Hołownia daje w dziób vel Sękowi

Autorzy reportażu “Operacja kryptonim ‘Jaszczurka’” “Superwizjera” TVN nagłośnili nieznaną wcześniej analizę kanadyjskiego ośrodka Citizen Lab, który badał m.in. kwestię inwigilacji systemem Pegasus w Polsce. Chodzi o badania smartfona polityka Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy.

Pegasus wgrał ponad 800 MB danych do telefonu Brejzy

Z ustaleń Kanadyjczyków dowiadujemy się, że Pegasus może być używany nie tylko do śledzenia, ale również do wgrywania treści do telefonu i manipulowania korespondencją. Kanadyjskie laboratorium potwierdziło, że do telefonu członka opozycji wgrano ponad 800 MB danych.

Dowodem w tej sprawie mogła być płyta DVD z danymi z pierwszego ataku Pegasusa na telefon mężczyzny. Niestety, kiedy małżeństwo Brejzów wystąpiło o zabezpieczenie wszystkich nośników z danymi, które z ich urządzeń pobrał szpiegowski program, okazało się, że płyta jest pęknięta.

Więcej o celowym uszkodzeniu przez CBA płyty z podsłuchu Pegasusem p. Brejzów >>>

O różnicy politycznych stylów D. Tuska i J. Kaczyńskiego

Tytuł wydaje się być trywialny. Bo przecież każdy widzi, że obaj politycy ulepieni są z zupełnie innej gliny. Jednak kwestia ustawy „wiatrakowej” doskonale pokazuje różny styl zarządzania państwem i rozumienia kwestii publicznych.

Dziś już wiemy, że wątki dotyczące wiatraków zostaną wyłączone z projektu ustawy zamrażającej ceny prądu i przeniesione do procedowania w późniejszym czasie, gdy rząd już powstanie. W ten czytelny sposób przyszły premier utrącił wszelkie spekulacje nad „celem” niektórych zmian. Co jest raczej pewne zostaną one zniesione. Możemy być również pewni, że nieformalnie jeśli stoją za nimi lobbyści, to sprawa będzie wyjaśniona a winni za to odpowiedzą. To klasyczna Tuskowa akcja w stylu: zero pobłażania dla tych, którzy popełnili rażące błędy.

Jeśli okaże się, że uchybiono tu prawu lub obyczajowi to odpowiedzialność, w tym polityczna, dosięgnie winnych. Dura lex, sed lex – tak się gra w tej drużynie. Choć na pewno słowo w tej sprawie będzie miał do powiedzenia także Szymon Hołownia…

A teraz przyjrzyjmy się stylowi pracy Jarosława Kaczyńskiego. Przykład sprzedaży Saudyjczykom Rafinerii Gdańskiej jest tu niezwykle znamienny. Wokoło tej transakcji narosło wiele poważnych wątpliwości. Wiemy, co pokazywali dziennikarze, wskazując że warunki umowy zbycia udziałów rażąco naruszały interes polskiego państwa. Działano przy tym na żywca, w biały dzień i na przysłowiowego chama. Nie dziwi, że zarząd Orlenu odbył niedawno szkolenia z zasad zachowania przy zatrzymaniu przez służby…

Pamiętamy również medialną burzę związaną z tą sprzedażą. I co zrobił Kaczyński? Zablokował transakcję? Ukarał za to kogoś? Otóż, Kaczyński wysalał do Rady Nadzorczej Orlenu swoją wunderwaffe, Janinę Goss. Po to, by patrzyła na ręce Obajtkowi i już nie pozwalała mu za bardzo brykać. Transakcja doszła do skutku, media publiczne czyli pisowskie, jak lwy Babilonu broniły tej idei. Każdą wątpliwość zaś etykietowano atakiem na cudowny koncern multienergetyczny i zbawcę polskiej gospodarki, naftowego wójta. Kwestionowanie sprzedaży Rafinerii Gdańskiej urosło do rangi kolaboracji z wrogiem.

Jaka jest tu prawda z pewnością wyjaśni niezależny już od Ziobry i Kaczyńskiego prokurator oraz solidny audyt w spółce.

