Lis, 21.02.2016

 

Trump triumfuje, Jeb Bush ze łzami w oczach rezygnuje z walki. Amerykańscy analitycy przecierają oczy ze zdumienia

Mariusz Zawadzki, Charleston, 21.02.2016
Donald Trump jest faworytem do nominacji Republikanów. Wczoraj skapitulował zniszczony przez niego Jeb Bush.

Donald Trump jest faworytem do nominacji Republikanów. Wczoraj skapitulował zniszczony przez niego Jeb Bush. (fot. RANDALL HILL / REUTERS, JONATHAN ERNST / REUTERS)

Po kolejnym zwycięstwie w kolejnych prawyborach miliarder i celebryta Donald Trump jest faworytem do nominacji Republikanów. Wczoraj skapitulował zniszczony przez niego Jeb Bush.
 
Zwycięstwo Trumpa było w zasadzie do przewidzenia – zapowiadały je sondaże – ale wielu analityków wciąż przeciera oczy i uszy z niedowierzaniem. Miliarder, którego bardzo długo nie traktowano poważnie, którego wiele razy spisywano na straty, pewnie zmierza po nominację swojej partii. Po drugim miejscu w Iowa (co uznano za porażkę, bo prowadził w sondażach) i zdecydowanej wygranej w New Hampshire w sobotę zdobył 32 proc. głosów republikanów w Karolinie Południowej. Za nim ex-aequo młodzi senatorowie – Marco Rubio i Ted Cruz – którzy przedstawiają się wyborcom jako „jedyna alternatywa dla Trumpa”. Dostali po 22 proc. głosów.

Wszystko to jest tym bardziej zaskakujące, że Trump opowiada rzeczy, które wśród republikanów uchodzą za straszliwe herezje. Podczas debaty w telewizji tydzień temu oskarżył prezydenta George’a W. Busha, że nie zapewnił Ameryce bezpieczeństwa, bo za jego rządów terroryści Al-Kaidy zaatakowali Nowy Jork i Waszyngton. Mało tego – chwilę potem stwierdził, że organizacja Planned Parenthood (Planowe Rodzicielstwo), która przeprowadza jedną trzecią wszystkich aborcji w USA, robi wiele dobrego (faktycznie aborcje są jedynie marginesem jej działania, głównie dba o zdrowie kobiet, prowadzi profilaktyczne badania, edukuje itp). Planned Parenthood jest demonizowana przez amerykańską prawicę, m.in. oskarżana o handlowanie tkankami płodów lub nawet o przeprowadzanie aborcji, żeby takie tkanki zdobyć.

Dwa dni przed głosowaniem w Karolinie Południowej papież Franciszek stwierdził, że Trump nie jest chrześcijaninem, skoro chce budować mur oddzielający USA od Meksyku. Dzień przed głosowaniem wyszło na jaw, że Trump kłamał – obecnie opowiada, że zawsze był przeciwko wojnie, ale znaleziono wywiad z 2003 roku, w którym ją popierał.

Jednak okazuje się, że republikańskim wyborcom – szczególnie tym słabo wykształconym – to nie przeszkadza. Mniej obchodzą ich aborcje i religia, dominuje wściekłość na waszyngtońskie elity, na której Trump surfuje niczym na fali od lata zeszłego roku, kiedy ogłosił nominację. Po drodze zniszczył Jeba Busha, brata i syna dwóch ostatnich republikańskich prezydentów, który początkowo uchodził za faworyta republikańskich prawyborów.

Wczoraj Bush, otrzymawszy 8 proc. głosów, ze łzami w oczach wycofał się. – Jestem dumny z kampanii, którą prowadziłem, żeby zjednoczyć kraj, ale wyborcy wypowiedzieli się i szanuję ich decyzję – mówił Bush. Jego klęska jest do pewnego stopnia pocieszająca, bo pokazuje, że wielkie pieniądze i układy nie wystarczą w polityce w USA. Bush i popierający go komitet zebrali grubo ponad 100 mln dol. – więcej niż ktokolwiek. W Karolinie Południowej wydał kilkanaście milionów dolarów – prawie tyle samo co wszyscy pozostali republikańscy kandydaci razem wzięci. Ale wszystko to zdało się na nic. Kilka miesięcy temu Trump podczas debaty nazwał go „low-energy candidate”, czyli kandydatem pozbawionym energii, i to do Busha przylgnęło. Był też zbyt rozsądny w czasach, kiedy wyborcy zwariowali i popierają miliardera, który na każdym wiecu mętnie obiecuje, że „uczynimy Amerykę znowu wielką i będziemy wygrywać tak dużo, że wygrywanie wam się znudzi”. Kolejne zwycięstwo Trumpa w kolejnych prawyborach jest jak samospełniająca się przepowiednia – już naprawdę trudno go będzie zatrzymać. W Nevadzie, gdzie we wtorek kolejne prawybory republikańskie, sondaże dają mu dużą przewagę.

Jeśli Trump wygra, to jego rywalką w listopadzie będzie najprawdopodobniej Hillary Clinton. Po porażce w New Hampshire, gdzie zdecydowanie pokonał ją socjalista Bernie Sanders, była pierwsza dama zwyciężyła w Nevadzie, pierwszym stanie na Dzikim Zachodzie, który głosował w demokratycznych prawyborach. Zdobyła 53 proc., senator Sanders – 47 proc. Potwierdziło się, że Sanders, który chce „politycznej rewolucji” – darmowych uniwersytetów, powszechnej służby zdrowia, wyższych podatków dla najbogatszych – i zdobył poparcie młodych ludzi, ma słaby punkt – w Nevadzie zagłosowało na niego tylko nieco ponad 20 proc. czarnych demokratów. To dzięki nim „rewolucja” została tymczasowo powstrzymana (choć w sondażach ogólnokrajowych Sanders już równał się z Clinton). Za tydzień prawybory demokratów w Karolinie Południowej, gdzie czarni stanowią 30 proc. – dlatego Clinton jest zdecydowaną faworytką.

