PiS, 07.12.2015

 

siedzęSobie

dobroPiS

Maciej Jankowski oddał na wizji order od Lecha Kaczyńskiego

ar, 07.12.2015

Maciej Jankowski, działacz NSZZ Solidarność

Maciej Jankowski, działacz NSZZ Solidarność (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– To jest horror, tak się niszczy kraj. Budowało się przez 25 lat, zniszczyć można w kilka tygodni – mówił w „Kropce nad i” w TVN24 Maciej Jankowski, były poseł AWS, szef mazowieckiej Solidarności.

Pytany przez Monikę Olejnik, co myślał, obserwując wystąpienia Henryki Krzywonos w Sejmie i słuchając okrzyków „Precz z komuną”, mówił: – Sposób przedstawiania i załatwiania tego jest komunistyczny. Prokurator też był bezpośrednio komunistyczny, także co w tym dziwnego. A panią Krzywonos szanuję. To była naprawdę poważna osoba. Czasami się mówi, że to nic wielkiego, bo prąd wyłączyli w tramwaju. Tylko, że ci dzisiejsi działacze PiS-owscy to by z tego tramwaju szybko uciekli, a nie robili strajk – mówi.

Następnie wyjął Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, którym uhonorował go Lech Kaczyński – Dostałem go za to, że działałem na rzecz „Solidarności”, a „Solidarność” działała na rzecz demokracji. Czasy się tak szybko zmieniają, że nie pasuje już mi, żebym go nawet miał w domu. Mnie się przypomniało, to co mówił prof. Bartoszewski, z którym współpracowałem wiele razy i przypomniały mi się słowa „jak nie możesz już nic zrobić – a ja jestem za stary żeby działać – to zachowaj się przyzwoicie”. To przyzwoicie będzie jak się pozbędę tego orderu – wyjaśnił.

Zaznaczył też: – Moim marzeniem jest, żeby ktoś to sprzedał na aukcji i nabył jedzenia dla watahy wilków na parę dni.

Zastrzegł, że gest ten jest „próbą wyrazu sprzeciwu przeciwko temu, co się dzieje w Polsce”. – To się nie tylko dzieje, że „wszechwładny Kaczyński”. Jak się słucha różnych ludzi, od sprzątaczki po profesora, to jest horror, tak się niszczy kraj. Przez 25 lat według mnie budowało się, powoli, powoli, ale coraz lepiej. Zniszczyć można w parę tygodni.

Jankowski: „Wolę mieć w kranie wodę ciepłą niż święconą”

Dodał też: – A poza tym, tak prywatnie ja lubię się kąpać. I wolę mieć w kranie ciepłą wodę niż święconą. Bo jeszcze jak Rydzyk się dorwie do tej święconej wody, to nie stać mnie będzie, za droga będzie, żeby wannę napełnić. Sam miałem znajomych, którzy pod wpływem Radia Maryja oszaleli zupełnie. Przyzwoitych ludzi, walczących… – mówił Jankowski.

Ocenił, że w najbliższym czasie społeczeństwo nie przeciwstawi się „rzeczywistości, którą nam budują”. – Po pierwsze sekta ma swoich wiernych, do których nic nie przemawia. Po drugie część ludzi się przestraszy, to już słychać, nawet w mediach lizusostwo jest tak przeraźliwe, że ciężko to znieść – stwierdził.

Pytany o podziały w polskim społeczeństwie, które nastąpiły po 10 kwietnia, odparł: – Jest grupa, która miała poważny interes polityczny w tym, by tak się stało (…). Są poważni ludzie, którzy się znają na tych katastrofach lotniczych i mówią cały czas prawdę. Był to nie żaden zamach, tylko katastrofa i w efekcie typowo polskiego niechlujstwa: tego nie zrobić, tego nie wykonać, tu się niedouczyć, tu kogoś zastąpić – stwierdził.

„Dzieje się to, co w Solidarności uważaliśmy za zło”

Mianowania Antoniego Macierewicza na stanowisko szefa MON skomentował krótko: – To jest obłęd.

Dopytywany, czy wybiera się na którąś z demonstracji zaplanowanych na 13 grudnia, mówił – Mam problemy z poruszaniem się, więc nie pójdę. Po drugie, to nie moja walka, to już robią młodzi – stwierdził.

Natomiast o nocnych obradach i uchwałach Sejmu, mówił: – Dla mnie to jest ponure. To co ja i tysiące moich kolegów z „Solidarności” uważałem za zło, to teraz się dzieje – ocenił.

Na koniec nazwał prezydenta Andrzeja Dudę „poddanym pana Kaczyńskiego”. Ocenił też: – Nie mamy prezydenta, bo każdy pracownik, który odmawia wykonywania swoich obowiązków przestaje być pracownikiem.

Zobacz także

oddajeNaWizjiOrder

wyborcza.pl

Legenda „Solidarności” oddaje order od Lecha Kaczyńskiego. „PiS działa jak partia komunistyczna”

Maciej Jankowski jako działacz NSZZ Solidarność Mazowsze zasłynął, że stawał w obronie robotników niezależnie od tego kto był przy władzy - na zdjęciu protesty górników i hutników w 1995 roku
Maciej Jankowski jako działacz NSZZ Solidarność Mazowsze zasłynął, że stawał w obronie robotników niezależnie od tego kto był przy władzy – na zdjęciu protesty górników i hutników w 1995 roku Fot. Wojciech Druszcz / Agencja Gazeta

Maciej Jankowski to osoba nietuzinkowa. Były mistrz Polski judo jako brygadzista przez wiele lat przewodniczył „Solidarności” w regionie mazowieckim. Znany ze swej bezkompromisowości działacz oddał na ręce Moniki Olejnik swój Order Odrodzenia Polski. Stwierdził też, że PiS działa jak partia komunistyczna.

Jankowski był gościem Moniki Olejnik w „Kropce nad i”. Były opozycjonista w ostrych słowach skrytykował rząd PiS. Zarzucił politykom działanie na szkodę Polski. – Z tego, co się w Polsce dzieje najbardziej zadowolona jest Moskwa. Takiej roboty nie zrobiłoby tysiące agentów – stwierdził.

Zwrócił uwagę na to, że przez 25 lat staraliśmy się budować Polskę, a teraz chcemy tylko brać. Mówił, że ideały „Solidarności” nie są respektowane przez wielu ludzi. – Większość ludzi zapomniała na jakiej zasadzie funkcjonuje Polska. Nie można wyłącznie brać. Dawać też trzeba – mówił dawny opozycjonista i związkowiec. – Chciałbym, żeby katolicy przypomnieli sobie, czym jest katolicyzm – kontynuował, nawiązując do braku wsparcia dla uchodźców.

Maciej Jankowski krytykował też hejt jaki spotkał Henrykę Krzywonos po sejmowym wystąpieniu. Były lider „Solidarności” przypomniał, że w czasie kiedy działała Krzywonos, Kaczyński jeszcze nie należał w ogóle do opozycji. Order zwrócił, gdyż jak mówi PiS jest blisko do komunistów. -Liczą się metody. Niezależnie jaka władza będzie: czerwona, brunatna czy zielona – ocenił.

Słynący z ostrego języka związkowiec Andrzeja Dudę nazwał poddanym Kaczyńskiego i oskarżył go, że nawet poddani carycy Katarzyny tak nie wielbili swojej pani. W podobnie ironicznym stylu Jankowski skomentował też nocne działalności polityków. Mówił, że nie ma czasu śledzić PiS, bo o 6 rano musi wyjść z psami.

Na pytanie, czy ruszyłby jeszcze raz walczyć o demokrację Jankowski odpowiedział: – To nie jest moja walka. Tym zajmują się młodzi. U mnie w rodzinie jest paru młodych, którzy pójdą na demonstracje. Dawny związkowiec poprosił też, żeby Monika Olejnik sprzedała order, który dostał od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Czasy się tak szybko zmieniają, że nie pasuje mi order, który otrzymałem w 2009 roku z rąk Lecha Kaczyńskiego. To moja próba sprzeciwu – argumentował.

Pieniądze ze sprzedaży miałyby pójść na kupno… świni dla wilków.

Ostre wystąpienie dawnego związkowca spowodowało lawinę komentarzy. Prawicowi internauci zarzucili Jankowskiemu, że jest dawnym agentem SB (w rzeczywistości ma status osoby pokrzywdzonej i był internowany w stanie wojennym) oraz, że podobnie jak Krzywonos, bierze pieniądze od „grup interesu”. Inni podziwiają bezkompromisowy stosunek Jankowskiego jako obrońcy demokracji niezależnie od okresu.

 

legendaSolidarności

naTemat.pl

Tomasz Lis skarży się na zagarnianie mediów przez PiS w niemieckiej telewizji

Wah, 07.12.2015

Niemiecki

Niemiecki „Europamagazin” przygotował reportaż o PiS i ingerencji partii w media publiczne

Tomasz Lis wystąpił w niemieckiej stacji telewizyjnej ARD, gdzie odniósł się do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat „repolonizacji mediów”, czyli planów ich zagarnięcia. Poskarżył się również, że jego program publicystyczny zostanie zdjęty z anteny telewizji publicznej.

Reportaż o stanie mediów w Polsce po przejęciu władzy przez PiS został wyemitowany w telewizji ARD Das Erste, pierwszym programie niemieckiej telewizji publicznej.

