Lis, 21.12.2015

 

Politycy PiS o demonstrantach: otumanieni, głupi, źli, opłaceni żydowskimi pieniędzmi

Paweł Wroński, 21.12.2015

Manifestantka z Katowic

Manifestantka z Katowic (DAWID CHALIMONIUK)

Kim są ci, którzy w zeszłą i tę sobotę protestowali na ulicach miast przeciwko łamaniu konstytucji i zasad państwa prawa?

Premier Beata Szydło w TVN 24 oświadczyła, że „protesty organizują ci, którzy utracili władzę i wpływy”. Premier przemawiająca w „imieniu prostego człowieka” oskarżyła organizatorów o „próbę narzucenia przekazu, że w Polsce dzieją się rzeczy niesamowite”. Należy rozumieć, że nocne zaprzysiężenie sędziów i uznawanie przez parlament za niebyłe uchwał poprzedniego parlamentu nie należą do rzeczy niesamowitych. Tych naprawdę niesamowitych rzeczy w wydaniu PiS należy się jeszcze spodziewać.

Jarosław Kaczyński o uczestnikach marszu mówił, że z pewnością „nie są to ludzie, którzy mają sprawne głowy”, oraz że są to „komuniści i złodzieje”. Pani premier, w odróżnieniu od prezesa PiS, nie rzucała tego rodzaju inwektyw. Ale – jak się wydaje – z taką diagnozą zgadza się Janusz Wojciechowski, działacz PiS, który ostatnią pikietę skomentował w TVP w następujący sposób: „Im się wydaje, że bronią demokracji, a w rzeczywistości ci ludzie zostali wyprowadzeni na ulice w celu obrony korupcji. Czyli są to ludzie głupi, którzy postanowili bronić złodziei”.

Pisowski akolita Paweł Kukiz w Radiu ZET, komentując marsz KOD, stwierdził: „Podobno marsz był finansowany jakoś z zewnątrz. 150 milionów na marsz mieli dostarczyć Żydzi, żydowski bankier, na jego organizację”. Następnie, powołując się na portal internetowy, uściślił, że chodzi mu o George’a Sorosa, człowieka ściganego listami gończymi.

Brzmiało to mniej więcej tak, jakby w antypolską akcję zaangażowały się „znane ośrodki syjonistyczne” – że przypomnę retorykę z marca 1968 roku.

Przed Sejmem w ostatnią sobotę stało co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi, w innych miastach Polski również odbyły się wielotysięczne wiece. W Warszawie przemawiali m.in.: aktorka Maja Komorowska, reżyserka Agnieszka Holland, reżyser, artysta estradowy Krzysztof Materna. W innych miastach protestowali również ludzie szanowani, artyści, profesorowie, ludzie kultury.

Wzywam ich, aby przed politykami PiS się wytłumaczyli, jakie to przywileje utracili? Dlaczego rzucili wyzwanie demokratycznie wybranemu parlamentowi? Dlaczego postanowili – jak twierdzi poseł Wojciechowski – bronić korupcji i ile wzięli pieniędzy od „żydowskiego bankiera”, by szkalować Polskę?

Zobacz także

pisOdemonstracjach

wyborcza.pl

Plujki nowej władzy

Mam wrażenie, że nawet KOD i jego zwolennicy nie są do końca świadomi, jak gigantyczny osiągnęli sukces. Nie idzie tylko o dziesiątki, może setki tysięcy ludzi w największych miastach, protestujących przeciw temu, co robi i planuje zrobić PiS. KOD doprowadził PiS do absolutnej furii, a dowodem na to są wściekłe wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, gomułkowskie zaklęcia pani Szydło i szaleństwo rozpętywane w internecie przez PiS-owską hejciarnię.

PiS wpadł w amok. Przecież to ta partia miała reprezentować ludzi, cała reszta zaś miała być ofiarami PO i diabli wiedzą kogo. Był zdrowy lud i zła władza Komorowskiego, Tuska i Kopacz.

No i nagle PiS dochodzi do władzy. W ciągu kilku tygodni daje taki popis buty, arogancji, bezczelności i dezynwoltury, że na ulice polskich miast spontanicznie wychodzą tłumy jakich w tych miastach nie było nigdy (poza pielgrzymkami Jana Pawła II i zabawami sylwestrowymi transmitowanymi przez tv). Olbrzymie rzesze Polaków tydzień po tygodniu demonstrują przeciw skrajnie bezczelnej władzy. Władza oniemiała.

