Hartman, 23.01.2016

 

Nie będę występował w „narodowych” mediach

Nigdy w życiu nie otrzymałem tylu co w ostatnich kilku tygodniach zaproszeń do mediów publicznych. Dzwonili producenci TVP Info i Pierwszego Programu Polskiego Radia. Byli gotowi zaprosić mnie do studia o wielu różnych godzinach, ugościć mnie w wielu różnych programach. Kilka godzin temu otrzymałem kilka smsów od producenta TVP Info, który był gotowy wysyłać po mnie samochód bylebym w sobotę w jego telewizyjnym studiu komentował wydarzenia. Skąd ta moja nagła atrakcyjność dla stacji prezesa Jacka Kurskiego? W końcu Kurski świetnie wie, że mam dziadka w Wermachcie, czyli mamę w sejmowych ławach Platformy.

Pierwsza możliwa odpowiedź jest taka, że jestem znakomitym komentatorem, którego kompetentne, robione na wzór BBC publiczne media po prostu nie mogą nie zapraszać. W końcu pracowałem w Polskiej Sekcji BBC, jestem dumny z tego etapu kariery dziennikarskiej, więc świetnie pasuję do TVP. Kurski mówił coś o BBC w jakimś swoim oświadczeniu. Nie zapamiętałem, bo wiem że prezes Kurski wie, że to co sam mówi jest kompletnie pozbawione znaczenia i służy temu, żeby dobrze brzmiało i „żarło”. Dodam że osobiście lubię Jacka Kurskiego z czasów sejmowych i w tej sympatii uważam go za skrajnego cynika. Przykład BBC wyciągnął bo mu pasował do przemówienia, nie dlatego że chce robić BBC. Jakby mu pasowała Al Jazeera to byłaby Al Jazeera. PiS jednak nie lubi Arabów.

Wracając do mnie. To nagłe zainteresowanie publicznych (ups – narodowych) mediów moją osobą mile mnie połechtało. Przyjemnie jest przemawiać przed setkami tysiącami widzów i słuchaczy. Jednocześnie wywołało u mnie pewne podejrzenie. Wydarzenia bieżące komentuję w ostatnich 2 latach niezmiernie rzadko. Całą moją uwagę poświęcamprowadzeniu Grupy naTemat, która ma już 55 osób na pokładzie i prawie 8.5 miliona użytkowników miesięcznie. Komentowanie oddałem w naTemat Kamilowi Sikorze a królem naszych blogów jest zaś Tomasz Lis.

Raz i dwa powiedziałem więc dzwoniącym z TVP, że nie pasuje mi termin. Trzeci i czwarty termin też mi nie pasował, a weekend odpisałem „poświęcam w całości rodzinie”. Należy jednak przerwać te gierki. Ponieważ dzwoniący z TVP nie powiedzą o co im naprawdę chodzi, ja napiszę o co chodzi im i o co chodzi mi.

Im chodzi o to, żeby codziennie legitymizować PiSowską propagandę, jaką wyświetlają na ekranach. Potrzebni są do tego pożyteczni idioci typu Machała. Machała byłby wręcz idealny, bo jest synem posłanki Platformy. Skoro więc syn posłanki PO komentuje w TVP wydarzenia polityczne, to jest to wspaniały i przekonujący dowód, jak pluralistyczna jest TVP. A wszystkie zarzuty, że jest to telewizja reżimowa i propagandówka są oczywiście skrajnie kłamliwe.

Propagandziści wiedzą, że szkody wynikające z tego, że przez parę minut powiem na antenie coś złego o prezesie Kaczyńskim są znikome. Będę przecież kontrowany przez prowadzącego oraz kogoś z „WSieci”, albo „WPolityce”. A zyski są znaczne. Będzie to nadanie godła, znaku jakości wszystkiemu, co na antenie się dzieje i zaprzeczenie kłamliwej propagandzie opozycji. Najpierw nadałbym znak jakości programowi TVP Info, a potem pewnie zacząłbym występować w Wiadomościach, jako przeciwwaga do redaktora Wróblewskiego, który z „Wprost” stał się nagle głównym prorządowym ekspertem wieczornego programu informacyjnego Jedynki.

