Rydzyk, 03.02.2016

 

Sierakowski: Tylko PiS jest prawdziwą partią w Polsce. Kontra: zwożą ich na protesty autokarami. „Ale oni chcą do nich wsiąść”

jsx, 03.02.2016
– W pewnym sensie tylko PiS jest prawdziwą partią polityczną w Polsce – stwierdził Sławomir Sierakowski w Poranku Radia TOK FM. – Ta partia jest fantastycznie zakorzeniona społecznie. Może przegrać osiem wyborów z rzędu i się od tego nie załamać – dodawał publicysta.

 

– Mniejszość ocierająca się o fundamentalizm, popierająca prawicę, jest dobrze zorganizowana – mówił Grzegorz Rzeczkowski w audycji Piotra Kraśki. – Spaja ich jedna idea, jeden wódz – zaznaczał. – Jest inaczej. Jest ta idea, wódz, ale w pewnym sensie tylko PiS jest prawdziwą partią polityczną w Polsce – uznał Sławomir Sierakowski.

– Nie dlatego, że ma karną armię – podkreślił naczelny „Krytyki Politycznej”. Jak dodawał, ta rzeczywiście jest karna, stopień podporządkowania wygląda jak w filmach Barei. – Pyta się posłów PiS o odpowiedź, oni mówią: najbardziej popieram ze wszystkich polityków Kaczyńskiego Jarosława, z którym się utożsamiam całkowicie – żartował Sierakowski. W jego przekonaniu, o prawdziwości ugrupowania świadczy fakt, że jest „fantastycznie zakorzenione społecznie”.

 

Sierakowski podkreślał rolę związanego blisko z PiS Radia Maryja, które jest „jedną z najsilniejszych instytucji społeczeństwa obywatelskiego”. – Chodzi o regularne tworzenie więzi społecznej między ludźmi – wyjaśniał. – To buduje sprawną wspólnotę polityczną, która może przegrać osiem wyborów z rzędu i się od tego nie załamać ani nawet nie osłabnąć – stwierdził publicysta.

„Takich działań nam brakuje”

Sierakowski przywołał podział Jacka Kuronia na wspólnoty instrumentalne i ekspresyjne. Te drugie nie opierają się na celu, ludzie „spotykają się dla samych siebie”. I tego typu wspólnoty są obecne w PiS. – Popatrzcie na ich demonstracje, tam są ludzie z silnymi przekonaniami – mówił Sierakowski. – Tego nie ma po drugiej stronie. To się zaczyna tworzyć, jest KOD, to jest szansa. Takich działań nam brakuje – zaznaczył publicysta.

– Ludzie przyjeżdżający na demonstracje PiS są zwożeni autobusami – oponowała Renata Grochal. – To są w dużej mierze działacze partyjni, organizowani przez struktury partyjne, związki zawodowe – mówiła. – To jest iluzja, że to są tylko tacy – sprzeciwił się Sierakowski. – Zastanówcie się, czy wystarczy mieć autokary. Trzeba jeszcze chcieć wsiąść do nich – podkreślił publicysta.

Zobacz także

 

sierakowski

TOK FM

„Resortowa rodzina Kijowskich”? No to Gowin popłynął. Janusz Kijowski: To siepacz, bez zdolności honorowej

Agnieszka Kublik, 03.02.2016
Janusz Kijowski - reżyser, stryj Mateusza Kijowskiego - oraz działacz KOD Mateusz Kijowski

Janusz Kijowski – reżyser, stryj Mateusza Kijowskiego – oraz działacz KOD Mateusz Kijowski (Agencja Gazeta)

Janusz Kijowski: Gowin to siepacz, bez zdolności honorowej! „Gdyby pan Gowin posiadał zdolność honorową, to naplułbym mu w twarz. Skoro nie – to obetrę tylko podeszwę…” – napisał na swoim profilu na FB. I przytoczył biografię ojca i dziadka Mateusza Kijowskiego.
 
Poszło o słowa Jarosława Gowina, wicepremiera i ministra szkolnictwa wyższego, w gabinecie Beaty Szydło z wtorkowej „Kropki nad i”. Monika Olejnik poprosiła go o komentarz do tych słów Jarosława Kaczyńskiego (padły podczas gali tygodnika „Wprost”, gdy prezes PiS odbierał tytuł Człowieka Roku 2015): „Jeśli zanalizować sposób ataku na nas, łatwo dostrzec czasy stalinizmu”.

