Adamek i Ziobro – pokrętni katolicy

Zbigniew Ziobro – pokręcony katolik z nożem w zębach w stosunku do tych, co nie z jego grajdołu

 

Zbigniew Ziobro to świetny przykład pokręcenia. Szeryf IV RP (polityk pokraczny, niedouczony i niekompetentny) z góry wydaje wyroki na każdego, kto nie z jego politycznego grajdołka.

Za wykroczenia i przestępstwa ścigałby z surowością, najchętniej sam wydawał wyroki, a byłyby one ocierające się o absurd.

Zdałby egzamin na stalinistę i orzeczenia: dożywocia, ewentualnie kary śmierci. Polityk z nożem w zębach.

Partyjka, której już po wyborach nie będzie – nie przekroczy progu 5% – przygarnęła Tomasza Adamka (z namaszczenia Rydzyka), a ten okazał się człowiekiem z brudem za paznokciami.

Miał być celebrytą, który wyniesie w sondażach, okazuje się obciążeniem. Ziobro standardy noża w zębach musi obniżyć, bo Adamek z jego katolickiego grajdołka:

Może nie mieliśmy czasu porozmawiać o wszystkich zdarzeniach z jego przeszłości, również o tym zdarzeniu. Ważne jest to, że Tomasz Adamek sam wezwał policję, nie uciekł, jak to się często zdarza w Polsce. Za powyższy fakt przeprosił i być może – wbrew temu, co piszą media – nie przekroczył dopuszczalnego stężenia alkoholu we krwi.

Standard dla swoich nie obowiązuje, a innych – do aresztu wydobywczego. To myślenie takich pokręconych katolików, jak Ziobro i Adamek:

Sprawa nie jest jasna, a to, co dzisiaj się dzieje wobec Tomasza Adamka, niewątpliwie jest nagonką.

Myślenie Ziobry: ścigać to my, nie nas.

Ziobro i jego katoliccy kolesie zaliczą wypad z polityki. Nie tylko z powodu pokrętności, przede wszystkim – niekompetencji. Do politycznego dołka! – skąd nigdy nie powinien wyleźć ten niezguła.

Adamka szkoda, mógł się jednak nie pchać na polityczny afisz.

Opcją niemiecką w Tuska – „Wprost” nie wprost, sugeruje

Po dwudziestu latach od rozwiązania Kongresu Liberalno-Demokratycznego Paweł Piskorski, który do tej niewielkiej partii „gdańskich liberałów” należał, przypomniał sobie nagle, że była finansowana przez Wehrmacht, przepraszam: przez chadecką CDU.

A dlaczego sobie przypomniał? Ano dlatego, że kandyduje do Parlamentu Europejskiego, a pies z kulawą nogą na niego nie zagłosuje. Szuka jakiegoś cudownego rozwiązania.

I z tym cudem pamięci Piskorski poleciał do „Wprost”. Wysłuchali go, spisali, jakaś książka ma wyjść, a „Wprost” publikuje jej fragmenty. Z okładki tygodnik krzyczy, że Tusk brał szmal z Wehrmachtu, przepraszam: od CDU.

„Opcja niemiecka” raz zadziałała ze słynnym „dziadkiem z Wehrmachtu” – wymyślonym przez Jacka Kurskiego.

W materiale we „Wprost” nie jest z tym szmalem z CDU powiedziane wprost. We „Wprost” nie piszą wprost, sugerują.

Ważne jest wrażenie, a może g*wno się przyczepi. Treść na okładce jest mocno podkręcona, bo wewnątrz tygodnika materiał jest rzadki. To zwykła biegunka „Wprost”, w redakcji smród, bo spada nakład, coraz mniej chce wypociny czytać. Na Twitterze rewelacje „opcji niemieckiej” zostały zrecenzowane.

Rydzyka technologia przepychania swoich ludzi do Parlamentu Europejskiego

O. Rydzyk ma kilku swoich ludzi na listach PiS i Solidarnej Polski do Parlamentu Europejskiego. Na listach PiS nie są to jedynki, pośledniejsze miejsca.

Ale Rydzyk ich przepcha po „złote runo” w Brukseli. Ma wprawę. Inni kandydaci PiS mają na razie zamknięte podwoje Radia Maryja i TV Trwam.