Problem w tym, że programy „informacyjne” TVP stały się programami dezinformacyjnymi. W niesmaczny sposób manipulują, to wszystko wygląda jak ASZ:dziennik, tylko że oni niestety naprawdę. Ostatnio wracałem do domu później i mijałem się z Faktami TVN. Oglądałem Wiadomości nie dowierzając własnym oczom, że taki festiwal propagandy jest możliwy. Umierałem ze śmiechu na kanapie wiedząc jednocześnie, że niestety wielu widzów to kupuje. To jest alternatywna wizja rzeczywistości, jak prosto z serwisu „Wpolityce”. My w naTemat piątkowe wyjście redaktora Wojciecha Czuchnowskiego ze studia TVP zatytułowaliśmy: „Wrócę w demokratycznej Polsce”. Czuchnowski powiedział telewidzom kilka słów prawdy o TVP i… opuścił studio , natomiast „Wpolityce”: Żenująca demonstracja! Czuchnowski czyta z kartki bełkotliwe oświadczenie i wychodzi ze studia TVP Info!

Nie będę w tym pomagał. Nie pomogę kłamstwom na antenie. Nie będę wspierał programów tworzonych pod budowę sondaży rządzącej partii. Nie mogę swoją obecnością w radiowym i telewizyjnym studiu podpisać się pod wyrzuceniem z pracy wielu moich znajomych. Jako szef wiem, że każdy przełożony ma prawo dobierać sobie współpracowników. Z TVP i Polskiego Radia w skandaliczny sposób wyrzucono jednak zbyt wiele osób wyłącznie z politycznych powodów. A na ich miejsce zatrudniono dużo mniej wykwalifikowane osoby, ale za to z właściwym pochodzeniem. Punkty za pochodzenie nie skończyły się w 1989 roku.

Żałuję że pogrzebałem swoją karierę komentatora. To żart. Nie liczyłem na taką. Oczywiście wiele osób zrobi taką karierę w państwowych mediach w najbliższych latach. Będzie mi przykro, jeśli będą to moi znajomi z mediów, dla których wartości demokratyczne są ważne. Uważam że nie powinniśmy w tych „narodowych” mediach się pojawiać. Inną rolę mają politycy opozycji. Oni pojawiać się powinni i powinni tam walczyć słowem.

My w naTemat będziemy patrzeć rządowi i rządzącej partii na ręce, będziemy recenzować. Będziemy to robić spokojnie każdego dnia. Z pewnością nie będziemy takim liberalnym „Wpolityce”, czyli obędziemy się bez wielkich liter, bez codziennego rozdzierania szat, bez tej całej prześmiesznej emfazy i histerii.

Od czterech lat jesteśmy za tym samym: liberalną, otwartą, tolerancyjną, demokratyczną, różnorodną, europejską, dyskutującą ze sobą Polską. Tym naszym czytelnikom, którzy słabo odnajdują się w Polsce Narodowej polecam specjalny przewodnik ASZ:dziennika. Będzie w najbliższym tygodniu sprzedawany wraz z „Gazetą Wyborczą”, a później także w księgarni internetowej. Zapewniam że jest to lektura na Nobla z literatury. Zdaje się, że Rafał Madajczak napisał w przewodniku także o nowych mediach.

nieBędę

naTemat.pl

Powiedzieć, że Dubna to ośrodek GRU, to jak plunąć genialnym polskim naukowcom w twarz

Piotr Cieśliński*, 23.01.2016

Główna siedziba Zjednoczonego Instytutu Badań Jądrowych w Dubnej

Główna siedziba Zjednoczonego Instytutu Badań Jądrowych w Dubnej (fot. jinr.ru)

Bzdury głoszone przez Dorotę Kanię w „Gazecie Polskiej” i powtarzane w radiowej Jedynce na temat Zjednoczonego Instytutu Badań Jądrowych w Dubnej przekraczają granice absurdu, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia.
 

Chyba każdy słyszał o europejskiej organizacji badań jądrowych CERN pod Genewą. Instytut w Dubnej jest jego wschodnioeuropejskim odpowiednikiem. W jednym, jak i w drugim prowadzone są najbardziej podstawowe badania w dziedzinie cząstek elementarnych, fizyki jądrowej i wysokiej energii. Zarówno do CERN, jak i pod Moskwę przyjeżdżali najlepsi fizycy z całego świata. W ostatnich latach Dubna słynie zwłaszcza z syntezy nowych superciężkich pierwiastków.