Gowin odpowiedział tak: – Kiedy patrzę na tysiące ludzi, którzy manifestują w kolejne soboty podczas protestów organizowanych przez KOD, myślę sobie, że ogromna większość z tych ludzi kieruje się dobrą wolą. Są tam też jednak tacy – i myślę, że to oni nadają ton – którzy bronią swoich interesów – stwierdził. – Jeśli przyjrzeć się biografiom tych ludzi, ich korzeniom rodzinnym, to – przykro mi – ale zaskakująco często okazuje się, że ta ciągłość istnieje. Zna pani takie pojęcie „resortowe wnuki” i „resortowe dzieci”? Dziad Kijowskiego związany był z komunistycznym aparatem represji. Dlatego potwierdzam tezę Jarosława Kaczyńskiego, że istnieje pewien historyczny związek pomiędzy częścią tych, którzy protestują, a środowiskiem [komunistycznym]. Dziś na te słowa zareagował Janusz Kijowski, reżyser i stryj Mateusza Kijowskiego. – To łajdacka potwarz! Gowin oczernił Mateusza, lidera KOD-u, nazywając go „dzieckiem resortowym” – napisał na Facebooku.

I przypomina, że ojciec Mateusza (a jego brat) Jerzy Juliusz to:

– instruktor harcerski „Czarnej Jedynki”;

– jeden z nielicznych adiunktów biorących udział w strajku marcowym w Audytorium Maximum na UW w 1968 roku;

– wybitny profesor fizyki; działacz warszawskiego KIK-u i ruchów oazowych.

I pisze dalej: „Dziadek (a mój ojciec) Józef Kijowski: żołnierz kampanii wrześniowej ’39; partyzant BCh, potem AK, podoficer w szturmie na Wał Pomorski i na Berlin, ranny pod Kołobrzegiem; represjonowany w czasach stalinowskich; od zawsze związany z partią ludową, jedyną, jaka istniała w PRL, czyli z ZSL; zmarły w 1983 roku po chorobie wywołanej wprowadzeniem stanu wojennego”. Janusz Kijowski kończy tak: „Gdyby pan Gowin posiadał zdolność honorową, to naplułbym mu w twarz. Skoro nie – to obetrę tylko podeszwę…”.

Zobacz także

resortowa

wyborcza.pl

 

Gasiuk-Pihowicz: Ja dostanę 500 zł, pan redaktor dostanie 1000 zł, a samotna matka z jednym dzieckiem nic? Kuriozum

jsx, 03.02.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,19573965,video.html?embed=0&autoplay=1
– Jest tu pewien absurd – mówiła posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. Postulowała, aby wprowadzić górny próg dla programu Rodzina 500+.

 

– Wprowadzenie górnego progu będzie jednym z naszych postulatów – oświadczyła Kamila Gasiuk Pihowicz. Posłanka Nowoczesnej była gościem Piotra Kraśki w Poranku Radia TOK FM.

– Żeby nie było takich kuriozalnych sytuacji – tłumaczyła polityk. Jako posłanka pobierająca „całkiem dobre” uposażenie poselskie i matka dwójki dzieci ma, według założeń projektu Rodzina 500+, dostać właśnie 500 zł. – Pan jest uznanym na rynku redaktorem, ma pan trójkę dzieci. Jak rozumiem, dostanie pan 1000 zł – mówiła do Kraśki. – A matka samotnie wychowująca jedno dziecko nie dostanie nic. Uważam, że jest tu pewien absurd – podkreślała Gasiuk-Pihowicz.

 

– Mamy pełną świadomość wsparcia. Polskie rodziny zasługują na najlepsza pomoc – zaznaczyła posłanka. – Ale te 500 zł to kupowanie głosów wyborców i bałagan legislacyjny – dodała. Według jej zapowiedzi, Nowoczesna w przyszłym tygodniu zaprezentuje kompleksowe rozwiązanie dotyczące usług publicznych rynku pracy i mieszkaniowego.

Warto przeczytać: satyryczny przewodnik po naszej nowej rzeczywistości „Nowa Polska” >>

 

gasiuk

TOK FM

 

Balcerowicz: KOD ratuje nam reputację

Dominika Wielowieyska, 03.02.2016

Leszek Balcerowicz

Leszek Balcerowicz (Fot. Albert Zawada)

PiS posługuje się językiem polskim w sposób specyficzny: nadaje wybranym słowom sens odwrotny do normalnego. „Naprawa” Trybunału oznacza jego paraliż.
 

DOMINIKA WIELOWIEYSKA: PiS uważa, że potrzebna jest wymiana elit, żeby naprawić państwo. Zdaniem PiS-u beneficjenci obecnego systemu oderwali się od reszty społeczeństwa.

PROF. LESZEK BALCEROWICZ: Rozumiem, że gwoli prowokacji przytacza pani PIS-owską propagandę. Jarosław Kaczyński robi czystki wszędzie tam, gdzie może. A PO-PSL zostawiły mu dużo posad do obsadzenia, zachowując dużo własności państwowej. No i mamy np. Wojciecha Jasińskiego, bliskiego kolegę Kaczyńskiego, na czele Orlenu. Oprócz tego mamy czystkę w mediach publicznych i w aparacie państwowym. Jacek Kurski [prezes TVP] jako symbol bezstronności?! To więcej niż kpina. Pod niepodzielną władzę PiS-u trafiają te służby państwowe, które mogą służyć jako narzędzie walki z oponentami: służby specjalne, prokuratura, aparat skarbowy itp. Do tego dochodzi atak na Trybunał Konstytucyjny, który nie ma precedensu w Polsce po 1989 roku i w krajach dojrzałej demokracji.