Technologia promocji rydzykowców wygląda następująco:

W studiu Trwam siedzą faworyci redemptorysty Stanisław Ożóg (nr 3 na Podkarpaciu) i Mirosław Piotrowski (nr 2 w Lublinie).

Dzwoni Rydzyk, alleluja, te jego duperele i wali prosto z mostu:

Mam nadzieję, że ludzie zapamiętają tę trójkę i skreślą ją 25 maja, nie mówiąc już o prof. Piotrowskim, który ma drugie miejsce.

Rydzyk apeluje:

Idźcie i mówcie innym, kogo wybierać. I niekoniecznie tych z pierwszego miejsca.

Janusz Wojciechowski (bloger Naszego Dziennika, Onetu, Salon24 – wszędzie notki mają kalumnie tej samej treści) u Rydzyka ma stałą melodię, np:

Nie daję złamanego grosza na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, bo pieniądze idą na wykup niechodliwego sprzętu medycznego zalegającego w magazynach firm go produkujących.

Kłopot jest z kandydatami Solidarnej Polski. Nie wiadomo, czy w ogóle przekroczą próg wyborczy. Beata Kempa siedzi na okrągło w imperium Rydzyka, można podejrzewać, iż od grzania siedzeń w studiach zalęgły się jej mendy. A bokser Tomasz Adamek dostanie się też tylko pod warunkiem spełnienia tego wymogu ordynacji wyborczej.

Wszyscy wspomniani kandydaci i inni (na listach PiS ok. 5-6) reprezentują ten sam typ marnej konduity moralnej. Zero wiedzy i kompetencji, ogromne ambicje finansowe, aby rżnąć innych.

Jan Paweł II jak Antoni Macierewicz

Tomasz Sakiewicz przy kanonizacji Jana Pawła II dostrzega tylko jeden biznes: smoleński.

Na niezalezna.pl zadaje pytanie i odpowiada jedną formułką obowiązującą tzw. patriotów.

Co by było, gdy JP II żył?

Byłby z nami w cierpieniu, żałobie i walce o wyjaśnienie tej tragedii.

Jan Paweł II jak Antoni Macierewicz.

Tego jeszcze nie było.

Tak ten niewydarzony „Polak” – bez cudzysłowu Sakiewicz jako Polak w naturze nie występuje – zna też odpowiedź, co by było na kolejne pytanie.

Co by było, gdyby żył Lech Kaczyński?

Wyjaśniałby katastrofę smoleńską.

I tak sepleni bez ładu i składu ten idiota przestrzeni medialnej.

Euforia PiS po przegranej?

Do bardzo ciekawej uwagi, wręcz fundamentalnej, dochodzi Stanisław Tym w „Polityce”:

Oczyma wyobraźni widzę tę radość, gdy okaże się, że wygrali wybory do europarlamentu. Jednak jeszcze większą radość, po prostu euforyczną, widzę w szeregach PiS, gdy się dowiedzą, że przegrali. Bo będzie to znaczyło tylko jedno: wyniki wyborów zostały sfałszowane.

Czy nie chodzi o to, a powiedział nie kończąc myśl szef sztabu wyborczego PiS, Andrzej Duda, gdy Kaczyński nie uzna wyników wyborów:

 To będzie bardzo zły sygnał, jeżeli chodzi o to, jaki jest stan demokracji w naszym kraju. Wtedy będziemy się zastanawiać, co z tym robić dalej.

Nie uzna Kaczyński:

a) bo przegrał,

b) bo ma alternatywę.

A tą alternatywą jest przewracanie porządku w kraju skuteczniej niż do tej pory. Czy alternatywne liczenie głosów nie jest przygotowaniem do zamachu stanu?

Kaczyński Polskę ma gdzieś, dla niego liczy się władza – w jakikolwiek sposób osiągnięta.

Waszczykowski (PiS) obciąża Tuska brakiem tarczy antyrakietowej w Polsce

Witold Waszczykowski obciąża premiera Donald Tuska tym, że nie ratyfikował umowy z 2008 roku, jaką pisowiec wynegocjował z Amerykanami na postawienie amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Redzikowie pod Słupskiem.

Jak to pisowiec, liczy na krótką pamięć Polaków. Barack Obama zastosował politykę resetu w stosunkach z Rosją. W wyniku tego padła tarcza. Nie ratyfikuje się martwej umowy.