Prowadzący program „Europamagazin” Hans-Dieter Krause powiedział, że dziennikarze w Polsce są prześladowani politycznie. – Odkąd PiS doszedł do władzy, robi co w jego mocy, by usunąć wszystkie przeszkody na drodze do uzyskania absolutnego monopolu władzy. Krytyczne wywiady z politykami – tego Polacy już pewnie nie uświadczą – stwierdził prowadzący.

Krause przywołał sprawę dziennikarki TVP Info Karoliny Lewickiej, która została zawieszona po programie z udziałem prof. Piotra Glińskiego. – Lewicka pytała wicepremiera Glińskiego o wolność artystyczną. Była uparta. Domagała się odpowiedzi i została za to zawieszona. W międzyczasie wróciła na antenę. Ale to było ostrzeżenie. TVP czekają zmiany. Kto ma media, ten ma władzę – powiedział niemiecki dziennikarz.

Tomasz Lis: Życzą mi, bym zdechł na raka

Tomasza Lisa w programie przedstawiono jako dziennikarza walczącego z „rosnącym politycznym naciskiem na media w Polsce”. Polski dziennikarz poskarżył się, że ze względów politycznych jego program został zdjęty z anteny.

– Nad czym specjalnie nie boleję, bo program i tak był bojkotowany przez polityków rządzącej partii. Gdy ani prezydent, premier, ani ministrowie nie chcą przychodzić do programu dyskutować, to traci on trochę swój sens – powiedział.

Poskarżył się również na hejterów. – Życzą mi, bym zdechł na raka, albo piszą, że wyślą moje ciało do Kaliningradu – mówił. Dziennikarz podkreślił jednak, że jako maratończyk jest wytrzymały i przetrwa rządy PiS.

Zobacz także

tomaszLisWNiemieckiej

wyborcza.pl

„Wprost” atakuje Narodowe Centrum Kultury i Petru. Sprawa skończy się w sądzie

yes, 07.12.2015

Tomasz Lis i Ryszard Petru na okładce tygodnika

Tomasz Lis i Ryszard Petru na okładce tygodnika „Wprost” (.)

„Wprost” napisał, że NCK wydawał pieniądze m.in. na książki Ryszarda Petru i na utworzenie (już istniejącego) działu kulturalnego w portalu NaTemat.pl. Dyrektor NCK oraz lider Nowoczesnej szykują pozwy.

Okładka najnowszego wydania „Wprost”: zdjęcia Tomasza Lisa (jest twórcą portalu NaTemat.pl) i Ryszarda Petru z kodami kreskowymi na czołach. Pod spodem tytuł: „Za ile kupiła ich Platforma”.

„Wprost”: Dlaczego szła kasa dla Petru i Lisa

W artykule „Opłacanie swoich za publiczne pieniądze” („Wprost” nie wyjaśnia, na jakiej zasadzie Ryszard Petru, który odebrał PO głosy, miałby być dla tej partii „swoim”) Mariusz Kowalewski analizuje tegoroczne wydatki Narodowego Centrum Kultury.

Dyrektorem NCK jest Krzysztof Dudek, niegdyś aktywista łódzkiej Pomarańczowej Alternatywy. Gdy w 2006 r. stanął na czele instytucji, był radnym wojewódzkim PiS. Potem przeszedł do klubu PO.

Autor skupia się na dwóch wątkach. Pierwszy to wydanie książek Ryszarda Petru – „Koniec wolnego rynku? Geneza kryzysu” (NCK zapłacił w marcu – a więc zanim Petru powołał Nowoczesną – 23,5 tys. zł za druk książki) oraz „Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela”, kolejną książkę o podstawach ekonomii napisaną z Grzegorzem Kasdepkem, popularnym autorem literatury dziecięcej (m.in. 137,3 tys. zł za druk). Ta książka ukazała się jeszcze dawniej, bo w 2014 r.

Drugi wątek dotyczy NaTemat.pl. NCK zapłacił trzem dziennikarzom portalu 60 tys. zł za stworzenie działu kulturalnego w NaTemat.pl, choć ten już, jak pisze Kowalewski, istniał. Jeden z dziennikarzy wychwalał potem NCK na łamach portalu.

„Wprost” wspomina także, że NCK wspierało wydawniczo książki Bogusława Chraboty, redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, Pawła Kowala, polityka prawicy i historyka (którego felieton… „Wprost” drukuje w tym samym numerze), Henryka Sawki, Andrzeja Mleczki czy wywiadu rzeki z Bronisławem Geremkiem.

Ponadto NCK płacił także w związku z różnymi inicjatywami kulturalnymi, produkcyjnymi i reklamowymi TVP, Fundacji Szkoły Wajdy, TVN, a także wydawcom „Dziennika Gazety Prawnej”, „Rzeczpospolitej” i „Wyborczej”.

Najwięcej – 690 tys. zł – otrzymała „Solidarność” za organizację koncertu na swoje 35-lecie.

Cytowany przez tygodnik wiceminister kultury Jarosław Sellin mówi, że „na pierwszy rzut oka te wydatki mogą budzić wątpliwości”, ale skomentuje je po zakończeniu trwającego właśnie w NCK audytu.

Dudek: Długa lista nieścisłości i nieprawdziwych informacji

Krzysztof Dudek nazwał zarzuty „Wprost” „oszczerstwami szkalującymi dobre imię Centrum”. Zapowiedział, że NCK wystąpi z pozwami cywilnymi o naruszenie dóbr osobistych oraz prywatnym aktem oskarżenia „w związku z dokonanym zniesławieniem instytucji wobec autora tekstu i wydawcy tygodnika”.

Dudek w oświadczeniu odniósł się do części „nieścisłości i nieprawdziwych informacji” podanych przez „Wprost” (do wszystkich ma się odnieść w sprostowaniu).

Realizując statutowe cele NCK, którymi jest m.in. upowszechnianie kultury, nagłaśniamy prowadzone przez NCK działania programowe i akcje społeczno-edukacyjne, współpracując z licznymi mediami, także na zasadach komercyjnych. Emitowaliśmy spoty w TVP, TVN, Polsacie, Superstacji, TV Republika i innych. Produkowaliśmy programy telewizyjne emitowane w TVP, TVN i TV Republika oraz audycje radiowe emitowane w Polskim Radio. Współpracowaliśmy m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Rzeczpospolitą”, „Dziennikiem Gazetą Prawną”, „Polska. The Times”, „Polityką”, „Wprost”, a także z licznymi mediami regionalnymi.

Do odpłatnej współpracy o charakterze programowym zapraszaliśmy dziennikarzy i publicystów licznych mediów, m.in. „wSieci”, „Gazety Wyborczej”, „Do Rzeczy”, „Gazety Polskiej”, „Polityki”, „Rzeczpospolitej”, a także tygodnika „Wprost”.

Jesteśmy zbulwersowani, że tygodnik „Wprost”, sam będąc jednym z największych beneficjentów całkowicie uczciwych i legalnych działań, stawia nam takie zarzuty.

Dudek wezwał „Wprost” do ujawnienia, ile pieniędzy tygodnik otrzymał z NCK w 2009 r., gdy „podejmowali wspólne działania dotyczące rocznicy wybuchu II wojny światowej”.

Szef NCK podkreślił, że współpraca z Ryszardem Petru jako szefem Towarzystwa Ekonomistów Polskich została nawiązana w 2012 r.

<p class=”txt_up2″>Zaprosiliśmy p. Ryszarda Petru (…) do eksperckiego skomentowania książki dla dzieci prezentującej podstawy ekonomii. Kwestia edukacji w kontekście związków kultury i biznesu jest jednym z priorytetów działalności NCK, dlatego też w serii NCK „Kultura się liczy”, prezentującej pozycje omawiające zagadnienia z pogranicza światów kultury i biznesu, wydaliśmy książkę, której p. Ryszard Petru jest autorem. Całkowite honoraria z tytułu współpracy p. Petru z NCK były poniżej stawek rynkowych (…)</p><br>Dudek podkreślił też, że NCK „jako narodowa instytucja kultury nigdy nie kierowała się jakimkolwiek interesem partyjnym”. Przypomniał, że wydała też np. książkę o komendancie WiN Łukaszu Cieplińskim, prowadzi rozmaite akcje edukacyjne i koordynuje organizację wielkich rocznic, m.in. 1050. rocznicy chrztu Polski w przyszłym roku. „Wybór działań programowych NCK dokonany przez autora tygodnika »Wprost « jest rażąco tendencyjny i krzywdzący” – uważa Dudek.

Dyrektor NCK nie odniósł się w oświadczeniu bezpośrednio do zarzutów dotyczących pieniędzy dla NaTemat.pl.

Petru: Przekroczona granica krytyki

Ryszard Petru zapowiedział skierowanie sprawy do sądu.

Zdaję sobie sprawę, że jako osoba publiczna muszę się liczyć z krytyką prasową. Jednak redakcja „Wprost” publikacją, a w szczególności ilustrującą ją okładką, przekroczyła dopuszczalną granicę krytyki medialnej. (…) Ponieważ w demokratycznym państwie prawa o granicy dopuszczalnej krytyki decydują sądy, kieruję sprawę na drogę sądową.

