Lubnauer, 14.02.2016

 

Szydło odpowiada na list senatorów USA. „Pouczanie i narzucanie działań dot. wewnętrznych spraw Polski”

WB, 14.02.2016

John McCain | Beata Szydło

John McCain | Beata Szydło (EVAN VUCCI / AP | BERND VON JUTRCZENKA / AP)

1. Senatorowie USA napisali list otwarty do premier Szydło
2. Są „zaniepokojeni ostatnimi działaniami polskiego rządu”
3. Szydło odpowiada: Senatorom brak rzetelnych informacji

 

Amerykańscy senatorowie reprezentujący grupę „przyjaciół Polski” wyrazili zaniepokojenie „ostatnimi działaniami polskiego rządu które zagrażają niezależności mediów publicznych i Trybunału Konstytucyjnego”. Wezwali przy tym polski rząd do przestrzegania „kluczowych wartości OBWE i Unii Europejskiej, w tym do poszanowania demokracji, praw człowieka i rządów prawa. Te wartości uczyniły Polskę tak silnym członkiem demokratycznej wspólnoty i ważnym sojusznikiem USA” – podkreślili.

„Daleka nieznajomość faktów”

Premier Beata Szydło odpisała na list senatorów. W piśmie stwierdza, że argumenty Amerykanów wynikają z „braku rzetelnej informacji o ostatnich wydarzeniach w Polsce”, a diagnoza jest „obarczona wieloma błędami i daleką nieznajomością faktów” związanych ze sprawa Trybunału Konstytucyjnego.

„Otóż problem z TK w Polsce wynika wprost z działań naszych poprzedników, którzy w obliczu zbliżającej się porażki wyborczej, naruszając prawo konstytucyjne dopuścili się wyboru sędziów ponad przysługującą im liczbę miejsc. Ten bezprawny i nieodpowiedzialny akt polityczny zachwiał równowagę i uczynił z TK element sporu politycznego” – pisze Szydło i dodaje, że działania obecnej władzy „miały jedynie na celu naprawę tej sytuacji”.

Przywracanie mediom bezstronności

„Zmiany wprowadzane przez większość parlamentarną w kwestii mediów publicznych w niczym nie naruszają europejskich standardów dotyczących publicznych nadawców. Wprowadzane przez nas przepisy są próbą przywrócenia mediom publicznym w Polsce autentycznego charakteru apolityczności i bezstronności, który do tej pory był kwestionowany przez wiele środowisk w Polsce” – informuje premier.

paniPremier

„Wewnętrzne sprawy mojej Ojczyzny”

Jednocześnie Szydło „dziwi się”, że wewnętrzny spór polityczny w Polsce „staje się powodem do prób ingerencji ze strony polityków innych państw”. „Państwa troska o sprawy Polski jest ważna i cenna. Jednak zainteresowanie i dobra wola amerykańskich polityków nie może przekształcić się w pouczanie i narzucanie działań dotyczących wewnętrznych spraw mojej Ojczyzny” – pisze już ostrzej Szydło.

Na koniec dodaje, że „rzetelność oceny każdej sytuacji można zbudować tylko w oparciu o fakty i prawdę”, w związku z czym zaprasza senatorów do odwiedzenia Polski.

List po polsku

Co ciekawe, list nie został opublikowany na stronach Kancelarii Premiera, a jedynie przekazany niektórym mediom. Ujawnił go prawicowy serwis wPolityce, później treść podała TVP Info. Skan listu pojawił się również wśród zwolenników PiS na Twitterze.

Jak zwróciła uwagę Paulina Kozłowska z 300 Polityki, list Szydło przekazywany jest w wersji polskojęzycznej, co może oznaczać, że to nie amerykańscy senatorowie są jego głównym adresatem. Portal wPolityce zaznacza, że przygotowana jest też wersja angielska.

protip

stanowcza

gazeta.pl

Prezydent Duda objął patronat nad marszem ONR upamiętniającym „żołnierzy wyklętych”

js, 14.02.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

I Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych zaplanowano na 27 lutego. Wątpliwości budzi współorganizator wydarzenia – ONR, ale i jego bohater. Na reklamujących je plakatach znalazł się m.in. Romuald Rajs „Bury”, według IPN współodpowiedzialny za zbrodnię ludobójstwa.
 

Marsz w Hajnówce organizują: Obóz Narodowo-Radykalny Białystok, Narodowa Hajnówka oraz Stowarzyszenie Historyczne im. Danuty Siedzikówny „Inki”. Na Facebooku chwalą się honorowym patronatem prezydenta Andrzeja Dudy i zachęcają do udziału w wydarzeniu.

Piszą: „Łatwo jest manifestować w miastach, gdzie władze i sama lokalna ludność są w większości przychylne tematyce Żołnierzy Wyklętych. Łatwo działać w terenie, gdzie społeczność jest dostatecznie wyedukowana w tym temacie. Czczenie pamięci Niezłomnych w miejscach, gdzie propaganda komunistyczna funkcjonuje dalej, wymaga charakteru i odwagi. Dlatego zachęcamy wszystkich do przybycia na I Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych!”.

27lutego
www.facebook.com >>>

Organizatorzy reklamują wydarzenie m.in. plakatem z podobizną Romualda Rajsa „Burego”, którego oddział zimą 1946 roku dokonał na Podlasiu zbrodni ludobójstwa na cywilnej ludności prawosławnej.

W niedzielne popołudnie o wycofanie patronatu prezydenta zaapelowali za pomocą mediów społecznościowych przedstawiciele Partii Razem. Uważają, że prezydent nie powinien wspierać marszu „skrajnej prawicy”.

