Kibole

Atak na siedzibę Platformy Obywatelskiej. Policja zatrzymała napastnika

Tomasz Baliszewski
16.09.2014
Fot. Jacek Babiel / Agencja Gazeta

Recepcjonistka pracująca w warszawskiej siedziby Platformy Obywatelskiej została we wtorek zaatakowana przez 32-letniego mężczyznę. Napastnik, który posługiwał się ręcznym miotaczem gazu, został już zatrzymany.

– Do biura wszedł mężczyzna, we ręce miał ręczny miotacz gazu, skierował ten miotacz na recepcjonistkę, zaatakował ją – powiedziała „Rzeczpospolitej” Edyta Adaums z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Konrad Niklewicz, doradca sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, dodał w rozmowie ze stacją TVP Info, że „to był tchórzliwy atak na niewinną kobietę”. – Mężczyzna przyznał, że chciał zaatakować kogoś z PO – powiedział Niklewicz.

Napastnik został zatrzymany przez ochronę biura. Ta przekazała go policji. Ujęty mężczyzna mieszka poza Warszawą. Recepcjonistka została przewieziona do szpitala, gdzie przechodzi ogólne badania.

Do ataku doszło w głównej siedzibie PO, która znajduje się przy ulicy Wiejskiej.

źródło: „Rzeczpospolita”

natemat.pl

Świadek koronny obciąża kiboli. W poniedziałek czas na „Starucha”

Mariusz Jałoszewski, Piotr Machajski, 16.11.2013
Grupa Teddy Boys przed Pałacem Kultury w Warszawie. Należał do niej również Marek H. Dziś swoimi zeznaniami obciąża<br />
kilkudziesięciu dawnych kolegów Grupa Teddy Boys przed Pałacem Kultury w Warszawie. Należał do niej również Marek H. Dziś swoimi zeznaniami obciąża kilkudziesięciu dawnych kolegów
„Hanior” to przyjaciel warszawskich kiboli. Robił z nimi karierę w przestępczym półświatku. Ale zaczął sypać
Luty 2013 r. Jedna z warszawskich hal sportowych. Na parkiecie koszykarze Legii Warszawa podejmują Tur Bielsk Podlaski w meczu drugiej ligi. W dziewiątej minucie barczysty, krótko ostrzyżony mężczyzna wskakuje na trybuny.Intonuje, a wraz z nim kilkuset kibiców: „Wolność, wolność i swoboda. Niech żyje zabawa i Legia Warszawa”. Potem sięga po megafon. „Hanior cwel, aaaeeeaaaaeeeee” – niesie się po trybunach.

Tak wyglądał powrót „Starucha”, znanego na cały kraj lidera fanatycznych kibiców warszawskiej drużyny. Legia wygrywa. Piotr C., dawniej S. (po ślubie przyjął nazwisko żony), dzień wcześniej po wpłaceniu 80 tys. zł kaucji opuścił areszt śledczy, w którym przesiedział osiem miesięcy. Siedzieć poszedł właśnie za sprawą „Haniora”, czyli Marka H.

Prostytutka CBŚ

Motto z kibicowskiego forum: „Legionisto, skarżyć nie wolno, kapować nie wolno. Odegrać się wolno. Gdyby ktokolwiek z Was miał problemy z przyswojeniem sobie tej prostej, grzesiukowej prawdy, to niech ją sobie wbije do głowy raz na zawsze. Tu jest Łazienkowska 3 [stadion Legii] i najważniejsze zasady są najprostsze do bólu w swojej wymowie”.

Marek H. tej zasady sobie nie przyswoił. Jako pierwszy złamał zmowę milczenia i zaczął sypać kolegów. Dlatego nienawidzi go całe środowisko kibicowskie, a o zdradzie przypominają mu graffiti na murach w całej Warszawie: „ » Hanior «- cwel”, „ Prostytutka CBŚ. Cała Legia niech pamięta, żeby je… konfidenta!”. Trybuny na Legii ozdabia czasem transparent z jego twarzą i podpisem: „Uwaga, pedofil” albo „ » Hanior «pedał za koronę [status świadka koronnego] wszystkich sprzedał”.

