KGHM

Dziewięć statystyk GUS, które pokazują smutną polską rzeczywistość [DANE]

Krzysztof Lepczyński, 20.02.2015
Marsz organizacji lewicowych i związków zawodowych w Białymstoku w 2010 r.Marsz organizacji lewicowych i związków zawodowych w Białymstoku w 2010 r. (Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta)

Co druga rodzina nie jest w stanie pokryć nagłego wydatku w wysokości 1 tys. zł i nie może sobie pozwolić na tygodniowy urlop raz w roku. Dwukrotnie wzrosła liczba osób, które w prywatnych firmach dostają minimalną płacę. Taki ponury obraz wyłania się z opublikowanych niedawno danych GUS.
W ostatnim czasie GUS i CBOS opublikowały raporty, w których rysuje się dość ponury obraz naszego kraju. Spójrzmy na kilka statystyk:

1. 52,7 proc. gospodarstw domowych deklaruje brak możliwości pokrycia z własnych środków nieoczekiwanego wydatku w wysokości 1000 zł.

2. 58,9 proc. gospodarstw domowych nie może sobie pozwolić na tygodniowy odpoczynek całej rodziny raz w roku. Jeśli myślisz, że tę liczbę zaniżają emeryci i renciści – wśród pracowników odsetek ten wynosi 53 proc.

3. Zaledwie co trzecie gospodarstwo domowe deklaruje, że nie ma trudności ze „związaniem końca z końcem” przy aktualnych dochodach.

4. Jednocześnie, według CBOS35 proc. osób jest niezadowolonych z dochodów i sytuacji finansowej.

5. Niemal co dziesiąty Polak zmuszony jest zrezygnować z wizyty u dentysty. Prawie połowa z nich z powodów finansowych.

6. 1,3 mln ludzi, czyli 13 proc. zatrudnionych, dostaje pensję nieprzekraczającą minimalnego wynagrodzenia. W budownictwie to aż 28 proc. pracujących, w usługach administracyjnych 25 proc., w handlu i gastronomii 24 proc.

7. Według „Dziennika Gazety Prawnej” od 2007 roku dwukrotnie wzrosła liczba dostających minimalne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw – z 211 tys. do 436 tys. osób.

8. 1,4 mln osób pracuje na umowę-zlecenie lub umowę o dzieło (to ok. 15 proc. pracujących, ale dane są szacunkowe).

9. Wskaźnik zagrożenia ubóstwem* wynosi 17,3 proc., ale dla osób w wieku do 17 lat już 23,2 proc. Średnio w Unii Europejskiej ten wskaźnik wynosi 16,7 proc., w Szwecji 14,8 proc., w Czechach 8,6 proc., a w Grecji 23,1 proc.

Dane dotyczą 2013 roku. Jeśli nie zaznaczono inaczej, źródłem danych jest raport GUS „Dochody i warunki życia ludności Polski”.

*) wskaźnik zagrożenia ubóstwem – odsetek osób z rocznym dochodem niższym niż 60 proc. krajowej mediany dochodów z uwzględnieniem świadczeń społecznych.

TOK FM

Ryszard Kalisz: Mamy konserwatywny przechył. Politycy PiS rozumieją go jako promowanie tego, co chcą biskupi

Kamil Sikora
30.07.2014
Ryszard Kalisz nawołuje, by Polska nie stawała się krajem dla jednej tylko grupy, czyli katolików.
Ryszard Kalisz nawołuje, by Polska nie stawała się krajem dla jednej tylko grupy, czyli katolików. • Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

W Polsce od lat jest podglebie do powstawania deklaracji wiary kolejnych grup zawodowych – uważa Ryszard Kalisz, szef stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska. – Wiara ma charakter wewnętrzny i jest sprawą prywatną każdego człowieka – mówi w „Bez autoryzacji”. Deklaruje też, że jego ugrupowanie nie wystawi kandydata na prezydenta Warszawy.

Kolejne deklaracje wiary, ostatnio nauczycieli, to już złamanie prawa czy dopiero zapowiedź złamania?

Ona ma charakter oświadczenia publicznego i sama w sobie złamaniem prawa nie jest. Wdrażanie jej w życie narusza z kolei konstytucyjną zasadę, że państwo jest neutralne światopoglądowo i urzędy, w tym szkoły, nie powinny promować żadnej wiary ani ateizmu. Czyli jej stosowanie byłoby naruszeniem konstytucji i wymagałoby reakcji przełożonych.