Marsz w Hajnówce jest częścią obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, nad którym prezydent Andrzej Duda objął Patronat Narodowy. Na jego oficjalnej stronie czytamy: „Prezydent RP pragnie w ten sposób oddać hołd uczestnikom podziemia niepodległościowego z lat 1944-1963 oraz zachęcić Polaków do upamiętniania ich działań”.

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to święto państwowe przypadające w dniu 1 marca – w rocznicę śmierci siedmiu przywódców Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Zostało ono ustanowione dzięki inicjatywie ustawodawczej podjętej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

„Państwo polskie musi czcić swoich prawdziwych bohaterów: tych, którzy poddani najtrudniejszej próbie nie złożyli broni, lecz do końca stawiali mężnie opór wrogom Ojczyzny i nie wahali się oddać za nią życia. Prawda o heroizmie i tragedii podziemia antykomunistycznego jest bowiem fundamentem suwerennej Rzeczypospolitej” – napisał prezydent Andrzej Duda we wrześniu ubiegłego roku w liście na uroczystości pogrzebowe ofiar terroru komunistycznego odnalezionych w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie.

Żołnierze wyklęci, żołnierze przeklęci. Czyim bohaterem jest Romuald Rajs „Bury”? – reportaż Marcina Kąckiego.

Zobacz także

prezydentDuda

wyborcza.pl

 

Premier Beata Szydło odpowiada amerykańskim senatorom. I zaprasza ich do Polski

js, 14.02.2016

Beata Szydło

Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

„Państwa troska o sprawy Polski jest ważna i cenna. Jednak zainteresowanie i dobra wola amerykańskich polityków nie może przekształcić się w pouczanie i narzucanie działań dotyczących wewnętrznych spraw mojej Ojczyzny. Przyjaźń budowana przez lata, nie może stać się ofiarą pochopnych sądów, opartych na nieprawdziwych informacjach.” – napisała premier Beata Szydło do amerykańskich senatorów.
 

„Chcemy wyrazić nasze zaniepokojenie działaniami polskiego rządu, które zagrażają niezależności mediów i Trybunału Konstytucyjnego oraz psują wizerunek Polski jako wzorca przemian demokratycznych” – napisało w liście otwartym trzech senatorów z Johnem McCainem na czele.

W niedzielę odpowiedziała im premier Beata Szydło. Jej oficjalną odpowiedź jako pierwszy opublikował portal wpolityce.pl.

Premier już na wstępie zaznaczyła, że przytoczone przez senatorów argumenty budzą jej zdziwienie i mogą być „wynikiem braku rzetelnej informacji o ostatnich wydarzeniach w Polsce.”

Szydło pisze: „Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce zakończyły się zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości. Po raz pierwszy od rozpoczęcia demokratycznych przemian w Polsce, obywatele zdecydowali, że zwycięska formacja polityczna ma samodzielną większość. Polacy wybrali program mojej partii i oczekują jego wdrożenia. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, na którego czele stoję, wprowadza zmiany, oczekiwane i popierane przez miliony Polaków, którzy na jesieni dali nam mandat do rządzenia.”

W swoim liście premier stwierdza, że diagnoza senatorów jest „obarczona wieloma błędami” i ” daleką nieznajomością faktów, które są związane z tą sprawą.”

A zdaniem premier fakty wyglądają tak: „Otóż problem z Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce wynika wprost z działań naszych poprzedników, którzy w obliczu zbliżającej się porażki wyborczej, naruszając prawo konstytucyjne dopuścili się wyboru sędziów ponad przysługującą im liczbę miejsc. Ten bezprawny i nieodpowiedzialny akt polityczny zachwiał równowagę i uczynił z Trybunału Konstytucyjnego element sporu politycznego. Decyzje naszych poprzedników nie tylko wprowadziły rażącą dysproporcję w Trybunale, ale również były naruszeniem Konstytucji, co stwierdził sam Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 3 grudnia 2015 roku.”

Zdaniem premier żadne z podjętych przez PiS działań nie naruszają zasad demokratycznego państwa prawa. „Co więcej, zaproponowane przez nas rozwiązanie, by to opozycja miała większy wpływ na obsadę sędziów Trybunału Konstytucyjnego wychodzi naprzeciw regułom pluralizmu i poszanowania praw opozycji. Warto też zaznaczyć, że to nie kto inny, ale polski rząd zwrócił się o opinię w sprawie praworządności przebiegu tych zmian do Komisji Weneckiej, organu Rady Europy.”

Premier odniosła się też do zmian w mediach publicznych, które według niej „w niczym nie naruszają europejskich standardów dotyczących publicznych nadawców. Wprowadzane przez nas przepisy, są próbą przywrócenia mediom publicznym w Polsce autentycznego charakteru apolityczności i bezstronności, który do tej pory był kwestionowany przez wiele środowisk w Polsce.”

Szydło wyraziła zdziwienie, że „wewnętrzny spór polityczny w kraju staje się powodem do prób ingerencji ze strony polityków innych państw.”

Odniosła się też do dyskusji w USA na temat stanowisk w Sądzie Najwyższym. ” Trudno mi sobie wyobrazić, aby politycy z innych krajów, usiłowali dziś włączać się, czy interweniować w tej sprawie. Sytuacja w której zagraniczni politycy próbowaliby pouczać Amerykanów o ich Konstytucji, czy narzucać im swoją wizję rozwiązania wewnętrznego, amerykańskiego sporu politycznego, byłaby dla mnie czymś niezrozumiałym i nieodpowiednim. Jestem przekonana, że także w Panów opinii taka sytuacja byłaby niedopuszczalna.”