W poniedziałek będzie zeznawał na procesie „Starucha”, którego prokuratura oskarża o handel amfetaminą. Kto wie, może gdyby go nie obciążył, do dziś w mediach byłoby o „Haniorze” cicho.

Procesowi będą towarzyszyć nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. W konwoju ze świadkiem będą antyterroryści z długą bronią, być może na czas jego przejazdu trzeba będzie zamknąć ulicę prowadzącą do sądu. Rozprawa odbędzie się w specjalnie zabezpieczonej sali. To wiemy tylko z przecieków, bo policja nie chce nawet pisnąć, jak się przygotowuje.

Z bramkarza kibol

Rok 1997 r. Marek H. mieszka w blokowisku na Tarchominie. Ma 16 lat. Ojciec, fachowiec, jeździ za granicę na budowy. Matka sprząta w placówkach dyplomatycznych.

Był dobrze zapowiadającym się piłkarzem. Stał na bramce znienawidzonej przez legionistów Polonii. Ale wziął udział w rozróbie. Trener widział, jak podpala własny stadion. Wyleciał.

– Marek nastolatek, pozbawiony kontroli rodziców zaczyna biegać po osiedlu. Poznaje osoby z mafii wołomińskiej. Zaczyna handlować narkotykami – opowiada prokurator.

Kradnie na potęgę. Włamuje się do mieszkań, także na swoim osiedlu. Nocami okrada pasażerów pociągów. W weekendy odreagowuje na stadionie. Z Polonii przenosi się na Legię. Tam poznał grupę pseudokibiców – Teddy Boys 95 to tzw. hoolsi. Jeżdżą na ustawki, demolują stadiony, biją się z policją. Część z nich należy do największych warszawskich grup przestępczych. Żyją z narkotyków i haraczy od agencji towarzyskich. „Haniorowi” imponują. Z grupą kilkunastu osiedlowych złodziei zakłada swoją grupę Turyści 97, ale szybko przyłączają się do Teddy Boysów.

Odlotowe orzeszki

„Hanior” awansuje w przestępczej hierarchii. Przyłącza się do gangu żoliborskiego tzw. grupy „Łańcucha”. Potem wiąże się z ludźmi, którzy później tworzyli słynny gang „Szkatuły”. Kariery jednak nie robi. W 2001 r. policja łapie go na brutalnej kradzieży torebki. Sąd jest surowy. Skazuje go na więzienie. Dostaje też wyrok za pobicie policjanta.

– Proces resocjalizacji był skuteczny – ironizuje śledczy. – Poznaje mnóstwo dziwnych osób, członków najważniejszych gangów. Otworzyły się nowe możliwości.

„Hanior” wchodzi w narkotyki. Skąd się one biorą w więzieniu? W paczkach żywnościowych. Do paczki orzeszków pistacjowych wchodzi 10-20 dekagramów. Rozłupuje się orzeszek, wsypuje do środka proszek i skleja. Z jednego orzeszka jest 100 zł.

Narkotyki wnoszą też więźniowie, którzy pracują poza więzieniem. Wrzucają je też koledzy. Dawki narkotyków oklejają plasteliną i przerzucają przez mur. Kulki wciąga się potem do celi przez okno za pomocą żyłki z haczykiem.

Na wolność wychodzi w 2008 r. Idzie do kumpli z Teddy Boysów. Przez ten czas awansowali w grupie „Szkatuły”. Poznaje „Belmondziaka”, przyrodniego brata „Szkatuły”, numer 1 na liście najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. Dostaje kontakty do pseudokibiców holenderskiego klubu Den Haag, z którym Legia ma „zgodę”.