To wszystko oznacza tendencję do odchodzenia od państwa prawa w kierunku państwa policyjnego. To cofanie się ku PRL-owi, ku oficjalnej kłamliwej propagandzie i ku groźbie zastraszania ludzi.

Państwo prawa ma ponadto kolosalne znaczenie dla stabilności i rozwoju gospodarki, bo przy władzy kapryśnej i nieprzewidywalnej wzrasta ryzyko polityczne. To z kolei zniechęca do prywatnych inwestycji, których nie da się zastąpić państwowymi. Gdyby dało się, to socjalizm byłby równie dobry jak kapitalizm. Odchodzenie od państwa prawa zachęca do ucieczki kapitału – krajowego i zagranicznego. Dalej oznacza wyższe koszty pożyczania za granicą, bo wierzyciele dostrzegają to ryzyko i liczą sobie za to wyższe odsetki.

Wreszcie – zła polityka gospodarcza osłabia złotego, co z kolei uderza m.in. w kredytobiorców frankowych, których niezadowolenie PiS wykorzystywał w czasie kampanii. Jeżeli PiS przerzuci dodatkowe koszty związane ze swoją polityką na banki, to w połączeniu z innymi posunięciami efekt będzie fatalny. Będzie ograniczenie dostępu do kredytów zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorców, którym PiS obiecywał szczególną opiekę, oraz ryzyko zachwiania stabilności sektora bankowego. Do tego dochodzą zmiany w polityce zagranicznej. Takiej koncentracji politycznego szkodnictwa nie było dotąd po 1989 roku.

Jeśli ustawa frankowa, którą proponuje prezydent, i podatek bankowy podważą fundamenty sektora bankowego, to jakie będzie to miało konsekwencje dla gospodarki?

– Mniej kredytów, szczególnie dla rodzinnych firm, co na nieco dłuższą metę musiałoby osłabić rozwój gospodarki. A gdyby do tego doszedł kryzys w niektórych bankach

PiS mówił, że krytykom rządu wcale nie chodzi o demontaż Trybunału Konstytucyjnego. To lobby instytucji finansowych i zachodnich koncernów poczuło, że zagrożone są jego interesy z powodu wprowadzenia podatku bankowego i od supermarketów.

– Przecież to powtórka z komunistycznej propagandy, która każdą krytykę polityki władz przypisywała rozmaitym ciemnym, imperialistycznym interesom!

O groźnym lobby mówi także wicepremier Jarosław Gowin, którego niegdyś pan tak chwalił za wolnorynkowe poglądy.

– Bo takie poglądy głosił. A nie ma wolnego rynku bez państwa prawa. Jestem zdumiony postawą Jarosława Gowina. Mniejsze oczekiwania miałem co do premier Beaty Szydło, która głosiła agresywne nieprawdy w Parlamencie Europejskim. To samo robi Andrzej Duda np. w niedawnym artykule w „Financial Times”. Na dodatek osłabia wizerunek Polski za granicą, m.in. negując nasz sukces gospodarczy.

PiS posługuje się językiem polskim w sposób specyficzny: nadaje wybranym słowom odwrotny sens do normalnego. Przykłady. „Naprawa” Trybunału oznacza jego paraliż, przywracanie równowagi w mediach publicznych w rzeczywistości jest całkowitym uzależnieniem ich od politycznych nominatów. Rozwój Polski to – przy kontynuacji PiS-owskiej polityki – w dłuższej perspektywie silne spowolnienie, a może kryzys. Tak jak w propagandzie PRL-u czy Putina oficjalny język służy do zakłamywania rzeczywistości. Obowiązuje reguła: nieważne, że mówimy nieprawdę, ważne, aby to powtarzać wielokrotnie. „Ciemny lud” to kupi. To jest charakterystyczne dla reżimów autorytarnych.

Kłamliwa propaganda może być skuteczna, jeśli nie natrafia na skuteczną demaskację. Tu jest ogromna rola wolnych mediów. No i ludzi, których oburza powrót do kłamliwej propagandy, a mogą działać, np. w mediach społecznościowych.

Co ma robić opozycja? Bo na Węgrzech Viktor Orbán rządzi kolejną kadencję mimo stosowania podobnych metod i opozycja nie zdołała mu odebrać władzy mimo demonstracji jak te, które KOD organizuje w Polsce.

