W nieciekawej sytuacji znalazł się senator PiS Stanisław Kogut. CBA ma ponoć mocne dowody, z których wynika, że pan senator przyjmował łapówki. W wyniku dotychczasowych działań Biuro Antykorupcyjne zatrzymało już cztery osoby zamieszane w tę sprawę, w tym syna Stanisława Koguta.
Senator Kogut uważa, że nie ma z tym nic wspólnego i jest gotów poddać się przesłuchaniu, jednak Komisja Regulaminowa była innego zdania i nie zgodziła się na odebranie mu immunitetu. Taka postawa nie spodobała się Jarosławowi Kaczyńskiemu, dla którego sprawa jest jasna – „Myśmy zawsze mówili, że nie ma żadnych przywilejów i to jest wszystko”. Pojawił się wkurzony wczoraj w parlamencie i rozmawiał z senatorami.
Dzisiaj odbędzie się więc kolejne głosowanie w tej sprawie. Na chwilę obecną nie ma mowy o wprowadzeniu partyjnej dyscypliny, ale marszałek Karczewski nie ukrywa, że może ona zapaść przed samym głosowaniem.
Zapewne więc stanie się tak, jak sobie życzy Jarosław Kaczyński, bo wątpię, by senatorowie ośmielili się postąpić wbrew jego żądaniom. Takie oddanie dobrym zasadom na pewno pomoże prezesowi PiS zdobyć kilka punktów w sondażach. W końcu wszyscy cenią ludzi, którzy stają ponad partyjny interes i piętnują postawy niezgodne z prawem. Szkoda, że na innych obszarach działalności PiS nie widać takiej reakcji prezesa.
Nowe prawo łowieckie – chociaż sam za nim głosował – nie spodobało się Jarosławowi Kaczyńskiemu – podaje „Rzeczpospolita”. Z nieoficjalnych informacji wynika, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż dopiero co wprowadzone przepisy zostaną zmienione.
Nowe prawo, przewiduje m.in. kary grzywny dla osób, które utrudniają lub uniemożliwiają wykonywanie polowania przez myśliwych. Ponadto, w ustawie znalazły się zapisy, które uzależniały regularne odstrzały zwierząt, od decyzji Polskiego Związku Łowieckiego.
„Nienawidzę polowań i kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy znajdują przyjemność w zabijaniu zwierząt i przypatrywaniu się, jak one zdychają” – tak lider PiS krytykował myśliwych na łamach „Życia Warszawy” w 1996 roku.
Dlaczego więc ten wielki miłośnik zwierząt poparł w Sejmie, nowe prawo łowieckie? Po prostu, nie zaznajomił się z projektem zmian, w ustawie o prawie łowieckim, za którą zagłosował – informuje „Rzeczpospolita”. Dlaczego? Tego gazeta nie wyjaśnia.
Co więc będzie dalej? „Kształt ustawy zostanie zmieniony” – zadeklarował nowy minister Henryk Kowalczyk. Dodał, że jest wiele wartych rozważania poprawek obywatelskich. „Musimy jednak wyważyć argumenty zarówno rolników, leśników, myśliwych, jak i ekologów” – podsumował.
Magdalena Środa na koduj24 pisze o zabijaniu.
Zabijanie i dręczenie zwierząt warunkuje zdolność do zabijania i zadawania cierpienia ludziom.
Skala wzajemnej nienawiści i agresji w Polsce rośnie. To poważny problem raczej dla naukowców (psychologów, socjologów) niż polityków, bo ich to raczej cieszy. Ludźmi, którzy się nienawidzą, znacznie łatwiej sterować niż tymi, którzy budują między sobą więzi i są solidarni. Nienawiść łatwiej też wzbudzić: wystarczy ulepić wroga i straszyć nim.
PiS tę umiejętność posiadł w mistrzowskim stopniu. Nienawiść i ludzką agresję wspiera również obojętność wobec losu zwierząt, a zwłaszcza państwowe przyzwolenie na mord. Jesteśmy imperium myśliwych, czyli ludzi, którzy widzą przyjemność w zabijaniu i cierpieniu zwierząt; ich uprawnienia do zabijania należą do największych na świecie. Mogą zabijać nawet na terenach prywatnych. W polowaniach biorą udział dzieci, mordowaniu zwierząt patronuje Kościół, jedna trzecia parlamentu, a zwłaszcza ministrowie od „ochrony środowiska” odpoczywają – zabijając. To taka rozkoszna przyjemność: zabić lub ranić zwierzę! Warto zaznaczyć, że jest to jedna z nielicznych radości (z dreszczykiem) ponad partyjnymi podziałami, a nawet ponad płciowymi podziałami, bo coraz więcej kobiet znajduje przyjemność w zabijaniu naszych braci mniejszych.
Panem lasu nie jest już jeleń czy żubr, ale ten który na nich poluje (w tym miesiącu, według kalendarza PZŁ, mordować można jelenie, dziki, piżmaki, lisy, co tylko zresztą chcesz, prócz łani, bo te nim się zacznie zabijać, muszą się najpierw rozmnożyć, chętnych do zabijania przybywa, więc o zwierzęta trzeba „dbać”). Jesteśmy też drugim krajem na świecie (!), jeśli chodzi o liczbę zadręczanych i zabijanych zwierząt futerkowych. Powszechnym przyzwoleniem cieszą się cyrki, gdzie zwierzęta są torturowane, by zachowywać się równie głupio jak ludzie. Ciągle dokonuje się eksperymenty na zwierzętach i – oczywiście – morduje je w rzeźniach, bo potrzeba jedzenia mięsa (trwonienia go, bez żadnego szacunku, bez poczucia winy, bez świadomości, że za każdym schabowym stoi śmierć cierpiącego zwierzęcia) jest coraz większa, coraz bardziej zachłanna. Niedawno w woj. warmińsko-mazurskim właściciel psa obciął mu wszystkie łapy jako karę za złe zachowanie. Zapewne nie zostanie ukarany, przecież „to tylko zwierzę”. „To tylko zwierzę” – mówi się.
Kiedyś jeden z filozofów napisał, że o „możliwości pogromu przesądza chwila, gdy oko śmiertelnie zranionego zwierzęcia kieruje się na człowieka. Upór, z jakim człowiek odtrąca to spojrzenie – mówiąc „to tylko zwierzę” – powtarza się niepowstrzymanie w okrucieństwie wobec ludzi”. To prawda.
Zabijanie i dręczenie zwierząt warunkuje zdolność do zabijania i zadawania cierpienia ludziom. Ta zdolność jest cały czas podtrzymywana: przez polityków, przez biznes, przez cały system. Musimy z tym walczyć, nie tylko dla dobra zwierząt ale nas samych.