Skrajni endecy się policzyli w warszawskim centrum konferencyjnym przy ul. Bobrowieckiej na I Kongresie Ruchu Narodowego. Wyszło im przeszło 1000 ludzi „ciemnego luda”, w większości młodych ludzi pod krawatem. Nie będą się patyczkować, bo są spadkobiercami rycerstwa. Czemu dał wykładnię Przemysław Holocher z Obozu Narodowo-Radykalnego. – Nastał początek nowej ery w dziejach Polski – zakrzyczał. – Żyje w nas duch Bolesława Chrobrego, rycerstwa polskiego, żyje duch powstańców robotniczego Śląska – mówił i dalej przypominał o „polskich hufcach, które 400 lat temu zajęły Moskwę” i polskiej sile gospodarczej, która zwalczała „prusactwo”.
Adrenalinę pompował Robert Winnicki z Młodzieży Wszechpolskiej: – Gardzimy wami, politykami z łaski obcych i bogaczami z przekrętów. Albo my, albo oni. To jest wojna.
Na wojnę endeckie rycerstwo nie rusza jednak z szabelką, ale z kijem bejsbolowym, gdyż będą budzić. Modne stało się to zawołanie do budzenia Polaków, najpierw w szeregach owieczek o. Rydzyka, smoleńskiego motłochu Kaczyńskiego i endeckiej młodej hałastry. Przemówił guru narodowców prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz, autor „Myśli nowoczesnego endeka”.
Poniżej przemówienie Ziemkiewicza, które zapowiada czyny narodowców. Zechcą je wprowadzać za pomocą bejsbolowych pałek:
– Poczułem się ośmielony, by zwrócić się do was słowami Adama Mickiewicza: „Młodzi przyjaciele!”. Bo tutaj, na tej sali ktoś, kto ma 49 lat, jak ja, to rok mniej niż ma dyżurny nastolatek salonów Kuba Wojewódzki, to jest na tej sali widoczny. To, że tu jesteście, że tu się zebraliście, to znak, że jesteście awangardą swojego pokolenia. Za taką was uważam. Jesteście awangardą, bo obudziliście się z matrixa. Wybudziliście się ze złudzenia, którym żyje ogromna część ludzi nie tylko w Polsce.
– Miliony ludzi wierzą w wizję usypiającą, w którą łatwo jest wierzyć, bo daje święty spokój: w matrix. W taką wizję świata, w którym wszystko dobrze poszło. Że świat dzisiejszy, świat liberalnej demokracji to jest świat zrealizowanych snów filozofów, demokratów, ojców założycieli. Świat, w którym są prawa człowieka, jest wolność gwarantowana, w którym, jak nazwał to amerykański politolog, nastąpił koniec historii. Nie pozostaje nic innego, tylko się tym cieszyć, konsumować.
– Ten świat jest światem pozoru, pozoru postępu, skrywającym coś, co tak naprawdę jest regresem, cofnięciem się cywilizacyjnym. Coś, co podaje się nam, waszemu pokoleniu, jako postęp, jest w istocie regresem. Świat, który nazwał się neoliberalnym, szanowalibyśmy, bo liberalizm to była idea wolności, równych szans dla każdego, odpowiedzialności jednostki za wspólnotę. A ten świat, który dziś nazywa się neoliberalnym z liberalizmu wziął tylko jedno: bezlitosną egzekucję długów razem z lichwiarskim procentem: stabilność budżetową. I mimo frazesów o wolności jest to świat neofeudalny, świat cofnięty o lat kilkaset, którego jedyną zasadą gdzieś tam w głębi jest to, że ten, kto ma więcej pieniędzy, może zrobić, co chce z tym, co ma mniej pieniędzy. A z takim, który nie ma pieniędzy w ogóle, może wszystko. Ten świat mówi też, że państwa, które są bogatsze, mogą robić, co chcą z państwami, co są mniej bogate.
– Nie jest postępem, jeśli ten świat uczy nas, że będziemy legalizować konkubinat jako pomniejszą alternatywną formę małżeństwa. To jest cofnięcie się o tysiąc lat do czegoś, co Europa odrzuciła. Nie jest żadnym postępem, jeśli uczy się nas, że nie powinno być już rodzin, tylko patchwork-family, takie luźne zgromadzenia ludzi, którzy żyją pod jednym dachem: parę pań, parę panów, dzieci. Jak komu wygodnie. To cofnięcie się o tysiące lat, do czasów wspólnoty plemiennej. Nie jest żadnym postępem, jeśli usiłuje się, mówiąc bełkotem współczesnej nowomowy, uwalniać społeczeństwo od heterocentryczności, czyli urządzać publiczne orgie na placach i ulicach, nie tylko heteroseksualne. To cofnięcie się do czasów rozpadającego się Cesarstwa Rzymskiego. Dlaczego ten rzekomy postęp jest nam fundowany, dlaczego ktoś tworzy tego matrixa liberalnej demokracji dla milionów ludzi? Dlatego, że wszystkie te działania prowadzą do tego, żeby zachodnie społeczeństwa przestały być społeczeństwami, a stały się zbiorowością cząstek elementarnych. Żeby mieć społeczeństwo singli, którego wzorcem jest wesołek, po angielsku gay, czyli człowiek prowadzący wesoły tryb życia, niemający żadnych zobowiązań, jedynie konsumujący, cieszący się wolnym seksem, kredytem, konsumpcją. Bo w takim społeczeństwie nikt tym feudałom nie stawi oporu, jeśli nie będzie miał oparcia w rodzinie, we wspólnocie, narodzie, jeśli państwo nie będzie państwem narodu. Na to jedyną skuteczną odpowiedzią jest wspólnota. A jej nie da się zbudować wokół kolorowości, multikulti, tolerancji, która nie wiadomo, co ma konkretnie znaczyć. Wspólnotę można osadzić na tym, co jest naturalnym łączącym ludzi fundamentem. Na wspólnocie wiary, tradycji, historii, odrębności i dumy własnego narodu.
– Cieszę, że tak wielu zebrało się nas tutaj: ludzi, którzy nie dają się mamić opowieściami, że wszystko jest normalnie i pozostaje nam tylko naśladować. Widzę ludzi, którzy się obudzili, i wiem, że jeśli się obudziliście, to nie po to, żeby znowu zamknąć oczy i dać się usypiać, ale po to, żeby budzić następnych. Proszę was: budźcie ludzi, zmieniajcie Polskę, zmieniajcie Europę. Razem, młodzi przyjaciele!