Hieny prawicowe nie chcą pochówku Jaruzelskego na Powązkach

Kontrowersje wokół miejsca pochówku generała Wojciecha Jaruzelskiego

IPN ma prawicowego szmergla. Nie zgadza się na pochowanie Wojciecha Jaruzelskiego na Powązkach w kwaterze I Armii WP, bo wg nich leży tam wielu bohaterów.

A kim jest Jaruzelski?

O tych bohaterach historia średnio będzie pamietać, o Jaruzelskim na pewno i to jako jednym z głównym postaci historii Polski XX wieku.

Szef IPN takie dyrdymały pieprzy:

Decydując o pochówkach na Powązkach Wojskowych, które są szczególnym cmentarzem, dokonujemy wyboru wartości, które są dla nas współcześnie ważne. To nie są wartości, które towarzyszyły generałowi Jaruzelskiemu przez większość jego życia.

Proszę, IPN chowa na Powązkach swoje wartości.

A ten IPN, z którym mamy do czynienia, wartości sprowadził do prawicowych smrodów.

Nawet po śmierci Jaruzelskiego chcą osądzać jego kości wg „wartości”.

Hieny prawicowe.

Mendowata niezalezna.pl oskarża

Czy Onet.pl i "Gazeta Wyborcza" rzeczywiście łamią ciszę wyborczą?

Portal tzw. „patriotów” – a na pewno idiotów – niezalezna.pl oskarża Onet i „Wyborczą” o prowadzenie agitacji w czasie ciszy wyborczej.

Onet dlatego, iż podał news o incydencie z Wicka. Jeden z członków tamtejszej komisji obwodowej próbował wrzucić do urny trzy karty do głosowania, bo chciał w ten sposób zagłosować za siebie, żonę i syna.

Na zdjęciu w Onecie widać numer jednego z komitetów wyborczych.

Kuriozalny zarzut dotyczy „Wyborczej”, która ponoć w tytule sugeruje, na kogo nie głosować. Wywiad z Markiem Kondratem zatytułowany jest: „Polska się zmienia z mendowatej na zachwycającą”.

Niezalezna wykryła, że agituje się, aby nie głosować na mendy, czyli na PiS.

No, pewnie, kto chciałby głosować na mendowatych polityków i partię.

Takie chore podejrzenia może mieć tylko mendowaty portal niezalezna.pl.

Eurowybory 2014 – Waldemar Kuczyński apeluje, aby nie spieprzyć

Waldemar Kuczyński 30 lat temu w przeddzień eurowyborów 1984 dla francuskiego „Le Monde” pisał (jak daleko od tamtych wrednych czasów zaszliśmy; to warto sobie uświadamiać):

WALDEMAR KUCZYŃSKI w roku 1984 we francuskim „Le Monde”:

Pochodzę ze świata zamkniętego granicami, które przypominają do złudzenia ogrodzenie więzienne. Dużo ludzi przejeżdża dziś te granice legalnie, ale sporo ucieka przez nie, ryzykując życie, tak jak zbieg z więzienia. Czterysta milionów Europejczyków wolnych i ponad sto (a jak doliczyć Rosjan, to prawie trzysta) milionów Europejczyków uwięzionych – taki jest najważniejszy rys naszego kontynentu.

Tych z krańców dzieli niedługa podróż samolotem. Tyle, żeby zjeść obiad, wypić kawę i porozmawiać z sąsiadem o pogodzie. Tych przy granicach paręset metrów.

Lecz dla większości ludzi po tamtej stronie to tyle, co życie, bo albo nigdy nie odbędą tej podróży, albo muszą postawić życie na szali, by te paręset metrów przebyć.

Jesteście więc od nas straszliwie daleko, ale równocześnie bardzo blisko, bo w myślach i tęsknotach. Chociaż oderwani od Europy wolnej, uważamy ją jednak także za naszą. Mamy o niej żywe wyobrażenia, nawet jeśli nigdy nie postawiliśmy tu stopy. Czasami są to wyobrażenia zbyt różowe, gdy mowa na przykład o materialnym poziomie życia. Czasami czarne, gdy mowa o ideowym rozbrojeniu waszej Europy, o osłabieniu woli bronienia wartości zachodniej cywilizacji. Mamy też o was sporo wiedzy, być może więcej, niż ma tutejszy przeciętny człowiek o naszej Europie. To jest wytłumaczalne.

