Hollande

 

Barbara Nowacka: lewica musi pokazać zbiór wartości, a nie ulegać postulatom antysystemowym

Waldemar Kowalski
09.06.2015
Barbara Nowacka wierzy, że lewica znajdzie się w Sejmie nowej kadencji.
Barbara Nowacka wierzy, że lewica znajdzie się w Sejmie nowej kadencji. • Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Polska lewica potrzebuje energicznego działania, ale – wbrew pozorom – przed jesiennymi wyborami nie wszystko stracone – mówi w „Bez autoryzacji” Barbara Nowacka z Twojego Ruchu. – Aby przekonać wyborców, trzeba pokazać konsekwentny zbiór wartości, a nie ulegać tylko i wyłącznie postulatom antysystemowym – podkreśla.

W czym tkwi problem polskiej lewicy? Obecnie, na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, jest w głębokim dołku…

Myślę, że za długo jako lewa strona sceny politycznej zajmowaliśmy się sobą. To dobry moment, aby zakończyć wreszcie wojnę domową, choć konsolidacja polskiej lewicy niekoniecznie musi mieć miejsce. Najważniejsze jest prawdziwe działanie programowe – według zasad w myśl maksymy: „wolność-równość-braterstwo”.

Jeśli się buduje lewicową alternatywę, musi być zachowana równowaga wolności do samostanowienia. Prawdziwe postulaty polskiej lewicy są związane z takimi hasłami jak m.in. praca dla młodych, godziwe emerytury, kwoty wolne od podatków, reforma służby zdrowia.

Proszę wyobrazić sobie czarny scenariusz dla SLD: partia nie wchodzi jesienią do Sejmu. Co się wtedy dzieje?

Myślę, że jednak dzisiejsze sondaże nie pokazują rzeczywistych preferencji polskiego społeczeństwa. Sądzę, że lewica będzie jednak w Sejmie reprezentowana, bo uważam, że powinno znaleźć się dla niej miejsce.

Aby przekonać wyborców, trzeba pokazać w konsekwentny zbiór wartości, a nie ulegać tylko i wyłącznie postulatom antysystemowym. Trzeba normalnie ze sobą rozmawiać, odzyskiwać zaufanie, rozmawiać o preferencjach i potrzebach Polaków. Jest wiec dla polskiej lewicy szansa.

Alternatywą dla SLD miał być Ruch Palikota…

Ugrupowanie istnieje od kilku lat, z czasem przekształcił się w Twój Ruch. Jednym z powodów rozpadu była nie do końca ukształtowana ideowość. Wiadomo przy tym, że pierwsze wejście do Sejmu przeważnie bywa trudne.

A jak Pani ocenia nowe propozycje na lewicy, takie jak Wolność i Równość profesorów Hartmana i Środy, czy chociażby Partia Razem, nazwaną „partią prekariuszy”?

Są ciekawe, ale np. inicjatywy dwojga profesorów to ruch, a nie partia. Z kolei Partia Razem to ruch młodych ludzi. Ale czy partia, która odnosi się wyłącznie do młodzieży, a nie do wszystkich wykluczonych grup Polaków, odniesie sukces?

Leszek Miller, lider nie tylko SLD, ale i człowiek nr 1 polskiej lewicy od lat, ogłosił ostatnio, że przestanie być przewodniczącym Sojuszu. Kto będzie nowym liderem ruchu lewicowego?

Jednym z problemów jest to, że często SLD utożsamiane jest z całą lewicą, podczas gdy po tej stronie sceny politycznej dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Naturalne jest jednak, że liderzy się pojawiają i znikają, często „tworzą się” w trakcie boju.

Celowo pytałem o nowego lidera, który pociągnie całą lewicę. Znajdzie się ktoś taki?

Ważną postacią jest przecież Robert Biedroń, obecny prezydent Słupska. Mam nadzieję, że gdy tylko skończy swoją misję, zaangażuje się w politykę krajową. Jest też Janusz Palikot, ciekawie, sprawnie, wręcz wizjonersko myślący polityk. Jest Anna Grodzka.

Jeśli będzie szansa na sensowny dialog, do głosu dojdą młodzi. Wszystko się zmienia, „starzy” prędzej czy później i tak będą ustępowali.

naTemat.pl

 

Twój Głos. Magdalena Ogórek odpowiada na Wasze pytania

Redakcja, 30.04.2015
http://www.gazeta.tv/plej/19,103087,17843222,video.html?embed=0&autoplay=1
Już wkrótce wybory prezydenckie. Warto wziąć w nich udział. I warto głosować świadomie. Dlatego w ramach akcji Gazeta.pl i MamPrawoWiedziec.pl zachęcaliśmy Was do zadawania pytań kandydatom. Na kilka z nich odpowiada dziś Magdalena Ogórek.

10 maja Polacy będą wybierać prezydenta. Być może masz już swojego kandydata, być może wciąż się wahasz albo w ogóle nie zamierzasz iść na wybory. Tak czy inaczej, chcemy pomóc Ci w podjęciu wyborczej decyzji. Jakakolwiek by ona była, niech będzie świadoma.