D. Tusk dusi w zarodku projekty na które padł choćby cień podejrzenia, że niezbyt formalnie je procedowano. Emerytowany zbawca narodu zaś z osłaniania hucpy, krycia złych decyzji uczynił propagandową sztukę. Za czasów PiS można było w Polsce zrobić wszystko. Pod warunkiem, że byłeś pupilem prezesa…

I te wstrętne czasy ewidentnie przechodzą do historii.

Propozycja Jacka Żakowskiego zmroziła mnie bardziej niż panująca obecnie aura. Oto jeden z najbardziej znanych polskich dziennikarzy proponuje, by podzielić się telewizją PUBLICZNĄ jak partyjnym łupem, a jej pracownikom niemal (?) wręczyć legitymacje członkowskie. Według prowadzącego piątkowe poranki w TOK FM jest to odpowiedź na społeczną polaryzację, sposób na to, by – gdy Mateusz Morawiecki skończy swoją dwutygodniową parodię premierowania – zwolennicy PiS nie stanęli na Woronicza z transparentami o treści “TVP kłamie”.

Ten pomysł jest tak zły na tylu poziomach, że nie wiadomo nawet od czegoś zacząć. To prosta droga do równie absurdalnej, co groźnej sytuacji, w której w TVP1 ludzie będą słyszeć, że mają równe prawa, gdy w tym samym czasie TVP2 będzie prowadzić nagonkę na grupę, która akurat podpadła PiS-owi (nauczycielki, kobiety, Polacy LGBT, lekarze…). Niestety w formule felietonu nie da się wyczerpać wszystkich wątków. Pozwolę sobie zasygnalizować to, co moim zdaniem jest najważniejsze.

Felieton Anny Dryjańskiej >>>

 

Brudziński przegrywa w sądzie

Sąd: Brudziński ma przeprosić Kozłowską i Kramka

Chodzi o sprawę sprzed czterech lat. W 2019 roku, podczas kampanii do europarlamentu, ówczesny szef MSWiA Joachim Brudziński zamieścił na Twitterze wpis, w którym sugerował, że Fundacja Otwarty Dialog miała zajmować się praniem brudnych pieniędzy.

Więcej o przegrańcu Brudzińskim >>>

Chamstwo+

Więcej o pisowskim chamstwie>>>

 

PiS chce ocenzurować internet

Kara nałożona na TVN przez zdominowaną przez pisowców KRRiT najprawdopodobniej zostanie wycofana po interwencji Departamentu Stanu USA. PiS i tak będzie walczył z niezależnymi mediami.

Ujawniło się przy okazji coś zdecydowanie gorszego.

Mianowicie wyszła na wierzch – jak glista – pisowska chęć cenzurowania internetu.

Wyciekł pisowski projekt ustawy, która nada KRRiT nowe kompetencje, będące krokiem ku wprowadzeniu cenzury również internetu. W ujawnionym przez posła PO, Arkadiusza Marchewkę, fragmencie tej ustawy jest mowa o tym, że „Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest krajowym punktem kontaktowym dla usług świadczonych drogą elektroniczną w ramach środków społecznego przekazu”.

Przewodniczący KRRiT będzie mógł uznać według swej woli, co jest informacyjnie wiarygodne i rzetelne, a co nie.

Czyli co jest pisolubne, a co krytyczne i naganne dla partii rządzącej. I po prostu ocenzurować news, a nawet zamknąć portal – zwłaszcza będzie to bicz na duże portale, jak np. Onet.

Projekt jest wzorowany na kneblowaniu mediów przez przedwojenną sanację i na latach 80 – tych, kiedy to można było objąć wszystko jednym dekretem. PiS ma już w swoich rękach cały blok mediów prorządowych, jednak internet wciąż pozostaje miejscem „wolnej, niezależnej myśli”. „Na froncie walki z takimi pojęciami jak “fake news”, “trollingiem” i ‘mową nienawiści” wiele narzędzi propagandy władzy już zaczęło doświadczać bolesnych konsekwencji”a taki stan dla ekipy rządzącej jest nie do przyjęcia.

To może być droga dla PiS w przepaść. Tak było z próbą podpisania porozumienia międzynarodowego ACTA.

Internauci nie pozwolili sobie nałożyć kagańca i masowo protestowali. PiS na tym pomyśle może wyjść jak Zabłocki na mydle.

Czyli zjechać do rynsztoka politycznego, który słusznie im się należy.