– Węgierska opozycja skompromitowała się i do dziś jest słaba. My mamy silniejszą opozycję. Na Węgrzech nie ma też KOD-u, czyli niepartyjnego ruchu obrony państwa prawa. Im silniejszy będzie ten ruch, tym silniejszy będzie hamulec dla aktywności PiS-u, którego aktyw nie ma wewnętrznych hamulców. KOD pokazuje w kraju i za granicą, że jest inna Polska niż PiS-owska. Oni ratują reputację Polaków, która jest niszczona przez działania PiS-u. To ludzie, którzy bronią zachodnich wartości, naszego miejsca na Zachodzie, bo kulturowo tam właśnie należymy. Dlatego jest bardzo ważne, aby ten ruch rósł w siłę, a to wymaga sprawnego przywództwa i mocnej organizacji.

PiS mówi, że Trybunał Konstytucyjny chce uniemożliwić większości sejmowej realizację obietnic wyborczych. Pan też był rozczarowany Trybunałem i jego wyrokiem w sprawie OFE. Sędziowie bowiem uznali, że okrojenie OFE jest zgodne z konstytucją.

– Przytacza pani kolejne propagandowe kłamstwo PiS-u. A co do mnie… Od kilkudziesięciu lat zajmuję się badaniem ustrojów polityczno-gospodarczych i wiem, że trzeba odróżniać konkretne decyzje sądów konstytucyjnych od zasady przestrzegania konstytucji i samego istnienia niezależnego oraz kompetentnego sądu konstytucyjnego. Nie można tylko dlatego, że z jakimś wyrokiem się nie zgadzamy, podważać Trybunał Konstytucyjny i paraliżować działania instytucji będącej podstawą podziału władz. Tak jak nie można kwestionować idei wolnych wyborów tylko dlatego, że PiS je wygrał.

W USA, gdzie powstała tradycja sądów konstytucyjnych, niektóre jego orzeczenia są krytykowane, ale żaden polityk nie ośmieliłby się atakować samej instytucji. Ten PiS-owski projekt ustawy o TK jest niesłychany z punktu widzenia standardów zachodnich i to, co mówiła na ten temat premier Szydło w Parlamencie Europejskim, to jest obraza dla inteligencji Polaków i innych Europejczyków.

Razi pana, że sprawy polskie zostały przeniesione do Parlamentu Europejskiego?

– Nie wracajmy do propagandy z czasów PRL-u, że każda dyskusja na temat Polski za granicą to atak na Polskę. Rosja Putina zachowuje się w takich sytuacjach tak samo jak aktywiści PiS-u. Ale Unia Europejska nie obroni za nas państwa prawa i rozwoju gospodarczego. To musi zrobić społeczeństwo obywatelskie w Polsce.

Co konkretnego może robić opozycja parlamentarna?

– Musi być w opozycji porozumienie co do kluczowej kwestii, jaką jest wspólna obrona państwa prawa. Nie muszą zgadzać się ze sobą we wszystkim, ale w tej głównej sprawie powinni działać razem. Chodzi też o to, by opozycja nie ścigała się między sobą i z PiS-em, która partia będzie lepszym św. Mikołajem, kto więcej pieniędzy rozda ludziom. Politycy opozycji będą odczuwać takie pokusy, ale uleganie im byłoby bardzo złe. Nie tylko dlatego, że to prowadziłoby do ruiny finansów publicznych, czyli w kierunku Grecji, ale także ze względu na wiarygodność opozycji.

Jeśli politycy będą odrzucać tak atrakcyjne dla ludzi programy jak 500 zł na dziecko, to wyborcy mogą uznać, że tylko PiS chce poprawić ich los, a opozycja nie. Ten program jest postrzegany nie tylko jako transfer socjalny, ale także jako inwestycja, która sprawi, że w rodzinach rodzić się będzie więcej dzieci. To ma wielkie znaczenie ze względu na kryzys demograficzny.

– Powtarza pani PiS-owskie bajki. Nie znam żadnych solidnych badań, które by potwierdzały tę tezę. PiS też nie przedstawił merytorycznego uzasadnienia, tylko slogany. Nie wolno tracić z oczu celów strategicznych. Nie można robić tego, co PO za czasów rządu PiS-u 10 lat temu, czyli popierać np. podwójnego becikowego.

Platforma wygrała dwukrotnie wybory, bo oprócz racjonalnych projektów, które proponowała, umiała też posługiwać się populizmem, także w sferze gospodarczej.

– I to jest jeden z powodów, dla których przegrała wybory, bo odepchnęła od siebie najbardziej ideowych wyborców. A jak zaczną się kruszyć finanse publiczne, jak nagle okaże się, że stabilność gospodarcza jest zagrożona, to co wtedy PiS powie? Powie: przecież wy też za tym głosowaliście, a teraz rozdzieracie szaty. Wy też jesteście za to odpowiedzialni. Wiarygodność jest inwestycją, a inwestycja przynosi korzyści na dłuższą metę. Można zadać pytanie: dlaczego niezamożni rodzice z jednym dzieckiem jako podatnicy mają tyle dopłacać do bogatych rodzin z większą liczbą dzieci? To jest ta sprawiedliwość społeczna? Należy zaproponować lepszy program. Ale wciąż pozostaje pytanie: czy chcemy iść w stronę Grecji? Pytanie: skąd na to wszystko weźmiecie pieniądze?, zrozumie większość ludzi.