Instytut założony został w 1956 roku, kilka lat po utworzeniu CERN. W Wikipedii znajdziemy informację, że jego celem było skonstruowanie bomby mezonowej, czego żaden fizyk nie powinien czytać przy śniadaniu, bo w ataku niepohamowanego śmiechu mógłby się oblać kawą. Napisanie, że celem badań w Dubnej było stworzenie bomby mezonowej, to tak, jakby twierdzić, że fizycy w CERN robią bombę kwarkową. Jedna wielka kpina.

A przecież nie jest trudno sprawdzić, jaka jest prawda. Polscy fizycy doskonale znają historię. Obecnie współpracuje z Dubną kilkadziesiąt naszych instytutów i ośrodków. Polska jest członkiem założycielem tego instytutu, setki naszych naukowców prowadziło i wciąż prowadzi tam badania, podobnie jak w CERN pod Genewą, czy DESY w Hamburgu. Polacy należeli do kierownictwa instytutu, jego rad naukowych i doradczych. Wyjeżdżali najlepsi, a nie „najbardziej zaufani”. To byli znakomici, genialni badacze, często legendarne postaci polskiej fizyki – m.in. Leopold Infeld, Henryk Niewodniczański, Andrzej Sołtan, Marian Danysz, Ryszard Sosnowski. Przez kilka lat wicedyrektorem instytutu w Dubnej był prof. Andrzej Hrynkiewicz, żołnierz AK, po wojnie więzień sowieckiego łagru. Powiedzieć, że „pracowali w ośrodku GRU”, czy byli „ludźmi zaufania GRU” to jak plunąć im teraz wszystkim w twarz.

Rzeczywiście odkrycia w dziedzinie fizyki znajdują czasem zastosowanie militarne, jak przysłowiowy nóż, który może służyć do smarowania masła jak i zabicia. Nie tylko dla Doroty Kani akceleratory, synchrotrony, nuklotrony brzmią groźnie i kojarzą się z „bombą”.

Lubię przytaczać w tym kontekście jedną anegdotę, którą opisał w swej książce amerykański noblista Leon Lederman. Kiedy pod koniec lat 60. zeszłego wieku amerykański Kongres miał zdecydować o finansowaniu budowy wielkiego akceleratora pod Chicago, dyrektor ośrodka, którym był fizyk Robert Wilson, został zapytany przez jednego z senatorów, czy cokolwiek, co dotyczy tego akceleratora, wiąże się z bezpieczeństwem kraju.

Wilson odpowiedział: – Nic, proszę pana.

– Zupełnie nic? – dociekał senator.

– Zupełnie nic.

– Nie ma absolutnie żadnej wartości w tym względzie?

– Cóż, ma jedynie związek z szacunkiem, jakim się obdarzamy, z naszą godnością, umiłowaniem kultury. Mam na myśli wszystko to, co naprawdę czcimy i szanujemy, co wzbudza w nas uczucie patriotyzmu. Akcelerator nie ma bezpośrednio nic wspólnego z obroną naszego kraju oprócz tego, że czyni go wartym tej obrony.

Nie mam złudzeń, że Dorota Kania i tak nic z tego nie zrozumie. Po co jednak powtarzać jej brednie w publicznym radio?

* absolwent i były pracownik Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego

Zobacz także

Mówić

wyborcza.pl

Lekcja teologii o Jezusie Królu Polski

Dowiedziałem się dziś z serwisu Gazeta.pl o istnieniu przy episkopacie niejakiego Zespołu do Spraw Ruchów Intronizacyjnych.

W tym samym artykule niedwuznacznie sugeruje się, że obchody chrztu Mieszka I z roku 966 mogą zostać zwieńczone aktem nadania Jezusowi tytułu króla Polski. Tym samym zaś Polska zmieni się z republiki w monarchię – o ile nie uznamy ważności wcześniejszej koronacji Maryi na królową Polski (1656). Jeśli koronacja Maryi byłaby jednakże uznana za ważną, Polska zostałaby pierwszą monarchią podwójną, czyli binarchią. Jest jeszcze możliwość zdjęcia Maryi z tronu albo uznania jej za „królową matkę” – do rozważenia.