Troskę senatorów nazywa „ważną i cenną”. Ale zaraz dodaje: „Przyjaźń budowana przez lata, nie może stać się ofiarą pochopnych sądów, opartych na nieprawdziwych informacjach. Naszą demokrację i wolność cenimy tak samo mocno, jak Państwo, Nasi Amerykańscy Przyjaciele. Budujemy nasz kraj, w oparciu o te wartości z poświęceniem i oddaniem od pokoleń. Chcemy by szanowano nasze suwerenne wybory i decyzje. Polska jest niepodległym państwem prawa w centrum Zjednoczonej Europy. Aktywnym uczestnikiem budowania ładu i porządku demokratycznego. Wierzę, że rzetelność oceny każdej sytuacji można zbudować tylko w oparciu o fakty i prawdę. Dlatego serdecznie zapraszam Panów Senatorów do odwiedzenia Polski.”

Zobacz także

premierPisze

wyborcza.pl

 

trzechSenatorówUSA

polskaJest

Wrażenia po wizycie Dudy w Monachium? „Polska nie rozumie na jakiej imprezie się znalazła” [OPINIA]

Róża Romaniec, Deutsche Welle, 14.02.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (MICHAEL DALDER / REUTERS / REUTERS)

Przedstawiciele Polski na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa upominali gospodarzy, że nie traktują wschodnich sąsiadów po partnersku. Ale Konferencja to nie miejsce na skargi, tylko na konstruktywne propozycje. Kto tego nie rozumie, zdradza się jako amator lub nowicjusz

 

Pewne nieporozumienia przytrafiają się co roku, a szczególnie tym delegacjom, które przyjeżdżają na Konferencję Bezpieczeństwa do Monachium po raz pierwszy. Także Polska wdepnęła tym razem w tę pułapkę i pokazała, że nie do końca rozumie, na jakiej imprezie się znalazła.

Ustalone zasady

A wdepnąć nie jest trudno, bo nikt oficjalnie nie informuje o niepisanych zasadach tej konferencji: po pierwsze, w Monachium rozmawia się o globalnych problemach i aspektach konfliktów, podczas gdy podejmowanie kwestii bilateralnych to tabu i afront wobec gości, którzy przyjeżdżają tu z całego świata i nie chcą być świadkami kłótni, w których nie mają w ogóle uczestniczyć. Po drugie, nie jest to miejsce na skargi, tylko na konstruktywne propozycje, które można rzucić pod dyskusję. Kto tego nie rozumie, zdradza się jako amator lub nowicjusz.

Monachijska impreza jest wyjątkowo szanowana przez dyplomatów z całego świata, bo daje okazję nieformalnej wymiany zdań, bez presji, że musi z tego coś wyniknąć. Krytyka wobec gospodarzy musi być więc przemyślana i na pewno waży ciężej niż sprawy bilateralne – to trzecia zasada, której należy się trzymać, aby być poważnie traktowanym w dyskusji. Jak poważnie – o tym świadczy z reguły lista partnerów, z którymi uda się zaaranżować rozmowy kuluarowe.

Sfrustrowany Wschód

Polscy goście – prezydent Andrzej Duda i minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski – nie zawsze trzymali się tych zasad. Pierwszy zasiadł na podium w dyskusji m.in. obok prezydentów Ukrainy i Litwy oraz przewodniczącego PE Martina Schulza.

Panel niestety należał do słabszych – również dlatego, że właśnie na nim był nadmiar narzekania, obwiniania innych i zabrakło ciekawych, konstruktywnych propozycji. „Terapia niezadowolonych”, „sfrustrowany Wschód” – takie komentarze słychać było w kuluarach legendarnego hotelu Bayerischer Hof, kiedy jeszcze dyskusja trwała.

Zwłaszcza słowa prezydenta Ukrainy, który niewiele miał publiczności do zaoferowania poza obwinianiem Rosji za wszystko, co możliwe i zapewnieniami, że walczy o reformy i zwalcza korupcję we własnym kraju, nie brzmiały do końca przekonująco.

Kiedy wspomniał o nowym biurze antykorupcyjnym oraz, że w wyniku jego działania trzech posłów parlamentu straciło ostatnio mandaty – wielu obserwatorów wybuchło śmiechem. Kradzieże mienia państwowego i korupcja na szeroką skalę nie uchodzą już na Ukrainie – przynajmniej wśród dyplomatów tej konferencji – za pogłoski i rosyjską propagandę. Poczynania Kijowa stają się dla Zachodu poważnym problemem, o którym w Monachium nie mówiono, bo nikomu by to nie pomogło.

Jak z tym partnerstwem?

Niezbyt udane było też wystąpienie polskiego prezydenta. Andrzej Duda podkreślił na wstępie, że „imperialne dążenia Rosji są problemem” i zaznaczył, że dlatego właśnie Polska domaga się wzmocnienia wschodniej flanki NATO.

Potem jednak zszedł z tematów o charakterze globalnym i skierował krytykę pod adresem gospodarzy, mówiąc, że „życzyłby sobie partnerskich relacji ze wszystkimi sąsiadami, także z Niemcami”. Dla gości konferencji, mniej wtajemniczonych w bilateralne relacje, musiało to zabrzmieć mało interesująco, a gospodarze przyjęli to co najmniej ze zdziwieniem.

W końcu to ten sam Andrzej Duda jeszcze parę miesięcy temu zapewniał w Berlinie, bawiąc z wizytą u prezydenta Joachima Gaucka, jak dobre i ważne są polsko-niemieckie relacje, a potem we wspólnym oświadczeniu można było przeczytać: „Jako sąsiedzi i partnerzy tworzymy wspólnotę w zjednoczonej Europie”. Wytykając Berlinowi, że „nie traktuje Warszawy po partnersku”, Polska sama wcieliła się w rolę, jakiej właściwie nie chce. A co gorsze, nic z tego zgrzytu nie wynika.