Zobacz także

wyborcza.pl

„To dzieło umiłowane przez Boga”. Minister Gowin chwali uczelnię ojca Rydzyka. A ten pyta: „co to jest 20 milionów?”

Jarosław Gowin z kurtuazyjną wizytą na uczelni ojca Tadeusza Rydzyka.
Jarosław Gowin z kurtuazyjną wizytą na uczelni ojca Tadeusza Rydzyka. Zrzut ekranu z TV Trwam

W czasie objazdu po województwie kujawsko-pomorskim wicepremier Jarosław Gowin odwiedził także toruńską Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, założoną przez ojca Tadeusza Rydzyka. Wysoki przedstawiciel rządu nie szczędził pochwał pod adresem duchownego.

– To dzieło, w którym uczestniczycie, dzieło zapoczątkowane przez Ojca Dyrektora, jest dziełem dobrym dla Polski, narodu polskiego i myślę, że też dziełem umiłowanym przez Pana Boga – podkreślił w przemówieniu minister Gowin. Zwrócił uwagę, że uczelnia kontrowersyjnego redemptorysty, choć mała, pełni obecnie bardzo ważną funkcję – „w tej wielkiej walce o kształt duszy współczesnego świata, współczesnej Polski, współczesnego człowieka”.

Podczas kurtuazyjnej wizyty w murach uczelni wielokrotnie podkreślano, że od przyjazdu ministra wiele zależy. Zwrócił na to uwagę sam ojciec Rydzyk. Po ostatniej burzy medialnej spowodowanej próbą przeznaczenia na rozwój WSKSiM 20 mln złotych (ostatecznie pomysł zarzucono), wciąż ma nadzieję na wysokie dofinansowanie.

– Liczymy na to. Może nie na 20 milionów, bo co to jest 20 milionów? (…) No to jest pewne! Przecież ile miliardów ma ten instytut od innowacji czy od czegoś. Boże mój! Przecież to dla ludzi, a nie dla sitw – mówił duchowny. Przy okazji skrytykował poprzednie rządy Platformy Obywatelskiej, które cofało wszelkie dotacje, postępując „gorzej niż komuniści”.

Prawo i Sprawiedliwość już od dawna szuka prawnych możliwości wsparcia toruńskiej uczelni. Na razie jednak inne przedsięwzięcie redemptorysty dostanie państwowe pieniądze. Chodzi o słynne odwierty geotermalne w Toruniu. Fundacja Lux Veritatis o. Rydzyka i Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej negocjują porozumienie – informowało na początku lutego br. Radio Zet. Może chodzić o kilkadziesiąt milionów: 27 milionów wstrzymanej dotacji plus odsetki za niemal osiem lat.

Źródło: gazeta.pl

naTemat.pl

Ksiądz Jacek Międlar. Kapłan od nienawiści

Karolina Kijek, 20.02.2016

Fot. Kornelia Głowacka-Wolf / Agencja Gazeta

Administrator usuwał posty, bo zgodni do tej pory sąsiedzi wyzywali się na osiedlowym forum od „komunistów”, „dzieci KGB”, „chamów” i „prostaków”
 

Do parafii św. Anny na wrocławskim Oporowie dwudziestokilkuletni ks. Jacek Międlar przyjechał latem, by zgodnie z nakazem przełożonych „w duchu pokory i oddania się Chrystusowi podejmować trud głoszenia Ewangelii współczesnemu człowiekowi w czasach, w których przyszło nam żyć”.

Jacek Międlar, narodowy radykał. Ten ksiądz może przebić Rydzyka, Oko i Natanka

Nienawiść

Tomasz, lat czterdzieści kilka, zwrócił na niego uwagę we wrześniu. Serwisy informacyjne pisały o dramacie uchodźców, a Międlar mówił z ambony, by ich do Polski nie przyjmować.

– Zapamiętałem wyrażenia „bezkompromisowo przeciwstawić się” i apel „trzeba walczyć”. Chciałem wytłumaczyć księdzu, że nie tak wygląda głoszenie Ewangelii. Byłem dwa razy w kancelarii, ale nikogo nie zastałem. Zostawiłem sprawę, licząc, że to jednorazowy wybryk.

Na początku października przeczytał w „Wyborczej”, że jednak niejednorazowy. Wikary z jego parafii w sutannie i z biało-czerwoną opaską na ramieniu maszerował po Wrocławiu z nacjonalistami krzyczącymi „Jebać Araba” i „Islam won z polskich stron”.

Zagrzewał ich wręcz do walki: – Będą o was mówić, że jesteście faszystami! Ja często słyszę, że jestem księdzem faszystą. Bzdura! Niech sobie gadają. Potrzebujemy męstwa i odwagi, ale nie od Allaha i lewaków.

Kilka dni później Tomasz z ulgą przeczytał, że Zgromadzenie Księży Misjonarzy zakazało ks. Międlarowi głoszenia poglądów politycznych i uczestniczenia w manifestacjach.

Tym bardziej był zdziwiony, kiedy miesiąc później zobaczył zdjęcie księdza z obchodów Święta Niepodległości w Warszawie. W bluzie z godłem Polski i z Pismem Świętym w ręce diagnozował: – Wrogowie ojczyzny i wrogowie Kościoła dzisiaj dostają szału, bo widzą wielką, ogromną armię patriotów, narodowców i kibiców, którzy mają Boga, Honor i Ojczyznę w sercu. Jestem przekonany, że lewacka propaganda dwoi się i troi, żeby nas zniszczyć. Nie możemy na to pozwolić, jesteśmy Kościołem walczącym, jesteśmy Kościołem wielkiej Polski.