Co do konstytucyjności aktu powołania Jezusa na polski tron, to sprawa przedstawia się prosto. Nawet Trybunał Konstytucyjny wybrany nocą wie, że osoba nieżyjąca nie może skutecznie wykonywać zawodu króla, w związku z czym intronizację należy uznać za nierodzącą skutków prawnych. W Jezusowej monarchii nadal wiara katolicka będzie miała ten sam status publiczny co wiara kocia i każda inna oraz ateuszostwo. Stan zaiste godny pożałowania. Monarchia ta będzie bowiem neutralna światopoglądowo. Ciekawe, co na to sam król?

A mówiąc poważnie. Roznoszenie się po świecie wieści, że w kraju, w którym nocami gwałci się Trybunał Konstytucyjny, prezesów telewizji mianuje rząd, a za wszystkie sznurki pociąga poseł, którego prezydent i premier są tylko marionetkami, a więc roznoszenie wieści, że na dobitkę jeszcze w tym kraju Sejm oddaje się religijnej histerii – wytwarza obraz Polski jako kraju, który stoczył się po równi pochyłej reakcji i kompletnie oszalał. Już dziś budzimy uczucia smutku, zawodu i niedowierzania. Po wielu miesiącach fundamentalistycznych celebr, jakie nas czekają w tym roku, na mentalnej mapie ludzi Zachodu znajdziemy się tam, gdzie teraz jest Turcja, jeśli nie wręcz Iran.

Wzywam ludzi wierzących, a zwłaszcza księży i biskupów, do opamiętania. Upolitycznienie Kościoła, który i tak ustrojony jest w formę monarchii absolutnej i działa w świecie jak suwerenne państwo, niepostrzeżenie przechodzi w upolitycznienie samej wiary. To zaś jest w świetle doktryny chrześcijańskiej ciężką herezją. Owszem, feudalne średniowiecze nie mogło sobie odmówić monarszej metaforyki w opowiadaniu o niebie. Bóg zdawał się królem, a Jezus księciem nieba. Ale nieba, nie ziemi! Nikomu nie przyszło do głowy ogłaszać Boga Ojca cesarzem, a Jezusa, dajmy na to, Królem mieszkańców Europy. Wszak godność boska starczy za cesarską i królewską, czyż nie? Król królów nie potrzebuje ziemskich honorów.

Szaleni intronizatorzy nie mają odwagi, by polską koronę proponować Bogu Ojcu. Coś czują, że to dla niego jakby za mało. Ale Jezus to co innego – w końcu skoro był człowiekiem, to czemu ma nie być i królem? Tyle że był (w świetle wiary chrześcijańskiej) człowiekiem jako „jeden z nas” – człowiekiem prostym i niewywyższonym. Był przeciwieństwem i opozycją wobec ziemskiej władzy, „królem żydowskim” bez królestwa, którego prawdziwe królestwo jest „nie z tego świata”. Jedyną jego ziemską koroną był wieniec z cierni. Nakładanie mu na głowę złotej korony w miejsce tej cierniowej jest w najlepszym razie naiwne, a w najgorszym jest kpiną z życia Jezusa, sługi biednych, urąganiem mu i bluźnierstwem przeciwko koronie cierniowej. W szatach królewskich, tak „nieswoich”, Jezus były upokorzony przez lud raz jeszcze. Intronizatorzy szykują zaiste jeszcze jedną stację golgoty. Polską stację.

Czy chcecie, żeby wasz fanatyzm doprowadził do tego, że sam papież będzie musiał interweniować, by powstrzymać te bluźniercze plany? Doprawdy możecie sobie wyobrazić, że Jezusowi podobałoby się ubieranie go w gronostaje i złote korony, a papieżowi wszystkich katolickich ludów wyróżnienie akurat ludu polskiego godnością „poddanych Jezusa”? Naprawdę przyszło wam do głowy, że może to być zgodne z teologią Kościoła nazywającego się powszechnym?

Jeśli taka myśl zaświtała w waszych głowach, to znaczy, że nie macie pojęcia o doktrynie i teologii katolickiej. Jeśli zaś wiecie to, a mimo wszystko przez pychę swą i nacjonalistyczną egzaltację trwacie nadal przy swoich niesłychanych projektach, to znaczy, że jesteście pospolitymi heretykami. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale pewnie zainteresuje was informacja, że nie macie prawa przyjmować komunii, dopóty, dopóki nie odrzucicie swych błędów.

lekcjaTeologii

hartman.blog.polityka.pl

Rządowi goście toruńscy

Marcin Wójcik, 23.01.2016

Prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawia podczas mszy świętej z okazji 24. urodzin Radia Maryja. hala widowiskowo-sportowa w Toruniu, 5 grudnia 2015 r. .

Prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawia podczas mszy świętej z okazji 24. urodzin Radia Maryja. hala widowiskowo-sportowa w Toruniu, 5 grudnia 2015 r. . (WOJCIECH KARDAS)

W mediach ojca Rydzyka polskie problemy nadal czarno-białe – są patrioci i są targowiczanie. Albo jak powiedział o. Dyrek: „Trzecie pokolenie AK spiera się z trzecim pokoleniem UB”.
 

W „Rozmowach niedokończonych” w Telewizji Trwam wciąż ci sami goście, choć trochę jakby inni. O. Janusz Dyrek, mentalny bliźniak o. Rydzyka: „- W studiu nasz gość zapowiadany, pan minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.

– Szczęść Boże.

– Kłaniam się, panie ministrze, bo po raz pierwszy w tej roli się spotykamy. Ostatnie spotkanie jeszcze przed wyborami było. Teraz witamy pana jako ministra. Z wielką satysfakcją.

– Bardzo dziękuję, ojcze. Ale ja nie widzę specjalnej różnicy. Jestem tu od blisko 20 lat i myślę, że tak nadal będzie”.

W styczniu w „Rozmowach niedokończonych” po raz pierwszy w nowej roli wystąpił także minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. Witany był jako ten, który odświeżył „przesiąknięte duchem bolszewizmu” mury resortu i wprowadził nowego ducha. Ale w TV Trwam jakby mniej o nowym duchu. Częściej przywoływane są upiory.

Minister Błaszczak: „Przez lata tworzono w kraju taką sytuację, w której jesteśmy dostarczycielami taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla produktów, które powstają gdzieś poza granicą Polski”.

Minister Macierewicz: „Co robiono przez ponad osiem lat, iż brakuje nam pilotów w sytuacji, kiedy tak ważna jest ochrona lotnicza dla ewentualnego powstrzymania agresorów. Co robili dowódcy, co robili ministrowie, co robili premierzy, co robili prezydenci, którzy pozwalali na taką sytuację”.

Tematem nowym są protesty KOD i zaniepokojenie Parlamentu Europejskiego sytuacją w Polsce.

Macierewicz: „Warto przypomnieć wydarzenia czerwcowe i sierpniowe z 2010 r. w Warszawie, kiedy ludzie z marginesu społecznego – wspierani przez te same media, które dziś krzyczą o braku demokracji – bezcześcili krzyż, bezcześcili pamięć o polskim prezydencie i bohaterach poległych pod Smoleńskiem. To antywartości, których bronią ludzie, którzy dzisiaj demonstrują. Warto, aby wszyscy o tym pamiętali”.

Błaszczak: „Premier Węgier powiedział wprost, że nigdy nie zgodzi się na to, żeby wobec Polski były stosowane jakiekolwiek sankcje. ( ) Już sam fakt wynoszenia naszych problemów z naszego domu, skarżenia się czy zapraszania kogoś, żeby w nasze wewnętrzne sprawy ingerował, kojarzy się fatalnie w naszej historii”.

Nie ma tygodnia, aby w studiu Trwam nie pojawiło się co najmniej dwóch ministrów. Intensywność jest większa od momentu wezwania na dywanik premier Beaty Szydło przez Parlament Europejski. Jakby ministrowie chcieli przypomnieć elektoratowi, że w dalszym ciągu potrzebują poparcia. Oprócz Macierewicza i Błaszczaka do studia przychodzą: minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, minister sportu Witold Bańka, minister edukacji Anna Zalewska, minister środowiska Jan Szyszko, wiceminister obrony Bartosz Kownacki, wiceminister MSW Jarosław Zieliński, szefowa kancelarii premiera Beata Kempa. Są i posłowie: Elżbieta Kruk, Jadwiga Wiśniewska i Jacek Sasin.