Nord Stream w kontekście globalnym jeszcze mniej ważny

Prezydent Duda, chcąc udowodnić nie dość partnerskie traktowanie przez Berlin, posłużył się przykładem gazociągu Nord Stream. Podczas, gdy na konferencji dyskutowano o globalnych tematach, groźbie wojny, tragedii uchodźców, NATO, Duda mówił, że Nord Stream jest „największym problemem na osi Berlin-Warszawa”.

Nawet dla mało wtajemniczonych gości było jasne, że temat gazociągu dotyka gospodarczych interesów państw i także dlatego jawił się w Monachium, gdzie mowa jest o problemach globalnych, jeszcze mniejszy, niż i tak go się postrzega na Zachodzie. Poza tym to KE wzięła na siebie ciężar rozwiązania go. Dlatego mówienie o Nord Stream w Monachium wydało się tam nie na miejscu – i to zupełnie niezależnie od polskich racji.

Liczą się tylko konkrety

Zdecydowanie lepiej wypadł w swoim wystąpieniu szef dyplomacji Witold Waszczykowski, który także brał udział w międzynarodowym panelu. Tam również mówił o konieczności wzmocnienia wschodniej flanki NATO i równego traktowania Polski oraz krajów bałtyckich wewnątrz sojuszu. Minister skoncentrował się jednak na naprawdę ważnych sprawach, które pozwalały gościom konferencji w Monachium wyrobić sobie opinię przed warszawskim szczytem NATO.

Pokazują to komentarze po monachijskiej konferencji, gdzie kwestia szczytu NATO jest jeszcze odległa i mało obecna, ale tu i ówdzie się pojawia. Natomiast polskim wątkom, jak Nord Stream czy rzekomy brak partnerstwa, nie poświęcono uwagi niemal w żadnym poważnym programie ani prasie.

wrażeniaPo

gazeta.pl

http://www.poznan.sport.pl/sport-poznan/1,124479,19625680,lech-poznan-termalica-nieciecza-5-2-trzy-asysty-karola-linettego.html#BoxSportImg

Prezes boi się wiosny

prl/plakty.pl

„(…) O tę niepodległość trzeba walczyć. Są tacy, tu w kraju i na zewnątrz, którzy podnoszą na nią rękę. Musimy im powiedzieć „nie”. Być może przyjdzie kiedyś taki czas, może to być na wiosnę, kiedy będziemy musieli się potężnie zmobilizować, by to „nie” zabrzmiało mocno. Mocno, bo tu potrzeba siły. (…) Polska musi być suwerenna, niepodległa i godna” – powiedział do zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim Jarosław Kaczyński podczas ostatniej „miesięcznicy”. Słowo – „wiosna” w tym kontekście pada z ust prezesa PiS nie pierwszy raz przez ostatnie tygodnie. W ten sposób mobilizuje swój elektorat. Jednak wojna na tylu frontach skazana jest pewną porażkę.

O tym, że przed PiS czekają dwa trudne miesiące i nasilone wiosenne protesty, Kaczyński mówił już na wyjazdowym spotkaniu swojego klubu parlamentarnego i rządu w podwarszawskiej Jachrance. Tam również mobilizował swoich ludzi, zwierał szyki i przygotowywał do gotowości.

Prezes boi się, że wiosną straci władzę. „Mocno, bo tu potrzeba siły…” – nie oznacza walki wręcz w samoobronie. Do żadnego puczu i krwawego przejęcia rządów oczywiście nie dojdzie. Byłoby to zaprzeczeniem demokracji w cywilizowanym kraju. Kaczyński obawia się wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Tymi słowami asekuracyjnie namawia swój elektorat do pospolitego ruszenia, ale nie na resztę Polaków, tylko do lokali wyborczych. Opozycja zintegrowała się przeciwko PiS i cały czas uważnie patrzy rządowi na ręce, przypominając premier Beacie Szydło, że czekają kolejne deklaracje do zrealizowania. A spełnienie rozbudzonych marzeń w narodzie będzie bardzo trudne. Więc prezes PiS spodziewa się w Warszawie oprócz protestów KOD, wizyty górników, rolników czy służby zdrowia. Nie przecenia Beaty Szydło, zdając sobie sprawę z tego, że rząd będzie wykładał się na obietnicach i wprowadzaniu ich w życie. A przecież właśnie te obietnice miały posłużyć jedynie do przejęcia władzy, do uzyskania w Sejmie większości. Najlepiej konstytucyjnej. Tym czasem to jedynie cztery mandaty.

Na spotkaniu w Jachrance Kaczyński podziękował swoim posłom za jednomyślność podczas głosowań i namawiał do trzymania się nadal tego kursu. Doskonale wie, że 234 parlamentarzystów ( w tym ci od Ziobry i Gowina) to nie jest monolit. Trudno będzie utrzymać wszystkich w ryzach, jeśli PiS nadal będzie się pogrążał, staczając po równi pochyłej. A PO i Nowoczesna pewnie wezmą w objęcia tych zagubionych oraz „nawróconych”. Ale to jeszcze nie ten czas, nie ten klimat. Czekamy przecież do wiosny…

No właśnie. Koalicjanci. Ci czołowi nie są tacy posłuszni i pokorni, jak premier Szydło i prezydent Duda. Minister Zbigniew Ziobro i jeszcze jeden poseł z klubu PiS zagłosowali wspólnie z opozycją za odrzuceniem projektu Kukiz’15 o zmianach w Konstytucji RP w pierwszym czytaniu… Jarosław Gowin ostatnio odmówił przekazania 20 mln zł. na szkołę o. Rydzyka ze swojego resortu, a wcześniej krytykował projekt 500 plus. Jest to wyjątkowo skomplikowany związek. Prezes zawsze rękoma Szydło może odwołać tych dwóch ministrów ale wtedy straci 16 posłów, a tym samym większość w Sejmie. Pytanie na ile da sobie pozwolić apodyktyczny, nieznoszący sprzeciwu i krytyki Jarosław Kaczyński? I jak daleko posuną się Ziobro i Gowin?