Jarosław Kaczyński pozuje na naczelnika państwa. Marszałek Piłsudski, jasne, że nie przez wszystkich, ale przez miliony Polaków, w tym elitę, inteligencję, był uwielbiany. Tymczasem nasz pseudo – naczelnik dowiaduje się oto, że kochają go wprawdzie ludzie biedniejsi i mniej wykształceni, ale naprawdę wykształcona Polska ma go w głębokim poważaniu. Szydzi z niego i kpi.

Neo – naczelnik dostał ataku szału. Komuniści, złodzieje, Polacy gorszego sortu, ludzie mający kłopoty z głową, ludzie zaprzedani – według PiS-udskiego tylko tacy ludzie występują przeciw niemu. Tej reakcji się nie dziwimy. Pamiętamy rok 2010. Prezes powiedział wtedy z rozbrajającą szczerością, że zachowywał się w kampanii prezydenckiej w miarę normalnie, bo był na proszkach.

Pomińmy jednak prezesa. Całe PiS nie jest przecież na proszkach. Przystępuje więc do furiackiego ataku jak PZPR przeciw syjonistom w roku 1968. Narracja jest prosta – protestują jedynie odrywani od koryta uprzywilejowani i bogaci, normalni ludzie mają TK gdzieś. Byłem na obu demonstracjach KOD w Warszawie. Tłumy wspaniałych ludzi, obywateli. Jak bardzo trzeba mieć Polaków w pogardzie, by tych ludzi, którzy zamiast robić przedświąteczne zakupy marzną, by wyrazić swą opinię w sprawie ważnej dla Polski? PiS oczywiście uwielbia Polaków, pod warunkiem, że głosują na PiS i uwielbiają bić pokłony prezesowi. Co tu jednak zrobić – to zdecydowana mniejszość.

Do ataku przystępuje pani Szydło. Jednego dnia trzy razy wygłasza to samo wystąpienie. Przesłanie jest jasne, my PiS, dla ludzi wszystko, ale Trybunał przeszkadza. A przecież „zwykli ludzie”(o zwykłych ludziach jest non stop) chcą pięciuset złotych. I tu sedno sprawy, tam zaprzedane elitki odrywane od żłoba, a tu zwykli ludzie, dla których rząd pracuje. Do pełni obrzydliwej propagandowej kampanii, przypominającej rok 1968 brakuje jeszcze bananowej młodzieży, Michników, Blumsztajnów i Dojczgewandów.

Brakuje? A skąd. Nieszczęsny Kukiz, przy którym Andrzej Lepper był mężem stanu, oświadcza, że cały ten KOD jest sponsorowany przez żydowskiego bankera. Ktoś się dziwi? Przepraszam, już w kampanii prezydenckiej mówiłem, że imć Kukiz to cymbał wyjątkowy. Żadne odkrycie. Większość to widziała. Ale nie wiedziała tego, co widzi dzisiaj. Pan Kukiz to postać odrażająca. W każdym razie Kukizowy „żydowski bankier” do PiS-owskiej propagandy pasuje jak ulał. PiS-owcy nie są aż tak durni, by takich argumentów używać, ale skoro użyteczny Kukiz idzie im z pomocą – doskonale.

W wywiadzie dla TVN24 pani Szydło bez przerwy gada o Ryszardzie Petru. I też posługuje się najbardziej odrażającymi gomułkowskimi kalkami. Petru, bankier, pewnie nie rozumie dlaczego PiS tak ciężko pracuje, a nie łazi wieczorami do drogich restauracji, co, jak wiadomo, Petru czyni codziennie. Jeszcze drogi ludzie, nie rozumiesz, że wrogami ludu są cała opozycja i wszystkie te elitki, że twoje życie będzie jak w Madrycie, byle tylko banksterzy, bankruci i przegrani nie robili PiS-owi wbrew? Spokojnie, pani Szydło będzie to powtarzała bez końca.

Wraz za nią PiS-owskie internetowe oddziały. Hejciarnia opłacana za 10-20 groszy za PiS, przepraszam, wpis, opluwa non stop a to Kondrata, a to Giertycha, a to Holland, a to polityków opozycji, a to „głupich celebrytów”. Bo mieli czelność razem z dziesiątkami tysięcy ludzi protestować przeciw mordowaniu demokracji i państwa prawa przez PiS.

Starsi czytelnicy doskonale pamiętają tamtą gomułkowską narrację. Młodym trzeba uświadamiać, że propaganda PiS-u jest toczka w toczkę jak propaganda komunistów. Chcą wziąć naród za twarz więc będą pluli na znanych, by nieznani mieli poczucie, że ktoś ich wykorzystuje.