W oświadczeniu Petru podkreślił, że podpisał z NCK – z inicjatywy Centrum – trzy umowy wydawnicze. Jedna z tych umów nie wiązała się z żadnym wynagrodzeniem, a dwie pozostałe opiewały łącznie na 10 tys. zł (co zgadza się z kwotą wymienioną w oświadczeniu Dudka). Wszystkie zostały zawarte, zanim podjął decyzję o starcie w wyborach.

Zobacz także

wprostAtakujeNarodowe

wyborcza.pl

Czy Polacy w Wielkiej Brytanii stracą prawo do zasiłku na dzieci? Tusk: Nie ma zgody

Wah, pap, 07.12.2015

Donald Tusk zapowiedział, że nie ma zgody, by zmieniać zasady uczestnictwa w Unii Europejskiej dla Wielkiej Brytanii - w tym

Donald Tusk zapowiedział, że nie ma zgody, by zmieniać zasady uczestnictwa w Unii Europejskiej dla Wielkiej Brytanii – w tym „eksportu zasiłków na dzieci” (Eric Vidal / AP / AP)

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk poinformował w poniedziałek, że rozmowy o postulowanych przez Wielką Brytanię reformach UE posunęły się do przodu. Najtrudniejsze do rozwiązania są żądania ograniczenia praw do zasiłków dla emigrantów z innych krajów UE.

W listopadzie premier Wielkiej Brytanii wysłał do Donalda Tuska list, w którym przedstawił warunki renegocjacji członkostwa swojego państwa we Wspólnocie. Najpóźniej w 2017 r. Brytyjczycy mają wypowiedzieć się w referendum na temat dalszej obecności we Unii.

Dzisiaj Tusk odniósł się do żądań Camerona. „Ogólnie rzecz biorąc, w mojej ocenie zrobiliśmy jak dotąd duże postępy” – napisał Tusk w liście, relacjonując dotychczasowe wyniki prowadzonych przez jego gabinet rozmów na temat żądań Wielkiej Brytanii, od których spełnienia może zależeć pozostanie tego kraju w Unii.

Możliwe ukrócenie „eksportu zasiłków na dzieci”

Z listu Tuska do przywódców państw UE wynika, że możliwe są reformy unijnych przepisów, które ograniczą „eksport zasiłków na dzieci”, czyli pobieranie przez migrantów zarobkowych z innych państw UE dodatków na dzieci pozostawione w krajach ojczystych. Tusk ocenia, że w lutym możliwe będzie przyjęcie porozumienia z Londynem.

Porozumienie z Londynem będzie jednym z głównych tematów szczytu UE planowanego na 17 i 18 grudnia. Według Tuska pogłębionej dyskusji na szczycie wymagać będą brytyjskie propozycje dotyczące ograniczenia praw do zasiłków dla emigrantów z innych krajów UE i swobody przepływu osób.

„Podczas gdy widzimy duże możliwości uzgodnienia sposobów walki z nadużyciami oraz reform dotyczących eksportu zasiłków na dzieci, to aktualnie nie ma konsensusu co do żądania, by osoby przyjeżdżające do Wielkiej Brytanii z innych krajów UE musiały mieszkać tam i płacić podatki przez cztery lata, zanim uzyskają prawo do zasiłków związanych z zatrudnieniem albo mieszkalnictwem socjalnym” – ocenił Tusk.

„W tej sprawie na pewno będziemy musieli usłyszeć więcej od brytyjskiego premiera i otworzyć debatę między nami, zanim pójdziemy dalej” – dodał.

Tusk: Wszystkie strony muszą wykazać się odpowiedzialnością

Z listu szefa Rady Europejskiej wynika, że w pozostałych trzech dziedzinach, w których Brytyjczycy chcą reformować UE, szanse na porozumienie są dużo większe. Postulaty te dotyczą wypracowania zasad współpracy między strefą euro a państwami spoza niej, by zapewnić, że kraje bez wspólnej waluty nie będą dyskryminowane; wzmocnienia konkurencyjności, rynku wewnętrznego i ograniczenia ciężarów regulacyjnych oraz zachowania suwerenności państw i zwiększenia roli parlamentów narodowych.

Tusk podkreślił w swoim liście, że wszystkie strony muszą się wykazać odpowiedzialnością. „Będę działać jako uczciwy broker, ale wszystkie państwa członkowskie i instytucje muszą okazać gotowość do kompromisu, aby proces ten zakończył się powodzeniem. Naszym celem jest znalezienie rozwiązania, które spełni oczekiwania brytyjskiego premiera, a jednocześnie umocni fundamenty, na których opiera się UE” – ocenił.

„Niepewność co do przyszłości Wielkiej Brytanii w UE jest czynnikiem destabilizującym, dlatego musimy znaleźć drogę, by odpowiedzieć na brytyjskie obawy możliwie szybko” – dodał.

„W czasie, gdy geopolityka wróciła do Europy, musimy być zjednoczeni i silni. To leży w naszym wspólnym interesie i w interesie każdego państwa członkowskiego z osobna. Wielka Brytania odgrywała konstruktywną i ważną rolę w rozwoju Unii Europejskiej i jestem pewien, że w przyszłości też tak będzie” – podsumował Tusk.

Zobacz także

polacyWwielkiejBrytanii

wyborcza.pl

Marcin Wicha: Teraz nasza kolej poprzegrywać. Nasza kolej na bycie śmiesznym i bezradnym [Rzeczpospolita Demokratów]

Redakcja „Gazety Wyborczej”, 07.12.2015

Agata Bielik-Robson oraz Marcin Wicha wypowiadają się dla GW

Agata Bielik-Robson oraz Marcin Wicha wypowiadają się dla GW (Agencja Gazeta)

Agata Bielik-Robson: Tylko demokracja wsparta na fundamencie prawa pozostaje demokracją

Pokolenia Polaków mogły tylko marzyć, by żyć w demokracji. Gdy ją wreszcie mamy, nie możemy się na nią obrażać, nie możemy w niej nie uczestniczyć albo się wykpiwać, że polityka jest brudna. Jeśli w demokratycznym państwie polityka kojarzy się komuś z cyniczną grą, powinien pomyśleć, na ile sam jest za to odpowiedzialny. Niestety, nic tak dobitnie nie przypomina o wartości demokracji jak zamordyści u władzy. Udostępniamy nasze łamy wszystkim, którzy nie godzą się na niszczenie ustroju Rzeczypospolitej. I którzy chcą swobodnie się spierać o wspólne państwo, gdzie jednak panuje zgoda co do elementarnych zasad. Bo jeśli obecne tempo destrukcji się utrzyma, to nasza demokracja stanie się wydmuszką. Błędy naszej 26-letniej przeszłości nie zwalniają nas z odpowiedzialności za przyszłość.

Dlatego stwórzmy Razem Nowoczesną Obywatelską Rzeczpospolitą Demokratów.

Rządy prawa czy ludu

Agata Bielik-Robson, publicystka, filozofka:

Na pytanie, czy demokracja w Polsce jest zagrożona, odpowiadam zdecydowanie: TAK. W tej chwili obrońców demokracji w Polsce nie brakuje, jako że zwolennicy PiS także chętnie wypowiadają się w jej imię, tyle że pojmują ją zupełnie inaczej. Jak większość sporów w polityce, również i ten ma charakter definicyjny. Podczas gdy szeroko pojęta opozycja, która dziś bije na alarm z powodu nocnych aktywności PiS, broni demokracji jako rządów prawa – PiS i jego sojusznicy bronią demokracji jako rządów ludu. Tę różnicę dobrze podsumował Kornel Morawiecki, mówiąc kilka dni temu, że wola narodu stoi ponad prawem.

Bo choć rządząca partia ma słowo „prawo” w nazwie, to akurat szacunek dla prawa – ten afekt, który Immanuel Kant uznawał za jedyną dopuszczalną emocję w oświeconej polityce – od zawsze jest jej zupełnie obcy. Sprawiedliwość wprawdzie obca jej nie jest, ale nade wszystko jako postawa emocjonalna i przez to całkiem arbitralna, zależna od kaprysu suwerennego wodza, który uważa, że może ferować swoje wyroki ponad prawem.

PiS jako partia rewolucyjna – podniecona hasłami sprawiedliwości dziejowej (upokorzona Polska ma odzyskać swoje miejsce wśród narodów historycznych) oraz społecznej (upokorzeni przez liberalnych najeźdźców „prawdziwi Polacy” mają odzyskać utraconą suwerenność) – ma wrogi stosunek do prawa, które wedle niej jedynie utrwala niesprawiedliwe status quo. Jej celem jest tzw. demokracja suwerenna: nieliberalna (czyli ustawiająca się ponad prawem), populistyczna (czyli podtrzymująca wrażenie bezpośredniości), większościowa (czyli obojętna wobec roszczeń mniejszościowych) i lokalna (czyli nieufna wobec zachodnich, nietutejszych importów).

My usiłujemy bronić zasad demokracji liberalnej i parlamentarnej, opartej na rządach abstrakcyjnego prawa. A PiS forsuje ideę demokracji, w której liczy się nade wszystko efekt personalny – suwerenny wódz zwracający się wprost do pojedynczego wyznawcy.

Twierdzę jednak, że to my mamy rację. Z lekcji ostatnich kilku stuleci wynika, że tylko demokracja wsparta na fundamencie prawa pozostaje demokracją. Inne „suwerenne” wyjątki i eksperymenty nieodmiennie kończą się autorytaryzmem.