Polska nie może stawać się krajem tylko dla jednej grupy ludzi. Artykuł 1. Konstytucji mówi, że Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. To znaczy i katolików, i muzułmanów i agnostyków. Wiara ma charakter wewnętrzny i jest sprawą prywatną każdego człowieka, a tam gdzie mamy do czynienia ze sferą państwową, wiara nie powinna być obecna.

Poza tym w Konstytucji jest mowa o autonomii szkoły. Wiarę można szerzyć w kościele, na procesjach – i tego nikt nie kwestionuje – ale nie w szkole.

To oddolna, spontaniczna akcja, czy inspirowana przez kogoś?

Nie zastanawiałem się, czy to inspirowana akcja, ale na pewno jest ku temu w Polsce podglebie. Mamy od dziewięciu lat konserwatywny przechył. Ten konserwatyzm jest często przez polityków – głównie PiS-u – utożsamiany z promowaniem Kościoła rzymskokatolickiego. Nawet nie religii, nie zasad wiary, ale Kościoła i tego, co chcą biskupi.

Platforma Obywatelska jest również konserwatywna i religijna, choć w innym stylu. Od lat mówi się o konflikcie między Kościołem toruńskim a Kościołem łagiewnickim. Tego rodzaju podglebie, gdzie wydaje się, że cała przestrzeń należy do ludzi wiary katolickiej, powoduje, że inicjatorzy takich deklaracji nie mają świadomości art. 1 Konstytucji.

W szkole podglebiem do takich deklaracji było wprowadzenie nauki religii?

To było odbicie od czasów PRL-u, gdzie religia była nauczana przy kościołach. Przez to, że Kościół był otwarty i był jedyną instytucją antysystemową, sprzeciwiającą się PRL-owi, to był naturalny ruch. Chociaż mało kto pamięta, że nauka religii została wprowadzona do szkół nie ustawą, a rozporządzeniem.

Ale to nie przyczyniło się Kościołowi, bo ci, którzy uczyli się religii przy kościołach są chyba lepiej wyedukowani. Dzisiaj natomiast mamy do czynienia z zawłaszczeniem całej przestrzeni przez ludzi, którzy uważają, że mają prawo do dominacji w Polsce.

Mówił pan o prawicowym przechyle…

Tak, to jeden z powodów, ale nie bez znaczenia.

Ale na razie nie widać, żeby lewica była w stanie się mu przeciwstawić. Z zalotów Millera i Palikota nic nie wynikło.

To prawda. Dzisiejsza lewica instytucjonalna nie ma żadnej siły, by dokonać przeobrażenia Polski w kierunku państwa wolnościowego. Dzisiaj w tym dyskursie większą rolę odgrywają osoby z autorytetem, jak prof. Jerzy Osiatyński, a mniejszą partie, czyli SLD i Twój Ruch. Ten drugi, sprowadzając dyskurs do antyklerykalizmu też popełnił błąd, bo nie zrozumiał tożsamości Polaków.

Zna pan i środowisko Twojego Ruchu i SLD. Z czego wynika fiasko rozmów o zjednoczeniu?

Ze źle rozumianego patriotyzmu wewnątrz SLD. To bardzo wyposzczona partia, chciałaby szybko być u władzy, bo ona bez władzy obumiera. Kiedy tej władzy nie będzie zbyt dużo – bo notowania koalicji oscylowały wokół 13 proc. – to dzielenie się czymkolwiek z kimkolwiek było dla szefów wojewódzkich nie do pomyślenia.

To znaczy, że pozycja Millera nie jest tak silna, jak może się wydawać.

Jeżeli on przedstawia koncepcję, a 16 szefów wojewódzkich, jak jeden mąż, się przeciwstawia, to o czymś świadczy.

Pan i Dom Wszystkich Polska będziecie współpracować z Zielonymi?

Nie wykluczamy współpracy z kimkolwiek, jesteśmy otwarci. Z Zielonymi bardzo długo rozmawiałem jeszcze na jesieni, ale w tej chwili żadnych konkretów nie ma. Na razie przygotowujemy się do wyborów samorządowych.

W ostatnią sobotę mieliśmy radę, ustaliliśmy zasady naszej partycypacji w tych wyborach. One są zdecentralizowane, więc tam, gdzie można, wchodzimy w porozumienia z lokalnymi strukturami organizacji pozarządowych, mogą być też partie polityczne, i tworzymy komitety obywatelski. Proponujemy, choć nie upieramy się, by one nazywały się „Porozumienie Ryszarda Kalisza”.