Prezes na własne życzenie ma przeciwko sobie protestujących Polaków z KOD, opozycję sejmową i pozaparlamentarną, Unię Europejską, NATO, grupę amerykańskich senatorów, którzy napisali list do premier Szydło, apelując w nim o zaniechanie łamania prawa i niszczenia demokracji w Polsce. Poczynania pisowskiej władzy skrytykował również komisarz Praw Człowieka Rady Europy, Nils Muižnieks. Należy też pamiętać, że opinia Komisji Weneckiej przy Radzie Europy po wizycie w Warszawie nawet, jeśli będzie miała tylko charakter zaleceń bez sankcji, to na efekt prac przedstawicieli tej komisji oczekuje Unia Europejska i od nich uzależni dalsze działania wobec Polski. Komisja Wenecka przybyła do Polski na wyraźnie zaproszenie ministra spraw zagranicznych, w ramach ocieplania wizerunku. Komisarze zostali przyjęci w geście otwartości i transparentności działań władzy. PiS nie przewidziało jednak, że komisarzy oprócz ustawach o TK i medialnej, zainteresuje także „ustawa inwigilacyjna”. W UE bez echa nie pozostanie zapewne nowela o prokuraturach czy poparcie przez klub PiS projektu o zmianie w konstytucji. Lada moment do laski marszałkowskiej trafi ustawa o sądach. To wszystko nie mieści się granicach prawnych i obyczajowych państwa demokratycznego. To własnie między innymi ze względów geopolitycznych UE i USA nie pozwolą, żeby Polska została mentalnie wyrzucona przez Kaczyńskiego na wschód i dołączyła do outsiderów europejskich z kursem na Rosję.

Na każdą krytykę czy uwagi rząd Polski odpowiada mało dyplomatycznie, w wręcz agresją słowną. Wyrażanie zaniepokojenia zza granicy wiąże się natychmiast, w mniemaniu Kaczyńskiego, z atakiem na suwerenność i niepodległość Polski. Jest to retoryka z czasów sanacji. Jarosław Kaczyński przez ostatnie lata dawał do zrozumienia, że sprawa smoleńska, to sprawa Antoniego Macierewicza. Obecnie co miesiąc jednoczy swój elektorat w duchu tej tragedii i szukaniu winnych.

Według wpisów niektórych internautów, opowiadających się za PiS, powstanie KOD i fale protestów, to dzieło elit polityczno – biznesowych III RP, służb specjalnych oraz lewackich mediów. Bo przecież niedopuszczalne jest, żeby ruch niezadowolonych powstał oddolnie. Ale są za to kolejni wrogowie przed, którymi trzeba chronić suwerenności i niepodległości. Źli, zdegenerowani, patologiczni aż do bólu. To przypomina plakaty i hasła z czasów PRL – „Bądź czujny wobec wroga”. Trwa wszechobecna propaganda sukcesu w mediach propisowskich. Informacje mają charakter typowo polityczny. To już nie jakość w „Full HD”. To powrót do lat 1945 – 89. Podobieństw polityki PiS do PZPR jest o wiele więcej.

To jest właśnie retoryka, która trafia do twardego elektoratu PiS. I przy każdej kolejnej okazji prezes będzie utwierdzał swoich wyborców w teoriach spisku, zagrożenia, czyhających wrogów, podpierając się przy tym „ręką podniesioną na kościół”. Wraz z pojawieniem się tej retoryki , zniknęły nagle aroganckie i cyniczne uśmiechy z twarzy pisowkiej władzy. Czekamy zatem do wiosny. Chyba, że główny „synoptyk kraju” sprecyzuje nieco swoje prognozy…

prezesBoi

naTemat.pl

Panie prezydencie, chcę tylko dobra mojej córki, gdy przyjdzie na świat [LIST o 500+]

imię i nazwisko do wiadomości redakcji, 14.02.2016

Przedszkolaki

Przedszkolaki (KAMILA KUBAT)

Czy pan, panie prezydencie, potrafi sobie wyobrazić, jakie to trudne brać pieniądze od swoich rodziców? Jakie to trudne żyć ze świadomością, że się ciężko i uczciwie pracuje, ale nie można zrealizować podstawowych marzeń, związanych z własnymi „czterema kątami”? Ze spokojnym życiem, bez ekstrawagancji, „od pierwszego do pierwszego”.
 

Szanowny Pan Andrzej Duda Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

W trakcie kampanii wyborczej obiecał pan słuchać swoich rodaków. Poprzez podpisywanie lub odsyłanie do Sejmu ustaw podejmuje pan decyzje wpływające na życie każdego z nas. Chciałbym przedstawić swoje zdanie w sprawie projektu ustawy, nazywaną przez wszystkich ustawą „500+”.

Jestem młodym, zaradnym człowiekiem

Uważam, że w swoim obecnym kształcie, czyli projekcie przekazanym do Senatu, ustawa „500+” nie powinna być wprowadzona w życie. Odpowiadając na nasuwające się pytanie „dlaczego?” stwierdzam, że jest ona niesprawiedliwa i krzywdząca dla wielu obywateli. Chciałbym to pokazać na swoim przykładzie.