Nasza kolej poprzegrywać

Marcin Wicha, grafik:

To nie skończy się jutro. Bezpieczniej założyć, że potrwa dłużej, może cztery lata, może osiem. Przez ten czas będą rąbać drwa i wygaszać Puszczę Białowieską. Zmieniać prawo. Wychowywać nas i, zdaje się, potwornie nudzić.

Ale Jarosław Kaczyński zrobił dobrą rzecz. Przypomniał, ile razy trzeba przegrać, żeby w końcu wygrać. I że przez większość tego czasu jest się śmiesznym.

Teraz więc nasza kolej poprzegrywać. Nasza kolej na bycie śmiesznym i bezradnym. Sondaże PiS pójdą w górę. Opozycja będzie nieskuteczna. Przydarzy się mnóstwo nieprzyjemnych rzeczy. Trudno. Prezes też nie miał lekko, a jakoś dał radę.

Parę tygodni temu słyszałem w Echu Moskwy rozmowę z politolożką Jekatieriną Szulman. Rosjanka zastanawiała się, co będzie dalej, już po Putinie. Nie, nie porównuję sytuacji w Polsce i w Rosji. Po prostu podobały mi się jej słowa: „Każdy człowiek, który robi coś wspólnie z innymi ludźmi, robi krok ku ocaleniu swojej ojczyzny. Ludzie, którzy się łączą (), którzy są obserwatorami wyborów, zakładają fundację dobroczynną, tworzą grupę na Facebooku, żeby podwozić się do pracy czy kupować taniej jakieś towary Każde pokojowe współdziałanie jest dobre”.

W sumie ważne, co sensownego przez ten czas zdziałamy. Jacy będziemy za cztery lata (albo i za osiem).

Zobacz także

wyborcza.pl

 

Joanna Scheuring-Wielgus: Jestem idealistką i tylko dlatego weszłam do polityki

Rozmawiała Renata Grochal, 07.12.2015

 Joanna Scheuring-Wielgus: PiS przez osiem lat był w czarnym, zamkniętym pokoju i nagle zapalono światło. Jeśli ktoś przez osiem lat siedzi w ciemności i nic nie może, to knuje.

Joanna Scheuring-Wielgus: PiS przez osiem lat był w czarnym, zamkniętym pokoju i nagle zapalono światło. Jeśli ktoś przez osiem lat siedzi w ciemności i nic nie może, to knuje. (ADAM STĘPIEŃ)

Wszystko jest zaplanowane, a głównym reżyserem jest Jarosław Kaczyński opętany chęcią zemsty za śmierć swojego brata. Niestety, w tym spektaklu cięgi dostają Polacy – mówi posłanka Nowoczesnej

RENATA GROCHAL: Czy prezydent powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, jeśli nie zaprzysięgnie trzech sędziów, którzy według Trybunału Konstytucyjnego zostali wybrani zgodnie z prawem?

JOANNA SCHEURING-WIELGUS*: Prezydent wprost przeciwstawia się Trybunałowi oraz obowiązującemu w Polsce prawu, twierdząc, że nic się nie stało. Powinien odpowiedzieć za to przed Trybunałem Stanu, bo jego władza nie będzie przecież dożywotnia, a Nowoczesna zrobi wszystko, żeby zatrzymać psucie państwa przez PiS. W tej kadencji postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu będzie trudne, bo PiS ma większość w Sejmie. Dlatego chcemy wygrać kolejne wybory i odsunąć PiS od władzy.

PiS chce sparaliżować Trybunał, żeby nie mógł uchylać jego ustaw, które mogą być niezgodne z konstytucją?

– Niestety, tak to wygląda. Mamy dzisiaj taki chaos informacyjny wokół Trybunału, że ludzie nic z tego nie rozumieją. Ale PiS o to chodziło, bo odwraca to uwagę od obietnic, które złożyli w kampanii wyborczej: od 500 zł na dziecko dla każdego, bo od tego zaczęli, do darmowych leków dla osób po 75. roku życia. Teraz w tym chaosie mają czas, by przygotować te projekty. Beata Szydło w kampanii wyborczej wymachiwała teczką, w której miały być ustawy. Ale gdyby one były gotowe, to już zostałyby złożone w Sejmie i moglibyśmy nad nimi pracować. Ich po prostu nie ma. Dla mnie jako sejmowej debiutantki kadencja, która się rozpoczęła, jest kadencją zaskakiwania, niepewności, bardzo szybkich zwrotów akcji. To mnie jednak nie przeraża. 13 lat pracowałam w korporacji i po prostu potrafię pracować w takich warunkach, nawet do 4 w nocy, nie boję się działania akcja – reakcja.

Jak pani jako menedżer kultury, który współpracował z teatrami offowymi, ocenia ten spektakl wokół Trybunału Konstytucyjnego?

– Nazwałabym to tragikomedią. Jestem strasznie zniesmaczona tym, co widzę i w czym muszę uczestniczyć. Wiedziałam jednak, że tak będzie. PiS przez osiem lat był w czarnym, zamkniętym pokoju i nagle zapalono światło. Jeśli ktoś przez osiem lat siedzi w ciemności i nic nie może, to knuje. To, co dziś widzimy, to jest konsekwentnie realizowany plan. To, że prezydent zaprasza opozycję na rozmowy w sprawie Trybunału, wcale nie oznacza, że chce budować kompromis. To jest spektakl. Wszystko jest zaplanowane, a głównym reżyserem jest Jarosław Kaczyński opętany chęcią zemsty za śmierć swojego brata. Niestety, w tym spektaklu cięgi dostają Polacy. To, co się dzieje w Sejmie, to jedna rzeczywistość, a to, co się dzieje poza Sejmem, to druga. One się nie łączą, bo ludzie w większości nie mają pojęcia, co robi PiS. A PiS, mając tę świadomość, robi wszystko, by to się działo pod osłoną nocy, żeby nie było mediów. Mieliśmy kilka takich głosowań, że nawet media o nich nie wiedziały, bo była godzina 23 lub 24. Ludzie myślą tylko o tych 500 zł, które PiS im obiecał. Czy kogoś, kto nie ma pracy lub jedzenia, interesuje Trybunał?

Czy nie od tego jest opozycja, żeby uświadamiać obywatelom, co się dzieje?

– Problem polega na tym, że połowa społeczeństwa ma w nosie, co się dzieje w kraju. 50 proc. obywateli w ogóle nie bierze udziału w wyborach. Popełniono karygodny błąd, nie ma dobrej edukacji obywatelskiej w szkołach, zostały zerwane więzi między ludźmi, nie ma relacji. I to PiS popsuł relacje między ludźmi i podzielił społeczeństwo. Dla mnie relacja polega na tym, że nawet jeśli ktoś ma inne poglądy i następuje spór, to szuka się takiego rozwiązania, by jedna i druga strona czuły się wygrane. Tak też nazywa się fundacja, którą założyłam – Win-Win. Jak jest partnerska relacja, to zawsze obie strony wychodzą z czymś dla siebie. W działaniach PiS kompletnie tego nie ma, liczy się tylko to, co ja mówię, ja mam swoją prawdę i tylko ona jest ważna. Taki „jajaizm”.

A tym, którzy myślą inaczej, wyłącza się mikrofon, jak podczas środowej debaty.

– Marszałek Sejmu powinien być osobą, która jest ponad partiami. Natomiast Marek Kuchciński komentuje, wygłasza własne poglądy, ucisza wyłączeniem mikrofonu. Ja się zastanawiam, czy niedługo nie będziemy przychodzili na obrady z megafonami, żeby się wypowiedzieć. Jeżeli marszałek z góry zakłada, że nie będzie dyskusji, pytań, to gdzie jest ten pakiet demokratyczny obiecany przez Jarosława Kaczyńskiego? Dla mnie demokracja to jest dialog, a w PiS tego nie ma. Politycy PiS mają ściśnięte twarze i zaciśnięte pięści, nawet gdy stają na mównicy. Mają w sobie tyle jadu i nienawiści, że to jest dla mnie przerażające. Ponadto Jarosław Kaczyński ma bardzo lekceważący wyraz twarzy. Ile musi być w tym człowieku złości, nienawiści, buty i arogancji, żeby w taki sposób pokazywać swoim ciałem to wszystko, co myśli.

PiS ma samodzielną większość i może przegłosować wszystko, poza zmianą konstytucji. Co opozycja może zrobić w takiej sytuacji?

– Opozycja ma narzędzia: słowo i edukację społeczeństwa. To jest bardzo ciężka praca, ale musimy ją podjąć. To, co Nowoczesna zrobiła w kampanii, a byłam tego jednym z pomysłodawców, to pierwsze konsultacje programowe na szeroką skalę w Polsce. Chodziło nam o to, żeby nie pisać programu przy stole, tylko wyjść na ulice, na targowiska i pytać ludzi. Zebraliśmy 55 tys. opinii ludzi na różne tematy i na podstawie tego powstał program. Teraz trzeba wrócić do ludzi, rozmawiać, edukować. Mam wielki żal do PO, że tak naprawdę przestała być obywatelska. Była taka przez dwa lata po wygraniu wyborów, a później to się zmieniło. To przestroga dla każdej osoby, która idzie do polityki, żeby nie stała się butna, żeby nie oderwała się od ludzi. Obserwując zachowania ludzi w Sejmie, zauważyłam, że większość polityków PO i PiS chodzi jak pawie po sejmowych korytarzach, z głową podniesioną do góry, mając czubek nosa powyżej oczu; myślą, że pozjadali wszystkie rozumy, tak jakby mieli korony na głowach. Chce się krzyknąć: „Halo, tu ziemia!”.

