PiS, 11.12.2015

 

Czerwone brygady PiS w internecie

Bartosz T. Wieliński, 11.12.2015

Artykuł autorstwa naszych redaktorów w

Artykuł autorstwa naszych redaktorów w „Die Zeit”

Propagandyści Prawa i Sprawiedliwości sięgają po sprawdzone wzorce rodem z PRL.

„Folksdojcze w akcji” – komplementy tego typu ostatnio czytamy o sobie w internecie. Autorów tych epitetów oburza to, że dziennikarze „Gazety Wyborczej”, która ostro protestuje przeciwko niszczeniu polskiej demokracji przez Prawo i Sprawiedliwość i pomaga konsolidować ruch protestu, ośmielają się mówić o tym w zagranicznych mediach. Wzorem swych protoplastów z aparatu propagandy PRL zarzucają nam, że „donosimy”, „szczujemy”.

Już jakiś czas temu w internecie pojawiły się listy i zdjęcia autorów piszących źle o PiS za granicą. Teraz PiS-owska blogosfera zagotowała się, gdy się okazało, że nasi dziennikarze będą opisywać to, co się w Polsce dzieje, na portalu renomowanego niemieckiego tygodnika „Die Zeit”. Do potępień włączył się nawet Marek Magierowski, rzecznik prezydenta, nasz dawny redakcyjny kolega, domagając się na Twitterze, by w imię pluralizmu opinii „Die Zeit” pozwolił też blogować prorządowej dziennikarce. Redakcja odpowiedziała, że w ramach pluralizmu chętnie porozmawia o tym, co się dzieje w Polsce, z prezydentem Andrzejem Dudą. „Może wywiad?” – zapytali Magierowskiego. Rzecznik zamilkł.

„Poszli tam na kapusiów”, „Wy to nazywacie dziennikarstwem”, „Poproście o azyl” – syczy twitterowa brygada PiS. A mnie te słowa tylko utwierdzają w przekonaniu, że wybraliśmy słuszną drogę.

PiS mówi, że będzie bronić polskich interesów, nie oglądając się na zdanie zagranicy. Ale tak naprawdę na wizerunku za granicą ekipie PiS-u bardzo zależy. A przede wszystkim na tym, by postrzegano ją, wbrew faktom, jako normalny rząd, który tylko naprawia doprowadzone do ruiny państwo.

Premier Beata Szydło będzie musiała prędzej czy później odwiedzić Berlin i Paryż. I nie będą to już podróże pełne uśmiechów i komplementów jak te, które jesienią odbył prezydent Andrzej Duda. Wówczas w Europie wydawało się, że nowa polska władza nie ma już twarzy Jarosława Kaczyńskiego, że w Polsce nic złego nie będzie się działo, że z Warszawą da się dogadać. „Wygaszanie” Trybunału Konstytucyjnego i domaganie się dostępu do broni jądrowej rozwiały jednak ostatnie złudzenia. Premier będzie się z tego musiała tłumaczyć w Brukseli i europejskich stolicach.

Partyjne służby robią więc wszystko, by krytykę ograniczyć. Brygada PiS na Twitterze dostała rozkaz „bierz!” i wykonuje go, krzycząc: „Zdrajcy!”, „Zaprzańcy!”, „Folksdojcze!”. W ten sam sposób opozycję szczuto na Węgrzech, gdzie propaganda premiera Viktora Orbána wylewała pomyje na liberałów – „zdrajców donoszących na swój kraj za granicą”.

PiS sięga więc po sprawdzone wzorce. W Warszawie mamy przecież Budapeszt. Ciekaw jestem, kiedy sięgną po kolejne węgierskie rozwiązanie i zaczną ośmieszać swoich przeciwników na billboardach.

Trzeba przy tym pamiętać, że zastraszanie opozycji, by milczała za granicą, ma długą historię. Funkcjonariusze i propagandyści PiS powinni pamiętać np. plakaty oczerniające działaczy „Solidarności” – pokazujące ich jako konary wyrastające z „drzewa narodowej zdrady”.

Szanowni PiS-owcy, możecie więc nazywać nas „zdrajcami” i „folksdojczami”. My będziemy robić swoje i dbać o to, by prawda o tym, co wyprawiacie w Polsce, była w Europie znana.

Zobacz także

brygadaPiS

wyborcza.pl