pl i wSumie.pl pisały, że powody rezygnacji Turskiego są inne – podczas prowadzenia „Panoramy” z 30 listopada miał być pijany.

„Jak dowiedział się portal wSumie.pl, Turski miał ‚zasiedzieć się’ w jednym z warszawskich lokali. Andrzejkowy wieczór najwyraźniej tak przypadł do gustu dziennikarzowi, że postanowił zepchnąć na dalszy plan swoje obowiązki zawodowe” – czytamy. Artykuł na wSumie.pl jest już niedostępny.

Hanna Lis z „Panoramy” poinformowała w serwisie naTemat.pl:”Andrzej Turski nie był pijany na wizji. Andrzej ma za sobą długą i wyniszczającą walkę z chorobą nowotworową, a od roku zmaga się z cukrzycą i to ona, a nie żaden alkohol, była powodem złego samopoczucia w ostatnią sobotę”.

– Portal, którego stałym repertuarem jest użalanie się nad losem „opluwanych przez reżimowe media” prawicowych polityków, dziennikarzy tudzież profesorów od Macierewicza, bez cienia skrupułów uderza w starszego, bardzo schorowanego człowieka – dodaje Hanna Lis.

Według dziennikarki Karnowskim należy się tytuł „hieny roku”. – Na tym samym portalu czytam milion sześćset osiemdziesiąty siódmy tekst o konieczności ‚obrony Krzyża’. Wolne żarty, wy macie gdzieś Krzyż. Wy kochacie krzyżować. Jak na prawdziwych, miłujących Boga katolików przystało – oburza się Lis.

W czwartek Turski trafił do szpitala, gdzie był trzykrotnie reanimowany. Leży na OIOM-ie pod respiratorem, jest nieprzytomny. Potwierdza to TVP.

Telewizja wysłała do wPolityce.pl i wSumie.pl sprostowanie w sprawie publikacji o Andrzeju Turskim i opublikowała oświadczenie w tej sprawie, pod którym podpisał się rzecznik stacji Jacek Rakowiecki.

Skandaliczne kłamstwo wPolityce.pl i wSumie.pl

Portale wPolityce.pl i wSumie.pl w czwartek 5 grudnia 2013 r. opublikowały wyjątkowo brutalne kłamstwo na temat niedyspozycji Andrzeja Turskiego podczas sobotniego wydania „Panoramy” w TVP 2, 30 listopada br. A następnie zamiast sprostowania, którego natychmiast zażądała od nich TVP, poszły jeszcze dalej w zniesławianie ciężko chorego człowieka.

Mimo upublicznionego przez samego red. Turskiego wyjaśnienia, że brak lekarstw przeciwcukrzycowych spowodował jego gwałtowne załamanie stanu zdrowia podczas wspomnianego wydania „Panoramy”, oba wyżej wymienione portale z całkowitym cynizmem, powołując się oczywiście jedynie na „anonimowego informatora”, oskarżyły go o stan upojenia alkoholowego.

Nie dość na tym. Przysłane przez TVP sprostowanie portal wPolityce.pl wmontował w swój kłamliwy tekst, odsyłając zaraz potem do „bratniego” portalu wSumie.pl, a ten z kolei wydrukował jedynie jedno zdanie z naszego sprostowania, dodając do niego kolejną haniebną insynuację. Oba portale w ten sposób, poza pokazem cynizmu, bezduszności i pogardy wobec standardów moralnych, złamały też prawo prasowe odnoszące się do konieczności publikacji sprostowań bez ich komentowania.

I nie zmienia tego stanu fakt, że kilka godzin później oba portale spróbowały wycofać się z kłamstw, bo krzywda Andrzejowi Turskiemu została już wyrządzona.

TVP w związku z tym kieruje do sądu sprawę o zniesławienie dobrego imienia Andrzeja Turskiego przez redaktorów naczelnych tych portali: Marka Pyzę i Dorotę Łosiewicz. Nasi prawnicy, na polecenie Prezesa TVP Juliusza Brauna, już zaczęli w tej sprawie energiczne przygotowania.

 

Wyborcza.pl

Dodaj komentarz