Waszczykowski negocjował z Amerykanami, bo w takiej sytuacji nie wymienia się negocjatora w trakcie rozmów. Już wówczas zachowywał się nieprofesjonalnie w kontaktach z Amerykanami. A to najlepsze siły fachowe PiS.

Jedna tarcza nas nie obroni, gdyby miało dojść do konfliktu. Takich tarcz trzeba dużo więcej. W dzisiejszej sytuacji musimy liczyć na sojuszników. Pytanie: czy będą chcieli umierać za Warszawę?

Szkoda, że pisowiec nie dodał, że gdyby żył Lech Kaczyński, Rosja bałaby się zająć Krym.

Bajdurzą w mediach tacy goście, jak Waszczykowski. Sprawa tarczy jest o wiele bardziej skomplikowana. Chciejstwo polskiej strony niczego nie wniesie. Do negocjacji Waszczykowski najmniej się nadaje, fatalny polityk i głupkowaty, jak całe PiS.

Smoleńsk: raport archeologów nie potwierdza bredni Macierewicza

Nie wytrzymał archeolog Marcin Michalski, który badał teren miejsca katastrofy pod Smoleńskiem. Opublikował artykuł na stronach zespołu ds. odkłamywania bredni Macierewicza.

„Jako uczestnik >>Prospekcji terenowej miejsca katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem z użyciem metod stosowanych w archeologii<<, wyrażam zdecydowany sprzeciw wobec stronniczego przedstawiania uzyskanych wyników badań archeologicznych i wykorzystywania ich do prób wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej”.

Archeolog pisze, iż przed brzozą nie znaleziono żadnych szczątków tupolewa. Koncentracja złomu jest w miejscu zderzenia samolotu z ziemią i na zachód za brzozą, który był kierunkiem lotu.

Tyle. Na tym powinna kończyć się sprawa katastrofy. Tupolew pieprznął w ziemię, bo prezydent Lech Kaczyński usiłował wylądować za wszelką cenę, a jego zamiary realizowali piloci. Nie udało się i wszyscy poszli do piachu.

Macierewicz snuje 102. teorię zamachową. W najnowszym bestsellerze „4. lata po Smoleńsku” wybuch umiejscowił w salonce prezydenckiej. A jakże – działa to na wyobraźnie tzw. patriotów.

Dowody na najnowszą rewelację wiceszef PiS miał przekazać prokuraturze. Ale nie przekazał.

Cała Polska zmaga się z bredniami Macierewicza. Tak jak zmaga się z polityczną brednią krasnalem Kaczyńskim. Nieszczęścia ludzkie, które unieszczęśliwiają Polskę. Tragiczne postaci, tak jak tragicznym był Lech Kaczyński – de facto samobójca.

PiS – ulubione zajęcie: opluskwianie

Jarosław Kaczyński ma kaznodzieję na swoją miarę: ks. Małkowskiego. Klecha walnie przemówienie patriotyczne na ambonie – ludzie wyłażą mu z kościoła.

Istnieje obawa, że prezes PiS dojdzie do władzy – młodzi ludzie uciekają z Polski.

W tym jest jednak przemyślana strategia. Kaczyński chce zarządzać tymi, którzy zostają. To ludzie słabego charakteru i umysłu.

Wódz ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu i taką armię patriotów, którzy na widok obcych paskudzą w spodnie.

Stanisław Tym w nowej „Polityce” uspokaja. Kaczyński nie chce zwyciężyć. Uff… Bo nie potrafi rządzić i z kim utworzyłby koalicję? Z nikim.

Chce dla PiS drugiego miejsca. Synekur dla podwładnych w Sejmie, ochrony dla swojego tchórzliwego tyłka za 1,2 mln zł rocznie.

Bo wygrywając wybory, PiS musiałby szukać koalicjanta. Komu to potrzebne? Na pewno nie PiS. Świetnie jest móc opluskwiać każdego bez konsekwencji i mówić, jak należy rządzić.

Kaczyński kocha opluskwiać, a jego podwładni jeszcze bardziej. Pluskwa do pluskwy – pluskwowisko – takie żerowisko jest w PiS.

Stanisław Tym jedną z takich postaci z pluskwowiska Kaczyńskiego zapytał o zdrowie. Ryszard Czarnecki bowiem o egzorcyzmach ks. Małkowskiego powiedział, „że… nie można skreślać księży, których działania są motywowane patriotyzmem”. Tym:

Ideologiczna tandeta egzorcyzmów nagle zyskuje rangę patriotycznego uniesienia? Czy pan się dobrze czuje?