Czy widzi pan nadzieję w Nowoczesnej Ryszarda Petru? Czy jest coś, co by pan skrytykował w działaniach tej partii?

– Na razie Ryszard Petru i Nowoczesna osiągnęli ogromny sukces, i oby tak dalej. O dalszym rozwoju zadecyduje poszerzenie poparcia i siła organizacyjna.

A jak pan dziś ocenia skuteczność i działanie PO?

– Na temat błędów PO wiele mówiłem, gdy były popełniane. Główne pytanie: czy pod przywództwem Grzegorza Schetyny PO wyciągnie z nich wnioski?

Lewica powtarza: niełatwo będzie pozyskać ludzi do idei obrony praworządności, jeśli ci ludzie są w trudnym położeniu, mało zarabiają, głównie myślą o tym, by związać koniec z końcem.

– To jest głoszenie PiS-owskiego hasła „Polska w ruinie”, tylko w innej formie. Oni, opowiadając takie rzeczy, napędzali – chcąc nie chcąc – głosy PiS-owi. To jest „postępowa” lewoprawica – w odróżnieniu od pisowskiej, „narodowej”. Tylko szybki i stabilny wzrost gospodarczy, który wymaga odpolitycznienia gospodarki przez rynkowe reformy, wyciąga biedne kraje z biedy. W 1989 roku Polska, Białoruś i Ukraina miały podobny standard życia. Chciałbym od lewoprawicowych krytyków usłyszeć odpowiedź na pytanie: który kraj postsocjalistyczny uzyskał lepsze wyniki niż Polska we wzroście gospodarczym? Który kraj zastosował te recepty, o których mówi prawolewica? Gdzie z tego powodu rozwój tego kraju przyspieszył? Nie ma takiego przykładu. Wszystkie doświadczenia z antyliberalną lewoprawicową polityką są negatywne dla rozwoju gospodarki. To się widzi, gdy się robi staranną analizę porównawczą, a nie – gdy się powtarza postępowe czy narodowe slogany.

LESZEK BALCEROWICZ

Rocznik 1947 r. Absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (dziś SGH). Wicepremier i minister finansów w pierwszym niekomunistycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Autor planu nazwanego jego nazwiskiem, wprowadzającego gospodarkę wolnorynkową w Polsce. Był także wicepremierem i ministrem finansów w rządach Bieleckiego i Buzka. Były przewodniczący Unii Wolności w latach 1995-2000. Były prezes NBP w latach 2001-07. Założyciel think tanku Forum Obywatelskiego Rozwoju, kawaler Orderu Orła Białego. Żonaty, ma trójkę dzieci.

 

.

 

 

 

piSSpecyficznego

wyborcza.pl

Baczyński zauważa: nie ma już mowy o IV RP. To co jest? „Sanacja”, „kaczyzm”? Nie, jest dobrozmian

opr. dżek, 03.02.2016

Jerzy Baczyński, redaktor naczelny ''Polityki''

Jerzy Baczyński, redaktor naczelny ”Polityki” (Fot. AG)

Jaki plan ma Jarosław Kaczyński? – Odrzuca całą historię III RP i cofa się do walki z komunistami – pisze Jerzy Baczyński w najnowszej „Polityce”. – Co prawda Jaruzelski nie żyje, ale jest tyle „resortowych dzieci”…

 

Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”, zastanawia się w najnowszym wydaniu tygodnika, o co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Naczelny zauważa, że projekt IV RP nie wrócił do dyskurs, „sanacja” plus odwołania do naczelnika Piłsudskiego to „historyczna groteska”, z kolei „kaczyzm” brzmi nieelegancko. Baczyński – na potrzeby komentarza – ukuwa sobie określenie „dobrozmian”.

Z ostatnich wypowiedzi prezesa – wykładów i analiz historycznych – wyciągnął konstatację, że skoro cała III RP jest historią wielkiej manipulacji, a władzę przejęły „elity niezakorzenione społecznie”, które postawiły na „liberalizm, antypatriotyzm, antykatolicyzm”, niszczenie polskiej dumy i rozgrabianie majątku narodowego, to potrzebna jest rewolucja i to w dosłownym znaczeniu – „revolutio”, czyli powrót, toczenie się do tyłu.

 

Kaczyński odrzuca całą historię III RP i cofa się do walki z komunistami. – Co prawda Jaruzelski i Kiszczak już nie żyją, ale są przecież rozmaite „resortowe dzieci” czy „genetyczni komuniści”. W zasadzie wszyscy, którzy brali udział w tworzeniu III RP są skażeni grzechem postkomunizmu i kolaboracji. Kaczyński odrzuca instytucje patologicznego państwa i chce cofnąć się do początków i spróbować ponownie – pisze Baczyński.