Wy nam jesteście potrzebni, a zarazem wy bez nas nieźle dajecie sobie radę. Gorzka to prawda, a na prawdę nie ma rady. Przejmujemy się losami Europy wolnej. Nie tyle ze względów altruistycznych, ile egoistycznych, naszych własnych. To też przecież zrozumiałe. Dlatego zagrożenia ustawiamy często w innej kolejności niż wy.

Jesteśmy mało wrażliwi na to, co dzieje się między wami a waszym wielkim sojusznikiem zza Atlantyku. Nie przeraża nas ekspansja cywilizacyjnych wzorców największej demokracji świata. Nie rozumiemy antyamerykanizmu, raczej go odrzucamy, uważamy za niebezpieczny dla Europy, choć nie ma to nic wspólnego z życzeniem, by skryła się ona w cieniu wuja Sama. Czasami ten namiętny antyamerykanizm jawi się nam jako niesprawiedliwość wobec kraju, który dokonał największego wysiłku, by przywrócić Europie Zachodniej wolność (szkoda, że nie nam). A także wobec kraju, którego obywatel dał swe nazwisko wielkiemu planowi dźwignięcia Europy (szkoda, że nie nas) ze zniszczeń wojennych. Tak to widać na przykład znad Wisły.

Widać też wyraźnie, wyraziściej niż stąd, że głównym zagrożeniem dla świata waszego jest nasz świat. Pasożytniczy i ekspansjonistyczny zarazem. Popatrzcie na listę naukowych odkryć drugiej połowy XX w., jak ubogi jest w nią wkład komunizmu. A ten, co jest, ma prawie w całości coś wspólnego z zapachem prochu. I popatrzcie na mapę polityczną świata na przykład ostatnich trzydziestu lat. Ile na niej przybyło granic z czerwonym drutem kolczastym!

Często słychać, że my stamtąd jesteśmy nieobiektywni, że mamy uraz do czerwonego koloru. Oczywiście, że go mamy. Tak jak ma uraz do rozpalonej płyty człowiek, który jej dotknął. Lecz kto lepiej zna prawdę o niej? On, który doświadczył jej właściwości, czy ten, który z daleka obserwuje jej czerwień? Myślimy o waszej Europie, rozmawiamy o niej w domach, chcemy jej siły i wielkości. Dlatego że jesteście nam bardzo potrzebni. Silni, prosperujący i wolni jesteście dla ludzi stamtąd nadzieją, że przyszły świat nie musi być poszatkowany zasiekami i wieżami strażniczymi (od Rosjan oddzielają nas takie same jak Niemców wschodnich od zachodnich), że jest ciągle szansa, by ich ubywało i by kiedyś znikły z naszych granic. Jesteście dla nas żywym przykładem lepszego porządku, nawet z waszymi bezrobotnymi. Jesteście więc czymś bardzo ważnym, co zapobiega utrwaleniu w umysłach Europejczyków uwięzionych zrezygnowanego przekonania, że świat odrutowany jest naturalnym środowiskiem życia ludzi.

Jesteście też dla nas wsparciem, a w każdym razie chcielibyśmy, abyście nim byli. Człowiek w Europie Wschodniej jest w szczególny sposób samotny, naznaczony dotkliwym poczuciem opuszczenia. Może inaczej jest w Polsce, gdzie „Solidarność” ludzi połączyła, a stan wojenny nie zdołał ich znowu rozproszkować na jednostki. Lecz normą jest samotność. Nie taki zwykły brak bliskich wokół siebie, lecz samotność wobec ogromnej machiny państwowej, która jest wszędzie. Może zaatakować z każdej strony, odebrać wszystko, w niektórych krajach nawet własne dzieci. Nie ma przed nią żadnych środków obrony.