Tomasz zaczął sprawdzać, jak w praktyce wygląda zakaz głoszenia poglądów politycznych. Na Twitterze ks. Międlara przeczytał, że WOŚP to hochsztaplerka, a Komitet Obrony Demokracji jest tworem „postkomunistycznym”, powstałym pod „patronatem Jerzego Urbana”.

– Siał czystą nienawiść. Nie chciałem go więcej widzieć i przestałem chodzić do swojego kościoła – mówi Tomasz.

Nie on jeden. – A najgorsze jest to, że nikt nas, tych odwróconych od Kościoła wiernych, za zachowanie księdza nie przeprosił.

Kto zatrzyma księdza? Brał udział w ksenofobicznym marszu

Podział

Jesienią na facebookowej grupie Wrocławskie Osiedle Oporów dyskusje o projektach obywatelskich, ogłoszenia kupię/sprzedam/wynajmę ustąpiły miejsca awanturom o Międlara. Administrator usuwał posty, bo zgodni do tej pory sąsiedzi wyzywali się od „komunistów”, „dzieci KGB”, „chamów” i „prostaków”.

Zostawił jedynie adres krakowskiego Zgromadzenia Księży Misjonarzy i wpis: „Na temat ks. Jacka są różne opinie i tutaj tego nie rozwiążemy. Można się zgłaszać do Proboszcza lub pisać pod ten adres”.

Ktoś odpowiedział: „Będzie wiadomo, gdzie ks. Jacka chwalić”, ktoś inny: „Informacja, która zachęca do kapowania na księdza!”, jeszcze ktoś: „Proboszcz umywa ręce”.

Jolanta Miller mieszka na Oporowie od ponad 20 lat i o świątyni pod wezwaniem św. Anny mówi „mój ukochany kościół”. W listopadzie trafiła na wieczorną mszę ks. Jacka. Kibice w zielonych szalikach WKS-u śpiewali razem z innymi wiernymi, „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie”, a po mszy stali pod kościołem z kartkami i zbierali podpisy.

Jolanta myślała, że pod kolejny projekt obywatelski, okazało się, że to list w obronie ks. Międlara i przeciwko „Wyborczej”. W internecie poznała szczegóły. Kiedy przeczytała o księdzu nacjonaliście ze swojej parafii, więcej do św. Anny nie poszła. – Jak wierzyłam w Boga, tak wierzę. To przecież nie jego wina, że takich ma wysłanników. Ale czuję się jak na banicji. Chodzę do różnych kościołów, ale żaden tak naprawdę nie jest mój – mówi.

Dobrze się czuła w św. Annie. – Kościół był wolny od politycznych aluzji. Jeśli namawiał, to do tworzenia projektów obywatelskich i działania na rzecz osiedla. A najpiękniejsza była pasterka. Księża schodzili z ołtarza i dzielili się chlebem z ludźmi. Byliśmy jak rodzina – mówi.

Krystyna do kościołów zachodzi sporadycznie. Głównie po to, by zebrać myśli. W listopadzie w św. Annie nie mogła się skupić. Co chwilę odwracała się i zastanawiała, po co w kościele wielka na pół ściany biało-czerwona flaga.

A potem przeczytała, że ksiądz z Oporowa przemawiał pod flagą z krzyżami celtyckimi, obok transparentu skierowanego do premier Ewy Kopacz: „Za zdradę narodu spotka cię kara, zawiśniesz na sznurze, ty k…o stara”. – I szlag mnie trafił. Miejsce księdza jest wśród ludzi i w kościele. Powinien dobro siać, a nie szczuć i politykować. I jak on ma mnie do Kościoła przekonać?

Ulica

Sprzedawczyni w warzywniaku na ul. Solskiego mówi o księdzu: dobry chłopak. – Przyszedł do siostry na kolędę i żadnej polityki nie było. Widać, że ma energię, chce coś zmienić w Kościele, a dzieci to go uwielbiają. A że czasem sobie pomanifestuje? Młody jest – macha ręką.

– Miły, energiczny, sympatyczny. Był u mnie na kolędzie i nie powiedział słowa o polityce. Wyjaśnił mi, gdzie jest kościół na Oporowie, bo nigdy tam nie byłam. Teraz zacznę chodzić. Ja jestem za księdzem, proszę o tym napisać – mówi 40-letnia kobieta spacerująca z yorkiem na ul. Balzaka.

Za to 80-latek spotkany na alei Piastów… – Nie chcę mieć z nim nic wspólnego! Gdyby do mnie przyszedł, progu by nie przestąpił. Nic więcej nie powiem, bo nie chcę się denerwować.

Szczegóły podaje 30-latek z ul. Wysłoucha. – Byłem u dziewczyny, kiedy zadzwonił roztrzęsiony ojciec. Są z mamą po siedemdziesiątce. Przyjęli na kolędzie ks. Międlara, a on, że winę za całe zło w kraju i na świecie ponoszą lewacy i Żydzi. A przecież mojego ojca Żydówka bujała w wózku, a dziadek chował Żydów w piwnicy. Na odchodne rzucił, że „wstyd mu za takich parafian”. Poszedłem do proboszcza, a on mi na to, że jak z ks. Jackiem jest problem, to trzeba iść do ks. Jacka. Chciałem i z nim pogadać, ale powiedział mi przez domofon, że nie ma za co moich rodziców przepraszać. Ten ksiądz do mojego domu na pewno nie wejdzie.