Kupuje u nich głównie marihuanę. Ryzyko nie jest duże, bo dzięki strefie Schengen granice są otwarte. Do Holandii autostradą jadą dwa samochody. W pierwszym „Hanior” jako pilot, wyszukuje policji i niemieckich celników. Kilka kilometrów za nim jedzie furgonetka ze skrytkami. Oficjalnie wiezie legalnie kupione stare meble.

Robi nawet po dwa kursy w tygodniu. Za każdym razem przywozi ponad 20 kg. Dostawy idą w tony. Raz kierowca zasnął, samochód dachował. Obudzili się w niemieckim szpitalu. Wyszedł z urazem kręgosłupa, niedowładem ręki i niesprawną nogą.Jak się pęka

Wpadł w 2011 r. Policja osaczała go powoli. Drobni przestępcy za łagodniejszy wyrok mówią, że Marek H. robi w narkotykach. Policja namierza pierwszy transport z Holandii. Śledzą go od granicy i zdejmują w Warszawie. Jeden z kurierów idzie na współpracę. Po kilku miesiącach policjanci wyciągają H. z mieszkania. Grozi mu dziesięć lat więzienia. Po wypadku narzeka na zdrowie. Za chwilę narzeczona ma urodzić jego dziecko. Pęka. – Sam zaproponował nam współpracę – mówi śledczy.

Prokuratorzy dostają wiedzę o kilkuset przestępstwach, głównie narkotykowych. Wystarczy na dwa akty oskarżenia dla ok. 60 osób, które są już w sądzie. Dwa kolejne w przygotowaniu.

O „Staruchu” opowiada mimochodem. Twierdzi, że sprzedał mu kilogram amfetaminy, w planach była kolejna transakcja, ale ponoć to „Staruch” się rozmyślił. To jedyny dowód obciążający zapiewajłę Legii. Marcin S. ps. „Norweg” na ławie oskarżonych siedzi obok „Starucha”, miał pośredniczyć w tej transakcji. Zaprzecza.

– Ten wątek mogliśmy umorzyć z powodu niewystarczających dowodów. Ale dlaczego nie mamy wierzyć Markowi H.? Jego inne opowieści się potwierdziły. Obrona mówi, że o „Staruchu” było głośno w mediach i dlatego go obciążył. Po co miałby kłamać? „Staruch” to nie był dla niego ktoś – tłumaczy prokurator.

Wątek „Starucha” to jeden z wielu, ale najmocniej nagłośniony, bo przywódca „Żylety” został zatrzymany dziesięć dni przed rozpoczęciem Euro 2012.

Najważniejszy przeciw kibolom

Po złożeniu zeznań „Hanior” dostaje status świadka koronnego: nowe życie, policyjną ochronę. Wychodzi na wolność.

Prokurator: – Przeżywa to, co pokazują o nim na stadionach. Boi się tego środowiska. Wie, że kilku z tych, których wysłał za kratki, chętnie urwałoby mu głowę.

Od kilku miesięcy policja wozi go na procesy, w których świadczy przeciw dawnym kolegom. Jego zeznaniom towarzyszą emocje. Ktoś np. pokazuje mu gest podrzynania gardła. Nie zapadł jeszcze żaden wyrok. Nie wiadomo, jak zeznania Marka H. oceni sąd.

Zdaniem rozmówcy z prokuratury „Hanior” nie jest tak ważnym świadkiem koronnym jak „Masa”, dzięki któremu udało się rozbić mafię pruszkowską. – Ale jest w pierwszej dziesiątce. Na pewno jest najważniejszym świadkiem w środowisku pseudokibiców.

Pomówieni przez „Haniora” o przestępstwa wypierają się z nim znajomości. Mówią, że był narkomanem.

W poniedziałek stanie oko w oko ze „Staruchem” i „Norwegiem”. Ich obrońcy już ostrzą sobie zęby. Szykują długą listę pytań. – Nie sądzę, byśmy zakończyli na jednym terminie – zapowiada adwokat.

 

Wyborcza.pl

Dodaj komentarz