Dlatego wraz z MamPrawoWiedziec.pl zorganizowaliśmy akcję Twój Głos . Biorąc w niej udział, każdy miał szansę, by kandydaci usłyszeli jego pytanie.

W ramach akcji Twój Głos znani Polacy nagrali krótkie filmy ze swoimi pytaniami do kandydatów, poruszając ważne dla nich zagadnienia. Taką samą szansę daliśmy wszystkim internautom, którzy mogli nagrać krótki film z pytaniem do kandydatów. Wybraliśmy spośród nich te najciekawsze, najważniejsze i najbardziej kreatywne, po czym przekazaliśmy je kandydatom – oto pierwsza część odpowiedzi Magdaleny Ogórek na wybrane przez nią pytania. Już wkrótce będziemy publikować odpowiedzi kolejnych kandydatów.

TOK FM

Miller przegrupowuje siły. Końcówka kampanii Magdaleny Ogórek ma być mocna

Dominika Majewska
30.04.2015
Leszek Miller na finiszu kampanii prezydenckiej chce, żeby SLD było dla Magdaleny Ogórek mocnym wsparciem
Leszek Miller na finiszu kampanii prezydenckiej chce, żeby SLD było dla Magdaleny Ogórek mocnym wsparciem • Fot. Anna Krasko / Agencja Gazeta

Po tym jak kolejni politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej dystansowali się od kandydatury Magdaleny Ogórek na prezydenta, przyszła pora na zwarcie szeregów. Na ostatniej prostej w kampanii, partia Millera stanie murem za kandydatką „niezależną”, chociaż wielu polityków SLD zrobi to z zaciśniętymi ustami.

Ogórek osamotniona
Projekt wystawienia szerzej nieznanej kandydatki miał być strzałem w dziesiątkę i sposobem na odświeżenie wizerunku SLD. Zamiast celnego strzału, Leszek Miller pewnie już czuje, że uderzył raczej kulą w płot. W międzyczasie okazało się, że kandydatka zerwała się z lewicowej smyczy i ani myśli tańczyć, jak jej zagrają. Magdalena Ogórek na każdym kroku podkreśla swoją niezależność, a im więcej na lewicy pojawia się głosów krytyki, tym uparciej to robi.

Najbardziej specjalistce od kościoła oficjalnie oberwało się od Joanny SenyszynRyszarda Kalisza i Krzysztofa Gawkowskiego, którzy bez ogródek zarzucali kandydatce SLD koniunkturalizm, chęć zrobienia z kampanii trampoliny do kariery i furtki otwierającej drogę na salony. I chociaż Kalisz nie jest już członkiem SLD, to jego głos na lewicy jest nadal mocno słyszalny. Lista niezadowolonych jest jednak znacznie dłuższa, a w kuluarach głośno mówi się o tym, że Miller forsując taką kandydaturę, wbił gwóźdź do politycznej trumny Sojuszu.

Mobilizacja na finiszu
Już raz Leszek Miller dyscyplinował swoją „trzódkę” w sprawie podejścia do kandydatury Magdaleny Ogórek. Na jednej z konferencji zasugerował, że jeśli partia nie okaże jej wsparcia, on odwdzięczy się przy układaniu list w nadchodzących wyborach parlamentarnych, a ci, którzy otwarcie będą krytykować jego decyzję, wylądują poza burtą.

Wtedy widmo nie załapania się na listy wyborcze na chwilę przemówiło do wyobraźni polityków Sojuszu, ale szybko zapomnieli o entuzjazmie dla kandydatury Ogórek, spisując kampanię na straty.

Leszek Miller się jednak nie poddaje, może robi dobrą minę do złej gry, a może po raz kolejny odzywa się w nim polityczny fighter. W przededniu wyborów chce przystąpić do ofensywy na wszystkich frontach.

nadchodzących dniach zobaczymy nowy spot wyborczy Magdaleny Ogórek z prominentnymi politykami u boku, co świadczy o tym, że Miler ma jeszcze w Sojuszu trochę do powiedzenia. Posłowie z kolei zorganizują konferencję prasową, a sam Leszek Miller pojedzie walczyć o głosy w teren. Kandydatka na prezydenta też nie ma zamiaru zwalniać – będzie kontynuować spotkania z wyborcami i przypuści wyczekiwany od początku kampanii, szturm na stacje telewizyjne.

Szkoda, że wcześniej w szeregach SLD nie było tyle zapału, a ostatecznie kandydatura Magdaleny Ogórek nie jest niczym więcej, tylko szalonym eksperymentem lidera, którego zbytnia pewność siebie, tym razem wywiodła go prosto na manowce, daleko od Pałacu Prezydenckiego.

naTemat.pl

 

Wielki mały człowiek Francji

PARYŻ – Stereotypy narodowe trzymają się mocno, zwłaszcza jeśli osoby najbardziej wpływowe robią wszystko, żeby je uzasadnić. Spójrzmy choćby na Francję. Dla osób postronnych to kraj, w którym toleruje się pozamałżeńskie romanse przywódców politycznych, za to nie toleruje się koniecznych reform gospodarczych. Ale świat może wkrótce czekać niespodzianka – albo przynajmniej mocne zaskoczenie. Jeśli chodzi o romanse polityków, we Francji zapewne wszystko będzie po staremu, ale w kwestii reform czeka nas niedługo zmiana.