Każda władza po jakimś czasie odrywa się od ludzi?

– To może dziwić, ale jestem idealistką i tylko dlatego zdecydowałam się wejść do polityki. Dwa lata temu wraz z moim ruchem miejskim postanowiliśmy wziąć udział w wyborach samorządowych i na prezydenta Torunia. Przez lata bowiem odbijaliśmy się od drzwi urzędu miejskiego, który nie chciał współpracować, a większość naszych działań realizowaliśmy w innych miastach lub za granicą. Uznaliśmy, że ten system można zmienić tylko od środka. Udało się nam wprowadzić do rady miejskiej czterech radnych.

Cały czas powtarzam innym, że polityk to nie jest osoba z koroną na głowie, on jest taki sam jak każdy inny człowiek. Nowoczesną buduję prawie od początku, a kandydując do Sejmu, postanowiłam nie stracić w sobie idealizmu, bo wierzę w ludzi, w to, że edukacja, rozmowa, dialog są w stanie otworzyć ludziom głowy. Oczywiście to praca na wiele lat. Bardzo chciałam, żeby moje biuro poselskie w Toruniu było naprzeciwko mojego dawnego liceum, bo w ostatnich wyborach wśród licealistów wygrał KORWIN i Kukiz. Pomyślałam, że będę miała pięciuset potencjalnych wyborców, z którymi mogłabym wejść w relację. No i się udało, mam tam biuro i zamierzam organizować debaty dla młodzieży.

Jako fundacja Win-Win przez kilka lat realizowaliśmy projekt „Żywe lekcje historii”. Wyprodukowaliśmy 30-minutowy film o pierwszych hakerach. Toruńscy profesorowie 26 lat temu skonstruowali dwuwatowy wzmacniacz i włamali się do rządowej telewizji, nadając podczas transmisji „07 zgłoś się” hasła wolnościowe. Pokazywaliśmy ten film w szkołach i opowiadaliśmy o „Solidarności” i wolności, to była taka dodatkowa lekcja historii. Zainteresowanie było bardzo duże, a dyskusje niesamowite. Ci młodzi ludzie raczej nie mają historii najnowszej w szkołach, a myśmy też zapraszali na spotkania bohaterów tych akcji, którzy opowiadali, jak walczyli o wolność. Mówili, jak ważne jest to, żeby chodzić na wybory, uczestniczyć. W tych kilkudziesięciu klasach otworzyliśmy młodym głowy. Ale zrobiła to organizacja pozarządowa, a nie państwo.

Podczas sejmowej debaty pytała pani kandydatów zgłoszonych przez PiS do Trybunału, czy nie przeszkadza im, że tyle organizacji protestuje przeciwko ich wyborowi.

– Mam świadomość, że to zadawanie pytań jest także teatrem, ponieważ cokolwiek zrobimy, to PiS i tak przegłosuje swoje, bo ma większość. Ale zadając to pytanie, chciałam pobudzić u tych ludzi refleksję. Uważam, że słowo jednak dużo może, być może ktoś się nad tym zastanowi. Mnie by było po prostu wstyd obejmować jakąkolwiek funkcję, gdyby tyle organizacji, tyle autorytetów – nawet gdybym się z nimi nie zgadzała – zgłaszało zastrzeżenia. Myślę, że ci sędziowie mają potężnego kaca.

To po co to biorą?

– Bo wyborcy PiS żyją w kompletnie innym świecie niż ta druga część społeczeństwa. Dla nich ostatnie osiem lat to była walka o to, żeby się wyzwolić spod państwa PO i zaprowadzić własne porządki. Teraz są przekonani, że wszystko, co robią, jest legalne i prawne, to jest ta jedna prawda.

Podczas dyskusji nad zmianami w Trybunale krytykowaliście PO na równi z PiS, mówiąc, że to Platforma zaczęła psucie Trybunału, powołując dwóch sędziów awansem, a PiS kończy dzieło. Czy działania tych dwóch partii są równoważne?

– PO złamała dobry obyczaj, bo powołała pięciu sędziów zamiast trzech. My od samego początku mówiliśmy, by ci dwaj sędziowie, których kadencja rozpoczyna się w grudniu, po prostu odeszli i nie będzie całego zamieszania. Ale to, co zrobił PiS, jest o wiele gorsze, ponieważ do tego dochodzi jeszcze, że opozycja nie ma prawa wypowiedzi, nie można debatować, nie są brane pod uwagę opinie autorytetów, to wszystko się ignoruje. Dla mnie zachowanie PiS to coś gorszego. Pamiętajmy, że głównemu reżyserowi właśnie o to chodzi, żeby wszyscy się zastanawiali, co będzie dalej. Kaczyński skłócił teraz prawników, próbuje skłócić środowisko kulturalne, artystów – myślę o aferze z teatrem we Wrocławiu. Za moment będzie chciał skłócić następne grupy. To jego plan.

Po aferze wokół sztuki „Śmierć i dziewczyna” wzywała pani wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego do dymisji.

– Wypowiedzi prof. Glińskiego dotyczące wrocławskiego spektaklu były karygodne. Gdybym ja była ministrem kultury i dowiedziała się, że gdzieś są protesty w sprawie jakiejś sztuki, to pojechałabym i zobaczyła ten spektakl. Niestety, prof. Gliński popełnił ogromny błąd, bo nie zobaczył spektaklu. Jego wypowiedzi na temat kultury świadczą o tym, że nie ma kompletnie świadomości tego, co się w kulturze dzieje.

Co będzie z kulturą pod rządami PiS?

– Jeśli spełnią się zapowiedzi Glińskiego, to kultura będzie bardzo historyczna. Prof. Gliński powiedział, że najważniejszym wydarzeniem w przyszłym roku będzie rocznica chrztu Polski. A ja chciałabym przypomnieć, że w przyszłym roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury. Konkurs na ESK miał na celu scalenie Europy, solidarność Europy. To jest najważniejsza rzecz w przyszłym roku w kulturze, a nie symbole historyczne. Jeśli prof. Gliński o tym nie wie, to znaczy, że tak naprawdę nic nie wie o sytuacji w polskiej kulturze.

*Joanna Scheuring-Wielgus – torunianka, urodziła się w 1972 r., absolwentka socjologii, zarządzania kulturą, a także Szkoły Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego. Menedżer kultury, założycielka fundacji Win-Win, współtwórczyni Ruchu Miejskiego „Czas Mieszkańców”. Mężatka, ma trzech synów w wieku 7, 10 i 17 lat

Zobacz także

wszystkoZaplanowane

wyborcza.pl

 

kmunikatKomitetu

Siemoniak: Europa jest zdumiona tym, co się w Polsce dzieje. Sojusznicy nie dadzą nam nawet PlayStation

Siemoniak krytycznie o Macierewiczu i PiS.
Siemoniak krytycznie o Macierewiczu i PiS. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Były szef MON i kandydat na szefa PO, Tomasz Siemoniak, odniósł się krytycznie do zapowiedzi wiceszefa resortu obrony, który wspomniał o prowadzonych w ministerstwie pracach nad dostępem Polski do broni nuklearnej. Zdaniem byłego ministra, takie deklaracje mogą sprawić, że sojusznicy uznają Polskę za bezmyślnego partnera. – Sprawy nuklearne w NATO należą do najtajniejszych spraw – powiedział Siemoniak.

Tomasz Siemoniak gościł na antenie radia RMF FM w audycji Konrada Piaseckiego. Polityk stwierdził, że ostatnie zapowiedzi wiceszefa MON to „bzdura i uciekanie od realnych problemów bezpieczeństwa”. – Te ostatnie kilka dni to wielka szkoda dla wiarygodności Polski. Takich rzeczy nie załatwia się przez media, takich rzeczy nie załatwia się w taki sposób. Jeśli będziemy prowadzili tak tę dyskusję, to sojusznicy nie pożyczą nam nawet PlayStation, a co dopiero jakiejś poważnej broni – powiedział Siemoniak.

Polityk podkreśla, że kwestie broni nuklearnej są jednymi na najtajniejszych spraw w NATO, dlatego mówienie o nich w mediach jest niepoważne. – Świat na to patrzy, świat odnotował tę dyskusję i szkoda dla wiarygodności Polski jest bardzo duża – powiedział. Siemoniak uważa, że prezydent Andrzej Duda powinien szybko powołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego.

TOMASZ SIEMONIAK

Polityk, były szef MON

Rada Bezpieczeństwa Narodowego byłaby gremium do rozważań na temat różnych aspektów bezpieczeństwa Polski. Sytuacja na świecie, w Europie jest, jaka jest. Źle, że o sprawach bezpieczeństwa rozmawia się tak, jak przez ostatnich kilka dni – albo w tonacji zupełnie niepoważnej, albo zgłaszając jakieś fantastyczne projekty.

Polityk odpowiedział również na spekulacje dotyczące inwigilacji polityków i dziennikarzy, prowadzonej rzekomo przez służby wojskowe w czasach rządu PO. – Te działania Antoniego Macierewicza to też są z gatunku takich fantazji jak broń atomowa. Nie było inwigilacji opozycji. Zwracam uwagę, że wszystkie sprawy dotyczące podsłuchów, billingów, muszą mieć akceptację sądu i tu zapada decyzja. Służby występowały do sądu w przypadku przestępców kryminalnych, podejrzanych, itd. Natomiast nie w przypadku polityków – powiedział.