Będziemy zawierali takie porozumienia tam, gdzie są struktury SDPL i Unii Lewicy. Będziemy popierali wybranych kandydatów na prezydentów miast, a w kilku będziemy mieli własnych.

Także w Warszawie?

W Warszawie chyba nie. Jednocześnie prowadzimy rozmowy z innymi partiami, również z SLD, by poumieszczać naszych ludzi na listach, szczególnie do sejmików. Te wybory są już upolitycznione, ale trzeba, żeby nasi ludzie tam startowali, by mieli możliwość przetarcia się, sprawdzenia swoich możliwości.

naTemat.pl

KGHM – dojna krowa polityków wszystkich opcji

Jacek Harłukowicz, 31.10.2013
Siedziba KGHM w LubinieSiedziba KGHM w Lubinie (Fot. Mieczysław Michalak/ AG)
Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi. Przed nastaniem PO dorabiali tu m.in. syn Leszka Millera, rodzina Ryszarda Zbrzyznego z SLD, żona rzecznika PiS Adama Hofmana i współpracownicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Posad jest tyle, że dla swoich zawsze znajdzie się jakaś praca
Był 1 sierpnia 1997 r. Leszek Miller senior od pół roku stał na czele zreformowanego super-Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w rządzie SLD-PSL.Jego syn podpisywał właśnie intratną umowę o pracę z należącą do lubińskiego kombinatu spółką córką DSI KGHM. Choć miał zaledwie dwadzieścia parę lat, to dostał nie lada zadanie: reprezentować spółkę w kontaktach międzynarodowych. Zarobki – 5 tys. zł, co stanowiło pięciokrotność ówczesnej średniej krajowej, plus premia uznaniowa. Dodatkowo zapis w umowie, że „faktyczny czas pracy pełnomocnika wyznaczany jest wymiarem zadań i obowiązków bez szczególnej rejestracji i może być przez pełnomocnika organizowany samodzielnie”.

Za AWS – pensje kierowców po 20 tys. zł

Gdy kilka miesięcy później do władzy doszedł AWS, też szybko wprowadził do KGHM swoich ludzi. Jednym z członków rady nadzorczej kombinatu został wówczas Maciej Łopiński, późniejszy bliski współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a dzisiaj poseł PiS.

Dyrektorem departamentu komunikacji całego kombinatu zrobiono byłego wojewodę legnickiego Wiesława Sagana, polityka zapomnianego już dziś Porozumienia Polskich Chrześcijańskich Demokratów. Do KGHM ściągnięto m.in. byłego szefa regionu NSZZ „Solidarność” i posła AWS Jacka Swakonia oraz byłego generała UOP Wiktora Fonfarę, który został doradcą prezesa KGHM.

To, jak ludzie AWS obsiedli KGHM i należące do niego spółki, dokładnie opisał w tzw. raporcie otwarcia rząd Leszka Millera. Według dokumentu nawet kierowcy Mariana Krzemińskiego, prezesa miedziowego giganta, w latach 1999-2001 zarabiali po 20 tys. zł. Jeden z nich za dodatkowe 12 tys. zł. miesięcznie miał się zajmować również osobistą ochroną prezesa. Pensja sekretarki potrafiła sięgać 30 tys. zł.

Za SLD – praca dla rodziny i aparatu

Ale SLD wcale nie było lepsze. Zaraz po objęciu władzy zaczęło wprowadzać swoje porządki również w kombinacie. Na pierwszy ogień poszła rada nadzorcza. Odwołano wszystkich członków z nadania awuesowskiego ministra skarbu, a w ich miejsce weszli ludzie wyłącznie związani z SLD, a wcześniej z PZPR: Bohdan Kaczmarek, Witold Koziński, senator SLD i były wiceminister przemysłu i handlu Jerzy Markowski oraz radny SLD w sejmiku dolnośląskim prof. Jerzy Rymarczyk.

Od razu zmienił się prezes kombinatu: Mariana Krzemińskiego zastąpił Stanisław Speczik, były radny SLD warszawskiej gminy Centrum i późniejszy wiceminister skarbu w rządzie Marka Belki.

Lata 2001-05 to również okres prosperity Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, na czele którego stał (i stoi do tej pory) poseł SLD Ryszard Zbrzyzny. To właśnie wtedy jeden z jego synów awansował ze stanowiska zwykłego palacza na dyrektora w zależnej od KGHM spółki Energetyka, drugi pracował w biurze zarządu KGHM, a żona w należącej do kombinatu Telefonii Dialog.