Wy możecie takim być. Wasz głos, wasze świadectwo, że te miliony ludzi na wschód od muru berlińskiego to są ciągle członkowie europejskiej społeczności. Nie to jest najważniejsze, czy nasi władcy wezmą pod uwagę wasze opinie, choć czasem się z nimi liczą. Wasz głos, wasza pamięć mają znaczenie dla nas, choćby nie dawały żadnych skutków praktycznych. Są wsparciem, które ludzi tam ośmiela, umacnia w ich własnym pragnieniu, by uczłowieczyć świat, w którym żyją.

Wasz głos w naszych sprawach to także wasza obecność w tamtej części pojałtańskiej Europy – u boku ludów, a nie władców. Nie wiadomo, ile czasu przyjdzie nam, Europejczykom ze Wschodu, żyć bez wolności, która dla nas nie jest ideałem abstrakcyjnym, ale warunkiem, by żyć normalnie.

Lecz jeśli kiedyś tamta część kontynentu zacznie żyć normalnie, to nie wskutek reform oświeconych totalitarystów, lecz przez napór ludów. Waszej jedności, potęgi gospodarczej i obronnej oraz waszego przywiązania do całej Europy wolnej od murów i drutów – tego pragnęlibyśmy my, którzy nie będziemy wybierać posłów do Parlamentu Europejskiego. Mając jednak zarazem nadzieję, że wybierzecie takich, którzy przybliżą nas choćby o maleńki krok do chwili, gdy razem będziemy wybierać parlament całej Europy.

„Le Monde”, 16 czerwca 1984

Dzisiaj Kuczyński dodaje:

Kiedy pisałem ten tekst, byłem emigrantem, gościem Republiki Francuskiej, niepodległego kraju wolnych ludzi, współtworzących wtedy Europejską Wspólnotę Gospodarczą, poprzedniczkę Unii Europejskiej. Pisałem u progu wyborów do Parlamentu Europejskiego, zazdroszcząc ich Francuzom i marząc, byśmy i my, Polacy, wschodni Europejczycy uwięzieni za murem berlińskim, kiedyś do nich poszli. To marzenie bardzo wielu z nas – niewyobrażalne wtedy, by mogło się ziścić – spełniło się!

Nie spieprzmy go, zostając w domach! Nie spieprzmy także 25 maja 2014 roku dając szansę wrogom Unii w Polsce, wykwitowi niewyobrażalnej po naszych doświadczeniach głupoty!!

Źródło: Facebook

Kaczyński tuczy się na pożyczkach, których nie ujmuje w oświadczeniu podatkowym

Prawo i sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego nie dotyczy, bo on jest prezesem Prawa i Sprawiedliwości.

Pokurcz zaciąga pożyczkę w SKOK-u i od osoby prywatnej, nie ujmuje tego w oświadczeniu majątkowym. Suma 230 tys. zł wydaje się być niewielka, ale ten człowieczek nie zarobił w uczciwy sposób, ani rękami, ani umysłem ani grosza. Wozi się w polityce na nienawiści, resentymencie i odwoływaniu się do niekompetencji innych i  jakie sam posiada.

Do pożyczek Kaczyńskiego doszedł „Newsweek”. A ile takiej kasy Kaczyński bierze bez pokwitowania z kasy PiS i spółek związanych z tą partią?

Tego nikt nie wie. Fiskus powinien prześwietlić wydatki fajtłapy, tak rąbnąć go po podatkowych nerkach, że Kaczyński winien sikać na czerwono z bankructwa.

To najdroższy kurdupel w dziejach Polski. Ochrona tego łajzy kosztuje 1,8 mln zł rocznie. Objazdy za powodzią w ostatnich dniach to też koszt, który powinien być przeznaczony na leczenie paranoika.

Kto tę plagę zesłał na Polskę? Jaki Rusek, jaki Kreml, aby męczył swoją osobą?

Bp Polak, nowy prymas Polski, w stajni Augiasza

Biskup Wojciech Polak, nowy prymas Polski

 

Polski Kościół katolicki ma nowego prymasa, bp. Wojciecha Polaka.

Co to zmienia w kraju? Nic. Kościół nie ma takiego znaczenia, jak niegdyś. Choć niektórzy – jak szef KEP abp Stanisław Gądecki – chcieliby nadać mu rangę duszy państwa, czyli wprowadzić coś w rodzaju teokracji.