źródło: RMF24

siemoniakEuropa

naTemat.pl

08:28
Siemoniak100

Siemoniak: PE szykuje na przyszły tydzień debatę o tym, co dzieje się w Polsce. Europa jest zdumiona

Jak przyznał dziś były wicepremier w RMF FM:

„Rozmawiałem z eurodeputowanym Bogdanem Zdrojewskim, wiem, że Parlament Europejski na przyszły tydzień przgotowuje debatę, dyskusję na temat tego, co dzieje się w Polsce. I to wcale nie jest z inicjatywy PO i PSL. Europa jest bardzo zaniepokojona. To jest bardzo ważny sygnał. Będzie to debata o tym, co się dzieje u nas, również w aspekcie TK. Ale również o innych rzeczach będzie toczona dyskusja – o zagrożeniach wolności słowa, wolności kultury, zapowiedziach dotyczących polityki gospodarczej itd. Wydaje mi się, że ten, kto śledzi prasę europejską, wie, co mówię – Europa jest zdumiona tym, co się w Polsce dzieje. Polsce, która uchodziła za wzór demokracji i gospodarki rynkowej”

300polityka.pl

„Newsweek”: Andrzej Duda nadszarpnął zaufanie prezesa. Beata Szydło liczyła na samodzielność, ale nie ma już złudzeń

kospa, 07.12.2015

„Newsweek”: Andrzej Duda nadszarpnął zaufanie prezesa (fot. polska.newsweek.pl)

W sprawie sędziów Trybunału Konstytucyjnego prezydent mógł albo przyjąć ślubowanie sędziów wybranych przez PiS, albo iść na wojnę z Kaczyńskim. Choć wybrał pierwsze rozwiązanie, „zaufanie prezesa i tak nadszarpnął. Bo hamletyzował” – pisze w tekście „Naczelnik testuje prezydenta” dzisiejszy „Newsweek”. Ale i Beata Szydło, która „jeszcze kilka tygodni temu sądziła, że zachowa jakąś samodzielność, dziś już nie ma złudzeń”.

Wybór nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego to była walka z czasem. Specjalnymi uchwałami w ekspresowym tempie PiS najpierw „unieważnił” wybór sędziów dokonany jeszcze przez poprzedni Sejm, a następnie wybrał własnych. Prezydent, który do dziś nie zaprzysiągł tych wskazanych przez PO, błyskawicznie przyjął ślubowanie od wybranych przez PiS. A wszystko przed orzeczeniem Trybunału w tej sprawie.

Ale jak wynika z dzisiejszego artykułu w „Newsweeku” „Naczelnik testuje prezydenta”, prezesowi zachowanie prezydenta i tak do końca się nie spodobało. Jeden z polityków PiS mówi, że Jarosław Kaczyński „zobaczył u Andrzeja moment zawahania”. Przykładem ma być zaproszenie szefów klubu na konsultacje czy wypowiedzi prezydenckich ministrów o możliwym kompromisie. – Tylko rozzłościły prezesa – tłumaczy polityk partii rządzącej.

Prezes Kaczyński obserwował z oddali, prezydent „pękł”

Jak czytamy w tygodniku, Kaczyński nie ma z prezydentem „osobistego kontaktu, obserwował jego wahania z oddali”. A do siedziby PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie docierały informacje, że „Duda boi się, że jak zmieni się układ sił w parlamencie, to trafi przed Trybunał Stanu”, że „przejmuje się krytyką ze strony Uniwersytetu Jagiellońskiego”, uczelni, na której najpierw skończył studia magisterskie, a potem uzyskał tytuł doktora nauk prawnych.

Dlaczego ostatecznie przyjął ślubowanie od wybranych przez PiS sędziów? – Bo pękł. Wiedział, że jeśli przełoży zaprzysiężenie, wypowie prezesowi wojnę. Jarosław, decydując się na głosowanie w Sejmie, wcale nie miał pewności, że Duda przyjmie ślubowanie, ale nie odpuścił. I postawił na swoim – mówi tygodnikowi polityk PiS.

Ale jak relacjonuje jeden z członków PiS, wydarzenia poprzedziły negocjacje z Pałacem, jakich podjęli się członkowie rządu – „Beata Szydło dzwoniła do Dudy, a jej rzeczniczka Ela Witek – do szefowej Kancelarii Prezydenta”.

Beata Szydło wjeżdża na Nowogrodzką starą windą towarową

Jednak jak czytamy w tygodniku, to tylko element „całego układu władzy”. – Najlepiej widać to po Beacie Szydło, która jeszcze kilka tygodni temu sądziła, że zachowa jakąś dozę samodzielności. Dziś tych złudzeń już nie ma, wie, że relacje z prezesem są stąpaniem po kruchym lodzie. Regularnie jeździ do Jarosława i wszystko z nim konsultuje – zdradza jeden z polityków partii rządzącej.

Wedle ustaleń tygodnika na początku Szydło swoje wizyty w siedzibie PiS próbowała utrzymać w tajemnicy – „zjeżdżała autem do podziemnego garażu i w obawie przed dziennikarzami wjeżdżała do biura starą windą towarową”.

Teraz ma jednak traktować je jako dowód siły, a nie słabości.

Zobacz także

dudaNadszarpnął

wyborcza.pl

 

Europarlament chce rozmawiać o Polsce. PiS: „To histeria”

mo, pap, 07.12.2015

Szef delegacji PO w Parlamencie Europejskim Jan Olbrycht

Szef delegacji PO w Parlamencie Europejskim Jan Olbrycht (Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta / AGENCJA GAZETA)

Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Liberałowie chcą, by na najbliższej sesji Parlamentu Europejskiego podniesiony został temat sytuacji w Polsce w związku z wydarzeniami, jakie miały miejsce po objęciu rządów przez Prawa i Sprawiedliwości. To histeria – odpowiadają politycy PiS.

Według Polskiej Agencji Prasowej decyzja w tej sprawie ma zapaść w środę na konferencji przewodniczących europarlamentu, czyli spotkaniu przewodniczącego PE z szefami grup politycznych.

– Zostaliśmy poinformowani przez szefostwo naszej frakcji, że razem z socjalistami i liberałami chce zadać Komisji pytanie w sprawie sytuacji w Polsce. Jest duża determinacja władz frakcji, żeby do takiego pytania i takiej debaty doprowadzić – powiedział dziś PAP szef delegacji PO w PE Jan Olbrycht. Platforma wraz z PSL należy w europarlamencie do Europejskiej Partii Ludowej (EPL).

Debata w PE praktycznie przesądzona

Jutro w tej sprawie z szefami frakcji będzie rozmawiał były szef MSZ Grzegorz Schetyna. W planach ma spotkanie z szefem Europejskiej Partii Ludowej, francuskim europosłem Josephem Daulem oraz z przewodniczącym frakcji EPL, niemieckim deputowanym Manfredem Weberem. – To będzie rozmowa o sytuacji międzynarodowej, sytuacji w Europie, a także o tym, co dzieje się w Polsce – powiedział PAP współpracownik Schetyny Piotr Borys.

Pytanie, jakie ma być zadane Komisji Europejskiej, nie zostało jeszcze sformułowane, ale według informacji PAP ma być powiązane z zamieszaniem wokół wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Odpowiadać na nie podczas sesji w Strasburgu będzie prawdopodobnie unijna komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova.

– Z mojej rozmowy z szefem frakcji wynika, że doniesienia prasowe o sprawie Trybunału Konstytucyjnego w Polsce spowodowały bardzo duże zaniepokojenie – podkreślił Olbrycht.

Jeśli konferencja przewodniczących tak zdecyduje, odbędzie się również debata w tej sprawie. Rozmówcy PAP przekonują, że to praktycznie przesądzone, bo liberałowie, chadecy i socjaliści mają zdecydowaną większość w europarlamencie. Jutro sprawa ma być omawiana na grupie roboczej EPL, która zajmuje się m.in. prawami człowieka.

PiS: „Nic takiego się nie dzieje”

– To niezrozumiała histeria wywoływana przez środowiska liberalne, które nowy polski rząd po prostu uwiera. W Polsce nie dzieje się nic takiego, czym Parlament miałby się w sposób szczególny zajmować – powiedział PAP europoseł PiS Tomasz Poręba. Dodał, że gdyby doszło do debaty, europosłowie PiS udowodnią, że Polska jest państwem prawa i nie ma żadnych powodów do niepokoju.

Parlament Europejski podejmował już wcześniej takie inicjatywy m.in. w sprawie sytuacji na Węgrzech. Europosłowie debatowali o zmianach, w tym konstytucyjnych, jakie przeprowadzał w tym kraju premier Viktor Orban. Najbliższa sesja plenarna rozpoczyna się 14 grudnia w Strasburgu.

25 listopada Sejm głosami PiS i ugrupowania Kukiz’15 uznał, że październikowy wybór pięciu sędziów TK w poprzedniej kadencji nie miał mocy prawnej. 2 grudnia Sejm, przy sprzeciwie PO, Nowoczesnej i PSL, wybrał na sędziów Trybunału pięć osób, których kandydatury zgłosił PiS. Prezydent odebrał przysięgę od czwórki z nich. TK uznał w ostatni czwartek, że wybór trójki sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji był konstytucyjny, a dwójki – nie. Konflikt w tej sprawie szeroko opisywały zachodnie media.