Rzadko pojawiają się urzędnicy z Kancelarii Prezydenta. O. Rydzyk się obraził, bo prezydent nie zabiera TV Trwam na pokład samolotu, na co się skarżył na antenie Radia Maryja. Choć 21 stycznia po długiej nieobecności w „Rozmowach niedokończonych” wystąpili szefowa kancelarii Małgorzata Sadurska oraz szef gabinetu Adam Kwiatkowski. Widocznie o. Rydzyk już się nie gniewa.

Tajemnicą poliszynela w kręgach prawicowych jest to, że prezydent Andrzej Duda nie ceni mediów toruńskich przynajmniej od czasów pracy w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. O. Rydzyk oskarżył Lecha Kaczyńskiego o sympatyzowanie z Żydami, a Marię Kaczyńską nazwał czarownicą i zasugerował, że powinna poddać się eutanazji.

Oprócz tematów nowych są tematy stare. Siostry franciszkanki rodziny Maryi w „Rozmowach niedokończonych” przypominają, że w czasie II wojny ratowały dzieci żydowskie; ojcowie franciszkanie w programie „Pytasz i wiesz” zastanawiają się, czy homoseksualizm jest grzechem, czy chorobą; w programie „W naszej rodzinie” o. Rydzyk chwali się absolwentami swojej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, którzy już pracują w ministerstwach.

W Radiu Maryja klasyka

W audycji „Myśląc ojczyzna” cotygodniowe wystąpienia ma poseł Krystyna Pawłowicz: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Jestem dumna, że mamy dziś, po tylu latach, rząd i premiera, którzy nie mówią, że polskość to nienormalność, że mamy premiera kobietę, dumną Polkę, która Niemcowi się nie kłania”.

W audycji „Spróbuj pomyśleć” cotygodniowe wystąpienia ma europoseł PiS mecenas Janusz Wojciechowski: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Odbyły się antyrządowe demonstracje i nikt demonstrantom nie przeszkadzał ani nie rozpędzał. A jeszcze niedawno, za rządów PO, demonstrantów antyrządowych rozpędzano i bito”.

W audycji „Głos Polski” cotygodniowe wystąpienia ma Antoni Macierewicz: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Szanowni państwo, jak pamiętacie, kilka tygodni temu, gdy obejmowałem funkcję ministra obrony narodowej, zobowiązałem się, że będę w cotygodniowych felietonach referować państwu to, co się dzieje w Ministerstwie Obrony, to, co się dzieje w wojsku, to, co się dzieje w państwie”.

Słuchacze słyszą w radiu, że konieczna jest walka o nowy kształt Trybunału Konstytucyjnego. W przeciwnym razie Trybunał będzie uchylał takie reformy, jak: 500 zł na dziecko, darmowe leki po 75. roku życia, podatek od banków i marketów czy powrót do dawnego wieku emerytalnego.

Krystyna Pawłowicz w „Myśląc ojczyzna” nie kryje prawdziwych intencji: „PiS musi ( ) doprecyzować regulację prawną dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego, by uniemożliwić Trybunałowi manipulowanie przeciwko Prawu i Sprawiedliwości”.

Zarówno w TV Trwam, jak i w Radiu Maryja zmienił się charakter serwisów informacyjnych. Totalna krytyka poprzedniego rządu płynnie przeszła w totalną aprobatę obecnego rządu, co siłą rzeczy narzuca skojarzenia z „Dziennikiem Telewizyjnym”. Radio Maryja stało się źródłem informacji o działaniach ministrów. Można by powiedzieć: nie wiesz, co dziś robił lub co będzie jutro robił twój ulubiony minister? Włącz Radio Maryja.

Modlitwa za ministra

W „Naszym Dzienniku” teksty dziennikarzy mieszają się z tekstami polityków i biskupów. Biskup Adam Lepa: „Marsze przeprowadzane ostatnio »w obronie demokracji i wolnych mediów « wywołują uzasadnione wątpliwości”. Wątpliwości nie ma poseł Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która w felietonie napisała: „Możemy okazać solidarność z polskim rządem, możemy go wesprzeć modlitwą, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, uczestnictwem w manifestacjach poparcia. To nie będzie łatwa walka! Targowica jest w środku naszej warowni”.

Paliwem wciąż jest krytyka poprzedniego rządu. Dziennik donosi, że MON szuka sposobu na wycofanie się z zakupu 50 śmigłowców Caracal, które zamówił poprzedni rząd, choć takich maszyn Polska nie potrzebuje. Paliwem zaczynają też być dobre informacje, jak ta o możliwym eksporcie mięsa na rynek kanadyjski i japoński.