Za PiS – żona rzecznika i prezes działacz

Gdy nastała era koalicji PiS-Samoobrona-LPR, kombinat był domeną wyłącznie polityków tej pierwszej partii. Do kombinatu masowo zaczęli wracać jego pracownicy z lat AWS plus nowy zaciąg złożony z członków PiS. Prezesem KGHM został Krzysztof Skóra, czynny członek tej partii, któremu nie udało się zdobyć mandatu poselskiego. Plotka głosi, że pierwszą rzeczą, której zażądał po powołaniu na stanowisko, nie był raport o stanie kombinatu, lecz akta osobowe jej pracowników.

Do rady nadzorczej kombinatu wszedł wtedy m.in. Czesław Cichoń, członek PiS z Głogowa (potem zamienił fotel w radzie na stanowisko wiceprezesa spółki KGHM Metale DSI). Ludzie z partyjnymi legitymacjami zaczęli obejmować posady w należących do niego spółkach.

To właśnie wtedy wiceprezesem należącej do kombinatu Telefonii Dialog został Andrzej Kryszyński, późniejszy bohater „afery gruntowej”, a wcześniej współpracownik warszawskiego ratusza z czasów, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński.

Prezesem Centrum Badawczo–Rozwojowego KGHM Cuprum sp. z o.o. został Henryk Karaś, pełnomocnik PiS w powiecie polkowickim. Jerzy Gierczak, powiatowy pełnomocnik PiS na teren dzierżoniowski, został prezesem należącego do KGHM Polskiego Centrum Promocji Miedzi. Krzysztof Ślufcik, powiatowy pełnomocnik tej partii na powiat legnicki, dyrektorem ds. pracowniczych w Hucie Miedzi „Legnica”. Dla Ślufcika specjalnie utworzono takie stanowisko. Wcześniej go w hucie nie było.

Nową dyrektorką ds. finansowych w hucie została Ewa Szymańska, która razem z Krzysztofem Skórą bezskutecznie walczyła o mandat posła z listy PiS. W Hucie Miedzi „Głogów” dyrektorem pracowniczym został były starosta i szef klubu radnych prawicy Andrzej Koliński, a zatrudnienie w biurze zarządu Polskiej Miedzi znalazła m.in. Ludwika Duszeńko-Klancko, szefowa legnickiego Ruchu Odnowy w Duchu Świętym.

Najgłośniejszym przypadkiem z czasów rządów PiS było jednak zatrudnienie w KGHM żony obecnego rzecznika PiS Adama Hofmana. Joanna Hofman została głównym specjalistą w wydziale komunikacji korporacyjnej KGHM w kwietniu 2007 r. W grudniu, dwa miesiące po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych, poszła na zwolnienie chorobowe. Następnie od razu m.in. na urlop macierzyński, wypoczynkowy, wychowawczy i znów zwolnienie L4. W pracy nie było jej przez dwa lata.

O co idzie ta gra?

KGHM Polska Miedź SA to spółka, w której największym akcjonariuszem jest skarb państwa – posiada 63 589 900 akcji spółki, co stanowi 31,79 proc. jej kapitału zakładowego. Pozostała część jest w rękach polskich i zagranicznych akcjonariuszy. Od lat pozostaje jednym z największych i najlepszych pracodawców nie tylko na Dolnym Śląsku, ale w całym kraju.

W samym kombinacie pracuje ok. 18,5 tys. osób. Do tego dochodzi kolejne 30 tys. zatrudnionych w związanych z kombinatem spółkach: ponad 30 z nich to spółki ze 100-procentowym udziałem KGHM, kolejne 40 – spółki z udziałem mniejszym, wynoszącym od kilku do nawet 99,97 proc.

Średnie miesięczne zarobki w KGHM to 9 tys. zł. Ale pracownicy mogą liczyć również na trzynastkę, czternastkę, a także nagrodę wypłacaną od wypracowanego przez firmę zysku. Jeśli wartość zysku KGHM przekroczy w danym roku 3,8 mld zł, wynosi ona 24 proc. średniego rocznego wynagrodzenia. Pracownicy mający dzieci mogą też liczyć na dodatkowe pieniądze tytułem szkolnej wyprawki dla nich. Rodzic każdego dziecka do momentu ukończenia przez nie nauki lub 25. roku życia może liczyć na dodatkowe 2,6 tys. zł rocznie.

Źródło: Wyborcza.pl

Dodaj komentarz