Kolędowanie po dobrej zmianie. Ksiądz puka do drzwi

Gest

27 grudnia wykładowca akademicki dr Jan Choroszy napisał do proboszcza e-maila: „Czcigodny Księże Proboszczu, zamknąłem drzwi przed ks. Jackiem Międlarem. Najpierw dlatego, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec Kościoła instytucjonalnego, który w Polsce mąci ludziom w głowach i zaangażował się w politykę w sposób daleki od nauczania Papieża i mojej wizji Kościoła powszechnego (…). Następnie z powodu ks. Jacka Międlara. Duchowny, który staje w jednym szeregu z narodowcami i faszystami i wymachuje zaciśniętą pięścią, w istocie rzeczy przekreśla ducha Ewangelii i jest parodią chrześcijanina. Powiedziałem to wszystko ks. Międlarowi, a teraz piszę o tym do jego zakonnego przełożonego, żeby dać do zrozumienia, że lud Boży w mojej nieznaczącej osobie ma tego po prostu dość”.

Nie wie, czy e-mail dotarł, bo do tej pory nie dostał od proboszcza odpowiedzi. W czasie kolędy poczekał na Międlara na klatce schodowej. Nie chciał tłumaczyć ministrantom, dlaczego pierwszy raz w życiu odmawia księdzu wejścia do mieszkania. – Wolałem to załatwić osobiście. Zobaczyłem wysokiego, przystojnego chłopaka z uśmiechem świętości na ustach. Powtórzyłem to samo, co napisałem do proboszcza. Naskrobał coś w swoich kartkach i odpowiedział, że mnie rozumie – wspomina dr Choroszy. – Być może nieprzyjęcie kolędy to mało istotny gest, ale sumienie mówiło mi, że powinienem w ten sposób wyrazić swój sprzeciw.

Na podobny gest zdobyli się inni parafianie. Bez dogadywania się na Facebooku, ulotek na słupach i agitacji przed kościołem. – Było nas tylu, że proboszcz w końcu musiał zareagować. Powiedział na kazaniu, że jest mu przykro, bo „bardzo wielu wiernych nie przyjęło w tym roku mnie i księdza Jacka, a chcieliśmy się tylko pomodlić” – relacjonuje obecna na tej mszy kobieta.

Kolęda

– Ale co to znaczy, że księdzu jest p r z y k r o? Niech zajmie stanowisko! – Anna naprawdę krzyczy. Od 32 lat mieszka na Oporowie i nie pamięta, kiedy ostatni raz była tak wściekła.

Pierwszy raz w ponad 60-letnim życiu powiedziała ministrantom, że księdza z kolędą nie wpuści. – Nie potrzebuję pośredników pomiędzy mną a Panem Bogiem. Szczególnie takich, którzy mają poglądy niezgodne z chrześcijaństwem. No bo jak ksiądz może stać w jednym szeregu z faszystami i nacjonalistami?! Jak może wypowiadać się przeciwko Żydom i szczuć na biednych, uciekających przed wojną uchodźców? A Chrystus i Maryja to niby kim byli? – pyta.

Nie ona jedna nie chciała widzieć ks. Jacka na oczy. – U koleżanki po jednej stronie chodził proboszcz, a po drugiej Międlar. W końcu proboszcz przejął całą ulicę, bo ks. Jackowi ludzie nie otwierali drzwi – zapewnia.

Jolanta Miller na czas kolędy wyjechała, ale na pewno by ks. Międlara nie wpuściła. – Najważniejsze przykazanie, którym powinien kierować się chrześcijanin, to miłość do bliźniego. A ksiądz sieje nienawiść, szafując hasłami o obronie ojczyzny i honoru. I jak on może mówić: przekażcie sobie znak pokoju? Nie godzę się na taką hipokryzję.

Kilku sąsiadów Tomasza nie przyjęło księdza. Ale on miał dylemat, co zrobić: otworzyć drzwi i wygarnąć, co myśli, czy nie otwierać?

Odetchnął z ulgą, kiedy przez judasza zobaczył innego wikarego. – Powiedział, że ksiądz Jacek to jeden z głównych tematów tegorocznej kolędy – twierdzi Tomasz.

Mury

W połowie stycznia ks. Międlar napisał na Twitterze: „Posłuszny zaleceniom Wyższego Przełożonego na czas nieokreślony zawieszam swoją aktywność na TT. Szczęść Boże! CWP!” [Chwała Wielkiej Polsce].

Kłamał. Od Nowego Roku pod nazwiskiem Jarosław Mickiewicz używał facebookowego profilu. Mieszkańcy Oporowa wiedzieli, kto się pod nim ukrywa, podobnie jak księża, których Mickiewicz ma wśród znajomych.

Na zdjęciu profilowym stoi tyłem mężczyzna ubrany w bluzę z napisem „Ojczyzna”. W tle fotografia Istvána Beke – węgierskiego członka narodowo-radykalnej organizacji, oskarżonego o planowanie zamachu terrorystycznego. Obok zdjęcia napis: „Wolność dla nacjonalistów”.

W „polubionych” – oddziały Obozu Narodowo-Radykalnego od Kwidzyna, przez Łódź, po Rzeszów.

W grupach „Młodzież Misjonarska Oporów”, w której Mickiewicz zamieszcza ogłoszenia dotyczące godzin i tematyki spotkań grupy.

Na facebookowej tablicy udostępnia artykuł Romana Zielińskiego, wrocławskiego nacjonalisty i autora książki „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. Justyna Helcyk, przedstawicielka wrocławskiego ONR-u, pisze: „Ksiądz Jacek czyta Fana!” (Fanatic – portal kibiców WKS Wrocław). Kilka postów niżej kolejny komentarz Helcyk: „Nie oddamy księdza Jacka!”.

Mickiewicz udostępnia też artykuł „Frondy” pod tytułem „Abp Jędraszewski: Trzeba modlić się za Ojczyznę!” i dopisuje: „A miał być moim biskupem. Może kiedyś. A trafiłem na J.K.” [Józef Kupny].

W innym poście: „Wysoce lojalny wobec „Gejzety Wybiórczej” rzecznik kurii wrocławskiej ksiądz Rafał Kowalski…”.