Zobacz także

trzyGłówneFrakcje

wyborcza.pl

 

 

Piekło między nami

Jacek Żakowski, 07.12.2015

Demokracja to coś więcej niż sama procedura wyłaniania posłów, senatorów, wójtów i prezydentów. Naukowcy zwrócili uwagę na takie niedobory demokracji jak: słabą kondycję mediów, niewydolne struktury biurokratyczne państwa, przewlekłe procedury sądowe.

Demokracja to coś więcej niż sama procedura wyłaniania posłów, senatorów, wójtów i prezydentów. Naukowcy zwrócili uwagę na takie niedobory demokracji jak: słabą kondycję mediów, niewydolne struktury biurokratyczne państwa, przewlekłe procedury sądowe. (123 RF)

Najbardziej banalna prawda o polskiej sytuacji jest taka, że łatwo i miło już było. Trwałe i silne demokracje niestety nie rodzą się, gdy parlamenty uchwalają odpowiednie prawa, gdy państwa podejmują zobowiązania międzynarodowe, gdy ludzie czytają książki o dobrym ustroju ani gdy elity mówią społeczeństwu, jak się należy zachowywać – co jest be, a co cacy.

Źli rodzice, których dziś byśmy potępili, mawiali kiedyś, że mądrość wchodzi do głowy przez tyłek, nie przez uszy. W przypadku dzieci to się zupełnie nie sprawdza, ale wiele wskazuje na to, że właśnie tak jest ze społeczeństwami.

Solą demokratycznej gleby jest przerażenie współobywateli tym, co mogą sobie nawzajem, najbliższym, państwu i społeczeństwu zrobić, kiedy demokracji i państwa prawa nie ma. To przerażenie działa długo i skutecznie, gdy wyrasta z własnego doświadczenia. Społeczeństwa muszą się niestety solidnie same siebie przestraszyć, by powstało wystarczająco powszechne poczucie, że lepiej trwale rezygnować z części możliwości, respektować surowe, nienaturalne, bardzo niewygodne reguły, inwestować w społeczeństwo, demokrację i wolność swój prywatny czas i pieniądze – niż ryzykować, że naturalne i nieusuwalne konflikty przybiorą formy rujnujące życie wszystkich.

Społeczeństwa cieszące się dziś silnymi demokracjami mają same ze sobą takie potworne doświadczenia i wciąż noszą je w kościach oraz w głowach. Od Alp po Morze Północne pamięć wojen religijnych. We Francji pamięć rewolucyjnych zbrodni. W Anglii, Ameryce, Hiszpanii pamięć okrutnej wojny domowej. We Włoszech pamięć wojen zjednoczeniowych i Mussoliniego. W Niemczech pamięć hitleryzmu. To wszystko są kapitały strachu cementującego reguły demokracji i państwa prawa.

Wydawało nam się, że po przeszło 60 latach autorytaryzmów i totalitaryzmów polska historia nastraszyła nas wystarczająco, więc demokratyczne państwo prawa będzie naturalnym wyborem społeczeństwa i elit politycznych.

Teraz widać, że się nim nie stało. Nie dlatego, że jesteśmy do takiego ustroju genetycznie niezdolni, ale dlatego, że niestety zwyciężyła pseudopatriotyczna narracja mówiąca, iż co złe, to obcy, a Polacy są urodzonymi demokratami, fanami praworządności, lojalnymi i solidarnymi obywatelami swojej państwowej wspólnoty. A nie są w większym stopniu niż inni.

W Berezie Kartuskiej to Polacy maltretowali polskich polityków. To Polacy mordowali Polaków w stalinowskich więzieniach, skazywali Polaków w peerelowskich sądach i – co większość z nas odczuła – także stan wojenny był dziełem Polaków. Tylko jakoś słabo sobie to uświadamiamy, bo stworzyliśmy historyczne narracje, w których wszystkiemu winni są jacyś obcy – Rosjanie, Niemcy, komuniści. Ogólnie – co złe, to Marsjanie, ale my – w żadnym razie.

Przez te fałszywe narracje wciąż umieramy ze strachu przed obcymi, a jako społeczeństwo sami się siebie nie boimy. Dlatego przez 25 lat wolności niewiele w nią inwestowaliśmy. Teraz chyba zaczynamy rozumieć, że piekło może być między nami. Nie tylko między nami a innymi. f

Zobacz także

chceciePrawdy

wyborcza.pl

PiS i Kaczyński w fatalnym świetle w materiale CNN. „Ośmielili mroczne siły w Polsce”

MIG, 07.12.2015
„Filar stabilności w Europie” i „modelowy członek UE” idzie w bardzo złym kierunku – taki obraz Polski ukazuje w najnowszym materiale telewizja CNN. I to nie byle jakim materiale. Wpływowy dziennikarz Fareed Zakaria mówi w nim o „przywracaniu elementów sowieckiej cenzury”, „mrocznych siłach” palących kukły Żydów i „zapatrzonym w Orbana” Kaczyńskim.

CNNo Polsce

CNNo Polsce (Źródło: CNN/ AG)

 

Materiał o Polsce zaczyna się od „success story” – naszego ogromnego wzrostu gospodarczego, przejścia kryzysu lepiej niż jakikolwiek kraj UE, gospodarz programu nazywa Polskę „modelowym członkiem UE” i „lojalnym sojusznikiem w NATO”. – Ale wydarzenia w Polsce przybrały bardzo brzydki obrót – zastrzega. I wylicza:

1. „Odkąd władzę w Polsce przejęła prawicowa partia Prawo i Sprawiedliwość, ruszyła do wielkiego, błyskawicznego przejmowania władzy, które doprowadziło do pojawienia się porównań do zamachu stanu”

2.„W wątpliwym prawnie ruchu nowy parlament unieważnił wybór pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, by zrobić miejsce dla tych, którzy byliby po myśli partii”

3.„Prawo i Sprawiedliwość wydaje się również przywracać elementy sowieckiej cenzury. Nowy minister kultury nakazał, by nie wystawiać sztuki noblistki” .

4.„Oficjalnym szefem rządu jest Beata Szydło, ale obserwatorzy mówią, że to szef partii Jarosław Kaczyński naprawdę rządzi. Kaczyński wyrażał podziw dla Orbana, który ograniczył wolność słowa i kontroluje żelazną ręką prasę na Węgrzech”.

Oto cały materiał:

W materiale CNN jest też mowa o Mariuszu Kamińskim i jego nominacji na koordynatora ds. służb specjalnych – skontrastowanej z jego wyrokiem za nadużycie władzy na tym stanowisku. Prezenter mówi też o prezydencie Dudzie, którego nazywa „partyjnym lojalistą”, który ułaskawił Kamińskiego, by można go było nominować na nowe-stare stanowisko.

Na reakcję w polskim internecie nie trzeba było długo czekać. Komentarze na Twitterze oczywiście różniły się w zależności od opcji politycznej komentującego:

Niezależnie jednak od poglądów politycznych widać, że wizerunek Polski w tym materiale jest bardzo zły. Jest w nim też mowa o wycofywaniu się Polski ze zobowiązania przyjęcia uchodźców. PiS miał też – zdaniem prezentera – przyczynić się do wzrostu antyimigranckiej retoryki i „ośmielić” „mroczne siły w Polsce”.

– Na jednym z protestów wykrzykiwano antyislamskie hasła, a potem spalono kukłę ortodoksyjnego Żyda – mówi gospodarz programu Fareed Zakaria.

Kim jest Fareed Zakaria?

Zakaria to nie byle kto. To znany i liczący się na świecie dziennikarz i komentator, autor pięciu książek, w tym trzech międzynarodowych bestsellerów, były wydawca „Newsweek International”, współpracownik tygodnika „Time”, autor książek i komentator polityczny. Kilka lat temu zarzucono mu popełnienie kilku plagiatów. Niesmak, i to duży, pozostał. ale dziennikarz wyszedł z tego kryzysu obronną ręką, a wydawcy nie zrezygnowali z jego usług. A jego „GPS” to popularny wśród widzów program o polityce międzynarodowej i sprawach zagranicznych. I to właśnie w tym programie stwierdził, że to, co dzieje się nad Wisłą, „jest bardzo niepokojące i zaskakujące, ponieważ w ostatnich latach Polska była rzadkim filarem stabilności w Europie. Jej gospodarka urosła o 50 proc. przez ostatnią dekadę”.

Ale dziennikarz nie wini wyłącznie PiS. Skrytykował też Platformę Obywatelską. – Mimo sukcesów gospodarczych poprzednia partia, która rządziła 8 lat, wypaliła się przez skandale i złą politykę – podkreślił.