– Odwołanie reformy edukacji, służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, emerytur, renacjonalizacji gospodarki, zastąpienie nomenklatury III RP patriotami, odbudowa partyjnego Radiokomitetu itd. jest zerowaniem historycznego licznika. Wracamy do schyłkowego PRL i będziemy zastanawiać się, co dalej – pisze Baczyński.

– Zamiast naprawiania i korygowania III RP, co przydałoby się w bardzo wielu miejscach, mamy do czynienia z zerwaniem, ciągłości państwa, eksperymentem zawracania czasu. Nie chcę powiedzieć, że to zawracanie głowy, ale szkoda czasu jeśli naszą przyszłością ma być przeszłość – podsumowuje Baczyński.

Cały felieton w najnowszym wydaniu „Polityki”>>

Zobacz także

baczyńskiZauważa

TOK FM

„Gdzie te PSY spały”. Posłanka PiS się piekli na FB. Watchdog: efekt Pawłowicz? Ludzie nas wspierają, dostaliśmy kilka tysięcy zł darowizn

Sebastian Wierciak, TOK FM, 03.02.2016

Wpis na profilu Krystyny Pawłowicz

Wpis na profilu Krystyny Pawłowicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Poseł PiS Krystyna Pawłowicz wściekła się na Watchdog – organizację, która monitoruje działalność różnych organizacji. Podpadli, bo dopytywali o szczegóły spotkania Kaczyński-Orban w Zielonej Owieczce. Atak Pawłowicz wyszedł na dobrze „psom” – dostali od darczyńców kilka tysięcy złotych darowizn.

 

– Watchdog znaczy pies stróżujący. Nazywanie nas psami uważamy za wolne tłumaczenie posłanki. Nas to nie obraża – mówi Szymon Osowski, prezes sieci obywatelskiej Watchdog Polska. – Pani posłanka Pawłowicz zadała dwa ważne pytania: kto nas finansuje i jak to wygląda, a my to od lat publikujemy na naszych stronach. My na takie pytania jesteśmy gotowi, a forma nie ma dla nas żadnego znaczenia. Tego nie będę komentować. To pozostawiam dla oceny wyborcom Krystyny Pawłowicz – kwituje Osowski.

Pawłowicz zirytowało dopytywanie organizacji o finansowanie i szczegóły spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Viktorem Orbanem. Ponieważ nie dostali odpowiedzi na wszystkie pytania, złożyli do sądu w Warszawie skargę na bezczynność partii. – CO to jest jakaś bezczelna „sieć obywatelska WATCHDOG”? KTO daje im zlecenia na prawicę? KTO FINANSUJE? Gdzie te „PSY” spały przez ostatnie 8 lat? To są MOJE pytania do tych „PSÓW” – pisała na Facebooku poseł Pawłowicz.

 

– Z postu posłanki Pawłowicz wynikać mogłoby, że pierwszy raz słyszy o Watchdog Polska, a już wcześniej powoływała się na sieć obywatelską, a nawet ją chwaliła. Chociażby w sytuacji związanej z Trybunałem Konstytucyjnym, bo to my ujawniliśmy, że sędziowie TK sami napisali ustawę o TK i wtedy Krystyna Pawłowicz nas pozytywnie cytowała – uśmiecha się Osowski.

Efekt Pawłowicz

Zamieszanie, jakie wywołała posłanka Pawłowicz dało odwrotny skutek niż mogła się tego podziewać. Sieć obywatelska dostała mnóstwo pozytywnych komentarzy, a nawet datków – tylko wieczorem na konto wpłynęło kilka tysięcy złotych. Do tego trzeba dodać kilkadziesiąt deklaracji przekazania pieniędzy na działalność, także przez przekazanie 1 proc. podatku.

Zobacz także

krystynaPawłowicz1

gdzieTe

TOK FM

Negocjacje geotermalne, czyli gorący biznes ojca Tadeusza Rydzyka

Ireneusz Sudak, 03.02.2016

Budowa kościoła pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji - Centrum Polonia in Tertio Millennio . Inwestorem świątyni jest fundacja Lux Veritatis związana z Radiem Maryja .

Budowa kościoła pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji – Centrum Polonia in Tertio Millennio . Inwestorem świątyni jest fundacja Lux Veritatis związana z Radiem Maryja . (WOJCIECH KARDAS)

Fundacja Lux Veritatis negocjuje ugodę z państwową agencją w sprawie odwiertów geotermalnych i być może dostanie pieniądze. Gra toczy się o co najmniej 27 mln zł.

Ojciec Tadeusz Rydzyk planuje w Toruniu budowę parku wodnego z saunami, centrum odnowy biologicznej i hotelu. Do napełnienia i ogrzania wody w basenach aquaparku chce wykorzystać gorące źródła. Realizację tego projektu od siedmiu lat blokuje spór sądowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW).