Jestem młodym, trzydziestoletnim człowiekiem. Od kilku miesięcy wiem, że w okresie wakacji zostanę ojcem. Pracuję ciężko i uczciwie, podobnie jak moja partnerka. Nie jesteśmy w najgorszej sytuacji finansowej, gdyż łącznie zarabiamy trochę ponad 4 000 zł. Chociaż kwota wydaje się duża, to znając prawdziwe życie i ceny wiemy, że nie jest to kwota wystarczająca na spokojne życie dla trzyosobowej rodziny, która chce mieć „własne” cztery kąty.

Pisząc własne mam na myśli wynajmowane, bo żaden bank nie da nam kredytu, więc nawet program „Mieszkanie dla Młodych” w żaden sposób nas nie obejmie. A wynajem panie prezydencie, w przypadku naszego miasta, małego dwupokojowego mieszkania, to kwota, co najmniej 1 200 zł. My płacimy więcej. A są miasta, gdzie te kwoty są wyższe. Doliczając rachunki wychodzi na to, ze jedno z nas pracuje tylko i wyłącznie po to, abyśmy mieli gdzie mieszkać. Zanim padnie zarzut w stosunku do mnie, ze chcę za dużo, marząc o własnym małym mieszkaniu dla siebie i swojej rodziny, lub, że zawsze mogę mieszkać z dziadkami mojego dziecka, proszę pomyśleć: kto z młodych ludzi nie ma takich marzeń jak ja?

Odliczając koszty naszego mieszkania pozostaje nam około 2 500 zł na życie. Życie, które panie prezydencie będzie dla nas droższe. W związku ze zmianami prawa i nowymi podatkami już dzisiaj musimy zapłacić większe prowizje w banku. Jeszcze trudniej nam uzyskać kredyt mieszkaniowy. Boję się, że po wejściu w życie podatku dotyczącego opłat dla hipermarketów, zdrożeje wiele produktów, które muszę kupować na co dzień. Podsumowując, zarabiając tyle samo, co do tej pory będę mógł kupić mniej. Nie dla siebie, ale dla swojego dziecka.

Czuję się oszukany

Czuje się winny, że mam tylko jedno dziecko i za „dużo” zarabiam, dlatego moje własne państwo ukaże mnie za to, obniżając poziom mojego życia. Nie neguję potrzeby pomocy dla rodzin wielodzietnych ani dla rodzin o niższych dochodach, niż nasze. Nie neguję, że bardziej zasługują na tą pomoc niż moja rodzina. Skąd, więc mój negatywny stosunek do obecnej ustawy?

Nie podoba mi się, że pieniądze bez jakiejkolwiek kontroli dostaną rodziny, gdzie mam obawy czy zostaną one wykorzystane na potrzeby tych dzieci, czy na używki jak alkohol lub papierosy. Nie chcę dofinansowywać np. alkoholizmu i pojawiającej się potem patologii i krzywdy ludzkiej. Nie chcę dofinansowywać osób nie zainteresowanych podjęciem pracy zarobkowej. Ja muszę ciężko pracować na swoją rodzinę. Może to kontrowersyjne i nie poprawne politycznie, ale panie prezydencie ja tak myślę. I mam wrażenie, że osób myślących jak ja jest więcej. Tak samo nie podobają mi się zapisy ustawy o przyznaniu pieniędzy dla osób z wysokimi dochodami. Nie mam do nich o to pretensji. Każdy z nas chce zarabiać jak najwięcej i każdemu tego życzę.

Nie mam pretensji, że będą pobierali pieniądze zgodnie z ustawą, bo ktoś im te pieniądze daje i się im należą. Mam pretensje o zapisy ustawy, które sprawiają, że rodzina z dwójką dzieci, mająca np. 10 000 zł dochodu na głowę dostanie pomoc od państwa, a moja rodzina z dochodem ok. 1 400 zł na głowę jest pozostawiona sama sobie.

A jak już zaznaczałem są rodziny z dochodem niższym niż nasz. I te rodziny również nie dostaną pomocy, zostaną tylko obciążone kosztami.

Znów muszę powtórzyć, co już napisałem powyżej, że sporą grupę rodzin z jednym dzieckiem ukarano. I uważam to za niesprawiedliwe.

Dlaczego państwo nam nie pomaga?

Panie prezydencie chciałbym poruszyć jeszcze jeden aspekt ustawy. Koszty, które również w związku z jej wprowadzeniem poniosą inni obywatele. Mam to szczęście, że moje dziecko będzie posiadało kochających dziadków, którzy zaoferowali swoją pomoc. Czuję się z tym jednak bardzo niezręcznie. Aby zapewnić realizację tych małych marzeń młodego człowieka i utrzymanie jego dziecka, dwójka emerytów musi przekazywać mu pieniądze, zamiast wydać je na swoje potrzeby.

Panie prezydencie dwójka emerytów musi zastąpić państwo, które dodatkowo na nich również zrzuca koszt realizacji ustawy „500+”. Dlaczego w realizacji skromnych marzeń, dlaczego w zapewnieniu możliwości spokojnego utrzymania rodziny, państwo nam nie pomaga, a wręcz przeszkadza?

Czy pan potrafi sobie wyobrazić, jakie to trudne brać pieniądze od swoich rodziców? Jakie to trudne żyć ze świadomością, że się ciężko i uczciwie pracuje, ale nie można zrealizować podstawowych marzeń, związanych z własnymi „czterema kątami”? Ze spokojnym życiem, bez ekstrawagancji, „od pierwszego do pierwszego”.

Ten list pisze do pana wysoki, dobrze zbudowany młody mężczyzna, ze łzami w oczach, z powodu bezsilności.

Od kilku miesięcy aktywnie szukam lepszej pracy, niestety na razie bez efektów. Obecnie z partnerką odkładamy każdy grosz, który będzie potrzebny po urodzeniu się naszej córki, rezygnując z jakichkolwiek przyjemności czy wydatków na swoje potrzeby, nawet na nowy ubiór.