Zakaria popełnił jeden poważny błąd – nazwał Węgry naszym sąsiadem. Jego zdaniem Polska, tak jak swój „sąsiad” wydaje się iść w kierunku „nieliberalnej demokracji”, gdzie ludzie mogą głosować, ale nie mają gwarancji wolności obywatelskich i rządów prawa. – Jeśli Europa ma zwalczyć swoje problemy, w tym kryzys imigracyjny i agresję Władimira Putina, potrzebuje stabilnej Polski, która będzie przewodzić w tej walce. Miejmy nadzieję, że chłodne głowy przeważą – konstatuje dziennikarz CNN.

gazeta.pl

 

CNN o Polsce: „Wydarzenia przybrały bardzo brzydki obrót”

Maciej Orłowski, 07.12.2015

CNN opublikowało materiał o Polsce po przejęciu władzy przez PiS

CNN opublikowało materiał o Polsce po przejęciu władzy przez PiS (fot. youtube.com)

Amerykańska telewizja CNN opublikowała wczoraj materiał o Polsce po przejęciu władzy przez PiS. Słynny amerykański politolog Fareed Zakaria mówił o porównaniach do zamachu stanu, „sowieckim modelu cenzury” i obudzeniu „mrocznych sił”.

Program CNN prowadził Fareed Zakaria, słynny amerykański politolog, który oprócz współpracy z CNN publikuje w „The Washington Post”, „Newsweeku”, jest redaktorem w „Time” i wydawcą „Newsweek International”. Zakaria jest też autorem m.in. słynnego artykułu „Rozkwit demokracji nieliberalnej”, w którym blisko dwadzieścia lat temu wyrażał zaniepokojenie wzrostem znaczenia populistycznych autokratów, lekceważących prawne ograniczenia.

Na początku CNN przywołuje opinie ekonomistów, według których po upadku komunizmu nasz kraj najlepiej rozwinął swoją gospodarkę spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Stacja ocenia, że jesteśmy modelowym krajem Unii i stabilnym sojusznikiem w NATO. – Jednak wydarzenia w Polsce przybrały bardzo brzydki obrót – stwierdza politolog.

CNN: „Sowiecki model cenzury”

– Odkąd władzę w Polsce przejęła prawicowa partia Prawo i Sprawiedliwość, ruszyła do wielkiego, błyskawicznego przejmowania władzy, które doprowadziło do pojawienia się porównań do zamachu stanu. W wątpliwym prawnie ruchu nowy parlament unieważnił wybór pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, by zrobić miejsce dla tych, którzy byliby po myśli partii – mówi gospodarz programu. I cytuje byłego prezesa TK prof. Andrzeja Zolla, który nazywa to „antydemokratycznym marszem w kierunku dyktatury”).

Zakaria informuje również o ułaskawieniu przez „partyjnego lojalistę” prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Kamiński został skazany przez sąd pierwszej instancji na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień. Wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego stacja oskarża o powrót do „sowieckiego modelu cenzury”, wypominając mu próby zablokowania wrocławskiego spektaklu „Śmierć i dziewczyna” autorstwa noblistki Elfriede Jelinek.

CNN informuje też o zamiarach renegocjacji przez PiS decyzji o przyjęciu do Polski imigrantów i oskarża tę partię o rozpowszechnienie antyimigranckiej retoryki, która doprowadziła do antyimigranckich marszów i ośmielił „mroczne siły”. Towarzyszą temu obrazy z marszu we Wrocławiu, na których nacjonaliści palą kukłę Żyda.

„Miejmy nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek”

– To wszystko jest bardzo zaskakujące, ponieważ w ostatnich latach Polska była przykładem stabilności w Europie – stwierdza politolog. Przypomina, że w ciągu ostatniej dekady polskie PKB wzrosło o ponad połowę, a do kraju ściągnęły wielkie korporacje, jak IKEA, Volkswagen czy Amazon. Pomimo tych sukcesów Polacy wybrali „nowy kurs” i odsunęli od władzy rządzącą osiem lat Platformę Obywatelską, która „wypaliła się przez skandale i złą politykę” – tłumaczy CNN.

– Stanowisko premiera oficjalnie objęła Beata Szydło, ale obserwatorzy wskazują, że tak naprawdę rządzi Jarosław Kaczyński – stwierdza gospodarz programu. I przypomina, że lider PiS otwarcie wyrażał podziw dla premiera Węgier Viktora Orbána, który ogranicza wolność wypowiedzi i kontroluje prasę „żelazną ręką”.

– Jeśli Europa ma sobie poradzić z kryzysem imigracyjnym oraz agresją Rosji, potrzebuje stabilnej Polski do zwycięstwa w tych bitwach. Miejmy nadzieję, że w „klejnocie” Europy Środkowej zwycięży zdrowy rozsądek – kończy Zakaria.

Zobacz także

PiSIjarosławKaczyński

wyborcza.pl

 

Prezydent nie wykonuje wyroku. Rząd wstrzymuje publikację orzeczenia Trybunału

Ewa Siedlecka, 07.12.2015

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego obowiązuje od momentu ogłoszenia. Przyjęto, że „ogłoszeniem” jest druk sentencji w Dzienniku Ustaw. A o druku decyduje rząd.

Trybunał uznał, że prezydent miał obowiązek odebrać niezwłocznie przyrzeczenie od trzech sędziów wybranych legalnie przez Sejm zeszłej kadencji na miejsca, które zwolniły się w listopadzie. I że łamie ustawę, odmawiając odebrania przyrzeczenia. Trybunał podkreślił, że nawet bez zaprzysiężenia przez prezydenta sędziowie są prawomocnie wybrani, bo głowa państwa nie ma żadnej roli w procedurze wyboru. Są „sędziami w pełnym znaczeniu tego słowa”.

Tymczasem prezydent czwarty dzień ignoruje wyrok Trybunału. Nie zaprzysiągł sędziów, nie odniósł się do wyroku w orędziu wygłoszonym w czwartek wieczorem.

Marek Magierowski, rzecznik Andrzeja Dudy, tłumaczy, że prezydent zacznie analizować wyrok Trybunału, dopiero gdy zostanie on opublikowany w Dzienniku Ustaw.

Do niezwłocznego wykonania wyroku wezwał prezydenta prezes Trybunału Andrzej Rzepliński: – Ten wyrok stwierdza, że prezydent ma obowiązek zaprzysiąc trzech sędziów wybranych prawomocnie w październiku na miejsca, które zwolniły się w listopadzie. Moim zadaniem jest doprowadzenie do tego, by prezydent niezwłocznie ich zaprzysiągł – mówił „Wyborczej”.

Przewodniczący Rady Europy Thorbjorn Jagland na internetowej stronie RE oświadczył, że wyrok TK „we wszystkich swych aspektach musi teraz zostać wprowadzony w życie”. To znaczy, że Rada Europy obserwuje to, co się dzieje w Polsce wokół TK, i jest tym zaniepokojona.

Wyrok Trybunału obowiązuje od momentu ogłoszenia. Przyjęto, że „ogłoszeniem” jest druk sentencji w Dzienniku Ustaw. O tym decyduje rząd. Nieoficjalnie wiemy, że Rządowe Centrum Legislacji (RCL) otrzymało polecenie, by wstrzymywać druk wyroku.

Według konstytucji (art. 190 ust. 2) wyrok Trybunału musi ogłosić „niezwłocznie”. Wewnętrzne zasady RCL mówią, że to maksymalnie pięć do siedmiu dni od jego wydania. Tymczasem na stronie RCL nie ustalono nawet daty granicznej opublikowania zeszłotygodniowego wyroku TK. W ten sposób rząd chce uniemożliwić jego wejście w życie. – To złamanie art. 190 konstytucji – mówi prof. Andrzej Zoll.

Można się spodziewać, że podobnie będzie z wyrokiem, który za trzy dni Trybunał wyda w sprawie pisowskiej nowelizacji ustawy o Trybunale. Tam kluczową sprawą jest wybór nowego prezesa Trybunału. PO, a także rzecznik praw obywatelskich i pierwszy prezes Sądu Najwyższego w skargach do TK napisali, że złożenie z urzędu obecnego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego będzie sprzeczne z konstytucją. Gdyby Trybunał podzielił ich zdanie, rząd może udaremnić wejście w życie także tego wyroku. Musiałby to robić przez trzy miesiące, bo tyle czasu dała ustawa dotychczasowemu prezesowi i wiceprezesowi do zakończenia urzędowania.

Tymczasem wybrani przez Sejm i zaprzysiężeni przez prezydenta w nocy ze środy na czwartek sędziowie weszli następnego dnia do Trybunału w asyście BOR-u. Zapewne spodziewali się, że straż trybunalska ich nie wpuści. Problemu nie było: straż ich wpuściła, prezes Trybunału przydzielił im pokoje. Ich status nie jest jasny, więc – jak powiedział prezes Andrzej Rzepliński w sobotę „Wyborczej” – dopóki się nie wyjaśni, czy ich wybór nie nastąpił z naruszeniem prawa, nie będą mieli przydzielanych spraw. Chodzi o ochronę interesów stron, których sprawy mogliby sądzić.

W zeszłotygodniowym wyroku Trybunał uznał, że wybór sędziów musi się odbywać na mocy ustawy, a nie regulaminu Sejmu. Tymczasem nową piątkę Sejm wybrał wyłącznie na mocy regulaminu.

Jaki jest więc status sędziów wybranych w zeszłym tygodniu, Trybunał dopiero zbada. Platforma Obywatelska zapowiada zaskarżenie do Trybunału uchwał Sejmu.

Być może zaskarży też uchwalenie zmiany regulaminu Sejmu, która pozwoliła mu na natychmiastowy wybór nowych sędziów.

Zobacz także

prezydentNiewykonujeWyroku

pisowscySędziowie

wyborcza.pl