Wrzuca kilka kazań ks. Międlara. Dopisuje: „Nie zbudujemy WIELKIEJ KATOLICKIEJ POLSKI bez życia z Chrystusem za pan brat, tj. bez życia sakramentalnego. Podtrzymuję i będę powtarzał w nieskończoność!”.

I pisze, że KOD to „Komuniści, Oszuści, Denuncjatorzy. Za przykładem Niezłomnych: Śmierć wrogom Ojczyzny!”.

Dalej: „Od miesięcy powtarzane. Precz z islamską dziczą. Jeśli polski episkopat chce ich przyjąć, niech pierwszy zaprosi do pałaców”.

I jeszcze obrazek „Dialog z islamem – bez kompromisów. Poitiers-Lepanto-Wiedeń” [to miejsca zwycięskich bitew chrześcijan z muzułmanami].

Jest jeszcze mem ze zdjęciem kobiety w burce stojącej z dzieckiem obok dwóch czarnych worków na śmieci podpisany „Nie wiem, dlaczego się obraziła, kiedy powiedziałem, że ma trójkę wspaniałych dzieci”.

Wysyłam do Jarosława Mickiewicza wiadomość: „Szczęść Boże, księże Jacku”. Odpowiada: „Daj Boże”. Przedstawiam się i proszę o spotkanie. Odsyła: „Nie wiem, o co pani chodzi. Życzę miłego wieczoru”. Po kilku minutach na facebookowej tablicy udostępnia plakat „GW’na nie tykam” z gwiazdą Dawida.

Anna nie może się nadziwić, że przełożeni nie reagują na politykierstwo ks. Międlara. – A księdza Lemańskiego to szybciutko uciszyli!

Krystyna nie ma złudzeń, że księdzu włos z głowy nie spadnie. – On płynie na „patriotycznej” fali. Jest rządzącym na rękę i dlatego nic mu się nie stanie. Czasy są takie, że wszyscy się dzielimy w kwestii polityki, Kościoła, przyjmowania uchodźców, a on dokłada kolejne cegły do muru między nami. Więcej jeszcze: uczy dzieci, które są w niego wpatrzone jak w obrazek.

Rybacy

Mariusz Bradło, proboszcz parafii św. Anny, powiedział, że „nie udziela wywiadów Wyborczej”.

W poniedziałek 8 lutego zaniosłam do Kurii Archidiecezji Wrocławskiej list Jana Choroszego i screeny Mickiewicza z Facebooka. Rzecznik kurii ks. Rafał Kowalski skserował list i rozłożył ręce: – Byłem świadkiem, jak arcybiskup telefonował do Krakowa z prośbą, by ks. Międlar zajął się głoszeniem Ewangelii. Ale kuria nie jest jego zwierzchnikiem. Nic nie możemy zrobić. O proteście w parafii św. Anny i o tym, że wierni odchodzą od kościoła, dowiaduję się od pani. Ale każdy ma prawo zamknąć drzwi kapłanowi. Choć to przykre, jeśli zrobiły to osoby, które wcześniej przyjmowały kolędę. Apostołowie powinni być rybakami ludzi, nie akwarystami. Rybak szuka zagubionych, łączy, przyciąga ich do Kościoła. Na pewno nie dzieli, nie wybiera, nie odpycha.

Grunt

W ubiegłą niedzielę proboszcz ogłosił, że ks. Międlar zostaje przeniesiony. Jarosław Mickiewicz skasował na Facebooku większość swoich postów. Zostawił zdjęcie węgierskiego nacjonalisty, dwa teksty dotyczące WOŚP („Dobro jest bezkompromisowe i tak powinniśmy je wspierać. Nie jest nim WOŚP”) i tekst Romana Zielińskiego („Do tych, którzy wciąż udają, że są kibicami, a są mentalnymi PO-wcami”).

Na fanpage’u „Cała Polska w obronie ks. Jacka Międlara” (ponad 13 tys. członków) administrator zaprosił na środową pożegnalną mszę.

A na facebookowej grupie Oporowa wybuchła kolejna awantura. – Osoby, które się go boją, boją się prawdy o Polsce, o całym bagnie, które tu jest, o prawdzie, o Narodzie, za który umierali nasi dziadkowie.

– Wielki sukces naszej społeczności!

– Wielki sukces chamów z Oporowa.

– Administrator jest strasznym lewakiem i popiera KOD.

– Ks. Jacek nie jest nam obojętny!

– Faktycznie nie jest nam obojętny i dlatego z nadzieją czytam wzmiankę o jego usunięciu.

– Stwierdzam tylko, że Międlar to skończony cham, bo w czasie kolędy zachowywał się jak skończony prostak.

– Seria kradzieży i włamań: dwa posty. Ksiądz z parafii: ponadtrzymiesięczna tyrada. Fuck logic- it’s Poland.

– Dopóki go nie było, nikt się tutaj nie kłócił.

Administrator skasował wszystkie posty.

Ksiądz Adam Borowski, sekretarz Zgromadzenia Księży Misjonarzy, powiedział Katolickiej Agencji Informacyjnej, że „nie można publicznie przedstawić powodów zmiany ks. Jacka, gdyż dotyczą one wewnętrznych spraw Zgromadzenia”.

Niezależna.pl napisała, że przeniesienie ks. Międlara do Zakopanego jest „autonomiczną decyzją proboszcza”.

Ks. Jacek Międlar opuszcza Wrocław. Przenoszą księdza nacjonalistę do Zakopanego

Pożegnanie

Na pożegnanie ks. Jacka Międlara przyszło około 300 osób. Starsze kobiety z kwiatami, rodziny z dziećmi, mężczyźni w koszulkach Polski Walczącej, opaskach Falangi, szalikach WKS-u. Telewizja, politycy PiS i Jan Pospieszalski.