Zmiany w funduszu

Fundusz dysponuje górą pieniędzy. W ciągu ostatnich 25 lat rozdysponował 60 mld zł na inwestycje ekologiczne. Zaledwie tydzień po exposé Beaty Szydło minister środowiska Jan Szyszko dokonał zmian w składzie rady nadzorczej Funduszu, a 21 grudnia NFOŚ miał już nowego prezesa. W fotelu ponownie zasiadł Kazimierz Kujda, który sprawował tę funkcję w czasie poprzedniego rządu PiS.

To może przybliżyć NFOŚiGW i fundację Lux Veritatis do porozumienia w siedmioletnim sporze o 27 mln zł dotacji na toruński odwiert geotermalny. Już po wyborach w 2007 r. Fundusz zawarł z fundacją aneks do wcześniejszej umowy dotacji, która miała pozwolić na rozpoczęcie inwestycji. Podwyższał pierwotną kwotę umowy z 12 do 27 mln zł. Ale w maju 2008 r. NFOŚiGW już pod nowym kierownictwem zerwał umowę, podając jako powód m.in. nierealizowanie harmonogramu prac. Fundacja poszła do sądu.

Sławomir Kmiecik z biura prasowego Funduszu tłumaczy, że to sąd wezwał strony sporu do zawarcia ugody sądowej i że rozmowy w tej sprawie zaczęły się już za kadencji poprzedniego rządu. „W imieniu stron negocjują dwie kancelarie prawne” – czytamy w mailu z NFOŚiGW. Jak im to idzie? „Nie jest możliwe upublicznianie przebiegu i treści wspomnianych negocjacji”. Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego ugoda sądowa nie jest samowolą, podlega kontroli sądu, który sprawdza, czy porozumienie nie jest sprzeczne z prawem albo nie próbuje go obejść.

Docelowo ciepło z toruńskich podziemi mogłoby popłynąć nie tylko do basenów, lecz także do kaloryferów mieszkańców. Tak jest np. w Pyrzycach pod Szczecinem, gdzie już od 20 lat działa jedna z pierwszych w Europie ciepłowni geotermalnych.

Ciepła woda, węgiel czy gaz?

Na posiedzeniu sejmowej komisji energii minister środowiska Jan Szyszko mówił, że sens biznesowy realizacji toruńskich term podważa czerwcowa umowa państwowej spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe z francuskim koncernem EDF, do którego należy toruńska elektrociepłownia i sieć ciepłownicza w tym mieście. PIR ma zainwestować 275 mln zł w budowę wartej 550 mln zł elektrociepłowni EDF na gaz (ma zastąpić tę węglową). Zdaniem ministra, gdy powstanie nowa elektrociepłownia, budowa źródeł geotermalnych może się nie opłacać. – Wsparcie finansowe EDF to jest nic innego, jak zablokowanie dojścia do źródeł geotermalnych – mówił minister. Ale elektrociepłownia będzie też produkować dla Torunia prąd. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby zbudować mniej wydajny odwiert, który zasiliłby baseny, i dalej zasilać sieć ciepłowniczą z elektrociepłowni.

„Realizacja projektu ma na celu zapewnienie nowoczesnego źródła ciepła i energii dla Torunia, a nie blokowanie jakichkolwiek rozwiązań” – odpowiada biuro prasowe PIR.

W styczniu wmurowano kamień węgielny pod budowę elektrociepłowni EDF, ale chodzą słuchy, że francuski gigant może w ogóle wycofać się z Polski. Koncern ma dziesięcioprocentowy udział w rynku energii elektrycznej w Polsce, ale unijna polityka klimatyczna i chęć zaangażowania się w budowę elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii może go zmusić do sprzedaży polskich spółek. Jedna z nich – Elektrociepłownie Wrocławskie – już ogłosiła, że szuka inwestora. Koncern odmawia komentarza.

Wczoraj EDF Polska nie odpowiedział na nasze pytania, czy prowadzi rozmowy o wykorzystaniu energii ze źródeł geotermalnych albo o przyłączeniu do nich sieci ciepłowniczej. PIR nie kryje za to, że mógłby się zaangażować także w projekty geotermalne. – Na pewno, zgodnie z procedurą projekt zostałby poddany analizie – odpowiada biuro prasowe.

Jak wyliczył w poprzednich latach NFOŚ, gdyby dotacja dla fundacji ojca Rydzyka została wypłacona, byłaby to największa kwota wsparcia w historii działania Funduszu w przeliczeniu na koszty uzyskanej energii. Koszt wsparcia dla odwiertu toruńskiego wyniósłby 61 zł za TWh. Dla porównania: druga co do wielkości dotacja dla miasta Duszniki-Zdrój to 29 zł za TWh, a dla Geotermii Podhalańskiej – 23 zł za TWh. Geotermia Uniejów dostała skromne 2,55 zł za TWh.