 

Prezydent François Hollande ogłosił pakiet posunięć, które w sumie mogą okazać się pokojową rewolucją: wielkimi przeprosinami ze światem przemysłu i biznesu, na które nie zdobył się nawet jego bardziej energiczny poprzednik Nicolas Sarkozy, mimo – a właściwie z powodu – swoich konserwatywnych poglądów.Realnemu obrazowi tych zmian zaszkodził jednak stereotyp ciągłości. Śmiała obietnica Hollande’a dotycząca 30 mld euro ulg podatkowych, które mają rozruszać gospodarkę, została przysłonięta – przynajmniej częściowo – przez sensacje o jego życiu prywatnym.Sondaże opinii publicznej po publikacji zdjęć francuskiego przywódcy siedzącego w kasku na skuterze za jednym z ochroniarzy, w drodze na spotkanie z aktorką, dowodzą, że Francuzi średnio się tym interesują. Ale rzeczywistość jest bardziej zniuansowana.

Francja nie jest moralnie poruszona tymi doniesieniami. Choć istnienie drugiej rodziny byłego prezydenta François Mitterranda była tajemnicą państwową, znaną jedynie garstce wybranych i chronioną przed społeczeństwem dzięki oddanym mediom, to kochanka prezydenta i jego córka wzięły udział w pogrzebie Mitterranda. Z kolei burzliwe życie prywatne Sarkozy’ego na początku prezydentury toczyło się przy otwartej kurtynie.

W przeciwieństwie do Brytyjczyków i Amerykanów mieszkańcy Francji mają mniejszą obsesję na punkcie seksu niż na punkcie skandali finansowych. Sondaże opinii publicznej ujawniają interesujący dualizm: Francuzi chcą  maksimum wolności w sferze prywatnej i jak największej ochrony w sferze publicznej. Dlatego nie krytykują Hollande’a na gruncie etyki, lecz raczej polityki. Prezydent „Wielkiego Narodu”, polityczny spadkobierca Króla Słońce i generała de Gaulle’a, wygłupił się: na skuterze wyglądał po prostu śmiesznie.

Victor Hugo ukuł określenie „mały Napoleon” opisujące Napoleona III. Czy Hollande, który w życiu publicznym i prywatnym wzoruje się na swym mentorze – pierwszym socjalistycznym prezydencie Francji – będzie kiedyś nazywany „małym Mitterrandem”?

Owszem, wodewil jest francuską specjalnością, podobnie jak bagietka, ser czy wino, ale nie przydaje dostojności i wiarygodności tej i tak już mocno niepopularnej prezydenturze. Hollande chciał być „normalnym prezydentem”. Na wykonanych z ukrycia zdjęciach w drodze na schadzkę przechodzi pod tym względem samego siebie. A francuscy satyrycy – a nawet politycy – szybko zaczęli drwić z jego słabości.

Prezydent Hollande być może zakochał się w innej kobiecie, to się zdarza. Ale jeśli tak, to sprawa wyszła na jaw w najgorszym momencie. Dokładnie wtedy, kiedy zamierzał wprowadzić kraj na nowy, śmiały i potrzebny kurs. Można żałować, że w zglobalizowanej epoce internetu zanikają granice między życiem prywatnym i publicznym, ale trzeba się do tego dostosować – a Hollande ewidentnie tego nie uczynił.

Oczywiście kluczowe pytanie brzmi: dlaczego prezydent Francji czekał aż półtora roku, by zrobić to, co należało, i pomóc francuskiej gospodarce poprzez obniżkę podatków, które zmniejszają konkurencyjność przedsiębiorstw znad Sekwany. Oficjalna odpowiedź brzmi: pogarszające się globalne warunki gospodarcze nie dały mu innego wyboru.

Dla części osób, w tym dla mnie, Hollande od początku był prawdziwym socjaldemokratą. Ale kampanię prowadził jako socjalista, a głębokie podziały w jego własnym obozie nie dały mu realnej większości w parlamencie, więc musiał trochę odczekać, by móc ujawnić swoje poparcie dla przemysłu (wciąż za to krytykuje sektor finansowy). Można to nazwać realizmem albo brakiem odwagi politycznej, ale straciliśmy półtora roku, co poważnie zaszkodziło Francji i jej gospodarce.

Teraz jednak nasz kraj może wreszcie zmierzać we właściwym kierunku. Ale prawdopodobnie z osłabionym prezydentem u steru. Hollande ma trzy lata, by udowodnić, że kierując się właściwymi ideami, jest w stanie zmienić wizerunek swój i Francji – o czym zaświadczą wyniki gospodarcze, jeśli nie jego osobiste zachowanie.

Dominiqe Moisi – specjalny doradca IFRI (Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) i wykładowca Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu – L’Institut d’études politiques de Paris (Sciences Po). Autor książki La géopolitique de l’émotion. Obecnie związany również z londyńską uczelnią królewską King’s College.

projectsyndicate.natemat.pl

Dodaj komentarz