– Wielu zarzuca mi, że przemawiam pod flagami z krzyżami celtyckimi. Ale lepiej mówić pod krzyżami celtyckimi, niż być częścią antypolskiej, komunistycznej gazety – mówił z ołtarza ks. Jacek Międlar. Dziękował służbie liturgicznej za wspólne wypady na pizzę i na siłownię, bo „dzięki temu będziemy mogli bronić te polskie kobiety”.

Zebrani modlili się do Matki Boskiej za „księdza wspaniałego i prawdziwego”, za to, „aby trafił na parafię lepszą i życzliwszą”, „aby Bóg wzmocnił jego siły fizyczne i duchowe”, za „pobudzenie przez niego ducha patriotyzmu”.

On zaś mówił o krzyżowaniu Jezusa, który głosił „wywrotowe teorie”. O postawie Heroda zgodnej z hasłem „róbcie, co wam się podoba, byle moja pozycja nie ucierpiała”, o motłochu „przyjmującym bezrefleksyjnie wszystko, co im tamtejszy establishment krzyknie do ucha”, o katach, którzy wykonali „czerwoną robotę” i poszli się napić, i wreszcie o radykalnych apostołach, którzy zostali z Jezusem do końca.

– A jaką ja przyjmuję postawę wobec cierpiącego chrześcijaństwa w parafii św. Anny we Wrocławiu? Czy przypadkiem nie przykładam ręki do zamachu na chrześcijaństwo, które zacieśnia swoją pętlę samobójczą w Europie? To jest pytanie do każdego z nas.

Msza nienawiści, czyli jak się żegnał ks. Jacek Międlar [WIDEO]

Była też „modernistyczna gangrena, która jeszcze nie zaatakowała wszystkich członków Kościoła”, i wreszcie „holocaust chrześcijan z rąk żydowskich ekstremistów i islamskich fundamentalistów”. Półgodzinne kazanie zakończyło się minutowym standing ovation.

Ksiądz Jacek Międlar obiecał swoim zwolennikom, że nie zejdzie z raz obranej drogi.

– To, co czyniłem, będę czynił dalej. Każdy chrześcijanin powinien usłyszeć trzy wielkie prawdy: Bóg, Honor, Ojczyzna. A z gór będzie mnie jeszcze lepiej słychać.

Na prośbę bohaterów zmieniłam ich imiona

Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy, smacznych wątków i intrygujących odkryć. Daj się wciągnąć w ich przestrzeń nie tylko od święta!.

W ”Magazynie Świątecznym” czytaj:

Christian Davies. Jak spiskowcy zagarnęli Polskę
Ćwierć wieku po upadku dawnego ustroju rządzący rzekomo państwem polskim komuniści służą nadal za pretekst do przejmowania państwa komunistycznymi metodami

Władysław Frasyniuk. Kto rzuca w Lecha Wałęsę kamieniem
Daj se spokój, masz długopis. Przestanie boleć, kilka godzin i będziesz z żoną, dzieciakami. A właśnie, wiesz, właśnie ktoś do nich jedzie. Z Władysławem Frasyniukiem rozmawia Jacek Harłukowicz

Katarzyna Bonda. My ze spalonych wsi
Sąsiad dziadka donosi na milicję, gdzie siedzą leśni, bo albo on, albo jego. „Bury” zabija babcię, bo albo on, albo jego. Synowie i wnuki pamiętają, ale ciszej jedziesz, dalej będziesz. Za trudne to wszystko, łatwiej wołać: „Cześć i chwała bohaterom!”. Z Katarzyną Bondą rozmawia Paweł Smoleński

Ksiądz Jacek Międlar. Kapłan od nienawiści
Administrator usuwał posty, bo zgodni do tej pory sąsiedzi wyzywali się na osiedlowym forum od „komunistów”, „dzieci KGB”, „chamów” i „prostaków”

Wszystkie koszulki Kukiza. Rozmowa z prof. Rafałem Wnukiem
Kiedy tzw. kibice biją Araba jako nosiciele tradycji Polskiego Państwa Podziemnego, nie są już zwykłymi bandytami, stają się bojownikami o wartości

Jak sumę egoizmów ułożyć w publiczne dobro?
Lepszy rzemieślnik i lepszy bankier wcale nie chcą się stać lepszymi obywatelami, tylko jeszcze bogatszym rzemieślnikiem i bankierem

Reforma edukacyjna 2016. Co w nowej szkole uczeń powinien
Patriotyzm jest miłością ojczyzny. Należy go uczyć na wychowaniu obywatelskim, historii, języku olskim. Płacenie podatków jest przymusowe. Nie można kochać pod przymusem. Z dr. hab. Andrzejem Waśką rozmawiają Justyna Suchecka i Olga Szpunar

Oscar czy paczka
Wycieczki, seksgadżety i papier toaletowy – nominowani do Oscara dostaną prezenty warte ćwierć miliona dolarów. Ale Amerykańska Akademia Filmowa właśnie pozwała firmę przygotowującą paczki

Michał Zadara. Kultura ma mieszać w głowach
Rej krytykuje katolicyzm, Kochanowski – zaściankowość ugrupowań patriotycznych, a Mickiewicz napisał wyjątkowo dziwny dramat. W sobotę w Teatrze Polskim we Wrocławiu po raz pierwszy zobaczymy całe „Dziady”

Buty od Kielmana, czyli fortuna po polsku
De Gaulle obstalował u Kielmana oficerki, Sophie Marceau pantofelki, a Donald Sutherland tak się zachwycił, że zadzwonił do syna: „Przyjeżdżaj, mają tu ekstrabuty”. Dwa dni później Kiefer przyleciał ze Stanów na Chmielną 6, do Warszawy

ksMiędlar

wyborcza.pl

„W „Wiadomościach” prezes zapowiedział, że kraj się wzbogaci. Nie powiedział tylko kiedy

Agata Kondzińska, 20.02.2016

„Wiadomości” 20 lutego

„Wiadomości” oszczędziły opozycję, lewicy nie zauważyły, a prezesa PiS wypatrzyły w Suwałkach.
 