Zobacz także

ojciec

wyborcza.biz

W „Wiadomościach” dwa tematy tabu: miliony dla o. Rydzyka i nagroda tygodnika „Wprost” dla Jarosława Kaczyńskiego

Agnieszka Kublik, 02.02.2016

Kadr z wyemitowanego 2 lutego wydania

Kadr z wyemitowanego 2 lutego wydania „Wiadomości” (Fot. TVP)

Gdy PiS na początku stycznia przejmował media publiczne, rzeczniczka klubu parlamentarnego partii Beata Mazurek była autentycznie rozentuzjazmowana: „Wreszcie ta narracja medialna, z którą my się nie zgadzamy, przestanie istnieć. I przebijemy się z tym, co robimy, do Polaków w sposób rzetelny”. Wtedy sądziłam, że to może jakaś przenośnia. Ale nie. Przekazy dnia z tą narracją płyną dzień w dzień z Nowogrodzkiej do TVP na Woronicza. A stąd do całego narodu.
 

We wtorkowych „Wiadomościach” popłynął np. taki, że Platforma jeździ do Strasburga i Brukseli wypłakiwać się w mankiet po przegranych wyborach. Że PO chce być szefem całej opozycji poprzez Strasburg i Brukselę, ale może się na tym przejechać (materiał przygotował Klaudiusz Pobudzin, wcześniej TV Trwam).

Platforma to zresztą częsty „bohater” tej PiS-owskiej narracji, którą dzień w dzień sprzedają „Wiadomości”. Np. w poniedziałek (prowadzący Michał Adamczyk) przekazem dnia PiS, który zyskał niezwykle ważne miejsce (drugi news dnia) w głównym wydaniu dziennika głównej anteny telewizji publicznej, była informacja o izolacji PO w Sejmie. Serio! Bo ani PSL, ani Nowoczesna, ani Kukiz’15 nie chcą trwałej współpracy z PO. W efekcie w Sejmie Platforma ma wszystkich przeciwko sobie. A PiS – żadnej zorganizowanej opozycji, bo konflikt jest wpisany w kontakty PO-Nowoczesna (materiał przygotował Bartłomiej Graczak, wcześniej TV Republika).

Ale ponieważ w niedzielnych „Wiadomościach” parę cennych minut poświęcono czemuś, czego nie było (Klaudiusz Pobudzin informował, że Komitet Obrony Demokracji nie zorganizował w weekend żadnego protestu), i ja zajmę się brakami. Tyle że w „Wiadomościach”.

We wtorek trzecia informacja była poświęcona rządowemu projektowi 500 plus (materiał przygotowała Karolina Tomaszewicz, wcześniej TV Republika). Opowiadała, że jest wzór składania wniosków, że samorządy dostaną pieniądze, że będą szkolenia, jak je wypłacać, a premier Beata Szydło prosi opozycję o współpracę. I ani słowa o tym, o czym grzmi opozycja. Że ten rządowy projekt dyskryminuje samotnych rodziców. Bo jeśli taki rodzic ma miesięcznie ciut więcej niż 1600 zł, to 500 zł nie dostanie, a dostanie bogata, ale pełna rodzina. Bo dla biedniejszych rząd Szydło ustanowił kryterium dochodowe, a dla bogatych nie.

„Wiadomości” nie poinformowały też o rządowych poszukiwaniach milionów dla o. Rydzyka. Miało być 20 mln zł, potem 27 mln, a teraz dojdą jeszcze miliony odsetek. Bo rząd Szydło wykombinował, że Fundacja Lux Veritatis dostanie w końcu pieniądze na odwiert geotermalny w Toruniu z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Te 27 mln zł o. Rydzykowi przyznał poprzedni rząd PiS w 2007 r. tuż przed zaprzysiężeniem gabinetu Donalda Tuska. Cofnęły je później już nowe władze Funduszu.

Wreszcie „Wiadomości” całkowicie zignorowały fakt, że w poniedziałek wieczorem Jarosław Kaczyński odebrał tytuł Człowieka Roku 2015 tygodnika „Wprost” (co zresztą aż cztery razy pokazała telewizja publiczna). Brak tego newsa w „Wiadomościach” może być tylko przemyślaną, celową decyzją. Bo podczas tej uroczystości doszło do co najmniej dwóch wpadek.

Samego Kaczyńskiego, bo dziękując za nagrodę, w swoim insynuacyjnym stylu zarzucił opozycji, że zachowuje się jak w czasach stalinowskich („Jeśli zanalizować sposób ataku na nas, łatwo dostrzec czasy stalinizmu”).

Druga wpadka to wpis Bartosza Zbroi, rzecznika ministra sportu. Rzecznik podczas gali na Twitterze umieścił sondę z wulgarnym pytaniem „Kto najlepiej nawilżył? Bracia Karnowscy, środowisko GaPola, ekipa Wprost.”

Rzecznik we wtorek z rana sam zrezygnował. Ale jego wpis pozostał. „Wiadomości” naiwnie sądzą, że przemilczając te obie wpadki, lud się o nich nie dowie?

Zobacz także

wwiadomoścuach

wyborcza.pl