Ale – tu moja teza – ten numer nie przejdzie. Rozmawiałem z setkami ludzi na demonstracjach KOD-u. Ich nie zwozi się do stolicy autokarami, by głosili chwałę prezesa i umiłowanej partii. To inteligentni obywatele RP. Apeluję więc nie o to, by się komunistycznymi plwocinami PiS-u nie
przejmować. To swoją drogą. Apeluję o to, by na te bluzgi reagować tak jak na demonstracjach w całej Polsce. Szyderstwem, żartem, kpiną. To PiS-owców doprowadza absolutnie do szewskiej pasji. I dobrze.

plujki

naTemat.pl

Demokracja z ludzką twarzą

Jacek Żakowski, tygodnik „Polityka”, 21.12.2015

Manifestacja KOD w Warszawie

Manifestacja KOD w Warszawie (KRZYSZTOF MILLER)

Jestem dumny z sobotnich demonstracji. Skala obywatelskiego przebudzenia imponuje i zaskakuje wszystkich. Ale to dopiero początek. Jeszcze nie wiadomo czego.

Mniej więcej co trzeci ankietowany wciąż głosowałby na PiS, gdyby wybory odbyły się teraz. Czyli jednej trzeciej polskich obywateli nie przeszkadza lub podoba się atak na Trybunał, media, służbę cywilną, nowa atmosfera w Sejmie i inne objawy nowej władzy, która inaczej prezentowała się w kampanii wyborczej. Nie łudźmy się, że „jeszcze nie przeszkadza”. Istotnie się to prędko nie zmieni.

Przy obecnym rozbiciu partyjnym PiS ponownie wygrałby wybory i Jarosław Kaczyński znów zdobyłby władzę w Polsce. Kukiz też się trzyma. Gdyby system przeliczania głosów na mandaty zadziałał trochę inaczej i PiS by nie miał samodzielnej większości, miałby z kim zrobić koalicję.

Przybywa niezadowolonych z władzy, ubywa dobrych ocen prezydenta i rządu, ale nie ma to istotnego wpływu na podział sympatii między PiS a nie-PiS. To tylko mniej zdecydowani zwolennicy nie-PiS dali nowej władzy kredyt zaufania, a teraz go wycofują.

Przesunięcia wyborczych preferencji dokonują się głównie w ramach zasadniczego podziału. K’15 traci na rzecz PiS. PO traci na rzecz Nowoczesnej, a lewica i PSL zanikają, szukając trzeciej drogi w polaryzującej się polityce. Proporcje między wielkimi obozami są trwałe. Mniej więcej po połowie, ze wskazaniem na nie-PiS. Ale nieusuwalne podziały w nie-PiS niwelują wyborczą przewagę po przeliczeniu głosów na mandaty w parlamencie.

Długa droga przed nami. To może być kilka miesięcy, jeżeli obóz PiS pęknie. Może być kilka lat, jeśli będą następne wybory, jeśli będą uczciwe, jeśli nie-PiS się wcześniej nie załamie lub jeśli się nie podzieli bardziej. Ale może to też trwać kilka kadencji. Przy takich proporcjach postaw politycznych i partyjnych wyborów PiS może rządzić trwale. A jeśli pęknie i utraci władzę, może ją szybko odzyskać. Bo wyborcy zostaną przy Kaczyńskim. Nie pójdą za odpryskami.

Jeśli nie-PiS chce odsunąć PiS, musi przesunąć polityczny front, by zmienić proporcje między PiS a nie-PiS. By front się przesunął, część nie-PiS musi stworzyć wiarygodną ofertę dla części wyborców PiS, których sama demokracja mało interesuje, państwo prawa nie elektryzuje, nie rusza krytyka płynąca od wybitnych osób tu i na Zachodzie.

Demokracja, by wygrać i przetrwać, musi mieć ludzką twarz. Tu niestety jest regres. Przed wyborami PO zaczęła mówić bardziej socjalnym językiem. To ją podratowało. Nowy język dał sukces Razem i prawie uratował ZL. Teraz znikł. Jedyną słyszalną odpowiedzią na bałamutną troskę PiS o „słabszych”, „zwykłego Polaka” i „interes Polski” jest wyrażana przez ludzi, „którym się udało”, troska nie-PiS o „państwo prawa”, „budżet”, „wizerunek Polski”.

Jeśli taki podział się utrwali w politycznych narracjach, partyjnych programach i świadomości społecznej, Kaczyński będzie „królem Polski” dożywotnio. Jak Orbán na Węgrzech. Bez względu na to, kto za granicą i w Polsce wyrazi zaniepokojenie oraz czy będzie nas demonstrowało 50 czy 500 tysięcy.

Zobacz także

kaczyński

wyborcza.pl