Wyjątkowo, mimo sobotniej konferencji IPN, „Wiadomości” zaczęły od szczytu w Brukseli. Poinformowały, że Wielka Brytania dostała specjalny status w Unii Europejskiej. Ale też o „hamulcu bezpieczeństwa”, który będzie mógł zaciągnąć Londyn. Po jego uruchomieniu będzie mógł na cztery lata zawiesić część świadczeń dla Polaków i innych unijnych imigrantów nowo przybyłych na Wyspy. Ale nie dla tych, którzy już teraz tam pracują. Głównymi bohaterami materiału byli premier Beata Szydło i wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański.

Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej odegrał w „Wiadomościach” epizod. Przytoczono jego wyznanie, że kocha Brukselę i kocha Wielką Brytanię.

Był też ciąg dalszy sprawy Lecha Wałęsy jako Bolka. I zapowiedź IPN, że od poniedziałku dziennikarze i historycy będą mogli przeczytać dokumenty znalezione w domu Kiszczaka. Jako komentatorzy krytykujący zachowania byłego prezydenta wystąpili publicysta „wSieci” Stanisław Janecki i Rafał Kasprów, którego podpisano jako byłego dziennikarza w latach 90. Nie wspomniano, że dziś ma agencję PR ani że był autorem słynnego tekstu o wakacjach Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. W 2009 r. Trybunał w Strasburgu odrzucił skargę autorów artykułu na wyrok uznający, że nie dochowali dziennikarskiej staranności, i zakończył tę sprawę po latach procesów.

„Wiadomości” zauważyły też drugą rocznicę krwawych wydarzeń na Majdanie i śmierć pisarza Umberto Eco. Tym razem oszczędziły opozycję. Ale może dlatego, że w sobotę lewica się konsolidowała, a to odbiega od codziennych spostrzeżeń „Wiadomości”, że polityczni przeciwnicy PiS są wyłącznie rozbici i skłóceni.

Był za to prezes PiS Jarosław Kaczyński z enigmatyczną deklaracją, którą jednak „Wiadomości” postanowiły przekazać Polakom. Otóż rządowy program 500 plus zostanie poszerzony. Z wypowiedzi lidera rządzącej partii wynikało, że PiS mógłby zmienić próg dochodowy obowiązujący przy pierwszym dziecku (dziś to 800 zł lub 1200 zł, jeśli dziecko jest niepełnosprawne). Nie powiedział, jaka to powinna być kwota. Ale – jak znaczył prezes PiS – będzie to możliwe wraz z bogaceniem kraju i likwidacją sfery nadużyć.

Nie zapowiedział jednak, kiedy kraj się wzbogaci.

Zobacz także

wWiadomościach

wyborcza.pl

 

toDzieło

 

apropos

Byłem, jestem, będę Wałęsistą

Po ludzku jest mi bardzo przykro, że kolejny raz biedni nienawistnicy próbują zaszczuć wielkiego bohatera naszej wolności i wielkiego Polaka, Lecha Wałęsę. Ale w tej ponurej zaszczuwająco – zniesławiająco – oszczerczej kampanii widzę też element bardzo pozytywny. Miliony Polaków chyba wyraźnie już widzą o co w tej grze idzie. Nie tylko idzie w niej o zniszczenie Wałęsy. Idzie w niej o to, o co idzie każdej autorytarnej władzy – o przepisanie historii tak, by służyła jej interesom.

Na początek przyznam otwarcie. Zawsze byłem Wałęsistą. W sierpniu 1980 roku, gdy miałem 14 lat, usłyszałem w Wolnej Europie o robotniku z Gdańska, który stanął na czele strajku. Pamiętam deszczową niedzielę 31 sierpnia 1980 roku, gdy Telewizja Polska pokazała na żywo relację z podpisania Porozumień Gdańskich. Może był to pierwszy i jedyny moment, gdy Wałęsa nie do końca mi się spodobał. Ten różaniec na szyi, ta Matka Boska w klapie, ten gigantyczny długopis z papieżem, jak z jakiegoś odpustu, ta stylistyka jakoś do mnie nie przemawiała, niezależnie od tego, że – jak wszyscy, papieża Wojtyłę uwielbiałem. No tak, ale Wojtyła w długopisie?

Potem już jednak Wałęsistą byłem totalnym. Gdy zbudował, razem z innymi wspaniałymi ludźmi, wielką Solidarność. Gdy internowany i prawie przez rok samotny, nie dał się złamać. Gdy dostał nagrodę Nobla. Gdy zmiażdżył lidera OPZZ Miodowicza w telewizyjnej debacie. Gdy poprowadził „drużynę Wałęsy” do tryumfu 4 czerwca 1989 roku. Także wtedy, gdy startował w wyborach prezydenckich.

Różnie kręcą się ludzkie ścieżki. W Wiadomościach TVP, w 1990 roku, prawie wszyscy kibicowali Tadeuszowi Mazowieckiemu. Zwolenników Wałęsy, jeśli dobrze pamiętam, było dwóch. Wojciech Reszczyński i ja. W tamtej batalii byłem po stronie Wałęsy i Kaczyńskiego, a nie po stronie Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Adama Michnika i wielu innych, których skądinąd, bardzo głęboko szanowałem.

Uważałem, że to Wałęsa ma rację, że komitety obywatelskie nie mają sensu, że w demokracji potrzebne są partie, niezbędna jest ich rywalizacja. Podział był więc naturalny i potrzebny. W tamtych czasach na sejmowych korytarzach spotykałem dwóch młodych dziennikarzy z Gdańska, z którymi doskonale się rozumiałem i niemal we wszystkim zgadzałem. Pierwszym był Piotr Semka. Drugim Jacek Kurski. Oni też byli w stu procentach za Wałęsą.