Napisanie listu traktuję jako akt osobistej rozpaczy

Napisanie listu traktuję jako akt osobistej rozpaczy, gdy nic innego nie mogę już dla mojego dziecka zrobić, a boję się wzrostu kosztów naszego utrzymania.

Co doradzi pan osobom takim jak jak? Pan nam może pomóc. Wiem, że ustawa ma na celu zwiększenie liczby posiadanych dzieci. Panie prezydencie czy mając problemy z utrzymaniem pierwszego dziecka, będąc dodatkowo obciążonym finansowo pomyślę o drugim? Nie. Czy kwota 500 złotych, jaką bym dostał wystarczy na jego utrzymanie? Każdy rodzic odpowie panu, że nie. Więc, czy obecny projekt ustawy zachęca osoby takie jak ja do posiadania drugiego dziecka? Nie.

Obecny projekt ustawy tylko pogorszy sytuację finansową moją i mojego dziecka. A także, rodzin będących w podobnej do mojej sytuacji. Sądzę, że prędzej zniechęci niż zachęci do dalszego powiększenia rodziny.

Panie prezydencie, mówiąc szczerze nie liczę na to, że mój głos cokolwiek zmieni. Chcę jednak wypowiedzieć swoje zdanie. Już od dawna uważam, że państwo polskie zapomniało o zwykłych obywatelach takich, jak ja. Ciężko pracujących, zarabiających, powyżej minimum socjalnego, a poniżej średniej krajowej.

I ustawa „500+” w obecnym kształcie jest na to kolejnym dowodem. Chciałbym, aby pan mi wybaczył brak podpisu. Nie zależy mi na rozgłosie, na wystąpieniu w mediach, na pokazaniu mojej osoby. Chcę tylko wyrazić swoje zdanie. Chcę tylko dobra mojej córki, gdy ta przyjdzie na świat.

czyMając

wyborcza.pl

 

Biceps kulturysty i peleryna superbohatera. To nie Marvel ani DC. To Kaczyński na okładce „Do Rzeczy”

TS, 14.02.2016

Jarosław Kaczyński, okładka

Jarosław Kaczyński, okładka „Do rzeczy” (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Latający Jarosław Kaczyński w stroju Supermana, wymierzający cios tęczowej gwieździe na fladze Unii Europejskiej. Tak w skrócie prezentuje się okładka nowego „Do rzeczy”.

 

Redakcja tygodnika „Do rzeczy” pochwaliła się okładką najnowszego numeru swojego pisma. Tytuł „Strach przed Polską – europejscy lewacy drżą przed naszą konserwatywną kontrrewolucją” mówi wiele. Ale dopiero oprawa graficzna okładki jest kwintesencją.

A na niej widzimy prezesa Prawa i Sprawiedliwości w stroju superbohatera, z naszytym na klatce piersiowej godłem Polski, zamaszystą peleryną i bicepsami w rozmiarze XL.

To wszystko wzbogacone jeszcze ciosem wyprowadzanym prosto w kolory tęczy – symbol międzynarodowej społeczności LGBT – ujęte w gwieździe, czyli głównym elemencie flagi Unii Europejskiej.

Kreatywność redakcji tygodnika od razu spotkała się z komentarzami w sieci. „Strach, ale przed takimi okładkami”, napisał na swoim profilu na Twitterze Karol Darmoros, dziennikarz Polskiego Radia.

„Pewnego dnia polski tygodnik zatrudni profesjonalnego grafika, zamiast czyjegoś młodszego brata”, to z kolei głos Bena Stanleya, wykładowcy SWPS.

doRzeczy

gazeta.pl

 

Walentynki z KOD pod Pałacem Prezydenckim. „Brokuł dla pani w futrze z szynszyli”

Sebastian Klauziński, 14.02.2016

Walentynki z KOD pod Pałacem Prezydenckim

Walentynki z KOD pod Pałacem Prezydenckim (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

W niedzielę pod Pałacem Prezydenckim nie było politycznych transparentów, antyrządowych haseł, śpiewania „Murów” ani flag z logo Komitetu. Zamiast tego były konkursy, tańce i walentynkowe laurki. To pierwsza akcja KOD bez politycznej przyczyny.

– Brokuł dla pani w futrze z szynszyli! Gratulujemy, mamy nadzieję, że nie rozzłościmy ministra Waszczykowskiego – mówił pod Pałacem Prezydenckim Artur Sierawski, szef młodzieżówki KOD. Warzywa były jednymi z upominków w konkursach. Sam Sierawski chwilę później włożył futro i wsiadł na rower z pękiem warzyw w koszyku. – Tak wygląda typowy członek KOD – żartował.

W niedzielę pod Pałacem Prezydenckim od godz. 12 w walentynkowej akcji KOD bawiło się kilkaset osób. Ten happening to nowość w akcjach Komitetu. Do tej pory jego sympatycy wychodzili na ulicę w reakcji na działania rządu. Tym razem polityki było niewiele.

Happening zorganizowali Młodzi KOD, powołana na początku stycznia młodzieżówka Komitetu Obrony Demokracji. Młodzi chcieli pokazać, że KOD nie tylko protestuje przeciwko czemuś, ale i działa pozytywnie, także bez politycznej przyczyny. „W KOD nie ma złości, nie ma agresji. Jest radość, uśmiech i otwartość na każdego, kto szanuje wolność i prawa człowieka” – pisali organizatorzy na stronie wydarzenia na Facebooku.

Członkowie KOD rozdawali kolorowe balony, przypinki i ulotki z napisem „KOD łączy, nie dzieli”, laurki i kwiaty.