W dzisiejszym świecie to nie jest możliwe, a przynajmniej w Polsce osadzonej w cywilizacji zachodniej i UE.

Polak był najmłodszym biskupem w Kościele, gdy go wyświęcano.  Uchodzi za liberała.

Pierwszy hierarcha Kk, który przeprosił za pedofilię kleru. W tym czasie gdy Polaka przepraszał, abp Józef Michalik pieprzył o lgnięciu dziecka do kapłana.

Bp Polak będzie miał ciężkie zadanie (niewykonalne), aby poprawić wizerunek Kk, bo polski Kościół to stajnia Augiasza.

Liberalne media miały do bp. Polaka najmniej zastrzeżeń. Czy tak dalej będzie? Czy nie ulegnie skamielinie pozostałych hierarchów? Zobaczymy.

Kaczyński – powodziowy pajac, który skończy w rynsztoku

Marek Migalski – pamiętacie takie nazwisko? Jeszcze się w pamięci kołacze, jednak coraz słabiej. Ostatnio napisał książkę o legalnej korupcji w Parlamencie Europejskim, jak to za kadencję można wyciągnąć kilka milionów, trzeba się przy korupcji „napracować”.

Do niedawna Migalski pajacem nazywał Donalda Tuska, jak był w PiS. Po wypadnięciu z tej partii, jakoś ten pajac w stosunku do Kaczyńskiego nie przechodził mu przez usta.

Ale przeszedł. Nareszcie: Kaczyński pajac.

Odnotowuję to. Też Kaczyńskiego uważam za pajaca. Nie startuję w wyborach, a Migalski startuje, Polska Razem kiepsko stoi w sondażach, raczej nie mają szans załapać się do Parlamentu Europejskiego, więc już można nazywać kogo popadnie pajacem.

I padł ten pajac na Kaczyńskiego. Myśl nie jest odkrywcza. Kaczyński każdemu rozważnemu człowiekowi kojarzy się z pajacem.

Tusk wczoraj w związku z zagrożeniem powodziowym postawił służby ratunkowe w tryb zarządzania kryzysowego.

Co robi dzisiaj Kaczyński? Skoro świt zapieprza w teren zagrożony powodzią, aby orzec: wina Tuska.

Zawiódł się pajac, bo do powodzi nie doszło. I tak został ten pajac deszczowym, bądź powodziowym pajacem.

A Migalski, który owo pajacowanie komentuje dla „Rzeczpospolitej”, zostanie tylko pajacykiem, który nie dostanie się do Parlamentu Europejskiego.

Takie to pajace robią politykę w kraju. Pajace deszczowe, powodziowe. Pajacyki w rynsztoku.

Embedded image permalink

Abp. Gądeckiemu marzy się teokracja, Kościół jako dusza państwa

Abp Gądecki sprzeciwia się rozdziałowi Kościoła i państwa. Kościół ma być duszą państwa ? mówi biskup poznański. Dusza, zgodnie z tradycją, jest organem sterującym, zarządzającym całością organizmu, a więc jej władza sięga głęboko, przenika całość jestestwa

Tadeusz Bartoś w „Wyborczej” analizuje słowa nowego szefa KEP abp. Stanisława Gądeckiego:

Państwo i Kościół nie są tylko instytucjami żyjącymi obok siebie swoim własnym autonomicznym życiem. To są dwie instytucje zdane na siebie. I to zdane na podobieństwo ciała i duszy. Kościół, jeśli jest autentyczny, powinien być duszą państwa. Bez duchowych wartości, jakie przynosi Kościół, ciało państwa obumiera.

To jest nowa filozofia Kościoła – tradycjonalistyczna. Nawet nie konserwatywna.

Kościół chce w naszych sprawach być prokuratorem i sędzią. Oskarżać – jeżeli mu się coś nie podoba. I sądzić – oczywiście ku swojej chwale.

Gądecki mówiąc o duszy, jako Kościele w stosunku do państwa, czyni władze świeckie marionetkami, a społeczeństwo poddanymi Kościoła.