Nasze drogi rozeszły się definitywnie w 92 roku. Oni popierali rząd Olszewskiego. Ja uważałem tamtą ekipę za zespół ludzi nieporadnych. Gdy rząd padał, próbował się desperacko bronić odpalając teczki. W łajnie unurzano wtedy wspaniałego człowieka, powstańca warszawskiego, Wiesława Chrzanowskiego. Agenturalną przeszłość przypisano między innymi Lechowi Wałęsie. Już wtedy było jasne – miłośnikom teczek nie o żadną historyczną prawdę szło, ale o zabijanie teczkami politycznych rywali.

Jarosław Kaczyński doskonale wiedział, że młody robotnik Wałęsa coś tam kiedyś podpisał. Nie przeszkadzało mu to jednak Wałęsy popierać. Uznał po prostu, że z pomocą Wałęsy pokona środowisko Geremka, Mazowieckiego, Kuronia i Michnika. Gdy okazało się, że Wałęsa nie pozwala ministrowi swej kancelarii, Kaczyńskiemu, zrobić z urzędu prezydenta przyczółku dla tworzenia swej partii, i gdy Wałęsa z kancelarii Kaczyńskiego wyrzucił, ten ostatni uznał, że Wałęsę trzeba zniszczyć. Co czynił przez prawie 25 kolejnych lat. Co czyni do dziś.

Jarosław Kaczyński pił wino z radości, gdy w 95-tym roku Aleksander Kwaśniewski Wałęsę pokonał. Ja byłem załamany. W kolejnych latach uznałem Kwaśniewskiego za dobrego prezydenta, ale nie mieściło mi się w głowie, że postkomunista pokonał lidera Solidarności, człowieka, który Polskę doprowadził do wolności. Niezależnie od tego, że prezydentura Lecha Wałęsy w wielu punktach mi się nie podobała.

Dziś to wszystko są jednak didaskalia. Kaczyński i PiS-owscy propagandyści chcą zniszczyć Lecha Wałesę nie tylko ze względu na radość jaką im to sprawia. Chcą napisać od nowa historię Polski. Jeśli Wałęsa był zdrajcą, jeśli był „dzieckiem Kiszczaka”, to Polska zrodzona w 89-tym roku, nie była wolną Polską. Jeśli tak, to była kolejną odsłoną komuny. Albo postkomuny. Jeśli tak, to „ojczyznę wolną racz nam wrócić panie”, wolną Polskę mamy od 25 października zeszłego roku. I o ten prymitywny, bolszewicki w swej istocie zamiar napisania historii od nowa, w całej operacji niszczenia Wałęsy idzie.

Z całego serca przeciw tej ordynarnej manipulacji protestuję. Wolna Polska zaczęła się w roku 89-tym. Oczywiście niedoskonała. A która Polska była doskonała? Oczywiście Polska potykająca się i popełniająca liczne błędy. Ale bezdyskusyjnie Polska nasza, Polska Polaków.

W przeciwieństwie do Kaczyńskiego, który lubi schematy czarno – białe, nie uważam, że 25 października Polska się skończyła. Państwo budowane przez Kaczyńskiego bardzo mi się nie podoba. Staram się z działaniami Kaczyńskiego polemizować, czasem, na miarę możliwości, jego działania zwalczać. Ale nie będę jęczał po kościołach „ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie”, bo to wciąż nasza Polska, Polska Polaków, nasze państwo.

Lech Wałęsa został moim bohaterem, gdy miałem lat 14. Karol Wojtyła, gdy miałem lat 12. W wielu kwestiach mogłem polemizować z oboma wielkimi Polakami, ale do śmierci będę im wdzięczny, bo zawdzięczamy im lepszą Polskę, niż mieli nasi ojcowie, dziadowie, pradziadowie i praprapra……

Te dwie postacie są dla mnie niezmiennie najważniejsze. I cieszę się, że moje córki, którym tyle razu o obu wielkich Polakach opowiadałem, o obu myślą z olbrzymim szacunkiem. Nikt mi, nikt im tego nie odbierze. Nigdy.

A teraz pytanie z początku tekstu. Dlaczego widzę pozytywy w ohydnej akcji wymierzonej w Lecha Wałęsę? Bo wiem, że miliony Polaków nie dadzą sobie odebrać naszej wspaniałej historii. Nie dadzą sobie wmówić, że białe jest czarne, a czarne białe. Nie przyjmą, że Polska stała się Polską, gdy zamieniła się w piaskownicę Kaczyńskiego.

Lech Wałęsa to nasz wielki bohater. Proponuje więc, by nie złorzeczyć na to co się dzieje, ale by poświecić parę chwil, by dzieciom i wnukom jeszcze raz opowiedzieć o Solidarności, o narodzie, który naprawdę wstał wtedy z kolan, o wspaniałych ludziach, którzy tak wiele ryzykowali, a mówię o dziesiątkach tysięcy ludzi, byśmy teraz mogli, jak to bywa w demokracji, absolutnie się ze sobą nie zgadzać i jasno o tym mówić. To nasza przeszłość, to nasza historia, to kwestia naszej godności i narodowej dumy.

Nikomu nie uda się przepisać polskiej historii. Te próby są komiczne i żałosne. Wielki Lech Wałęsa. Wielka Solidarność. Wielkie narodowe przebudzenie, którego owocami było odzyskanie wolności i demokracji. To jest być może najpiękniejsza opowieść w długiej, polskiej historii. Mogą pluć, oblewać pomyjami, szarpać za nogawki, miotać się ze złości albo głupiej satysfakcji, że coś znaleźli w szafie głównego SB-eka PRL-u. Jak to powiedział kiedyś Wałęsa – krzyż na drogę, ku chwale ojczyzny.

My wiemy swoje. My znamy prawdę. Obronimy polską historię i obronimy jej wielkiego bohatera – Lecha Wałęsę.

 

tomaszLisMiliony

naTemat.pl