Przy tekstach informujących o działaniach ministrów, np. obok tekstu o wizycie min. Macierewicza w Edynburgu, jest ikona Matki Boskiej Trybunalskiej i prośba: „Ofiaruj modlitwę za ministra Antoniego Macierewicza”. Zaś obok tekstu o reformie edukacji jest identyczna ikona i prośba: „Ofiaruj modlitwę za minister Annę Zalewską”.

Ponadto ruszył kącik „Pytanie do ministra”. Czytelnicy mogą wysyłać pytania szefom resortów. Jako pierwszy odpowiedzi będzie udzielał minister środowiska Jan Szyszko.

Nadal promowany jest styczniowy wywiad z premier Szydło, którego udzieliła „Naszemu Dziennikowi”. Powiedziała: „Czytam właśnie biografię Viktora Orbána. Właściwie mogę powiedzieć: przeczytam ją do końca i będę wiedzieć, co nas czeka. Dlatego że dokładnie ten sam scenariusz jest realizowany wobec Polski. Zaangażowane są w ten proces i duże korporacje gospodarcze, i politycy. (…) Relacje z Niemcami muszą być oparte na partnerstwie, a nie dominacji, którą nasz sąsiad próbuje czasem wywierać. My mówimy bardzo silnie: kultura chrześcijańska i społeczna nauka Kościoła powinny być realizowane, i nie wstydzimy się tego”.

– Czytuje pani „Nasz Dziennik”? – pytają dziennikarze.

– Tak, czytam regularnie.

– Co pani ceni na naszych łamach?

– Media katolickie w Polsce pokazują, jak można dobrze realizować misję informacyjną.

Zobacz także

radioMaryja

mamy

wyborcza.pl

Chcą nas szpiegować

Ewa Siedlecka, 23.01.2016

Zgodnie z nowym prawem, służby będą mogły podglądać nas i nasze komputery

Zgodnie z nowym prawem, służby będą mogły podglądać nas i nasze komputery (132RF)

W blisko 50 miastach w Polsce i za granicą można się dziś przyłączyć do manifestacji KOD-u „W obronie Twojej wolności”. Warto. Nikt za nas naszej wolności nie obroni.
 

W przyszły czwartek Senat zajmie się „inwigilacyjną” ustawą PiS. Pod pozorem wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego PiS we współpracy z policją i służbami wprowadzają przepis, który szpiegujących uwolni od krępujących ich dziś przepisów dotyczących pobierania danych internetowych. Będą je mogli pobierać za pomocą stałego łącza, bez zwracania się z prośbą do usługodawcy internetowego.

Według ustawy pobierane dane nie mogą obejmować treści korespondencji, ale cała reszta, w tym historia odwiedzanych stron, kontaktów, zakupów, ściąganych plików, byłaby legalnie dostępna. I nie chodzi tylko o osoby o cokolwiek podejrzewane.

Takie informacje w połączeniu z danymi od teleoperatorów (billingi, lokalizacja) dają o nas więcej informacji niż podsłuch. A ich pobranie nie wymaga zgody sądu.

Szpiegujący dostaną instrument inwigilacji indywidualnej i masowej. Będą mogli, jak amerykańska agencja wywiadowcza NSA za pomocą szpiegowskiego programu PRISM, pobierać miliardy telefonicznych i internetowych metadanych. A następnie, posługując się specjalnymi narzędziami, wyławiać ludzi według dowolnych cech – choćby poglądów politycznych czy upodobań seksualnych – i ich obserwować.

Oczywiście władza robi to „dla naszego bezpieczeństwa”. W Sejmie poseł PiS tłumaczył, że chodzi o spodziewane zamachy terrorystyczne podczas Światowych Dni Młodzieży. Jakieś tłumaczenie jest potrzebne, skoro Biuro Bezpieczeństwa Narodowego od lat raportuje, że w Polsce zagrożenia terrorystycznego nie ma.

Dzisiejsze manifestacje mogą pokazać władzy, czy chcemy oddać wolność za bezpieczeństwo. Nie bez znaczenia jest też to, w czyje ręce nasza wolność będzie oddana.

Zobacz także

chodźcie

wyborcza.pl