– Miłość ci wszystko wybaczy – śpiewali KOD-erzy trzymający duże kartonowe tablice z literami ułożonymi w napis „miłość”.

Każdy mógł wejść na podwyższenie ustawione przed Pałacem i zabrać głos. Jedni mówili po prostu „kocham cię” najbliższym, inni dziękowali KOD-erom za przyjście, pozdrawiali prezydenta i Jarosława Kaczyńskiego. Był też jeden krytyczny głos. – Demokracja w Polsce nie jest zagrożona. Żal mi was – powiedział ze sceny młody chłopak. – Kochamy cię! – skandowali w odpowiedzi zebrani. Potem jedna z KOD-erek chłopaka wyściskała.

„Od Karpat aż po Gdynię każdy kocha się w Krystynie” – miał napisane na transparencie młody chłopak. „Bądźmy bardziej delikatni” – napisał ktoś inny.

Zebrani pod Pałacem śpiewali piosenki Mieczysława Fogga, Kaliny Jędrusik, Eugeniusza Bodo i Strachów na Lachy. Kilkadziesiąt osób zrobiło „pociąg”, potem chętne pary mogły tańczyć pod sceną. Wiele osób robiło sobie zdjęcia i oznaczało je na Twitterze i Facebooku hashtagiem „Młody KOD”. Wtedy zdjęcia pojawiały się na facebookowej stronie wydarzenia.

„Atmosfera była naprawdę super, aż się uśmiałem! Tyle radości dawno nie widziałem! Dzięki za super spędzony czas w miłości” – pisał na grupie KOD Adam, jeden z uczestników. „Była radość, miłość, śpiew, taniec i… futra :)” – komentowała Małgorzata.

Walentynki z KOD odbyły się także w innych miastach. We Wrocławiu na przykład na placu Solnym w rytmie przebojów Maanamu i The Beatles KOD-erzy bawili się pod hasłem „Zakochaj się w demokracji”. W Poznaniu na placu Wolności zebrani pozdrawiali się, przytulali, tańczyli „kaczuszki”. Walentynki to pierwsza akcja Młodych KOD, ale, jak przyznają, nie ostatnia. – Oddech od polityki jest potrzebny. Takie happeningi na wesoło są równie potrzebne jak demonstracje. Nasza następna akcja? Może bal w Dzień Kobiet? – mówią organizatorzy.

Przy okazji walentynek KOD zaprosił na 27 lutego do Warszawy. Wtedy Komitet organizuje jedną centralną demonstrację w Warszawie pod hasłem „My, Naród”. – „Niech wszyscy zobaczą, że KOD ‚się nie kończy’, że to nie tylko ‚garstka’, jak o nas piszą nam nieprzychylni. Spotkajmy się wszyscy w jednym miejscu i pokażmy, jaką jesteśmy siłą” – pisze KOD na stronie wydarzenia. Marsz o godz. 13 wyruszy z błoni Stadionu Narodowego.

Zobacz także

walentynkizKOD

wyborcza.pl

 

Z naszą demokracją wszystko ok? Lubnauer: „Nic się nie stało” sprawdza się tylko na boisku

.Nowoczesna vs. PiS
.Nowoczesna vs. PiS Fot. Screen YouTube

Amerykanie niepokoją się łamaniem demokracji w Polsce, a ten niepokój podziela opozycja. Posłanka .Nowoczesnej zaapelowała ostro do PiS, by przestało udawać, że jest dobrze. Odpowiedziała jej Małgorzata Gosiewska, zaciekle broniąc rządowych zmian. Która była bardziej przekonująca?

Gośćmi niedzielnej audycji TOK FM były m.in. Katarzyna Lubnauer i Małgorzata Gosiewska. Pierwsza, działająca z ramienia .Nowoczesnej, stwierdziła, że gołym okiem widać deptanie przez PiS demokracji. – Uwagę na jej erozję zwraca najpierw opozycja, społeczeństwo, które wychodząc na manifestacje, UE, a teraz mówią o tym [amerykańscy – przyp. red.] senatorzy – powiedziała. Posłanka nie zostawiła suchej nitki na rządzie, wymieniając choćby zamach na TK, urzędników i media. – Hasło „Nic się nie stało” sprawdza się na boisku, natomiast dużo gorzej w rzeczywistej demokracji i stosunkach międzynarodowych – grzmiała.

Małgorzata Gosiewska postanowiła bronić macierzystej partii. Skupiła się na, jej zdaniem rzekomym, niszczeniu mediów publicznych. – No rzeczywiście, dramatyczny zamach, straszne rzeczy się dzieją! – ironizowała polityk. I tłumaczyła równie prześmiewczo, dlaczego. – Bo co parę minut nie wyskakuje pan Petru (…) i nie ma już 100 proc. tzw. ekspertów, opowiadajacych się za PO. (…) Koszmar po prostu – odpowiadała na zarzuty.

Lubnauer próbowała oponować, podobnie jak prowadząca rozmowę, ale Gosiewska je zignorowała. Ciągnęła swój wywód, momentami niespójny. – Nic złego w TVP się nie dzieje – podkreślała. – Rzeczywiście następuje demokratyzacja, dopuszczane są takie poglądy, które do tej pory nie miały szansy zaistnienia – dodała. Za przykład podała zaś… Eurowizję, w której udział weźmie osoba wybrana przez społeczeństwo. – W TVP będzie wreszcie normalnie – ucięła wywód.

Przypomnijmy, że John McCain i jeszcze dwóch senatorów wysłało list do Beaty Szydło, w którym poprosili ją, by przestrzegała prawa i szanowała obywateli. W rozmowie z nami ich słowa komentowali Stanisław Pięta, Michał Kamiński, Andrzej Halicki i Joanna Scheuring Wielgus.

 

naTemat.pl