Ten tradycjonalizm to głębokie Średniowiecze. Kościół nie kryje swojej żądzy, aby rządzić państwem-marionetką.

Gądecki i pozostali hierarchowie mają już opracowany plan, czekają na siły polityczne, które go przyjmą. A takimi siłami politycznymi jest PiS i Jarosław Kaczyński.

Teokracja marzy się Kaczyńskiemu i Kościołowi.

Pawłowicz: nie tylko durne babsko, ale łajza

Z profilu Moniki Olejnik

Monika Olejnik nazwała Krystynę Pawłowicz po prostu: durne babsko.

Ta ludzka niedoróbka na nic więcej nie zasługuje. Olejnik na swoim profilu na Facebooku napisała:

Ciekawe, czy Pawłowicz wie, że Bartoszewski był więźniem Auschwitz i więźniem politycznym w komunie? Durne babsko.

Pawłowicz w kanale Superstacji skomentowała udział Władysława Bartoszewskiego w spocie PO:

Bartoszewski to pastuch słabej klasy. Niech się schowa i nas nie poucza. Tak mi się wydaje, że osoby w starszym wieku powinny dać sobie spokój. Nie obrażać Polaków, nie wyzywać, język opanować.

Takie niedoróbki jak Pawłowicz zaśmiecają przestrzeń publiczną. Łajza babsko.

Tęcza nie dla kretynów

Tęcza na pl. Zbawiciela tuż przed spaleniem jej przez uczestników Marszu Niepodległości 11 listopada

61% warszawiaków dobrze ocenia obecność tęczy na Placu Zbawiciela, a trzykrotnie mniej, że to złe.

Im młodszy warszawiak, tym przyjaźniej nastawiony do tęczy. Tak samo lepiej oceniają tęczę wykształceni, niewierzący, obojętni religijnie.

Wreszcie tęczę lepiej oceniają kobiety niż mężczyźni. W tęczy warszawiacy dopatrują się znaczenia radości (74 proc. wskazań), tolerancji (63 proc.) czy po prostu „tęczy, takiej jak na niebie” (64 proc.) jak z wierszyka Konopnickiej: „A kto ciebie, śliczna tęczo, siedmiobarwny pasie, wymalował na tej chmurce jakby na atłasie?”.

Nie wiedzieć czemu tęczy przypisano symbol LGBT, bo zamiast 7. barw doliczono się 6. I tak już zostało. Tęcza została obiektem piromańskich idei, wszelakich nacjonalizmów i pisizmów.

Znamienne, iż gdy tęcza płonęła w ubiegłym roku, na blogu pewnego posła PiS pojawił się wpis:

„Płonie pedalska tęcza. Ciekawe, ile jeszcze kasy wyda bufetowa [chodziło mu o prezydent Warszawy, Hannę Gronkiewicz-Waltz] na jej renowacje, zanim zdecyduje się ją usunąć”.

Dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, który tęczę zamówił skomentował:

„Panie pośle, pan jest kretynem”.

Otóż to, tęcza jest nie dla kretynów, a dla ludzi wolnych, radosnych, tolerancyjnych. Jest dla piękna. A nie dla szajsu z PiS.

Wybory na Śląsku: wygrywa Platforma i Jerzy Buzek

Na blogu Wybory na Śląsku przeprowadzono solidną analizę najnowszych badań sondażowych.

Do analizy wykorzystano rezultaty ankiet przeprowadzonych wśród 853 mieszkańców woj. śląskiego (z łącznej grupy 3 055 respondentów), którzy zadeklarowali, że „na pewno wezmą udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego”. Grupa ta stanowiła 27,92% całej próby. Gdy ankieter na pytanie „Czy weźmie Pan/Pani udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego” otrzymywał odpowiedź „Na pewno nie wezmę udziału”, „raczej nie wezmę udziału”, „jeszcze nie zdecydowałem/am / nie wiem”, „może wezmę udział” – kończył prowadzenie ankiety (łącznie było to 2 022 ankiet).

Wyniki wyglądają następująco:

Preferencje partyjne respondentów

Preferencje respondentów w głosowaniu na „jedynki” list wyborczych.