Tym rozgniata te insekty żerujące na Polsce w drobiazgi. Tylko sok z nich cieknie. Sok z pluskwy.

Karpiniuk wykrzyczał swój protest w twarz Kaczyńskiemu

Marek Karpiniuk, ojciec Sebastiana, który zginął w katastrofie smoleńskiej, wykrzyczał w liście do Jarosława Kaczyńskiego swój protest: dosyć tej jazdy na trupach, wampiry PiS.

Tłumaczył w programie „Tomasz Lis na żywo”:

Ten list to jest krzyk emocjonalny, żeby w reklamach kampanii wyborczej nie wmontowywać katastrofy. Dla bliskich jest to po prostu nie do przyjęcia. Napisałem ten list sam, nikt mnie nie motywował. Pomógł trochę kolega, żeby to miało formułę bardziej stylistyczną, bo gdybym miał to wykrzyczeć w cztery oczy, byłoby to bardziej dosadne.

A pisowcy w swój tradycyjny sposób tłumaczyli, iż stoi za tym Platforma (Brudziński). Żyją pod knutem Kaczyńskiego, który manipuluje nimi, jak marionetkami, więc tak sądzą – niedojdy ludzkie:

Każdy sądzi według siebie. Może te manipulacje są cechą środowiska, skąd te głosy wychodzą. Nie czuję się wykorzystany. Miałem dość rozdygotania emocjonalnego, które pojawia się w czasie rocznicy. Kolejne hipotezy o zamachu, po prostu pewne nawarstwienie nastąpiło.

W PiS rodzinki smoleńskie korzystają ze śmierci swoich bliskich, doją równo państwo i robią karierę na trupach z rodziny: Gosiewskie, Błasikowa, Wassermannówna, Marta Kaczyńska i podobne im osóbki nieprzyzwoite moralnie.

Prezes PiS, który tak lubi pisać listy, nie odpowiedział rzecz jasna Karpiniukowi. Dla Kaczyńskiego liczy się tylko jego brat, Lech.

Mętów narodowców prać pałami po łbach, a celebrytę Bosaka szczególnie

Narodowcom tak spodobało się okupowanie placu Zbawiciela, że zapowiedzieli dwa tygodnie obfitujące w emocje.

Celebryta Krzysztof Bosak w ten sposób może być w telewizji. W wywiadzie dla „Bez autoryzacji” żali się, że pokojowo manifestujących zwinięto podczas odbudowy tęczy LGBT.

Zorganizowaliśmy pokojowe zgromadzenie

– mówi Bosak, a takie zgromadzenie jest ustawowo dozwolone.

Otóż Bosak się myli. Zakłócili pracę robotnikom stawiających tęczę.

Uniemożliwienie wykonywania pracy – a to jest karalne.

Także karane jest niszczenie mienia publicznego. Wielokrotnie dochodziło do spalenia tęczy. Policja ma prawo wytypować ewentualnych sprawców i ich przesłuchiwać. Wśród nich znajdują się ci, którzy spalili tęczę wcześniej.

Z czasem może dojść do zarzutu uciążliwości w przeszkadzaniu wykonywania pracy – zarówno pracy robotników, jak i policji, gdyż policja jest od utrzymywania ładu społecznego, a nie od dozoru nad mętami, którzy chcą zaistnieć politycznie.

Bosak jest zaledwie mętem, jak i grupka narodowców, których zwinięto na policję.

Narodowcy zapowiadają takie zgromadzenia do chwili oficjalnego odsłonięcia tęczy, co ma stać się 1 maja.

A także zapowiada jej spalenie.

Sądzi pan, że odbudowana tęcza znowu spłonie?

Nie jestem jasnowidzem. Jeżeli policja znowu postawi tyle patroli, ile stało tam po ostatnim spaleniu, to pewnie nie. Ale jeżeli stracą czujność, to pewnie tak.

Narodowcy kwalifikują się pod paragraf zagrożenia w przestrzeni publicznej i mogą być sukcesywnie poddawani prewencyjnym aresztowaniom na 48 godzin. Aż im się znudzi płacenie mandatów.

Mętów należy prać pałą po łbie – dla spokoju mieszkańców i w celu wybicia głupoty, ponieważ zawiodły środki wychowawcze i nieudolni rodzice.